„Dzięki takim osobom jak ona, mogę dziś tu być” powiedział prezydent Obama, odsłaniając 27 lutego 2013 pomnik zmarłej w 2002 roku Rosy Parks.
Jest 1 grudnia 1955 roku USA, stan Alabama, miasteczko Montgomery. Autobus National City Lines, zatrzymuje się na przystanku. Wsiadają biali pasażerowie. Afroamerykanie siedzący na swoich „czarnych” miejscach, muszą im ustąpić. Kierowca James D. Blake zwraca się do siedzącej najbliżej, czarnoskórej Rosy Parks :
– Masz zamiar wstać?
– Nie, nie mam.
– W takim razie będę musiał zawiadomić policję.
– Tak, masz prawo to zrobić.
Kiedy po latach Rosa Parks wspominała ten historyczny incydent, nie mówiła o odwadze, ale o odpowiednim momencie, który nadszedł właśnie tamtego dnia.
Jako nastolatka niemal co noc słyszała skandujące grupy członków Ku-Klux-Klanu. Płonęły domy i wymierzana była sprawiedliwość rodem z Kloranu (Ku-Klux-Klanowa biblia). Podzielone restauracje, przymierzalnie, szkoły i… zakaz małżeństwa lub konkubinatów międzyrasowych. Do tego zakaz wymieniania się podręcznikami w szkole pomiędzy dziećmi różnych ras i grzywny za szerzenie treści proafroamerykańskich.
Potocznie segregację (regulowaną na stopniu lokalnym) nazywano prawem Jima Crowa. Nazwa ta pochodzi od tytułu piosenki i tańca „Jump Jim Crow” (pastisz Afroamerykanów wykonywany przez ówczesnego białego showmana Thomasa D. Rice’a).
Młodzieńcze lata Rosa wspominała jako czas uległości względem systemu – „to właśnie robi z głową rasizm”– komentowała. „Chcesz tylko przetrwać i myślisz, że bierność ci to zagwarantuje”. A do przetrwania trzeba było mieć dodatkowo trochę szczęścia, aby nie znaleźć się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiedniej godzinie. Rosa przekonała się o tym, kiedy wyszła za mąż za abolicjonistę Raymonda Parksa i przyłączyła się do NAACP (Krajowe Stowarzyszenie Postępu Ludzi Kolorowych – jedna z najstarszych i najbardziej wpływowych organizacji walczących o prawa człowieka w historii. Powstała w 1909 roku i walczyła o zrównanie praw białych i czarnych w USA). Parks jeździła po całym stanie Alabama na spotkania i wiece w obronie czarnoskórych obywateli oskarżonych o łamanie zasad segregacji rasowych i przestępstwa (często do tych oskarżeń niepotrzebne były nawet jakiekolwiek dowody) lub będących ofiarami przemocy. Jedną z takich ofiar był Emmet Tiullu brutalnie zamordowany za flirt z białą kobietą. Miesiąc po tym, jak na placu w rodzinnym Montgomery żądała kary dla morderców Emmeta, wsiadła do autobusu National City Lines i nie ustąpiła miejsca białemu mężczyźnie. Została za to aresztowana.
W jej obronie wystąpili pastor Martin Luther King i Women’s Political Council (organizacja czarnoskórych kobiet sprzeciwiająca się segregacji rasowej w stanie Alabama). Wspólnie zorganizowali bojkot komunikacji miejskiej w Montgomery.
Sprawa Rosy trafiła do amerykańskiego Sądu Najwyższego, tam aktywistka odniosła swój historyczny sukces. Zasady segregacji zostały uznane za niekonstytucyjne. Mimo spektakularnej wygranej Rosa została zwolniona z pracy, a jej mąż zrezygnował ze stanowiska, ponieważ szef zakazał mu wypowiadania się na temat „sprawy Rosy Parks”. W efekcie państwo Parks raz na zawsze opuścili miasto – paradoksalnie lista miejsc zakazanych w ich przypadku wzrosła, a nie zmalała.
Rosa Parks była jedną z wielu osób biorących udział w bojkocie autobusów w Montgomery, ale to właśnie ją okrzyknięto „pierwszą damą praw obywatelskich i „matką ruchu wolnościowego”. Nie była jednak ani pierwszą, ani jedyną czarnoskórą kobietą, która walczyła z segregacją. Przed Rosą Parks były rzesze czarnych kobiet, które nie ustąpiły białym miejsca.
Irene Morgan vs. Commonwealth of Virginia
Dziesięć lat przed wydarzeniami z Montgomery w Middlesex County w stanie Wirginia Irene Morgan, lat 27, wsiada do autobusu linii Greyhound jadącego do jej rodzinnego Baltimore i siada na miejscu przeznaczonym dla białego pasażera.
Uprzedzona przez kierowcę co do prawnych konsekwencji swojego obywatelskiego nieposłuszeństwa odmówiła jednak zmiany miejsca. Została za to aresztowana przez szeryfa (którego zresztą pobiła) i zamknięta w areszcie. Dzięki Williamowi Henry Hastie, znanemu abolicjonistycznemu prawnikowi, i Thurgoodowi Marshallowi, pierwszemu czarnoskóremu sędziemu, jej sprawa trafiła do Sądu Najwyższego. Sąd uznał prawo segregacji rasowej w stanie Wirginia za nielegalne, natomiast międzystanowe przewozy stosujące to prawo za sprzeczne z konstytucyjną klauzulą handlową. Nie wszyscy jednak się o tym dowiedzieli, mało którego Afroamerykanina stać było na wynajęcie adwokata walczącego o prawa czarnych i dochodzącego do tego typu klauzul.
Sprawa Irene stała się inspiracją dla afroamerykańskiej organizacji Journey of Reconciliation, której członkowie zorganizowali pierwszą akcję społeczną przeciw segregacji. Do autobusów objętych segregacją rasową wsiadała mieszana para i zajmowała miejsca dla białych pasażerów. W ten sposób przejechali cały stan Wirginia aż do Północnej Karoliny. Aktywiści zorganizowali ponad dwadzieścia tego rodzaju performance’ów. Połowa z nich skończyła się aresztowaniami. W trakcie jednej z akcji został aresztowany i skazany jeden z najważniejszych działaczy na rzecz praw afroamerykanów – Bayard Rustin. Zakuto go w łańcuchy i z grupą więźniów wysłano na miesiąc najcięższych fizycznych robót.
Jennings vs. Third Ave. Railroad
Sto lat przed sprawą Irene Morgan młoda nauczycielka Elizabeth Jannings Graham, mieszkanka Nowego Jorku, spieszyła się do kościoła na niedzielną mszę, gdzie dorabiała jako organistka. Wsiadła do tramwaju Third Avenue Railroad Company, zwyczajowo przeznaczonego jedynie dla białych pasażerów. Konduktor kazał jej opuścić tramwaj. Odmówiła. Próbował wyprowadzić ją siłą, ale broniła się skutecznie. Ostatecznie poskutkowała interwencja policji. Dotkliwie pobita i poniżona Graham pozwała kierowcę, konduktora i firmę Third Avenue Railroad Company. Jej sprawę prowadził między innymi młody 24-letni prawnik Chester A. Arthur, przyszły prezydent USA. Na kilka miesięcy Graham stała się gwiazdą prasy, a incydent opisywał sławny wówczas dziennikarz „New York Tribune” – Horace Greeley, opozycjonista w kwestii niewolnictwa i przyszły założyciel partii Republikanów. Nie zawahał się przed szczegółowym opisem zastosowanej wobec niej przemocy.
Sąd Okręgowy orzekł na korzyść Graham. Od tamtej pory Afroamerykanie teoretycznie mieli w kwestii korzystania z komunikacji w Nowym Jorku takie same prawa jak biali obywatele. „O ile byli dobrze wychowani, trzeźwi i zdrowi” – dodał sędzia.
Prawo Jima Crowa, a wcześniej Black Code i Prawo Niewolnicze podtrzymywały jednak rasistowski porządek przez wiele pokoleń. Właściciele spółek komunikacji miejskiej często woleli ponosić kary finansowe i przeciągać w nieskończoność sprawy sądowe, aby utrudnić i opóźnić wprowadzenie zmian na korzyść Afroamerykanów, prawdopodobnie bojąc się, że stracą swoich białych pasażerów. „Nie musisz podróżować autobusem, Jimie Crow” – brzmiało hasło białych, Jim nie musiał, ale chciał i sprawę wygrał.