Świat

Sojusz islamu i prawosławia

Panowie w średnim wieku zaglądają dziewczynkom w majtki, żeby oczyścić świat z grzechu.

W Rosji znów kipi dewocja – lider duchowy muzułmanów z północnego Kaukazu, mufti Ismail Berdiev, stwierdził, że „wszystkie kobiety powinny być obrzezane, aby oczyścić ziemię z nieczystości, aby obniżyć poziom seksualności”. Bóg miał stworzyć kobiety do rodzenia i wychowywania dzieci. Po fali krytyki, autor tych słów nieco złagodził swoje stanowisko: powiedział, że obrzezanie nie jest wymogiem islamu, lecz „czysto dagestańskim zwyczajem”, który w żaden sposób nie krzywdzi dziewczynek. A tak w ogóle, to przecież żartowałem, ja tylko chcę, żeby kobiety otrzymywały lepsze wychowanie.

Słowa muftiego wywołały reakcję głównego dewoty prawosławia, protojereja Wsiewołoda Chaplina, oraz członka prezydenckiej Komisji Praw Człowieka (tak, naprawdę „praw człowieka”), Aleksandra Broda – była to świetna okazja, żeby wspólnie i ponad religijnymi podziałami wywlec na wierzch patriarchalne krwawe flaki naszego społeczeństwa. Chaplin tak wyraził swoje poparcie: „Mufti wypowiedział się o tej wiekowo uświęconej tradycji i praktykowanej przez większość kobiet w niej wychowanych. Mimo że my, prawosławni, mamy inne tradycje, nigdy nie widzieliśmy przeszkód dla szanowania tradycji sąsiadujących z nami narodów”. Podejrzewa też, że „pewnie i tak nie trzeba obrzezać wszystkich kobiet”, bo w prawosławiu kobiety „nie są lubieżne”. Dalej wypowiedź idzie przewidywalnymi tropami – Chaplin oskarża i rzuca obelgi na Zachód i jego wartości. Jego zdaniem, ONZ-owscy biurokraci naciskają na wyeliminowanie takich praktyk, by tradycje religijne zostały zastąpione przez świeckie.

Inny pop udzielił wywiadu radiu „Echo Moskwy”, w którym zastanawiał się, „co właściwie złego jest w eliminacji wrogów wewnętrznych?”. „Niektórych trzeba zabić” – odpowiadał sam sobie. Zapytany, kto zatem miałby decydować o tym, kogo eksterminować, wymienił „wolę boską i wolę ludzi”. Putina oskarżył zaś o prozachodnie reformy i „słuchanie ludzi dopiero od kilku lat”.

Alexander Brod, jako obrońca praw człowieka, zadeklarował gotowość negocjowania dopuszczalności obrzezania z urzędnikami i przywódcami religijnymi w Dagestanie. Operacje takie powinny być przeprowadzane w klinikach i pod nadzorem rodziców – wtedy nie zostają pogwałcone żadne prawa człowieka.

Brawo, nasz obrońco praw człowieka. Panie Brok, czy gwałt w klinice pod nadzorem rodziców również uzyska pańską aprobatę?

Zadawanie takich pytań to bezużyteczne ćwiczenie – prawdopodobnie ich adresat i tak nie rozumie idei, której rzekomo broni. To, co z pewnością jednak rozumie, to wygoda. Brod został oskarżony o używanie środków Komisji Praw Człowieka przeznaczonych na remonty, m.in. placówek dla dzieci z niepełnosprawnościami, do wykończenia własnego mieszkania. Jedyne sensowne pytanie brzmi więc: co tacy ludzie w ogóle robią w tych komisjach?

Brod szybko zdał sobie sprawę, że poszedł za daleko. Artykuł, który ukazał się gazecie „Kommiersant” o 18:30, już o 21:00 brzmiał – to znaczy cytowane słowa Broda – zupełnie inaczej: „wiele państw całkowicie zakazuje praktyki obrzezania kobiet i zasadne jest pójść za ich przykładem”.

Najbardziej zaskakującym zwrotem akcji była chyba petycja Dymitra Tsorionova, znanego także jako Enteo, wzywająca do całkowitego zakazu praktyki na terenie Federacji Rosyjskiej

Eneto jest prawosławnym aktywistą z ruchu Wola Boża, który publicznie protestuje przeciwko „sodomitom” i świętokradcom, atakując „nieprawomyślną” sztukę. Okazuje się, że największy obsukrant i szaleniec w kraju jest zarazem największym humanistą. Kurtyna!

PS: Spoglądając na to zza kurtyny można by pomyśleć, że cały ten karnawał obskuranctwa i paternalizmu koncentruje się na kobiecej cnocie i walce z bezbożnością. Ale rozmawianie o okaleczaniu genitaliów jako recepcie na małżeńską niewierność jest szaleństwem.

Szaleństwem jest zarówno utrzymywanie, że to sposób na podtrzymywanie tradycji, jak i to, że okaleczanie dziewczynek w obecności rodziców jest dopuszczalne w kraju, który przyjął Konwencję Praw dziecka.

A jednak, jak wynika z raportu fundacji Pravovaya – Inicjatywa Prawna – to w większości kobiety bronią tak pojętej tradycji. One same sięgają po argumenty patriarchalnej kontroli nad kobiecą seksualnością: „obrzezanie musi zostać zachowane, żeby w społeczeństwie był porządek. Wszystko zależy od kobiet, wszystko jest ich odpowiedzialnością”, „muzułmanki muszą to robić. To konieczne. To sunna.”, „Mi to zrobili, i ja to zrobię moim córkom i wnuczkom”.

Matki kaleczą córki, one swoje córki i system trwa w nieskończoność. Żaden konsensus, referendum czy demokratyczne inicjatywy nie pomogą. Dopóki „grzech” to coś, co chce się usuwać siłą i za pomocą chirurgii, dopóki ludzie się na to zgadzają, dopóty pomóc może tylko presja z zewnątrz.

***

Kristína Karabová feministka, aktywistka i dziennikarka związana ze słowacką organizacją Pole.

Tekst ukazał się na anglojęzycznej stronie Krytyki Politcznej PoliticalCritique.org. Przekład Jakub Dymek.

PRO-aborcja-ksiazka-katha-pollit

 

**Dziennik Opinii nr 298/2016 (1498)

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij