Reżim wojskowy poskutkuje radykalnie konserwatywnym podejściem do ekonomii.
Przemoc, będąca następstwem odsunięcia Mohameda Mursiego, wymyka się spod kontroli i w wielu aspektach jest tak pozbawiona sensu, że niemożliwa do analizy. Co oczywiste: przywódcy – zarówno armii, jak i Bractwa Muzułmańskiego – muszą zrobić wszystko, co możliwe, by natychmiast zakończyć rozlew krwi. Sprawiedliwość wymaga natomiast, by zarzuty przed sądem usłyszały obie strony. To wydaje się jasne. Dużo trudniej jednak choć w przybliżeniu zrozumieć bieżące rozgrywki polityczne w Egipcie i przewidzieć kierunek, w którym potoczą się losy tego państwa. Poniższe obserwacje mają na celu rzucenie światła na ten wyjątkowo skomplikowany i niezrozumiały krajobraz polityczny.
1. Ironia jak najbardziej na miejscu
Mursi, w momencie chwilowego przebłysku, wykorzystał atak na posteruneks na Synaju z sierpnia 2012 roku jako okazję, by zaprowadzić w dowództwie armii porządki i umieścić tam swoich ludzi. Miało to miejsce, gdy był wyjątkowo silny jako prezydent, gdy wydawało się, że środek ciężkości władzy w Egipcie przesunął się od generałów do wybranego w demokratycznych wyborach cywila. Człowiek, którego Mursi mianował, Abdel Fattah al-Sisi, to ten sam generał, który wytrącił mu władzę z ręki i teraz kieruje szykanami wymierzonymi w zwolenników usuniętego prezydenta. Co o al-Sisim musi myśleć Mursi, gdy zastanawia się nad swoim losem w więziennej celi?
2. Demokraci i nie-demokraci
Partia Wolności i Sprawiedliwości Bractwa Muzułmańskiego osiągnęła niedawno znaczące sukcesy wyborcze. Miała jednak także destrukcyjny wpływ na demokratyzację. Zwycięstwo przy urnie nie czyni z nikogo przyjaciela demokracji. Karta do głosowania jest narzędziem, które ma pewne ograniczenia i powstało, by upewnić się, że rząd reprezentuje interes wszystkich obywateli. Prawdziwi demokraci uznają zasadę reprezentacji i szanują procedury i praktyki zapewniające prawa polityczne całości społeczeństwa. Tymczasem Bractwo Muzułmańskie użyło swoich zwycięstw w wyborach, by chwycić każdą możliwą cząstkę władzy – dominując w kwestii porewolucyjnej konstytucji, mianując lojalnych ludzi na stanowiska w kluczowych ministerstwach, wybierając własnych członków gubernatorami. Gdy dziś Bracia Muzułmanie ogłaszają, że usunięcie Mursiego pozbawiło ich należnych im w demokracji praw, mają rację tylko połowicznie – jako członkowie organizacji nastającej na demokratyczne prawa wielu Egipcjan. Liberałowie, którzy naprawdę cenią sobie demokrację, byli słusznie zaniepokojeni i używali pokojowych i demokratycznych narzędzi sprzeciwu: zbierając podpisy pod petycją Tamrod wzywającą do wcześniejszych wyborów prezydenckich. Petycja grzmiała: Bracia Muzułmanie nie są jedyną grupą, która w Egipcie domaga się politycznej reprezentacji, a ich organizacja i jej partia w swojej żądzy władzy przekroczyły granice.
3. Czy 30 czerwca był przewrotem militarnym?
Ta petycja pomaga nam zbliżyć się do sporów o to, czy ostatnie wydarzenia to w istocie wojskowy przewrót. Ten motyw powtarza się w amerykańskich reakcjach na 30 czerwca. Powtarza się, gdyż, co oczywiste, zgoda na nazwanie tych wydarzeń przewrotem postawiłaby prawny wymóg zawieszenia amerykańskiej pomocy dla Egiptu. Ten termin okazuje się zaskakująco adekwatny w sytuacji, gdy wojskowi atakują swoich przeciwników, a tymczasowy prezydent, sędzia Adly Mansour jest figurantem bez realnej władzy. Powinniśmy jednak zdać sobie sprawę, że odsunięcie Mursiego nastąpiło także na skutek kampanii oburzenia, która zdobyła 22 miliony podpisów pod petycją wyrażającą wotum nieufności wobec Mursiego i wzywającą do wcześniejszych wyborów. Był to objaw woli mas, co pokazuje, że usunięcie Mursiego było znacznie bardziej demokratyczne, niż może się to wydawać na pierwszy rzut oka.
4. Węże w epoletach
Fala sprzeciwu wobec Mursiego umożliwiła armii zrobienie dokładnie tego, do czego dąży od rewolucji 25 stycznia: przejęcie władzy, przy jednoczesnym utrzymywaniu, że spełnia tylko wolę egipskiego ludu. Armia jest wielką organizacją kontrolującą, jak się szacuje, 40% krajowej gospodarki. Lubi o sobie myśleć jako o jednej z najważniejszych instytucji w państwie. Mimo tego jest to armia, która wie, że nigdy nie pójdzie na wojnę. W obrazie, jaki buduje na własny temat armia, istotny jest nie brak potencjału do zwycięstw poza granicami – lecz pozór bycia strażnikiem ludu na miejscu, w ojczyźnie.
Tworzy to nawyk mieszania się w politykę, mieszania się, które jest nieodmiennie interesowne. Przez to armia nigdy nie poświęci się w całości demokratyzacji, bo na pewnym etapie musiałaby przekazać kontrolę nad sobą cywilom. Wojskowi zawiązali chwilowe sojusze z władzą sądowniczą czy świecką lewicą, ale traktowała je jak chłopców na posyłki. Tuż po obaleniu Mubaraka wielu z tych, którzy wcześniej chwalili armię za rolę, jaką odegrała podczas rewolucji, znalazło się pod rządami Najwyższej Rady Sił Zbrojnych w więzieniach i katowniach. Rada ta wykorzystała także porewolucyjne prawo wyborcze jako pretekst do przymusowego rozwiązania nowo wybranego parlamentu. Wojskowi mają również stuprocentową skuteczność w odwoływaniu każdego państwowego urzędnika powołanego po 25 stycznia.
5. El-Baradei to naiwniak
Nie ma nic zaskakującego w rezygnacji Mohameda El-Baradei ze stanowiska prezydenta w rządzie powołanym po 30 czerwca. To, co naprawdę może zadziwiać, to fakt, że w ogóle się zgodził objąć tę funkcję. Tym bardziej, że od 2009 roku używał swojej ogromnej i zasłużonej reputacji byłego sekretarza IAEA i laureata pokojowego Nobla, by stać się jednym z najbardziej przekonujących krytyków reżimu Mubaraka. Obietnica, że El-Baradei zostanie prezydentem, wyparowała w trakcie rewolucji, gdy okazało się, że nie jest w stanie nawiązać kontaktu z protestującymi na placu Tahrir. Jego brak politycznego wyczucia dał znać o sobie ponownie w porewolucyjnych wyborach prezydenckich, gdy jego kandydatura została natychmiast przysłonięta przez Hamdeena Sabbahiego, lidera świeckiej lewicy. Przyłączenie się i legitymizacja rządu, który od początku był tworem wojskowych, wskazuje na taki rodzaj politycznej nierozwagi, która czyni z Mohammeda El-Baradei raczej dodatkowe obciążenie niż kapitał, który można wykorzystać w procesie liberalizacji. Wypchnięcie El-Baradeia z pierwszych szeregów głównej partii liberalnego porozumienia może jeszcze się okazać całkiem dobrym posunięciem.
6. Obietnica Ruchu 6 kwietnia
Można mieć nadzieję, że nowe przywództwo wyrośnie z szybko dojrzewających grup młodzieżowych z czasów rewolucji. W ostatnim odcinku El-Baradei pokazał wolę, by grać w brudną Realpolitik (choć gral w nią nieudolnie). Liderzy Ruchu 6 kwietnia byli dużo bardziej rozważni i wierni swoim postanowieniom w swojej odpowiedzi na 30 czerwca. Mocno sprzeciwiali się prezydenturze Mursiego, ale mieli w pamięci szykany, których doświadczyli pod rządami Rady Najwyższej. Po 30 czerwca okazali współczucie zwolennikom prezydenta, którzy stali się ofiarami akcji służb bezpieczeństwa. A gdy zostali wezwani przez wojsko do poparcia dla przejęcia władzy, udało im się rozgryźć, czego tak naprawdę domaga się od nich armia: wydania w ciemno zgody na brutalne rozprawienie się ze zwolennikami Mursiego. W mocno spolaryzowanym środowisku Ruch 6 kwietnia bronił prawa do pokojowego protestu, nawet dla tych, z którymi się zdecydowanie nie zgadzają. Co więcej, blokuje on próby przedstawiania wszystkich popierających Mursiego jako terrorystów, które podejmuje armia.
7. Nasr NIE jest nowym placem Tahrir
Mimo że stanowisko armii jest przesadzone, a środki, do jakich się ucieka, są drakońskie – musimy podkreślić, że więcej niż kilku zwolenników Mursiego to w istocie terroryści: chcą osiągnąć swoje cele dzięki kampanii strachu. Żądaniu przywrócenia prezydenta nieustannie towarzyszy groźba. Ich przekaz jest jasny: „Przywróćcie Mursiego albo rozpęta się piekło”. W ostatnich tygodniach byliśmy świadkami ataków zwolenników Mursiego na budynki mieszkalne i rządowe, kościoły, szkoły i posterunki policji. Kilkukrotnie doszło do wymiany ognia z siłami bezpieczeństwa i wojskowymi, podczas których wykorzystywali protestantów jako żywe tarcze i strzelali z minaretów. Mimo że większość Bractwa Muzułmańskiego jest za rozwiązaniami pokojowymi i wyraża chęć uczestnictwa w praworządnych procesach politycznych, także tam nie brakuje jednostek popierających siłowe przejęcie władzy. Frontalny atak na obóz zwolenników Mursiego był przestępstwem, ale w świetle wydarzeń po 30 czerwca należy podjąć pewne środki ostrożności.
8. Dlaczego cieszy się Zatoka?
Jedną z uderzających konsekwencji odsunięcia Mursiego od władzy jest napływ pieniędzy z Zatoki Perskiej: 8 miliardów dolarów w pomocy zadeklarowane przez Arabię Saudyjską i Emiraty. Skąd ta nagła hojność? Mursi czynił pewne starania, aby stymulować inwestycje i załagodzić długi spór między Bractwem a Saudami, a jednak w chwili wysadzenia Mursiego to król Abdullah był prawdopodobnie najbardziej ukontentowanym zagranicznym przywódcą. Monarchie z Zatoki mogą zyskać na co najmniej kilku sprawach. Po pierwsze, troskliwie pielęgnowany wahhabizm głosi bierną akceptację przywództwa. Przez dekady pracowano, by skojarzyć prawdziwą islamską tożsamość z poddaniem się moralnym bankrutom absolutystycznych reżimów, i niestety odniesiono w tej dziedzinie sukcesy. Ostatnie więc, czego by sobie w Zatoce życzyli, to rozkwitu demokratycznej islamskiej polityki w najludniejszym państwie arabskim. Z ich perspektywy dla Egiptu lepsza jest władza wojskowa, zdeterminowana, by zniszczyć wpływy Bractwa Muzułmańskiego. Używają więc wpływów ekonomicznych, by wspierać armię na jej aktualnej drodze i by zmniejszyć jakiekolwiek konkurencyjne naciski Zachodu.
Reżim wojskowy to złe rozwiązanie, ale to zło konieczne, rozwiązanie, które znają i o którym wiedzą, że poskutkuje radykalnie konserwatywnym podejściem do ekonomii. W przeciwieństwie do świeckiej lewicy, wojsko nie będzie miało żadnych zabawnych pomysłów, które mogłyby zaszkodzić inwestorom z Zatoki, a pomóc egipskiej biedocie.
9. To drugi 1659
Egipt wygląda dziś coraz bardziej jak Anglia między śmiercią Oliviera Cromwella w 1658 a przywróceniem Karola II w 1660. W tych burzliwych dwudziestu miesiącach Anglię spotkało sześć zmian rządu, w większości zainicjowanych przez krótkowzrocznych oficerów. Wśród tego chaosu jeden z byłych generałów, George Monck, wyruszył ze swoją armią ze Szkocji do Londynu z obietnicą przywrócenia spokoju we Wspólnocie. W efekcie przy wsparciu wojska udało się przywrócić do parlamentu rojalistów i uruchomić powrót Anglii do monarchii po jedenastoletnim eksperymencie republikańskim.
Al-Sisi przypomina egipską wersję Moncka – wykorzystuje siłę armii, obiecując stabilizację ludowi zmęczonemu burzliwą transformacją polityczną. Jego powiązania z przedrewolucyjnym reżimem są jednak ściślejsze niż w przypadku Moncka, skoro wojsko było przez ostatnie półwiecze wehikułem do pałacu prezydenckiego. Trwająca niestabilność będzie sprzyjała powrotowi ancien régime’u i dalszej politycznej marginalizacji świeckiej lewicy. Bez wątpienia wiadomość o wypuszczeniu Mubaraka z więzienia to sygnał sympatii do byłego dyktatora i jego klanu kleptokratów, żywionej przez aktualnie rządzących. Armia już wyznaczyła dziewiętnastu generałów, aby kierowali egipskimi gubernatorstwami, sięgając po – jak słusznie zauważył „New York Times” – ulubioną taktykę poprzedniego reżimu. Al-Sisi i armia sprawiają wrażenie szczególnie skupionych na restytucji starego porządku.
10. Co dalej?
Egipt stał się miejscem szalenie nieprzewidywalnym. Najbardziej prawdopodobna w średniej perspektywie wydaje się, że armia nadal dążyć będzie do zniszczenia wpływów Bractwa. Słychać o pomysłach jego ponownej delegalizacji. Przepisywanie konstytucji jest w toku i nowa propozycja może zawierać artykuł o wykluczeniu z życia politycznego partii o religijnych podstawach. To, co może się wydawać krokiem naprzód do zbudowania liberalnej demokracji, jest w istocie przywróceniem artykułu 5. konstytucji Mubaraka. Po skutecznym rozbiorze politycznej machiny Bractwa ogłoszone zostaną wybory, podczas których armia mocno opowie się za jednym ze swoich. Już tego przecież próbowano, po wysadzeniu Mubaraka, proponując Omara Suleimana (agenta wywiadu za czasów Mubaraka) jako możliwego prezydenta. W ostatnich wyborach zaś mocne poparcie armii uzyskał inny z członków starej gwardii, Ahmed Shafik. Następnym razem znów sięgną po Shafika lub wezwą al-Sisiego do zdjęcia munduru i startu w wyborach. Wiele środowisk obsypuje go komplementami, więc jeśli wystartowałby w wyborach już dziś, mógłby sięgnąć po zwycięstwo. A jeśli on – lub inny wojskowy siłacz – zostanie prezydentem, rewolucja 2011 roku okaże się triumfem chwalebnym, lecz ulotnym.
Przeł. Jakub Dymek
Tekst pochodzi z magazynu „Dissent”.
Czytaj też: