Świat

Zwracamy się do was z więzienia, które nazywa się Rosja [list]

Trwa wojna, a pomoc Ukrainie to od dziś w Rosji zdrada ojczyzny. Walczę o swoją rodzinę. Robię wszystko, żeby dostać leki dla mojego dziadka, udzielam wsparcia moralnego, bo to jest wszystko, co ich trzyma przy życiu w tym momencie. Wierzymy, że to się skończy. Oszukujemy się, że martwi ludzie na ulicach to tylko zły sen.

Nie podam swojego imienia dla swojego i mojej rodziny bezpieczeństwa. Urodziłam się w Rosji. Moja mama jest Ukrainką, mój ojciec Rosjaninem. Mieszkają w Rosji. Połowa mojej rodziny jest teraz w Ukrainie. Część z nich – pod Kijowem. Są w piekle.

Od wczoraj, dzięki rozporządzeniu Putina, nie mogę nawet o tym mówić ani pisać w internecie. Nie mogę wyjść na ulicę z plakatem przeciwko wojnie, nie mogę powiesić takiego plakatu na swoim balkonie. Nie wolno mi również przekazać pieniędzy na Ukrainę. Za repost prawdziwej informacji o wojnie w Ukrainie możemy dostać od 3 do 10 lat więzienia. Wszystkie putinowskie służby są od dzisiaj w specjalnym trybie wzmocnionej służby, cokolwiek to znaczy.

Zatrzymano ponad 7 tysięcy osób. Zatrzymują małe dzieci za kwiaty oraz emerytów za plakaty przeciwko wojnie. Przewracają kobiety na ziemię i ciągną do samochodów policyjnych. Nie dopuszczają adwokatów do zatrzymanych osób, zmuszają do składania odcisków palców, łamią wszelkie możliwe prawa człowieka. Wszystkie niezależne media są zablokowane, a pracownicy tych mediów zatrzymywani. Służby specjalne zatrzymują nawet za rozmowy na zabroniony temat w WhatsApp. Matki zaginionych krzyczą w domu, nie mogą zabrać ciał, nie mogą o tym mówić.

Pomoc Ukrainie od dziś to zdrada ojczyzny, musicie wiedzieć, jaka kara za to się należy.

Trwa wojna w Ukrainie. Ja walczę o swoją rodzinę. Robię wszystko, żeby dostać leki dla mojego dziadka, udzielam wsparcia moralnego, bo to jest wszystko, co ich trzyma przy życiu w tym momencie. Kiedy do nich dzwonię, nie pozwalam sobie płakać, bo muszą widzieć i wiedzieć, że życie się nie skończyło, że gdzieś tu jesteśmy w ciepłym mieszkaniu i czekamy na nich. Kochamy ich, nasze głosy są pełne wiary i nadziei. Mówimy, że to się kiedyś skończy. Oszukujemy się, że martwi ludzie na ulicach to tylko zły sen.

Demonstracja antywojenna pod ukraińską ambasadą w Warszawie. Fot. Jakub Szafrański

Szukam wolontariuszy, szukam leków, szukam auta, dostaję wiadomości o tym, co się tam dzieje, i przekazuję je swojej rodzinie, wiedząc, że mogę dostać od 10 do 20 lat więzienia. Kończę rozmowę, płaczę i idę szukać dalej. Dostałam już kilku ataków paniki. Biorę leki uspokajające i znów dzwonię do rodziny.

„Jak się trzymacie? Czy macie jeszcze jedzenie? Jak się trzyma dziecko? Na ile dni macie jeszcze leków? Skończyły się?” Płaczę. Idę szukać dalej.

„Mamy leki, ale nikt tam nie chce jechać, tam jest piekło, wszyscy się boją”. Biorę leki uspokajające. Szukam dalej. Usuwam ostatnie wiadomości. Boję się. Kolejny atak paniki. Szukam dalej. Dzwonię do cioci. Mówi: „Hej, nie martw się o nas, jest ok, śpimy już podczas wybuchów, nie mamy jak stąd wyjechać, mamy jeszcze dużo ziemniaków, już nie boję się martwych, sprawdzam, czy ktoś jeszcze żyje, będzie dobrze! Ściskamy mocno!”.

Nie wierzę w boga, ale błagam go codziennie, żeby przeżyli.

Od kilku dni walczę z drugą wojną jednocześnie. Wojną przeciwko Rosjanom i pomiędzy Rosjanami. Nigdy nie wiedziałam, jak to jest, kiedy nienawidzi cię cały świat. Nigdy nie widziałam tyle nienawiści. Nigdy nie myślałam, że będę blokować swoich przyjaciół i kasować ich kontakty. Czuję się, jakbym umarła, ale ciało jeszcze funkcjonuje. Dziwne uczucie.

Nie mam wsparcia. Czuję presję całego świata na swojej klatce piersiowej. Próbuję wspierać moją mamę, ale ma się gorzej z każdym dniem. Została dziś zaatakowana psychicznie przez swoją szefową za to, że wymyśla sobie problemy i choroby, bo leży w łóżku od dwóch dni, nie je od trzech. Mój mąż został zaatakowany wczoraj przez przedstawicieli jego firmy w innych krajach. Są zmuszeni zamknąć firmę. Nie mamy pieniędzy. Zawsze tu była bieda, teraz zaczyna się głód.

Na placu byliśmy prześladowani i nagrywani przez służby specjalne przez godzinę. Dzwoniliśmy do dziecka i mówiliśmy, że jesteśmy na spacerze. Po powrocie do domu kolejny atak, tym razem przez internet: „Nigdy nikt wam nie wybaczy. Umierają dzieci, to jest wasza wina”. Chcemy stąd wyjechać. Boimy się. Prosimy o azyl polityczny w kilku krajach. Odmowa.

Lista hańby, czyli kto nadal kumpluje się z Putinem i i bije zbrodniarzom pokłony

Dostaję wiadomość od znajomych: „Nie powinnaś wrzucać do internetu wiadomości od swojej rodziny”. Krzyczę.

Dzwonię na Ukrainę: „Jak się macie dzisiaj, czy wszyscy są cali? Jesteśmy z wami. Kochamy was”.

Dzwonię do mamy: „Musisz coś zjeść, proszę, nie płacz, jestem z tobą. Kocham cię”.

Dzwonię do męża: „Będzie dobrze, jakoś znajdziemy pieniądze, nie martw się, jesteś dobrym człowiekiem. Kocham cię”.

Dzwonię do taty: „Jak będziesz wracał do Rosji, uważaj na siebie, możesz zostać zaatakowany. Twoi krewni z Kijowa uciekli, są bezpieczni. Kocham cię”.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij