Świat

Sierakowski: Co militaryzacja Niemiec znaczy dla Rosji i… Polski?

Całą tę sieć wpływów, którą Putin wił w Europie od dwudziestu lat, spruli mu Ukraińcy w trzy dni, bo nie okazali się domkiem z kart, jak opowiadał wszystkim.

W efekcie Putin to nie Ukrainę skazał na Rosję, ale samego siebie. Wypisał się z Europy, wypisał się z globalnej gospodarki, powiesił się na szyi Chińczykom. Miał Niemcy przyjazne, nieuzbrojone, finansujące mu budżet w zamian za gaz i płacące tylko pół składki NATO. Teraz ma Niemcy, które dokonały całkowitego zwrotu – wręcz tożsamościowego – w swojej polityce.

Broń atomową Putin postawił w gotowości z powodu radykalnego zwrotu Niemiec

Skończyła się epoka niemieckiego pacyfizmu, pasywizmu i całej prorosyjskiej Ostpolitik. Tak korzystna dla Rosji i zabezpieczająca ją od Zachodu przez 70 lat polityka Niemiec pompowała dumę i pewność siebie Kremla. Teraz bardzo ją uraża. A duma w Rosji jest nie mniej ważna niż terytorium.

Dla Putina, zafascynowanego, jak każdy car Rosji, Niemcami, to bardzo ciężki cios. Broń atomową postawił w gotowości właśnie z powodu radykalnego zwrotu Niemiec.

Niemal z dnia na dzień Berlin zaczął przodować w czterech (!) kluczowych obszarach: w procesie nakładania sankcji na Rosję, w polityce wojskowej, w uniezależnieniu się od gazu, a także w dostarczaniu broni na Ukrainę. To Niemcy dziś zaopatrują ją w tę najbardziej niebezpieczną: 500 stingerów i 1000 sztuk broni przeciwpancernej. Dla porównania: w zabójczej dla ZSRR wojnie w Afganistanie różnicę zrobiło 2,5 tysiąca stingerów dostarczonych przez Amerykanów przez pięć lat.

Co ważne, tę broń wciąż da się transportować do Kijowa, nie mówiąc o całym ukraińskim interiorze. Przy tak szybko rosnącej liczbie państw gotowych zaopatrywać Ukrainę (w tym Szwecja, Portugalia, Belgia, Grecja) wojna może potrwać bardzo długo, nawet jeśli Ukraińcy bronić będą musieli już tylko zachodniej Ukrainy.

Zauważmy, że Polska staje się zapleczem takiej wojny, a to bardzo wymagająca i niebezpieczna rola. Warunkiem powodzenia musiałoby być wycofanie się z autorytaryzmu PiS, który blokował fundusze europejskie i współpracę z sojusznikami.

Teraz Moskwa kojarzy się bardziej z nazizmem niż z pokonaniem nazizmu

Postawa Niemiec pokazuje, że czas działa już na korzyść Ukrainy. A każdy dzień przynosi gigantyczne straty gospodarcze, geopolityczne i finansowe dla Rosji. Wkrótce spodziewany jest upadek rubla do poziomu ceny papieru, na którym został wydrukowane.

Olaf Scholz ogłosił, że chce odciąć najważniejsze banki Rosji od SWIFT i zamrozić wszystkie majątki oligarchów. Najlepszemu przyjacielowi Władymira Putina, byłemu kanclerzowi Niemiec Gerhardowi Schroederowi, radziłbym od teraz zakładać torbę papierową na głowę, jak chce wyjść z domu.

Wszystko zmienia też decyzja kanclerza Scholza o odejściu od zależności surowcowej od Rosji. Mają powstać dwa duże gazoporty w Brunsbuttel i Wilhelmshaven. Niemcy chyba zdały sobie sprawę z tego, że nie ma co czekać, aż Moskwa sama zakręci kurek albo zacznie go używać znowu do manipulowania polityką Berlina, a tym samym całej Unii.

Odejście od atomu postawiło Niemcy w absurdalnej roli państwa skazanego na werdykty geopolityczne Moskwy. Ale teraz Moskwa kojarzy się bardziej z nazizmem niż z pokonaniem nazizmu. Może Polska przestanie się kojarzyć z rusofobią, a Ukraina zostanie zauważona wreszcie jako ofiara nazizmu, co od początku powinno zobowiązywać Niemcy do pomocy ofierze, a nie stania z boku.

Niemcy przyłączają się już dziś

Niemniej fundamentalną zmianą, która pokazuje, jak cała architektura bezpieczeństwa na świecie układa się na naszych oczach na nowo, jest przeskok Niemiec od powojennej polityki pacyfizmu do aktywnej polityki obronnej. Może być to w ramach idei „strategicznej autonomii” w Europie, jak zaproponował Emmanuel Macron czy w ramach NATO, dając Sojuszowi nową energię.

Po przeorientowaniu się polityki zagranicznej USA na Pacyfik ktoś wreszcie wypełni próżnię po ich zaangażowaniu w obronę Europy. Tak czy inaczej, na razie USA muszą na powrót zadbać o bezpieczeństwo starego świata. Ale Niemcy przyłączają się już dziś.

Scholz zapowiedział, że Niemcy będą bronić każdego cala ziemi NATO. Nie przypominam sobie takich słów ze strony niemieckiego polityka. Można to było pomyśleć, ale mówić jakoś tak nie wypadało. Od dziś wypada.

Dwie dywizje, może więcej, ale teraz uzbrojone

Skalę możliwości Niemiec najlepiej oddaje to, że zadeklarowali wydać jeszcze w tym roku 100 mld euro na Bundeswehrę, a do 2024 osiągnąć poziom 2 proc. wydatków na armię. To poziom przyjęty w NATO za standardowy. Podobny zwrot dokonuje się w polityce bardzo wielu państw dziś w Europie i na świecie. Jeśli możliwy był w Niemczech, to tym bardziej możliwy będzie we Włoszech, Słowacji czy innych tradycyjnie prorosyjskich państwach.

W tym samym czasie NATO wypowiedziało umowę z Rosją o nierozmieszczaniu stałych baz NATO w Europie Wschodniej, co wreszcie wyprowadza nas z roli członka drugiej kategorii Sojuszu. Przypomnijmy, że według planów obronnych NATO to dwie dywizje niemieckie miały nam przyjść z pomocą w pierwszej kolejności, gdybyśmy zostali zaatakowani przez Rosję. Teraz będą to dwie dywizje, a może więcej, ale uzbrojone.

W międzyczasie Finowie zebrali 50 tys. głosów dla projektu przedyskutowania wejścia do NATO. To oznacza, że parlament będzie musiał się nią zająć. Pewnie i tak by to zrobił. Petycja nie cieszyła się popularnością do ostatniego dnia przed inwazją, później się to radykalnie zmieniło. Gdyby Finlandia weszła do NATO, to wojska Sojuszu znalazłyby się o rzut beretem od Petersburga. To byłaby kolejna poważna geopolityczna porażka Rosji. Szwecję z NATO łączą gwarancje bezpieczeństwa ze strony USA, ale formalne wejście do NATO jest także tam popularniejsze dziś niż kiedykolwiek.

Światło Putinowi zgaszą na końcu Chińczycy

Ani jednego większego miasta ukraińskiego Putin jeszcze nie zdobył, a już stracił 20 bliskich mu państw.

Nie inaczej należy interpretować woltę Węgrów. Przestali blokować sankcje wobec Rosji, bo gospodarczo zależą przede wszystkim nie od Moskwy, ale od Berlina. Stamtąd mają największe inwestycje, a czy Rosja zbuduje Węgrom elektrownię atomową, to przestało właśnie być oczywiste. Poza tym także Orbán chce zobaczyć pieniądze z Funduszu Odbudowy. Wyskoczył więc z kieszeni Putina, przeskoczył do kieszeni Scholza. To kolejna istotna zmiana.

Na końcu światło zgaszą mu Chińczycy, którzy dobrze pamiętają, kto im najwięcej ziemi zabrał, a kto z nimi robi prawdziwe interesy.

Chińczycy nie zawierają trwałych sojuszy, lojalni są tylko warunkowo i do czasu. Bezwzględnie wykorzystują przewagi ekonomiczne. Rosja dotąd mogła manewrować między Chinami a Zachodem. Teraz już nie może. Pekin pije szampana. Rosja to półtoraprocentowa gospodarka na świecie – pryszcz na chińskiej. Do wczoraj pryszczyk na zachodniej.

Spleceni z Niemcami

Na koniec ważne zastrzeżenie. Adam Michnik lubi opowiadać taką anegdotę: gdy trwał spór o wojnę w Iraku i Adam krytykował bierność Niemiec, zapytał go Daniel Cohn-Bendit, przywódca Maja 1968 r. w Paryżu: „Adam, a ty jesteś pewien, że wolisz Niemcy silne, a nie słabe militarnie?”. Michnik: „Przyznam szczerze, że zamilkłem”.

Pamiętajmy, że dopiero co mieliśmy prorosyjskiego Trumpa w USA i brexit w Wielkiej Brytanii, dwóch ojczyznach demokracji liberalnej. W Niemczech nie zawsze rządzić muszą rozsądni i umiarkowani politycy. Co chcę przez to powiedzieć: teraz powinniśmy włożyć całą energię w to, żeby powstały bazy NATO w Polsce z amerykańskimi żołnierzami, ale przede wszystkim w jak najściślejszą integrację europejską, żeby tak Niemcy, jak i Polska, były splecione siecią wzajemnych zależności i nie mogły nigdy zwrócić się przeciw sobie.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Sławomir Sierakowski
Sławomir Sierakowski
Socjolog, publicysta, współzałożyciel Krytyki Politycznej
Współzałożyciel Krytyki Politycznej. Prezes Stowarzyszenia im. Stanisława Brzozowskiego. Socjolog, publicysta. Ukończył MISH na UW. Pracował pod kierunkiem Ulricha Becka na Uniwersytecie w Monachium. Był stypendystą German Marshall Fund, wiedeńskiego Instytutu Nauk o Człowieku, uniwersytetów Yale, Princeton i Harvarda oraz Robert Bosch Academy w Berlinie. Jest członkiem zespołu „Polityki", stałym felietonistą „Project Syndicate” i autorem w „New York Times”, „Foreign Policy” i „Die Zeit”. Wraz z prof. Przemysławem Sadurą napisał książkę „Społeczeństwo populistów”.
Zamknij