Świat

Nacjonalizm na gruzach berlińskiego muru

Chcę wierzyć, że rok 2016, kiedy Brytyjczycy wybrali Brexit, a Amerykanie wybrali Trumpa, pozostanie najciemniejszym punktem obecnych przemian. Jednak historia nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa, a perspektywy rozwoju społeczeństw otwartych są coraz bardziej niepewne.

BERLIN. Upadek muru berlińskiego w nocy 8 listopada 1989 roku w dramatyczny i nagły sposób przyspieszył upadek komunizmu w Europie. Koniec ograniczeń w podróżach między wschodnimi i zachodnimi Niemcami stanowił śmiertelny cios dla zamkniętego społeczeństwa Związku Radzieckiego. Dzięki niemu społeczeństwa otwarte nabrały wiatru w żagle.

Dekadę wcześniej zaangażowałem się w coś, co sam nazwałem polityczną filantropią. Stałem się orędownikiem idei otwartego społeczeństwa, którą zaszczepił we mnie Karl Popper, mój mentor w London School of Economics. Popper nauczył mnie, że nie da się zdobyć wiedzy idealnej, a totalitarne ideologie, które twierdzą, że posiadły prawdę ostateczną, mogą zwyciężać tylko dzięki zastosowaniu środków o charakterze represyjnym.

W latach 80. wspierałem dysydentów w całym imperium sowieckim, w 1984 roku udało mi się założyć fundację na moich rodzinnych Węgrzech. Oferowała ona pomoc finansową w działaniach, które nie były podejmowane przez jednopartyjne państwo. Chodziło o pobudzenie niepartyjnej aktywności, tak by ludzie uświadomili sobie, że oficjalne dogmaty są fałszywe. Zadziałało jak za dotknięciem różdżki. Fundacja z rocznym budżetem w wysokości 3 milionów dolarów stała się silniejsza niż Ministerstwo Kultury.

Prezes i faszyzm

 

Polityczna filantropia całkowicie mnie pochłonęła. Po upadku imperium sowieckiego zacząłem zakładać fundacje w kolejnych krajach. Mój roczny budżet z 3 milionów dolarów nagle, w ciągu zaledwie kilku lat, podskoczył do 300 milionów. To były prawdziwie emocjonujące czasy. Do głosu dochodziły społeczeństwa otwarte, a dominującym hasłem przewodnim była międzynarodowa współpraca.

Jakże inna jest sytuacja trzydzieści lat później! Międzynarodowa współpraca napotkała na swojej drodze poważne przeszkody, a nowym wyznaniem wiary stał się nacjonalizm – który jak dotąd okazuje się znacznie potężniejszy i bardziej szkodliwy niż internacjonalizm.

Taki stan rzeczy nie był nieunikniony. Po upadku ZSRR w 1991 roku Stany Zjednoczone wypłynęły na arenie międzynarodowej jako jedyne supermocarstwo, któremu udało się przetrwać, jednak nie zdołały wywiązać się z odpowiedzialności, którą ta wyjątkowa pozycja na nie nakładała. USA wolały upajać się owocami zwycięstwa w zimnej wojnie. Nie wyciągnęły pomocnej dłoni do znajdujących się w tragicznym położeniu krajów byłego bloku sowieckiego, przestrzegając zaleceń neoliberalnego konsensusu waszyngtońskiego.

W tym samym czasie Chiny rozpoczęły swą niesamowitą podróż w stronę wzrostu gospodarczego, dostawszy się, przy amerykańskim wsparciu, do Światowej Organizacji Handlu i międzynarodowych instytucji finansowych. Ostatecznie to właśnie Chiny zastąpiły ZSRR w roli potencjalnego rywala USA.

Konsensus waszyngtoński zakładał, że rynki finansowe są w stanie same korygować własne ekscesy, a jeżeli tak się nie stanie, wówczas kulejącymi instytucjami finansowymi zajmą się banki centralne, łącząc je w większe podmioty. Takie założenie okazało się fałszywe, co pokazał globalny kryzys finansowy w latach 2007–2008.

Łatwiej uwierzyć, że będzie gorzej

czytaj także

Załamanie rynków w 2008 roku położyło kres niekwestionowanej globalnej dominacji USA i stało się pożywką dla gwałtownego odrodzenia nacjonalizmu. Sprawiło również, że wiatr zaczął wiać otwartym społeczeństwom w oczy. Ochrona ze strony USA zawsze miała charakter pośredni, często niewystarczający, jednak w obliczu jej braku społeczeństwa te stały się łatwym łupem dla nacjonalistów. Nie od razu to do mnie dotarło, jednak dowody przemawiające na rzecz takich wniosków były niepodważalne. Na całym świecie społeczeństwa otwarte dały się zepchnąć do defensywy.

Załamanie rynków w 2008 roku położyło kres globalnej dominacji USA i stało się pożywką dla gwałtownego odrodzenia nacjonalizmu.

Chcę wierzyć, że rok 2016, kiedy odbyło się brytyjskie referendum w sprawie brexitu, a Ameryka wybrała na prezydenta Donalda Trumpa, pozostanie najciemniejszym punktem tego procesu. Jednak historia nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. Perspektywy dla społeczeństw otwartych są jeszcze bardziej wątpliwe w obliczu gwałtownego rozwoju sztucznej inteligencji. Potrafi ona tworzyć instrumenty kontroli społecznej, które są przydatne dla systemów represyjnych i śmiertelnie niebezpieczne dla społeczeństw otwartych.

Na przykład chiński prezydent Xi Jinping rozpoczął tworzenie tzw. systemu kredytu społecznego. Jeśli mu się to uda, państwo zyska pełną kontrolę nad swoimi obywatelami. Niepokoi fakt, że chińskiej opinii publicznej system kredytu społecznego wydaje się podobać, ponieważ oferuje niedostępne wcześniej usługi, obiecuje ściganie przestępców i pokazuje obywatelom, jak unikać kłopotów. Jeszcze bardziej niepokojące jest to, że Chiny mogą sprzedać system kredytu społecznego potencjalnym dyktatorom na świecie, którzy tym samym popadliby w polityczną zależność  od Chin.

Soros: Chiny kontra społeczeństwo otwarte

czytaj także

Na szczęście Chiny mają piętę achillesową: są uzależnione od amerykańskich dostaw mikroprocesorów, potrzebnych firmom korzystającym z technologii 5G, takim jak Huawei czy ZTE. Niestety, Trump już pokazał, że osobisty interes jest dla niego ważniejszy od interesów narodowych, a 5G nie stanowi tu wyjątku. Podobnie jak Xi, popadł w polityczne tarapaty we własnym kraju, a w negocjacjach handlowych z Xi wyciągnął z kapelusza Huawei, czyniąc z mikrochipów kartę przetargową.

Wynik jest trudny do przewidzenia, bowiem zależy od szeregu niepodjętych jeszcze decyzji. Żyjemy w rewolucyjnych czasach, kiedy zakres możliwości jest znacznie większy, a wynik bardziej niepewny niż w czasach normalnych. Możemy polegać wyłącznie na własnych przekonaniach.

Antifa: codzienny antyfaszyzm

czytaj także

 

Nadal, bez względu na wynik, wierzę w cele stawiane sobie przez społeczeństwa otwarte. Tym różni się praca dla fundacji od prób dorobienia się na giełdzie.

**
George Soros jest prezesem Soros Fund Management i Open Society Foundations. Jego najnowsza książka nosi tytuł In Defense of Open Society (2019).

Copyright: Project Syndicate, 2019. www.project-syndicate.org. Z angielskiego przełożyła Dorota Blabolil-Obrębska.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij