Świat

Nie ma powrotu do przeszłości

Obama i Romney zakładają, że ożywienie gospodarcze będzie postępowało i że USA końcu wrócą do normalności. Ale ja wcale nie jestem tego taki pewny. Bo to właśnie „normalność” doprowadziła do obecnych tarapatów.

Biały Dom odetchnął z ulgą tego ranka. Biuro Statystyki Pracy (BLS) ogłosiło właśnie, że stopa bezrobocia spadła do 7,8 procent – po raz pierwszy poniżej 8 procent w ciągu ostatnich 43 miesięcy. W sensie politycznym – nagłówki przesądzają wszystko. A większość mediów na swych jedynkach pisze właśnie o spadku stopy bezrobocia.

Jeśli jednak przyjrzeć się dokładniej, obraz jest dużo mroczniejszy. Według osobnej ankiety na temat zatrudnienia, również przeprowadzonej przez BLS, we wrześniu przybyło zaledwie 114 tysięcy miejsc pracy – tymczasem miesięcznie potrzeba co najmniej 125 tysięcy, żeby nadążyć za wzrostem populacji. Sierpniowe dane poszły jednak skorygowane w górę – do 142 tysięcy, a lipcowe do 181 tysięcy.
Innymi słowy, wciąż wypełzamy z głębokiego krateru, w który wpadliśmy w latach 2008 i 2009. Procent ludzi w wieku produkcyjnym, którzy pracują bądź aktywnie poszukują pracy, jest wyższy niż kiedyś, ale wciąż bliski najniższej wartości z ostatnich trzydziestu lat.

Ale przynajmniej wypełzamy.

Romney twierdzi, że robimy za mało, i ma rację. Tyle że recepty, jakie proponuje – więcej cięć podatków dla najzamożniejszych i dla wielkich korporacji – nie dadzą nic poza zwiększeniem deficytu budżetowego. A proponowane przez niego cięcia inwestycji publicznych – w edukacji i infrastrukturze, a także siatkach zabezpieczenia społecznego, jak Medicare czy Medicaid – wyciągną pieniądze z kieszeni ludzi, którzy nie tylko są pilnie potrzebujący, ale też których wydatki są niezbędne do podtrzymania rachitycznego ożywienia gospodarki.

Romney obiecuje, że jeśli zostanie wybrany, to gospodarka wytworzy 12 milionów nowych miejsc pracy w trakcie jego pierwszej kadencji. Gdybyśmy powrócili do normalnego stanu, to nie byłoby trudne zadanie. Bill Clinton zarządzał gospodarką, która stworzyła 22 miliony nowych miejsc pracy w ciągu ośmiu lat – a to było ponad dekadę temu, kiedy zarówno gospodarka, jak i populacja w wieku produkcyjnym były mniejsze niż obecnie.

Zarówno Obama, jak i Romney zakładają, że ożywienie gospodarcze będzie postępowało, choćby powoli, i że w końcu wrócimy do normalności. Ale ja wcale nie jestem tego taki pewny. Bo to właśnie „normalność” spowodowała obecne tarapaty. Koncentracja dochodów i majątku na samej górze ograbiła ogromną część klasy średniej z jej siły nabywczej, niezbędnej do pełnego ożywienia gospodarczego – co maskowano pożyczkami pod zastaw rosnących wartości domów, ale nie da się już dłużej temu zaprzeczać. Jeśli, albo dopóki, ten strukturalny problem nie zostanie rozwiązany, do żadnej normalności nie powrócimy.

Tekst pochodzi ze strony http://robertreich.org

Tłum. Michał Sutowski

*Robert B. Reich   –   jest jednym z wiodących amerykańskich ekspertów do spraw ekonomii i zatrudnienia. Profesor na wydziale polityki społecznej Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley. Przez trzy kadencje pracował w administracji państwowej, m.in. jako sekretarz pracy w gabinecie prezydenta Billa Clintona. Magazyn „Time” wybrał go do dziesiątki najbardziej efektywnych sekretarzy minionego stulecia. Opublikował 13 książek. 

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Robert Reich
Robert Reich
Amerykański polityk i ekonomista
Profesor polityki społecznej na Uniwersytecie w Berkeley, były sekretarz pracy w administracji Billa Clintona. Magazyn „Time” uznał go za jednego z dziesięciu najskuteczniejszych członków amerykańskiego rządu w ostatnim stuleciu.
Zamknij