Świat

Michał i Kamil biorą ślub w Edynburgu

W zeszłym roku w Szkocji zawarto prawie tysiąc małżeństw jednopłciowych. Robert, który pomaga Polakom i Polkom organizować tu śluby, mówi, że ok. 50 z nich zawarli nasi rodacy.

„Który to twój ślub?” – pytam Roberta Motykę. Jesteśmy w edynburskim urzędzie stanu cywilnego przy moście Jerzego IV w historycznym centrum miasta. Za moment na ślubnym kobiercu staną Michał i Kamil – para z Polski, która przyjechała do Szkocji specjalnie po to, by zawrzeć związek małżeński. Dla nich to dzień wyjątkowy i niepowtarzalny, ale dla Roberta, ich świadka – nie pierwszy i nie ostatni. Robert, z zawodu grafik i technik audiowizualny, od ośmiu lat pomaga parom z Polski zalegalizować związek w świetle brytyjskiego prawa. Daje wskazówki, o jakie dokumenty się starać, pod jakie adresy je wysyłać, rezerwuje sale, a gdy trzeba – świadkuje.

„To jedenasty raz, kiedy organizuję ślub. Ale odzywa się do mnie z prośbą o pomoc wiele więcej osób.”

W Szkocji najłatwiej

Liczba par z Polski, które decydują się na ślub w Szkocji, nie jest dokładnie znana; jak tłumaczy nam urzędniczka, szkocki urząd udzielający ślubów, Registrar Office, nie zbiera takich danych. Wiadomo jedynie, że w 2016 roku w Szkocji zawarto w sumie 999 małżeństw jednopłciowych. Robert, mimo że od kilku lat jest, jak się śmieje, „świadkiem etatowym”, również nie zna dokładnej liczby par z Polski, które zawarły związki w Szkocji, choć mówi, że może to być ok. 50. Jak dodaje, liczba gejów i lesbijek, którym pomaga, jest porównywalna.

Część osób, która zwraca się do niego o pomoc, po zdobyciu potrzebnych informacji radzi sobie sama. Inni, jak Michał i Kamil, proszą np. o świadkowanie. Robert parom, które przyjeżdżają do Edynburga na sam ślub, oferuje nocleg u siebie, pokazuje miasto.

A dlaczego zaczął organizować szkockie śluby polskim parom? Jak mówi: „Kiedy organizowałem swój własny ślub w Szkocji, po raz pierwszy doświadczyłem, że osoba w sytuacji oficjalnej, tutaj urzędnik państwowy, na informację, że jestem gejem, nie zaczerwieniła się, nie zmieszała i nie zaczęła nerwowo jąkać. Byłem potraktowany jak każda inna osoba, która wchodzi w oficjalny związek. To było niesamowite uczucie, zostać potraktowanym jak normalny człowiek. Pomyślałem sobie, że świetnie byłoby, gdyby inne osoby dzięki jakiemuś urzędnikowi mogły poczuć to samo.”

To niesamowite uczucie, zostać potraktowanym jak normalny człowiek.

Pary z Polski decydują się właśnie na Szkocję, bo w ojczyźnie nie mają możliwości zawarcia ani małżeństwa, ani nawet związku partnerskiego, a to w kraju kiltów, whisky i haggisa zawarcie związku jednopłciowego jest najprostsze dla osób zza granicy.

Podobne ceremonie są legalne także m.in. w Anglii, ale tam trzeba np. mieszkać przed zawarciem ślubu 7 dni. We Francji czy Hiszpanii potrzebne jest zaświadczenie z Polski, w którym padają dane przyszłego małżonka; polscy urzędnicy nieraz odmawiają wydania dokumentu, na którym widnieją dane osób tej samej płci. Natomiast w Szkocji wystarczy zaświadczenie o stanie cywilnym. Dodatkowo urzędnicy, świadomi, że pary homoseksualne w Polsce nie mogą zawierać związków, są wyjątkowo pomocni wobec przybyszów zza granicy i nie zadają zbędnych pytań; urzędnicy w Polsce, jak zauważa z przekąsem Robert „mają sumienie”, co czasem oznacza problemy ze zdobyciem odpowiednich zaświadczeń.

Na kilka minut przed ceremonią, podczas gdy urzędniczka weryfikuje dokumenty, panom młodym z nerwów pocą się ręce. „Czy mieliście jakieś problemy z urzędami w Polsce?” – pytam młodą parę. „Ja nie miałem żadnych” – odpowiada Michał. „Natomiast Kamil tak, ale to dlatego, że na początku w ogóle go nie zrozumieli. Z reguły urzędy wydają dokument o braku przeciwwskazań do zawarcia ślubu, a nam było jedynie potrzebne zaświadczenie o stanie cywilnym.”

Związek, którego jakby nie było

31-letni Kamil i 29-letni Michał są ze sobą od 10 lat. Obecnie starają się o zieloną kartę przed emigracją do Stanów. Małżeństwu łatwiej będzie wyjechać razem, a skoro związku nie mogli zalegalizować w kraju, wybrali Edynburg. Ale czy gdyby nie kwestie formalne to i tak zdecydowaliby się na ślub? Michał: „Gdyby nie kwestie formalne, już dawno bylibyśmy po ślubie. Pomysł wyjazdu do Stanów wyniknął właśnie z chęci życia razem.”

Jak dodaje, rodzicom i rodzeństwu o swoich preferencjach seksualnych powiedział już w wieku 18 lat, ale do tej pory nie zdecydował się na rozmowę z dalszą rodziną. Już z najbliższymi było trudno. Babcia na informację, że jej wnuk lubi chłopców, wybuchnęła niedowierzającym śmiechem, a rodzice Michała, nie wiedzieli, jak sobie poradzić w nowej sytuacji i na dzień po wyznaniu odwiedzili psychiatrę. Michał opowiada, że mamie zdarza się rzucić lekceważącą uwagę o jego związku, jakby go nie było. Ogólnie jednak jest wdzięczny rodzicom za wsparcie: „Wcześniej ojciec, jeśli np. w telewizji pojawiała się twarz George’a Micheala, rzucał obraźliwe uwagi o pedałach. Teraz to zupełnie się zmieniło, rodzice nie mają problemu z podaniem ręki Kamilowi, czy przytuleniem go. Bardzo się cieszyli ze ślubu i są z nas dumni (choć wciąż się trochę martwią). Nie można przecież od ludzi wymagać, by interesowali się czymś, co nie ma bezpośredniego wpływu na ich życie. Zanim więc nie powiedziałem o sobie swoim rodzicom, powielali stereotypy. A potem to się nagle zmieniło. I to jest często moje doświadczenie; osoby, które najgłośniej krzyczą przeciwko gejom, które mówią, że homoseksualizm to choroba, kiedy odkryją, że gejem jest ktoś im bliski, potem są najgłośniejszymi orędownikami ich praw. Bo im głupio. Co zrobią rodzice, kiedy przyjdzie do nich zapłakana córka mówiąc, że jest lesbijką? Są ludzie, którzy potrafią kogoś takiego wykluczyć z rodziny, ale to jednak trudniejsze niż zmienić swoje podejście.”

Ślub
Wymiana obrączek przez młodą parę. Ślub Michała i Kamila w Edynburgu. Fot. Dorota Peszkowska

Historia Kamila jest nieco inna. Mimo że jest kilka lat starszy od Michała, jeszcze nie wyznał nic swojej rodzinie. Jak tłumaczy, nie było nigdy odpowiedniego czasu. Podkreśla, że w odróżnieniu od Michała jest jedynakiem, rodzice długo czekali na jego urodzenie. Liczyli, że założy rodzinę, a jego ojciec jest otwarcie wrogi homoseksualistom. Po śmierci matki nie chce go dodatkowo martwić. O jego orientacji seksualnej wie tylko kilkoro przyjaciół i znajomi Michała w Warszawie. Koledzy w pracy nie zareagowaliby dobrze – jak mówi Kamil, najchętniej „wytapetowaliby biuro dywanikami z Matką Boską”.

Czy w takim razie po powrocie z Edynburga będzie chował obrączkę? „Nie. Dość tego. Czuję, że trzymanie wszystkiego w tajemnicy odbija się na moim zdrowiu. Zamierzam nosić od dziś obrączkę na palcu, a jeśli ktoś się nią zainteresuje, to odpowiem na pytania” – deklaruje odważnie.

Rząd PiS atakuje każdy przejaw swobody myślenia i niezależności. Pora na bunt instytucji

Jak dodaje Robert, ceremonia w urzędzie daje wielu osobom brakującego im poczucia pewności siebie: „Nie spotkałem pary, dla której ten dzień byłby tylko formalnością. Dla osoby LGBT, która całe życie ukrywała przed rodziną i przed całym światem swój związek i to, kim jest, stanąć w pięknej sali, odświętnie ubranym, przed urzędnikiem, w towarzystwie świadków, to moment, który odmienia życie.”

Pokazać twarz i iść w świat

Jak zastrzega jednak Robert, ponieważ dokument o ślubie ze Szkocji nie ma mocy prawnej w Polsce, pary homoseksualne w kraju w dalszym ciągu zabezpieczają się na przyszłość na wszelkie sposoby, m.in. wykupując prywatne ubezpieczenie na Zachodzie, czy skarżąc polskie przepisy do Strasburga. Dla homoseksualnych par brak możliwości prawnych zawarcia związku oznacza życie w niepewności i stresie; w przypadku śmierci lub nawet choroby ukochanej osoby, partnerowi z nieoficjalnego związku nie przysługują żadne prawa, np. do dziedziczenia czy konsultacji z lekarzem. Sprawa komplikuje się jeszcze bardziej, jeśli para wspólnie wychowuje dzieci.

Tego trybunału nie wygasicie. Geje i lesbijki skarżą Polskę w Strasburgu

Dlaczego więc brać w Szkocji ślub, który nic nie zmienia w twojej sytuacji Polsce?

„Każda para ma własne powody. W grupie dla par po ślubie, którą prowadzę na Facebooku, sołtys Bobrownik wymienił ich piętnaście” – mówi Robert, nawiązując do słynnej sprawy sołtysa niewielkiej polskiej wsi, który na jesieni 2016 roku wziął ślub w Edynburgu, a następnie wyprawił huczne wesele u siebie na wsi.

„Pary LGBT też mają rodziny, rodzeństwo, przyjaciół. Bez ślubu znajomi i rodzina często nie traktują ich związku poważnie, nawet jeśli jakaś para jest ze sobą 10 lat. Dopiero po ślubie przyjmują do wiadomości, że ten związek to nie jest faza. Część osób z kolei decyduje się zalegalizować związek, bo planują wyjechać do Stanów, RPA, czy krajów Europy Zachodniej, gdzie ich związek będzie uznawany w świetle prawa, a wspólnie planować wyjazd jest łatwiej.”

Michał dodaje: „Nie ukrywam, że wyjazd z Polski planujemy przede wszystkim ze względu na naszą sytuację. Kamil mieszkał w Stanach jakiś czas. Myślę, że zakodowało mu się, że tam można chodzić po ulicach trzymając się za rękę, a u nas nie.”

Kamil: „Chodzi nie tylko o nietolerancję wobec gejów w Polsce, ale o nietolerancję wobec jakiejkolwiek odmienności. O kierunek, w jakim to wszystko w kraju zmierza.”

Robert mówi, że organizowaniem ślubów lub ceremonii zawierania związków partnerskich dla Polaków w Szkocji zajmuje się od kilku lat, ale ostatnio zainteresowanie nimi rośnie: „Mam wrażenie, że wpływ na to miała zmiana rządu w Polsce. Wiele osób, które chciało czekać i miało nadzieję, że zrobią to w Polsce – że w jakikolwiek sposób, choćby przez związek partnerski, zalegalizują związek – tę nadzieję straciło. Stwierdzili, że w obecnym politycznym klimacie nie ma na co czekać i przyjeżdżają tutaj.”

Robert Motyka
Robert Motyka, świadek etatowy. Ślub Kamila i Michała. Fot. Dorota Peszkowska

Jak dodaje, w Szkocji nie spotkał się nigdy z otwarta wrogością ze względu na swoją orientację – chyba że ze strony rodaków. „Czuję misję, by pomagać takim osobom, jak ja – mówi Robert. – Część par po ślubie w Szkocji organizuje po powrocie kampanie w kraju, pokazuje się. W ten sposób zmienia się obraz i odbiór homoseksualistów w kraju. (…) Nie chodzi mi o to, by ktoś bił pokłony, ale o okazanie nam zwykłego szacunku, który w traktowaniu osób LGBT w Polsce wcale nie jest czymś oczywistym. Im więcej z nas pokaże twarz, tym więcej krewnych i znajomych przyjmie do wiadomości, że takie osoby jak my istnieją.”

***

Tekst ukazał się na portalu www.emito.net

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij