Świat

Spiskowcy rozkoszy

Życie, które tworzy Jan Švankmajer, jest jakby poronione, drugiej kategorii. Ale właśnie w tym szuka prawdziwego wyzwolenia – pisze Jakub Majmurek o słynnym reżyserze.

Praga miała dla mnie zawsze dwie twarze. Z jednej strony szwejkowską, hrabalowską, mieszkającą w lokalnej piwiarni, zza okien której spogląda na świat i cieszy się urokami życia. Z drugiej – tajemniczą, ezoteryczną, magiczną: twarz alchemików i innych sztukmistrzów z dworu Rudolfa II, rabina Jehuda Löwa ben Bakalela ożywiającego Golema, dziwnych urzędników z prozy Kafki. Jeśli tę pierwszą uosabiają najlepiej Jaroslav Hašek czy odtwórca roli Szwejka Rudolf Hrušinský, to drugą – Jan Švankmajer, najważniejsza postać czeskiej animacji filmowej.

Od ponad pięciu dekad zamknięty w swojej praskiej pracowni, jak alchemik pracujący nad przemianą ołowiu w złoto, Švankmajer tworzy swoje kolejne filmowe światy. Posługiwał się już każdą techniką animacji: ożywiał lalki, różne przedmioty, fotografie, stare ryciny i obrazy, poklatkowo animował filmowe obrazy prawdziwych aktorów.

Alicja w Pradze

Tym, co łączy wszystkie animacje Švankmajera, jest surrealistyczna wyobraźnia. Pozostaje on zresztą jednym z niewielu współczesnych artystów, którzy konsekwentnie określają się mianem „surrealisty”. Surrealizm Švankmajer pojmuje przy tym bardzo szeroko, nie tyle jako jeden z odłamów XX-wiecznej awangardy, ale jako biegnący przez historię całej nowożytnej i nowoczesnej kultury nurt, który używa w artystycznej kreacji tego, co nieświadome, irracjonalne, afirmuje anarchiczną siłę wyobraźni niespętanej przez konwenans i decorum. Dla Švankmajera nić tak rozumianego surrealizmu biegnie od markiza de Sade, przez tradycję angielskiej powieści gotyckiej, prozę Edgara Allana Poe i Lewisa Carrolla. Ale tak naprawdę jej początek znajdziemy w XVI-wiecznej Pradze Rudolfa II.

Ten jeden z najbardziej ekscentrycznych władców z dynastii Habsburgów w 1583 roku przeniósł cesarską stolicę z Wiednia do Pragi, która przeżywała wtedy okres największego rozkwitu. Rudolf był hojnym mecenasem sztuki, gromadzącym dzieła takich artystów jak Hans von Aachen, Adrian de Vries czy Arcimboldo – klasyków późnego manieryzmu. Jego dwór staje się najważniejszym ośrodkiem badań ezoterycznych w ówczesnej Europie, celującym zwłaszcza w alchemii i astrologii. Do Pragi zjeżdżają najwięksi mistrzowie sztuk tajemnych, a wśród nich John Dee – angielski matematyk, ekspert od nawigacji, jeden z wielu uczonych XVI wieku zajmujących się w równej mierze tym, co dziś uważamy za „twardą”, poważną naukę, jak i tym, co uznajemy za szarlatanerię.

Dziwne, że dwór Rudolfa tak rzadko pojawia się w kulturze popularnej. Jednym z wyjątków jest opowiadanie Angeli Carter Alicja w Pradze, czyli gabinet osobliwości (wydane w Polsce w zbiorze Czarna Wenus), w którym John Dee, przy pomocy asystenta, Neda Kelly’ego, próbuje schwytać anioła i uwięzić go w szklanej butelce. Ale zamiast anioła dwaj alchemicy łapią Alicję, bohaterkę dwóch głośnych książek Lewisa Carrolla. Alicja nie chce być uwięziona, drażni się z uczonymi mężami, zadając im złośliwe zagadki, na które nie potrafią udzielić odpowiedzi. To opowiadanie w pigułce ukazuje wyobraźnię Švankmajera, swobodnie przenoszącą się z rudolfińskiej Pragi do Carrollowskiej Krainy Czarów czy do zamków libertynów z prozy markiza de Sade.

W swoich filmach praski reżyser wchodzi w dialog z surrealistyczną tradycji. Nawiązuje do malarstwa Arcimbolda (najbardziej widać to we Florze i Możliwościach dialogu, ekranizuje pierwszą powieść gotycką, czyli Zamczysko w Otranto Horacego Walpole’a, i Upadek domu Usherów. Zainspirowany słynnym wierszykiem z Alicji w krainie czarów kręci film Jabbarwocky.

 

Scenerią tego filmu jest pusty dziecięcy pokój. Pozbawione opieki, krępującego spojrzenia ludzkiego oka zabawki i inne przedmioty ożywają, przejmują władzę nad pokojem, zatracają się we frenetycznym ruchu. Takie obrazy emancypujących się spod władzy człowieka, ożywających przedmiotów ciągle powracają w kinie Švankmajera: w Pikniku z Weissmannem, Mieszkaniu czy pełnometrażowym Ociosanku – trawestacji motywu Pinokia.

Niemożliwość dialogu

Nie ma jednak w filmach Švankmajera żadnej posthumanistycznej utopii. Wręcz przeciwnie, ozywione przedmioty walczą ze sobą i swoimi właścicielami, próbują się nawzajem zniszczyć, zmiażdżyć, pożreć – jak zjadające się ożywione lalki z Jabberwockym.

Te motywy walki, niemożliwości porozumienia ciągle powracają w filmach Švankmajera. I to one stanowią o ich polityczne stawce. Bo nakręcony dla BBC Koniec stalinizmu w Czechach nie jest jedynym politycznym dziełem tego twórcy. Weźmy na przykład nakręcone na początku lat 90. Jedzenie.

Sam reżyser przez całe dorosłe życie zmaga się z jadłowstrętem i oczywiście można czytać ten film w psychologiczno-biograficznym kluczu. Ale można równie dobrze odczytywać go jako komentarz do przemian ustrojowych w Czechach i całym regionie. Zgrzebna pierwsza część to obraz gnijącego realnego socjalizmu lat 80.; druga, w której elegancki klient restauracji pożera drugiego, wyglądającego na biedaka, to wizja rodzących się nierówności klasowych; trzecia – luksusowa uczta, gdzie podawane są wykwintnie przyrządzone ludzkie członki i organy – to fantazmatyczny obraz ich ostatecznego umocnienia.

Każdemu jego perwersja!

Švankmajer uczciwie bada mroczne strony wyzwolonej podmiotowości: agresję, zachłanność, chęć pokonania, pochłonięcia drugiego. Ale ta konfrontacja z konsekwencjami rozbudzonej wyobraźni nie prowadzi reżysera na konserwatywne, nostalgiczne pozycje. Jego twórczość cały czas zadaje pytanie, w jaki sposób wyzwolić pragnienie i kreatywną siłę, byśmy się przy okazji wszyscy nawzajem nie pozabijali.

Najbardziej wprost odpowiada na to pytanie pełnometrażowy, aktorski (ich postacie są animowane tylko w niektórych scenach) film Spiskowcy rozkoszy. To portret kilku prażan z lat 90., z których każdy ma swoją własną perwersję: prezenterki telewizyjnej, która czerpie przyjemność z tego, że trzymane w miednicy karpie ssą jej palce u nóg; mężczyzny przebierającego się za wielkie ptaszysko i innego, który konstruuje maszynę głaszczącą go przy użyciu dziesiątek przemyślnych narzędzi itd. Film jest wielką pochwałą amorficznej seksualności, niepoddanej genitalno-reprodukcyjnemu reżimowi.

Konserwatywni krytycy mogliby kręcić głową, że wszelkie rozkosze przedstawiane w tym filmie mają tak naprawdę solipsystyczny, masturbacyjny charakter. Ale tego typu obiekcje rozbija zakończenie: perwersje przechodzą jedna w drugą i właśnie w ich wymianie, w przyjęciu rozkoszy innego dochodzi do prawdziwej komunikacji, której na ogół próżno szukać w innych filmach reżysera.

Alchemia animacji

Alchemicy z dworu Rudolfa szukali kamienia filozofów, który dawałby życie wieczne i leczył wszelkie choroby. Jan Švankmajer w swojej pracowni także zmienia to, co martwe, w żywe. Gromadzi stare, zużyte, wyrzucone na śmietnik lalki, kukiełki, marionetki, niepotrzebne nikomu przedmioty i napełnia je życiem, niczym rabin Jehuda Löw swojego Golema. I tak jak Golem światy Švankmajera są pokraczne i niezgrabne. „Życie” wychodzące spod rąk animatora jest jakby już od urodzenia zepsute, poronione, drugiej kategorii. Ale Švankmajer nie przestaje go tworzyć, bo właśnie w jego pokraczności szuka drzwi do prawdziwego wyzwolenia – wyobraźni, twórczej siły, pragnienia.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jakub Majmurek
Jakub Majmurek
Publicysta, krytyk filmowy
Filmoznawca, eseista, publicysta. Aktywny jako krytyk filmowy, pisuje także o literaturze i sztukach wizualnych. Absolwent krakowskiego filmoznawstwa, Instytutu Studiów Politycznych i Międzynarodowych UJ, studiował też w Szkole Nauk Społecznych przy IFiS PAN w Warszawie. Publikuje m.in. w „Tygodniku Powszechnym”, „Gazecie Wyborczej”, Oko.press, „Aspen Review”. Współautor i redaktor wielu książek filmowych, ostatnio (wspólnie z Łukaszem Rondudą) „Kino-sztuka. Zwrot kinematograficzny w polskiej sztuce współczesnej”.
Zamknij