Świat

Mrowicki: Mury rosną

Kiedy runął mur berliński, mogło się wydawać, że to symboliczne wydarzenie będzie stanowić początek ery świata bez granic. Nic bardziej mylnego.

Wybij murom zęby krat,
zerwij kajdany, połam bat,
a mury runą, runą, runą
i pogrzebią stary świat.
Jacek Kaczmarski, Mury

Liczba murów i zamkniętych granic na świecie stale rośnie. Kiedy 9 listopada 1989 roku runął mur berliński, wydawało się, że to symboliczne wydarzenie będzie stanowić początek nowej ery, ery świata bez granic. Tymczasem nic bardziej mylnego.

Szacuje się, że około 29 tysięcy kilometrów murów zostało postawionych na 4 kontynentach w jednym wyłącznie celu: by oddzielić od siebie ludzi żyjących po ich stronach.  I jeśli w niektórych przypadkach ich celem była ochrona życia, to jednak w większości był to egoizm oraz syndrom oblężonej twierdzy.

Oczywiście istnieje związek pomiędzy wojnami i murami. Przykładem tego jest Izrael. W 2002 roku rząd izraelski postawił fundamenty tzw. „ogrodzeń” – z angielskiego „fence”. To angielskie słowo kryje za sobą 730 kilometry betonu, drutów pod napięciem elektrycznym oraz monitoringiem termicznym, które otoczyły Cisjordanię i Strefę Gazy. W oczach Palestyńczyków to „ściana apartheidu”. W zamierzeniu Izraelczyków w obliczu niemożliwości zapewnienia absolutnego bezpieczeństwa na porowatej granicy miało w końcu doprowadzić do zakończenia drugiej Intifady, zwanej „intifadą kamikadze”. Według badań przeprowadzonych w 2012 roku 55 procent młodych Żydów izraelskich z wyższym wykształceniem nie jest gotowych żyć w sąsiedztwie rodzin arabskich. Strefa Gazy została dodatkowo odcięta od strony egipskiej. Zablokowani od strony lądu i morza, Palestyńczycy rzucili się do budowania podziemnych tuneli i przejść, które stały się przedmiotem izraelskiego ataku poprzedniego lata. Pojawia się pytanie: Co zrobi Netanjahu, gdy Państwo Islamskie powiesi flagę na granicy syryjskiej? Zbuduje kolejny mur? Wydaje się jednak, że tym razem kolejne betonowe ogrodzenia nie wystarczą, żeby zapewnić bezpieczeństwo Izraelczykom.

W 2006 roku Arabia Saudyjska uszczelniła 900-kilometrową fortyfikację na granicy z Irakiem, by zabezpieczyć się przed szyickimi bojownikami. Dziś ma ona chronić także przed islamistami z nowo powstającego Państwa Islamskiego, choć dla arabskich sunnitów wciąż większe zagrożenie stanowią szyici.

Turcy ogłosili projekt budowy 900 kilometrów ściany na granicy z Syrią, by uniknąć natarcia wojowników Abu Bakr Al-Baghdadiego. Przewidziana na początku jako zapora przed inwazją uchodźców, ma być skutecznym lekiem na islamskich fundamentalistów.

Turcja staje się więc fenomenem – państwem, które ma szczelne granice z każdej strony: między Turcją a Grecją wzdłuż rzeki Evros czy między Turcją a Bułgarią biegną dziesiątki kilometrów drutu kolczastego, by uchronić Unię Europejską przed uchodźcami.

Na południu Europy taki symboliczny mur stanowi Morze Śródziemne. Natomiast dwa europejskie miasta w Afryce: hiszpańskie Melilla i Ceuta, cel wielu afrykańskich uchodźców, są odgrodzone od reszty kontynentu stale podwyższanymi murami.  Jak się jednak okazuje ich rosnąca wysokość i zabezpieczenia nie odstraszają chętnych do ich przekroczenia.

W samej Irlandii Północnej 48 kilometrów ogrodzeń ma zapewnić spokój społeczny między katolikami i protestantami, mimo przecież oficjalnie deklarowanego pokoju. Mur w cypryjskiej Nikozji oddziela część turecką od greckiej.

Rekordowo długa jest bariera ustanowiona na granicy indyjsko-bangladeskiej: 3 tysiące kilometrów z 4100 km przewidzianych w projekcie z 1993 roku ma na celu powstrzymanie napływu uchodźców z Bangladeszu i zwalczaniu handlu narkotykami i terroryzmu. W styczniu 2011 roku tamtejsze mury graniczne stały się przyczyną śmierci 15-letniej bangladeskiej dziewczyny Felani Khatun, która wraz z rodziną nielegalnie mieszkała w Indiach i miała wyjść za mąż za kuzyna z Bangladeszu. Aby tam się dostać, na granicy wdrapała się po bambusowej drabinie na mur, ale jej sukienka zawadziła o drut kolczasty. Spanikowana zaczęła krzyczeć. Wówczas jeden z żołnierzy na posterunku granicznym strzelił w kierunku ogrodzenia. Kula ugodziła ją w klatkę piersiową. Rana okazała się śmiertelna.

Indie odgrodziły się również od Pakistanu (3300 km), który sam zablokował granicę z talibańskim Afganistanem (2400 km). W Azji na uwagę zasługuje również mur między Uzbekistanem i Tadżykistanem. 

W Afryce 2700 km zasieków ma chronić Maroko przed Frontem Polisario w okupowanej przez nie Saharze Zachodniej. Elektryczne ogrodzenie między Botswaną a Zimbabwe ma oficjalnie stanowić ochronę tej pierwszej przed dzikimi zwierzętami, nieoficjalnie – przed zimbabwejskimi uchodźcami.

Z drugiej strony Atlantyku znajdziemy barierę między Stanami Zjednoczonymi i Meksykiem, biegnącą wzdłuż Arizony, Teksasu i Kalifornii. Na jej budowę zużyto materiały wojskowe pozostałe z pierwszej wojny w Zatoce Perskiej. Każdego roku lekarze z uniwersytetu w Arizonie leczą dziesiątki imigrantów z powodu złamań i uszkodzeń kręgosłupa, które są skutkiem upadku z muru granicznego czy też kul. Od 2005 roku amerykańska straż graniczna zastrzeliła 42 imigrantów z Meksyku. Część z nich konała po południowej stronie muru. Kobiety próbujące się przedostać na drugą stronę muru stają się często ofiarami gwałtów dokonywanych przez członków karteli narkotykowych. W strefach granicznych Arizony czy Kalifornii znane są tzw. drzewa gwałtu (rape trees), na których gwałciciele zawieszają majtki i staniki swoich ofiar.  

W Brazylii biegną całe kilometry murów mających na celu postawienie linii demarkacyjnej między biednymi i bogatymi: w São Paulo, w Alphaville 60-kilometrowa ściana chroni bogaczy przed ludźmi zamieszkującymi fawele. Najstarsza ze wszystkich jest jednak granica między Koreą Północną i Południową, powstała 61 lat temu i licząca 261 kilometrów. 

Według Elisabeth Vallet z Uniwersytetu Quebec w Montrealu, autorki książki Borders, Fences and Walls: State of Insecurity? (Granice, płoty i mury – stan zagrożenia?): „Początkowa hipoteza, że kluczową datą w budowaniu barier na granicach był 11 września 2001 roku (zamach na World Trade Centre), okazała się fałszywa. W czasie badań wyszło na jaw, że otwarta globalizacja była jedynie przynętą i większość ludzi raczej na niej straciła, niż skorzystała. W ten sposób mur wpisał się w logikę tzw. efektu mechanizmu zapadki”. Efekt ten polega na tym, że po okresie kryzysu władza państwowa ogranicza swoje uprawnienia, nigdy jednak nie powraca do pierwotnego poziomu. Zatem każda sytuacja kryzysowa pozostawia rząd z nieco szerszymi kompetencjami niż te, które dotychczas posiadał. 

Warto wspomnieć, kto najbardziej korzysta na stawianiu tego typu ogrodzeń. Nie powinno dziwić, że jest to przemysł zbrojeniowy. Dodajmy, że w 2011 roku tzw. światowy zbrojeniowy rynek graniczny obejmujący cały system kontroli granic (radary, czujniki, kamery), oprogramowanie komputerowe, zapewnienie odpowiednich pojazdów, statków czy samolotów, system nawigowania, usługi patrolowe i wsparcie, a także budowę dróg czy oświetlenia i zapewnienie odpowiedniego wyposażenia oraz broni utrzymywał się na poziomie ok. 17 miliardów dolarów. Można do tego dodać koszt budowy samych ogrodzeń (np. w USA kilometr kosztuje od 1 do 6,4 miliona dolarów). Przez następne 20 lat Stany Zjednoczone wydadzą na odgrodzenie się od Meksyku 6,5 miliarda dolarów. Korzystają na tym wielkie koncerny, które dogadują się z lokalnymi przygranicznymi partnerami. W ten sposób mamy do czynienia z globalizacją rynku fortyfikowanych granic. Ciekawy paradoks.

Próbę rozwiązania swoich problemów za pomocą budowy muru zamierza też niedługo podjąć jeden z naszych sąsiadów – Ukraina planuje odgrodzić się od Rosji. Ogrodzenie ma mieć długość 2 tys. kilometrów. O pomoc w realizacji tego przedsięwzięcia Ukraina chce poprosić Unię Europejską.

Patrzy na równy tłumów marsz
Milczy wsłuchany w kroków huk
A mury rosną, rosną, rosną
Łańcuch kołysze się u nóg…

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij