Świat

Przymusowe deportacje: ukraińscy rodzice szukają dzieci wywiezionych do Rosji

Do tej pory udało się sprowadzić do Ukrainy 55 dzieci. Większość z nich to sieroty lub dzieci pozbawione opieki rodzicielskiej. Niektóre z tych dzieci straciły rodziców już podczas wojny. Kolejne 7962 dzieci ma status przymusowo deportowanych przez kraj agresora.

Dwa tygodnie przed wycofaniem się wojsk rosyjskich z obwodu charkowskiego autobus z dziećmi wyjechał z przygranicznej wsi Kozacza Łopań w kierunku Rosji. Najpierw dotarł do wsi Żołtnewe w obwodzie biełgorodzkim w Rosji. Tam dzieci zostały przeniesione do innego autobusu, który zabrał je do regionu krasnodarskiego. Ostatecznym celem podroży był ośrodek wypoczynkowy dla dzieci Niedźwiadek we wsi Kabardynka, pomiędzy Gelendżykiem a Noworosyjskiem.

Autobus wiózł 20 dzieci: siedmioro ze wsi Strilecza, która leży na granicy z Rosją, oraz trzynaścioro z Kozaczej Łopani. Wśród nich była ośmioletnia Polina Głagol. Gdy dziewczynka żegnała się z rodzicami, cieszyła się, że po raz pierwszy w życiu zobaczy morze.

Po wsadzeniu córki do autobusu 28 sierpnia Tetiana i Jurij Głagolowie byli przekonani, że zobaczą ją za trzy tygodnie – tak długo trwają wyjazdy na obóz. Ale w tym czasie sytuacja militarna zmieniła się diametralnie: wojska rosyjskie wycofały się z obwodu charkowskiego, a Ukraina odzyskała kontrolę nad granicami w regionie. Polina wraz z innymi ukraińskimi dziećmi pozostała w Rosji.

W tej wojnie bardziej niż o granice chodzi o model państwa

Ze środków budżetu regionu krasnodarskiego

Pierwsza grupa dzieci z obwodu charkowskiego została wysłana do Kabardinki na początku sierpnia. 203 dzieci z rejonu kupjańskiego przekroczyło granicę w obwodzie rostowskim. 6 sierpnia dzieci dotarły do Krasnodaru. Przez całą drogę przez okupowane terytoria autobusowi towarzyszyła żandarmeria i MSW „Ługańskiej Republiki Narodowej”. Przez część podróży towarzyszył im mer Krasnodaru Andrij Aleksiejenko.

Na jego oficjalnym kanale na Telegramie został opublikowany krótki filmik z autobusu. Dzieci wyglądają na nim na zmęczone, ale uśmiechają się, machają i mówią, że są w świetnym nastroju. Aleksiejenko prosi je o chwilę cierpliwości i obiecuje, że wkrótce będą pływać, opalać się i odpoczywać.

Dzieci zostały też poproszone o podzielenie się wrażeniami z podróży. Cytuje je biuro prasowe administracji Krasnodaru. „Mam się dobrze, bardzo się cieszę, że jadę na obóz, żeby odpocząć przed szkołą i żeby mieć dobry rok szkolny. Chcę odpocząć i popływać w morzu. Rodzice powiedzieli mi, żebym się nie smuciła przez to, że ich obok nie ma, tylko żebym się dobrze bawiła” – mówi Alina Syczulska.

Inna dziewczynka, Maria Percewa, powiedziała, że wyjazd na obóz zaproponowali jej nauczyciele.

„Nauczyciele powiedzieli nam, że jest taki pomysł, żeby wysłać nas na wakacje, gdzie odpoczniemy od tej stresującej sytuacji. Pomysł oczywiście wielu z nas się spodobał, chcieliśmy na chwilę zapomnieć o tym, co dzieje się w mieście. Gdy wyjeżdżaliśmy, trochę się bałam i miałam nadzieję, że w tym czasie nic złego nie stanie się w Charkowie. Ale teraz nastrój mam po prostu wspaniały” – powiedziała Maria.

Dzieci z okupowanej części obwodu charkowskiego zostały umieszczone w ośrodku kolonijnym dzięki funduszom z regionu krasnodarskiego. Organizatorzy mieli w planach przewiezienie drugiej grupy 300 dzieci do końca sierpnia.

„Przyjmowanie grup planujemy do późnej jesieni, aktywnie pracujemy nad tym z kolegami z administracji wojskowo-cywilnej” – powiedział gubernator regionu krasnodarskiego Weniamin Kondratiew.

Władze Kubania nadzorowały okupowany obwód charkowski z centrum w Kurpiańsku. Początkowo działała specjalna grupa robocza pod przewodnictwem mera Krasnodaru Aleksiejenki. 19 sierpnia Aleksiejenko nagle zrezygnował ze stanowiska i otrzymał nową nominację – stanowisko przewodniczącego „Rady Ministrów Obwodu Charkowskiego”. Aleksiejenko publicznie poinformował o dostarczeniu pomocy humanitarnej do regionu i organizacji wyjazdu dzieci do Kubania.

„Zgodziliśmy się na to ze względu na bezpieczeństwo dzieci”

Gdy rodzice Poliny dowiedzieli się o możliwości wysłania córki na obóz, początkowo wątpili, czy warto. Ich rodzina żyła pod okupacją w Kozaczej Łopani przez sześć miesięcy i przetrwała ciężkie ostrzały.

– Przez pewien czas po prostu nie było nic do jedzenia – opowiada Tetiana Głagola, wspominając początek okupacji. – Kiedy dziecko prosi o jedzenie, a ty nie masz nic…

Losy wojny w Ukrainie zależą od naszego oszczędzania

Jeszcze przed zajęciem regionu przez wojska rosyjskie Tetiana wyjechała z mężem do pracy w Charkowie. Pracowała w zakładzie produkującym papier toaletowy, a Jurij był ślusarzem w jednej z firm. Aby się jakoś wyżywić w czasie okupacji, małżeństwo zaczęło pomagać przy dostawach pomocy humanitarnej, którą dostarczano z Rosji: pakowali kaszę i ziarno, transportowali w różne części miasta i rozdawali ludziom.

Przed inwazją rosyjską w Kozaczej Łopani mieszkało pięć i pół tysiąca ludzi. Po wysiedleniu została mniej niż połowa.

Na tereny kontrolowane przez Ukrainę można było wyjechać tylko w pierwszych tygodniach. Później wojsko rosyjskie odmówiło otwarcia korytarzy ewakuacyjnych do Charkowa i zamiast tego wywożono ludzi do Rosji, m.in. strasząc ich ostrzałem i ofensywą wojsk ukraińskich. Mieszkańcy byli przekonani, że w Ukrainie zostaną uznani za zdrajców, jeśli nie wyjadą i zostaną pod okupacją.

We wsi już prawie nie ma dzieci. Polina mogła wychodzić tylko na podwórko pod nadzorem dorosłych. Spędzała czas z sąsiadkami – starszymi kobietami, które nie mogły lub nie chciały opuszczać domu rodzinnego. Rodzice spędzali z córką czas nad nauką, dziewczynka malowała, czytała i nagrywała filmy ze swoimi tańcami.

Bez schronienia: polityka mieszkaniowa w Ukrainie w czasie wojny

– Dzieci nie wywożono przymusowo – wyjaśnia Tetiana Głagola. – Zaproponowano nam obóz dla dzieci, żeby maluchy mogły odpocząć w czasie wojny. Zgodziliśmy się, bo ciągle byliśmy pod ciężkim ostrzałem. Zgodziliśmy się na to ze względów bezpieczeństwa.

– Pokazali nam nagranie, na którym widać, że dzieci, nie tylko z terytoriów okupowanych, tam wypoczywały – mówi jej mąż Jurij.

Do tego na początku września są urodziny Poliny, a ta podróż, jak uznali rodzice, byłaby dobrym prezentem. Według nich dziewczynka zareagowała na tę propozycję z radością i entuzjazmem.

Przed wyjazdem przedstawiciele rady wsi poprosili wszystkich rodziców o podpisanie pełnomocnictwa. W formularzu wskazali swoje dane i dane dziecka, a nazwiska tych, którym dzieci zostaną powierzone, miały być wpisane później. Przed wyjazdem odebrano rodzicom oryginał aktu urodzenia dziecka.

Dokumenty zebrał Ihor Teliatnikow, były członek rady miejskiej Charkowa, który w lipcu został szefem władz okupacyjnych w Kozaczej Łopani. Według państwa Głagolów rodziców uprzedzono, że wyjazd może zostać przedłużony i w takim przypadku zostaną o tym powiadomieni.

28 sierpnia o szóstej rano autobus wyjechał z Kozaczej Łopani. Dzieciom towarzyszyła Olena Pypenko, dyrektorka miejscowego liceum, w którym, według rodziców Poliny, w czasie okupacji stacjonowały wojska rosyjskie. Z dziećmi pojechał również Maksym Gubin, który został głową obwodu kurpiańskiego.

Dzieci pozostały na drugi turnus

We wsi zabroniono korzystania z telefonów komórkowych, więc jedyny kontakt z dziećmi odbywał się za pośrednictwem lokalnej administracji. 30 sierpnia przedstawiciel wiejskiej rady przyszedł do państwa Głagolów i przekazał, że z dziećmi wszystko w porządku: dojechały bezpiecznie do ośrodka kolonijnego i już nawet zdążyły popływać. Dziewczynka powinna wrócić 20 września.

W nocy z 10 na 11 września wojska rosyjskie wycofały się, a wraz z nimi uciekli przedstawiciele władz okupacyjnych i kolaboranci. Do Rosji wyjechała także nauczycielka liceum Olena Pypenko, która towarzyszyła dzieciom w podróży, a także rodzice 11 dzieci, które wypoczywały w ośrodku w Gelendżyku. W Kozaczej Łopani zostali tylko rodzice Poliny oraz Natalia Med, mama 13-letniej Kariny, która jeszcze na początku sierpnia wyjechała na ten sam letni obóz – zdjęcie dziewczynki opublikowano w rosyjskich mediach, które wypuściły materiał o przybyciu ukraińskich dzieci na wakacje w Krasnodarze.

Kiedy Tetiana Głagola dowiedziała się o odwrocie wojsk rosyjskich, co miało miejsce wczesnym rankiem 11 września, jej pierwszą myślą było to, żeby również pojechać do Rosji po córkę.

– Zaczęłam histeryzować, nie wiedziałam, co mam robić i mówiłam: pójdę pieszo. A później usiadłam, wszystko trzeźwo przemyślałam: no dokąd ja niby pójdę? – wspomina Tetiana.

Rodzice Poliny uznali, że powrót dziecka nie będzie utrudniony – deportują ją do Ukrainy tuż po zakończeniu turnusu. Jednak tak się nie stało.

Bilous: Jestem ukraińskim socjalistą. Dlaczego walczę z rosyjską inwazją?

10 września Ministerstwo Pracy i Rozwoju Społecznego w regionie krasnodarskim ogłosiło, że dzieci z obwodu charkowskiego, które przebywają na wakacjach w Gelendżyku, pozostaną w ośrodku na jeszcze jeden turnus „ze względów bezpieczeństwa”.

– Rodziców, którzy wysłali swoje dzieci do Gelendżyku, chcę poinformować, że wszystko z nimi w porządku – skomentował sytuację Wladyslaw Sokołow, mer okupacyjny miejscowości Izium, który przebywał w Rosji już od dwóch tygodni.

22 września media państwowe regionu kubańskiego poinformowały, że 223 dzieci z obwodu charkowskiego umieszczono w klasach podstawowych w szkole nr 7 w Gelendżyku. Starsze dzieci, których liczba nie została podana, uczą się bezpośrednio w Niedźwiadku, gdzie przychodzą do nich nauczyciele. Na zajęcia przeznaczono pięć sal lekcyjnych.

Polina Głagola pojawiła się w programie „Kubań24” w materiale o uczniach z obwodu charkowskiego – na nagraniu widać, jak je w szkolnej stołówce. Zdjęcie Poliny znajduje się na stronie ośrodka kolonijnego Niedźwiadek na portalu VKontakte – zostało opublikowane 12 września, a dziewczynka gra na nim w twistera.

Wywieźli ich nie dobrowolnie, a przymusowo

– Myśleliśmy, że przecież tam też żyją ludzie. Tacy jak my. Gdybyśmy wiedzieli, że to będzie tak skomplikowane, nigdy byśmy ich nie oddali – mówi teraz Tetiana Głagola.

Tymczas: w Ukrainie wojna, w Polsce bezdomność

Mimo że rodzice wyrazili formalną zgodę na wyjazd, Ukraina uważa, że Rosja wywiozła dzieci siłą, biorąc pod uwagę fakt, że strona rosyjska kategorycznie odmówiła otwarcia korytarzy dla wyjazdu ludności cywilnej na terytoria kontrolowane przez Ukrainę, pozostawiając im jedną opcję – wyjazd do Rosji.

Odzyskaniem ukraińskich dzieci zajmuje się ministerstwo ds. reintegracji terytoriów czasowo okupowanych wraz z wolontariuszami i organami władzy wykonawczej. W komentarzu dla portalu Graty wicepremierka i naczelniczka wydziału Iryna Wereszczuk wyjaśniła, że wykonywana jest koronkowa robota. „Prowadzimy negocjacje dotyczące każdego dziecka z osobna. Dzieci mają wyznaczonych opiekunów prawnych, głównie krewnych, którzy podążają wytyczoną przez nas ścieżką działania, a inicjatywy społeczne pomagają w zebraniu pieniędzy na podróż. Opiekunowie prawni przechodzą trudną ścieżkę, zarówno pod względem czasu działania, jak i obciążenia psychicznego” – powiedziała Iryna Wereszczuk.

Do tej pory udało się sprowadzić do kraju 55 dzieci. Większość z nich to sieroty lub dzieci pozbawione opieki rodzicielskiej. Niektóre z tych dzieci straciły rodziców już podczas wojny. Kolejne 7962 dzieci ma status przymusowo deportowanych przez kraj agresora.

Informacje o deportacjach i zaginięciach dzieci gromadzone są za pośrednictwem infolinii Krajowego Biura Informacji oraz poprzez platformę  Dzieci wojny, stworzoną przez ministerstwo we współpracy z Krajowym Biurem Informacji w imieniu Kancelarii Prezydenta.

Według Ministerstwa Reintegracji Rosja swoimi działaniami łamie międzynarodowe prawo humanitarne, naruszając artykuł 49. konwencji genewskiej o ochronie ludności cywilnej, artykuł 85. protokołu dodatkowego do konwencji genewskiej o ochronie ofiar międzynarodowych konfliktów zbrojnych oraz artykuł 7. konwencji ONZ o prawach dziecka, który stanowi, że każde dziecko ma prawo do imienia i obywatelstwa. Ponadto przedstawiciele ministerstwa widzą w tym ślady ludobójstwa.

Aby odzyskać córkę, państwo Głagolowie zwrócili się o pomoc do policji oraz Czerwonego Krzyża, a także aktywnie komunikują się z dziennikarzami, mając nadzieję, że rozgłos im pomoże.

„Chcę ci powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, zabierzemy cię do domu” – zwraca się mama do Poliny w mediach i mówi, że jej córka jest wojowniczką. – Wstaję rano po kolejnej przepłakanej nocy, że ona jest tam. Na co Jurij opowiada: jest ranek, pewnie już się umyła. Czas, żeby się zebrać, umalować. Polina jest wojowniczką, więc i ja muszę się trzymać – dodaje.

– Oddajcie nam dziecko – apeluje do władz rosyjskich. – To dzieci! Wojna wojną, ale po co wam cudze dzieci?!

**
Tetiana Kozak jest dziennikarką ukraińskiego magazynu Graty.

Artykuł ukazał się w magazynie Graty. Z ukraińskiego przełożyła Aleksandra Kosior.

У серпні окупаційна влада Харківщини відправила українських дітей в літній табір у Краснодарському краї. Після звільнення регіону на початку вересня їх не повернули батькам в Україну.

У звільненій Козачій Лопані батьки вивезеної в Росію 9-річної Поліни Глаголи розповіли «Ґратам», як українські діти опинилися в Росії, і як тепер їх намагаються повернути додому.

 

За два тижні до відступу російських військ із Харківської області з прикордонного селища Козача Лопань у бік Росії виїхав автобус з дітьми. Спочатку доїхав до селища Жовтневе у Бєлгородській області. Там дітей пересадили на інший автобус, який повіз їх у Краснодарський край. Кінцевий пункт призначення — дитячий табір «Ведмедик» у селищі Кабардинка, між Геленджиком та Новоросійськом.

Автобус віз 20 дітей: семеро — зі Стрілечої, села на кордоні з Росією, ще 13 — із Козачої Лопані. Серед них була восьмирічна Поліна Глагола. Прощаючись із батьками, дівчинка раділа, що вперше побачить море.

Посадивши доньку в автобус 28 серпня, Тетяна та Юрій Глаголи думали, що побачать її через три тижні — стільки триває зміна у дитячому таборі. Але за цей час воєнна ситуація різко змінилася: російські війська відступили з Харківської області, і Україна повернула контроль над кордонами в області. Поліна разом з іншими українськими дітьми залишилася в Росії.

За кошти з бюджету Краснодарського краю

Першу групу дітей із Харківської області відправили до Кабардинки на початку серпня. 203 дитини з Куп’янського району автобусами через кордон у Ростовській області. 6 серпня прибули до Краснодару. Всю дорогу через окуповані території автобуси супроводжувала військова поліція та МВС «ЛНР». Частину шляху з дітьми був мер Краснодара Андрій Алексєєнко.

У його офіційному телеграм-каналі оприлюднене коротке відео з автобуса. На ньому діти виглядають стомленими, але посміхаються, махають і кажуть, що мають чудовий настрій. Алєксєєнко просить їх ще трохи потерпіти та обіцяє, що скоро вони купатимуться, засмагатимуть і відпочиватимуть.

Дітей попросили також поділитись враженнями від поїздки. Їх цитує пресслужба адміністрації Краснодара.

«У мене все добре, дуже рада, що їду в табір, відпочити перед школою, щоби був хороший навчальний рік. Відпочити, купатися в морі. Батьки казали, щоб я не сумувала, тому що їх немає поряд, щоб я веселилася», —  каже Аліна Сичурська.

Інша дівчинка Марія Перцева розповіла, що поїхати в табір запропонували викладачі.

«До нас прийшли вчителі й сказали, що є така ідея — відправити нас відпочити від цієї напруженої ситуації. Ідея, звісно, ​​хороша — забути, що відбувається у місті. Коли виїжджали, переживали, щоб у Харкові не почалося нічого поганого. Але зараз настрій просто шикарний», — сказала Марія.

Дітей з окупованої частини Харківської області розмістили у дитячому таборі за кошти з бюджету Краснодарського краю. До кінця серпня запланували привезти другу групу — ще 300 дітей.

«Приймати групи плануємо до пізньої осені, активно працюємо в цьому напрямку з колегами з військово-цивільної адміністрації», — повідомив губернатор Краснодарського краю Веніамін Кондратьєв.

Влада Кубані курувала окуповану Харківську область із центром у Куп’янську. Спершу працювала спеціальна робоча група під керівництвом мера Краснодара Алексєєнка. 19 серпня Алексєєнко раптово пішов зі своєї посади та отримав нове призначення — посаду голови «Ради міністрів Харківської області». Публічно Алексєєнко звітував про постачання гуманітарної допомоги в регіон та відправлення дітей на Кубань.

«Ми погодилися на це задля безпеки»

Коли батьки Поліни дізналися про можливість відправити доньку в літній табір, вони спочатку сумнівалися, чи варто це робити. Їхня сім’я шість місяців перебувала в окупації в Козачій Лопані, пережили сильні обстріли.

«Певний період просто їсти не було що, — згадує початок окупації Тетяна Глагола. — Коли дитина просить їсти…»

До захоплення регіону російськими військами вони з чоловіком їздили працювати у Харкові. Тетяна — у цеху з виробництва туалетного паперу, Юрій — слюсарем-збирачем в одній із фірм. Щоб хоч якось прогодуватись під час окупації, вона з чоловіком пішла допомагати з гуманітарною допомогою, яку привозили з Росії: фасували крупу, розвозили по вулицях і роздавали людям.

До російського вторгнення в Козачій Лопані мешкало п’ять із половиною тисяч людей. Після деокупації залишилося менше половини.

На підконтрольні Україні території була можливість виїхати лише у перші тижні. Далі російські військові відмовлялися відкривати евакуаційні коридори в Харків, натомість людей вивозили в Росію, у тому числі лякаючи обстрілами й наступом українських військ. Місцевих мешканців переконували, що їх в Україні вважають зрадниками, якщо вони не виїхали, а залишилися в окупації.

У селищі майже не лишилося дітей. Поліні дозволяли гуляти лише у дворі під наглядом. Спілкувалася з сусідками — жінками похилого віку, які не могли або не хотіли залишати рідний дім. Батьки трохи займалися з донькою уроками, вона малювала, читала і записувала свої танці на відео.

«Їх не насильно вивозили, — пояснює Тетяна Глагола про поїздку дітей у Росію. — Нам запропонували дитячий табір, щоби дітки відпочили під час війни. Ми погодилися, бо були сильні обстріли. Ми погодилися на це з метою безпеки».

«Показували відео, що там діти відпочивають, — каже її чоловік Юрій. — Дітки відпочивають не одні з окупованих територій».

До того ж на початку вересня у Поліни день народження, і ця поїздка, вирішили батьки, була б гарним подарунком. Дівчинка, за їхніми словами, погодилася з радістю та ентузіазмом.

Перед поїздкою у селищній раді всіх батьків попросили підписати довіреність. У бланку вказали свої дані та дитини, а тих, кому доручали дітей, мали вписати пізніше. Перед від’їздом у батьків забрали оригінал свідоцтва про народження дитини.

Документи збирав Ігор Телятников, колишній депутат Харківської міськради, який у липні став головою окупаційної влади у Козачій Лопані. За словами Глаголів, батьків навіть попередили, якщо раптом що, то дітям продовжать зміну в таборі.

28 серпня о 6 ранку автобус виїхав із Козачої Лопані. Дітей супроводжувала Олена Пипенко, директорка місцевого ліцею, в якому, за словами батьків Глаголи, під час окупації базувалися російські військові. З дітьми також поїхав Максим Губін — мешканець селища, яке з початку окупації очолив Козачу Лопань, а в липні замінив усуненого з посади мера-колаборанта Куп’янська Геннадія Мацегору, ставши головою Куп’янського району.

Залишили на другу зміну

Мобільними телефонами у селищі не дозволяли користуватися, тому єдиний зв’язок із дітьми був через місцеву адміністрацію. 30 серпня до Глаголів прийшли з селищної ради та передали, що з дітьми все добре: вони приїхали в табір і вже купалися. Дитина повинна була повернутися 20 вересня.

З 10 на 11 вересня російські війська відступили й з ними втекли працівники окупаційної влади та колаборанти. До Росії виїхала і викладачка ліцею Олена Пипенко, яка супроводжувала дітей у поїздці, а також батьки 11 дітей, які відпочивають у таборі в Геленджику. У Козачій Лопані залишилися лише батьки Поліни Глаголи та Наталія Мед, мама 13-річної Карини, яка поїхала до того ж літнього табору ще на початку серпня, — фото дівчинки публікували у російських ЗМІ, які висвітлювали приїзд українських дітей на відпочинок у Краснодарський край.

Коли Тетяна Глагола дізналася про відступ — це було рано-вранці 11 вересня — її першою думкою було також поїхати в Росію за дочкою.

«У мене була істерика, я не знала, що робити та казала: пішки піду. А потім сіла, подумала тверезо головою: ну, куди я піду?» — згадує вона свої дії тоді.

Глаголи вирішили, що дитину буде нескладно повернути — її одразу депортують, після того, як закінчиться зміна. Однак цього не сталося.

10 вересня у Мінпраці та соцрозвитку Краснодарського краю заявили, що діти з Харківської області, які перебувають на відпочинку в Геленджику, залишаться в таборі на ще одну зміну «з метою безпеки».

«Хотілося би передати батькам, які відправили дітей до Геленджика, що з ними все добре», — прокоментував ситуацію Владислав Соколов, окупаційний мер Ізюма, який у той момент перебував вже два тижні в Росії.

22 вересня кубанські державні ЗМІ повідомили, що 223 дитини з Харківської області влаштували у початкові класи у школі №7 Геленджика. Старші діти — їх кількість не повідомляють — навчаються безпосередньо у «Ведмедику», до них приїжджають вчителі. Під класи облаштували п’ять кабінетів.

Поліна Глагола потрапила у відеосюжет «Кубань24» про учнів із Харківської області — на відео вона їсть у шкільній їдальні. Фото Поліни є на сторінці табору «Ведмедик» ВКонтакте — його запостили 12 вересня, на ньому дівчинка грає у твістер.

Вивезли не добровільно, а примусово

«Думали, вони — також люди, навіщо їм чужі діти? Якби розуміли, що так буде складно, ніхто не віддав би», — каже тепер Тетяна Глагола.

Попри те, що батьки давали формальну згоду на поїздку, Україна вважає, що Росія привезла дітей примусово, зважаючи на те, що російська сторона категорично відмовлялася відкривати коридори для виїзду цивільних на підконтрольні Україні території, залишивши для них один варіант — виїзд у Росію.

Поверненням українських дітей займається Міністерство з питань реінтеграції тимчасово окупованих територій разом із волонтерами та органами виконавчої влади. У коментарі «Ґратам» віцепрем’єрка, голова відомства Ірина Верещук пояснила, що все відбувається у ручному режимі.

«Про кожну дитину окремо ведуться переговори. Для цих дітей визначаються законні представники — здебільшого це рідні, розробляється маршрут, громадські ініціативи допомагають зі збиранням грошей на дорогу. Представники цих дітей проходять непростий шлях як за тривалістю, так і психологічною напругою», — сказала Ірина Верещук.

Наразі вдалося повернути 55 дітей. Більшість із них — діти-сироти чи діти, позбавлені батьківського піклування. Частина цих дітей втратили батьків уже під час війни. Ще 7862 дитини вважаються примусово депортованими країною-агресором.

Інформацію про депортацію та зникнення дітей збирають через гарячу лінію Національного інформаційного бюро, через платформу «Діти війни», створену Міністерством спільно з Національним інформбюро за дорученням Офісу президента, та з відкритих джерел інформації.

Своїми діями, вважають у Міністерстві реінтеграції, Росія порушує міжнародне гуманітарне право

Порушення статті 49 Женевської конвенції (IV) про захист цивільного населення під час війни від 12 серпня 1949 року, статті 85 Додаткового протоколу (I) до Женевської конвенції щодо захисту жертв міжнародних збройних конфліктів від 8 червня 1977 року, статті 7 Конвенції ООН про права дитини, в якій йдеться, що кожна дитина має право на ім’я та громадянство . Крім того, у цьому вбачають ознаки геноциду

Пункт «e» статті II Конвенції про запобігання злочинам геноциду та покарання за нього від 9 грудня 1948 року та пункту «e» статті 6 Римського статуту міжнародного кримінального суду .

Щоб повернути доньку, Глаголи вже звернулися в поліцію і Червоний Хрест, а також активно спілкуються з журналістами, сподіваючись, що розголос їм допоможе.

«Я хочу передати, що все гаразд, ми її заберемо», — звертається до Поліни через ЗМІ мама і каже, що її дочка — боєць. — Зранку встаю — знову всю ніч проплакала, що вона там. Юра: «А ну, вмилася!» Все, зібралася, нафарбувалася. Поліна боєць — і я маю триматися».

«Поверніть дитину, — звертається Тетяна вже до російської влади, — Це ж діти! Війна війною, але навіщо вам чужі діти?!»

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij