Świat

Pro-lifer, antysemita i przemocowiec: tak upadał Kanye West

Poprzednia kampania kosztowała Westa jakieś 6 milionów dolarów. Teraz wydaje się podchodzić do tematu bardziej strategicznie i przygotowania do wyborów w 2024 roku zaczyna od zakupu konserwatywnej platformy Parler, mającej zagwarantować mu wolność wypowiedzi.

Pokazywanie się w czapeczce z napisem „2024” jasno wskazuje, że Kanye West szykuje nową kampanię prezydencką. Nie zniechęciło go to, że w 2020 roku zdobył zaledwie 60 tysięcy głosów – i żadnego elektorskiego. Chociaż należy docenić, że zamienił czerwoną czapkę MAGA na własną, raper nadal nie odcina się od Donalda Trumpa, a uzasadniając swoje bliskie stosunki z byłym prezydentem, odwołuje się do symbolicznego statusu, jaki były amerykański prezydent miał kiedyś w hip-hopowej społeczności.

Poprzednia kampania kosztowała Ye – bo tak teraz oficjalnie nazywa się raper – jakieś 6 milionów dolarów. Teraz wydaje się podchodzić do tematu bardziej strategicznie i zaczyna od zakupu konserwatywnej platformy Parler, mającej zagwarantować mu wolność wypowiedzi.

West od lat otwarcie mówi o tym, że zdiagnozowano u niego chorobę dwubiegunową. Podczas jej kolejnych epizodów, które niemal na żywo mogą śledzić setki milionów internautów na świecie, wygłasza coraz bardziej kłopotliwe treści, wspiera radykałów lub urządza wymierzone w byłą żonę seanse nienawiści, których zwieńczeniem jest teledysk, w którym alter ego Westa skraca o głowę nowego partnera Kim Kardashian.

Ciąg wątpliwych decyzji doprowadził do tego, że kolejne wystąpienia Ye już od dawna trudno uznać za rodzaj intelektualnej prowokacji. O tym, że są one już głównie źródłem taniej rozrywki, przekonuje również ostatni głośny incydent. Raper pokazał się publicznie w koszulce z podobizną Jana Pawła II z przodu i napisem „White Lives Matter” z tyłu. Krytyka, jaka na niego spadła, sprawiła, że poczuł potrzebę wytłumaczenia się, ponieważ, używając jego słów, „tak właśnie robią prawdziwi przywódcy”.

Czy można już zacząć karać za fałszywe newsy? To się okaże

Jako platformę wybrał program Tucker Carlson Tonight, nadawany przez Fox News. Wybór dość osobliwy, bo nie jest przecież tak, że media bojkotują Ye. Artysta gwarantuje kontent, który łatwo przekuć w miliony kliknięć i odsłon, dlatego platformę znalazłby też wśród mniej radykalnych (i prorosyjskich) dziennikarzy. Carlson jest jednak dobrym miejscem na „oczyszczenie” dla artystów, którzy skompromitowali się flirtem ze skrajną prawicą – co pokazał choćby wywiad z biorącym udział w szturmie na Kapitol Arielem Pinkiem.

Zamiast wygodnego sprowadzenia rozmowy Carlsona i Westa do kilku memów wsłuchajmy się w to, co mówi ten drugi. Zapraszam na wycieczkę intelektualnym szlakiem, którym podąża współczesny Warhol, Shakespeare i Walt Disney (w jednym).

Kto się tam pokazuje, tego ja nie szanuję 

Po tym, jak w atmosferze skandalu Fox News opuścił Bill O’Reilly, to Carlson stał się twarzą stacji i co wieczór, w autorskim programie Tucker Carlson Tonight, bombarduje widzów apokaliptyczną wizją Ameryki.

Zwykle program podzielony jest na dwie części. W pierwszej Carlson przedstawia jakiś palący problem, którym może być zarówno ważne wydarzenie, jak i jeden tweet lub krótki filmik wrzucony przez Joe Bidena do social mediów. W drugiej części pojawiają się pomniejsze tematy, które Carlson omawia sam lub z gośćmi. Przekaz ideologiczny jest zawsze taki sam: Black Lives Matter to terroryzm, polityczna poprawność to nowy faszyzm, a ekolodzy chcą wprowadzić w USA zielony komunizm.

Niemal wszystko, co robią demokraci, stanowi zagrożenie dla wolności tej części Ameryki, która codziennie ogląda program Carlsona, szukając potwierdzenia własnych obaw na temat stanu kraju. Kochani, nie jest dobrze. Z oblężonej twierdzy konserwatyzmu Carlson i jego stacja codziennie bronią Ameryki przed armią liberałów i komunistów. To właśnie te wrogie siły poddały krytyce Ye, kiedy ten pokazał się w koszulce z hasłem „White Lives Matter”.

Według prowadzącego West, tak jak Carlson i jego starsi widzowie, walczy o umysły młodych Amerykanów. Ma swoje poglądy i wyraża je w sposób charakterystyczny dla ludzi kreatywnych. Jednak gospodarz programu na wszelki wypadek usunął z wywiadu fragmenty, mówiąc delikatnie, zbyt wyzwolone nawet dla takiego wolnomyśliciela jak Kanye West.

Chodzi o przepełnione antysemityzmem wypowiedzi, którym raper dał wyraz kilka dni później w podcaście Drink Champs, gdzie pojawiły się one obok stwierdzeń, że Kardashianowie porwali jego dzieci, George’a Floyda nie zabił policjant, a on sam jest Mojżeszem, który zaprowadzi Afroamerykanów do ziemi obiecanej. West uparcie utrzymuje, że antysemitą być nie może, ponieważ jest czarny, a „czarni są Żydami”. Nie warto jednak długo rozwodzić się nad antysemickimi bredniami rapera, bo i bez nich wywiad jest godny uwagi. Szczególnie jeśli pójdziemy za sugestią Carlsona i potraktujemy wypowiedzi jego rozmówcy poważnie.

Każde życie jest święte, białe też 

Na początku wywiadu West przedstawia siebie jako członka ruchu pro-life. Mówi, że wśród czarnej populacji Nowego Jorku jest więcej aborcji niż porodów, a przyczyną śmierci 50 proc. Afroamerykanów w tym mieście jest „legalne morderstwo”, czyli aborcja.

Pomimo wysiłków nie mogłem znaleźć źródła statystyk, na które powołuje się West, ale fakt, że dostępność aborcji w Stanach opisuje jako następstwo eugeniki i rasizmu, zaprowadził mnie do raportu, w którym pada to samo porównanie. Jak podaje raport (i wiele podobnych publikacji), afroamerykańskie kobiety z legalnej aborcji korzystają najczęściej.

Jednak jak zauważa „Newsweek”, West, od kilku lat mówiący o aborcji jednym głosem z prawicowymi i chrześcijańskimi radykałami, korzysta ze statystyk wybiórczo i bez kontekstu, pomijając choćby niską dostępność antykoncepcji w czarnej społeczności. Nie wspominając o włączaniu aborcji zarodków i płodów przed 24. tygodniem od poczęcia (właśnie takie zabiegi są legalne w Nowym Jorku) do grona zamordowanych Afroamerykanów i traktowania zabiegu jako zabójstwa.

Potem następuje pytanie o przedmiot kontrowersji i powód, dla którego Carlson i jego współpracownicy postanowili potraktować Ye jako kogoś, z kim warto być kojarzonym. Pojawienie się na pokazie mody w koszulce z napisem „White Lives Matter” na plecach raper określa jako zabawne. Na dowód, że nie tylko on tak myśli, przytacza treść SMS-a od ojca, byłego członka Czarnych Panter i filantropa, jakby to legitymizowało prowokację.

West i jego ojciec rozumieją „Black Lives Matter” na tym samym poziomie co ten „dziennikarz” TVP Info – czyli żadnym. Nikt nie twierdzi, że inne życia nie mają znaczenia. Chodzi o to, żeby skończyć z dyskryminacją Afroamerykanów jako grupy systemowo marginalizowanej i wyeliminować wpajane im przez wieki przekonanie, że z racji koloru skóry są obywatelami gorszej kategorii, a więc ich życie ma mniejszą wartość niż życie białych.

Dziewczyny, trochę skromności

Zepsucie liberalnych artystów odebrało Westowi ojca, a teraz odbiera mu żonę. Jego ojciec nie zgadzał się z poglądami matki i dlatego rodzice Westa się rozstali, natomiast środowisko Kim Kardashian mówi jej, że w porządku jest, cytuję, „pokazywanie dupy” na okładkach magazynów, mimo że jest „multimiliarderką i ma czwórkę czarnych dzieci”.

Pretensje o pokazywanie ciała skierowane do kobiety, której marka w dużej mierze oparta jest właśnie na ciele i związanymi z nim produktami, są co najmniej dziwne, szczególnie że West przez niemal cały wywiad – jeśli nie całą karierę – mówi o nakładanych na niego ograniczeniach systemowych czy rasowych. Kiedy on nakłada ograniczenia na innych, wszystko jest ok.

Podobnie rzecz się ma z krytyką należącej do Kardashian marki bielizny korygującej SKIMS, która jego zdaniem nie powstałaby, gdyby nie jego koneksje w świecie mody. Nie podoba mu się sposób, w jaki marka jest reklamowana, a także to, że jako mniejszościowy właściciel – według tego, co mówi, należy do niego 5 proc. SKIMS – nie ma wpływu na to, co dzieje się z firmą.

To poczucie własności śmierdzi patriarchatem na kilometr, jakby Ye sugerował, że bez mężczyzny kobieta nie przebije się w tym okrutnym świecie. Utwór o tym, że to on rozsławił Taylor Swift, mógł być żartem, ale w świetle tego wywiadu wydaje się jeszcze mniej zabawny.

Kolejną kobietą, która pojawia się w wywiadzie ze względu na wygląd, jest Lizzo. West używa wokalistki jako przykładu tego, jak normalizacja obecności osób plus size w przestrzeni publicznej jest środkiem do „eksterminacji czarnych”. Cztery lata temu Ye w studiu TMZ oskarżył media o to, że zmusiły go do liposukcji. Wtedy twierdził, że gdyby jej nie zrobił, dziennikarze pisaliby o tym, że jest „gruby”, teraz pewność siebie Lizzo jest kolejnym powodem do kolejnych personalnych ataków.

Liberalni naziści

Według tego, co mówi West, głoszenie przez niego prawicowych przekonań miało się odbywać nie tylko wbrew żonie, ale nawet z narażeniem życia. Bagatelizowanie hejtu i pogróżek nie jest moją intencją, wydaje się natomiast, że w przypadku Westa krytyka ze strony „liberalnych nazistów” raczej wzmacnia jego przekonanie o własnym mesjanizmie. Nie jest też tak, że sam artysta jest bez winy. Chodzi zarówno o współpracę „zawodową” z oskarżonym o gwałt Marilynem Mansonem i homofobem DaBabym na płycie Donda, jak i nękanie przez SMS-y i media społecznościowe partnera jego byłej żony, Pete’a Davidsona.

Carson czuje się w obowiązku po każdej wyemitowanej części wywiadu komentować wypowiedzi Westa. Nie dodaje do nich kontekstu, jedynie podkreśla, jak poglądy rapera są zbieżne z tym, w co wierzy on i jego widownia. Robi to choćby wtedy, gdy West mówi o relacji Kardashian z Clintonami, którzy mają być z nią na tyle blisko, że próbowali zmanipulować Kim, żeby powstrzymała relację Kanye z Trumpem. Na pewno chodzi o tę samą Kim, która rozmawiała z poprzednim prezydentem o reformie więziennictwa?

Nie mamy pana na liście i co nam pan zrobi? Jak się odbiera prawo wyborcze w USA

Potem Kanye wypowiada się krytycznie o wykorzystywaniu czarnych przez globalne firmy i koncerny jedynie, by zyskać w oczach zwolenników politycznej poprawności, używając sformułowania „BLM Managers”. Jednym z takich managerów miałby być według niego Barack Obama. Chociaż Ye nie wyjaśnia podstaw wyboru właśnie Obamy – a Carlson nie jest nimi zainteresowany, w końcu Obama to zło. Istotnie, przez dwie kadencje Obama osiągnął dużo mniej, niż powinien, i zostawił kraj bardziej podzielonym, niż zastał, jednak okoliczności, w jakich przejął władzę – kryzys 2008 – i opozycja ze strony Kongresu nie pozwoliły mu w pełni zrealizować programu wyborczego.

West nie dostrzega ironii w tym, że próbuje podnieść własną wartość kosztem innych Afroamerykanów. Platforma, z której korzysta, jest przecież własnością białych, występ w Fox News to więc nie wyjście przed szereg, ale przejście z jednego rządka do drugiego. W dodatku stacja od początku istnienia stosuje rasistowskie praktyki i nieudolnie skrywa je za prawicową nowomową. Samo to może podważać wszystkie argumenty Westa.

bell hooks: chłopcy i mężczyźni są programowani do wiary, że w pewnym momencie życia będą musieli sięgnąć po przemoc

Przestańcie mi Yezusa prześladować

Problem z wypowiedziami Ye polega na tym, że mówiąc o wspieraniu czarnych, tak naprawdę ma na myśli siebie. Ból, jaki odczuwa, prezentuje jako uniwersalne doświadczenie innych Afroamerykanów. Marginalizowanie jego osoby jest marginalizacją całej rasy, co przecież nie jest prawdą.

Być może rasę należałoby jednak włączyć do dyskusji o zdrowiu psychicznym, przede wszystkim w kontekście niechęci Westa do brania leków, szukania pomocy specjalistów czy przyznania się do częstego braku kontroli nad tym, co mówi i robi. O sile męskich stereotypów w kontekście rasowym bell hooks pisała prawie 20 lat temu w książce We Real Cool: Black Men and Masculinity. Czarni mężczyźni mają być silni i opanowani, rodzina ma na nich polegać. Brakuje im narzędzi, by wyartykułować swoją frustrację, kiedy nie spełniają narzuconych im ról, bywa więc, że winy upatrują w innych – przecież nie nauczono ich, że to, czego doświadczają i jak reagują, nie wychodzi tylko z otoczenia.

Według własnej narracji Ye jest ofiarą represji, a nie kimś, kto sam wywołuje problemy i powołuje się na dyskryminację, gdy coś mu nie wyjdzie. Trudno jednak zapomnieć, że mamy do czynienia z miliarderem pławiącym się w przywilejach i nieponoszącym konsekwencji nawet za jawnie przemocowe wyskoki. Sam West ma zresztą pretensje, że przedstawiany jest jako raper i producent muzyczny, a nie „czarny miliarder”. Spychanie odpowiedzialności na innych za własne niepowodzenia nie jest czymś, co można usprawiedliwić problemami ze zdrowiem psychicznym. Podobnie jest z antysemityzmem, któremu wyraz dał Ye nie tylko w nieopublikowanym fragmencie wywiadu, ale też na Twitterze, gdzie niekoniecznie dosłownie wypowiedział wojnę Żydom, za co zablokowano mu konto.

Prawybory potwierdzają: republikanie nie mogą uwolnić się od Trumpa

Jak zauważyła Ana Kasparian w programie The Young Turks, od treści tweeta bardziej obrzydliwe było to, że zanim go usunięto, zebrał prawie 32 tysiące polubień. Coraz częściej trudno o wyrozumiałość dla Westa, ale jeszcze trudniej o zrozumienie dla ludzi, którzy dają przyzwolenie na takie zachowania kolejnymi lajkami i udostępnieniami. Chociaż West stworzył ogromne zamieszanie wokół swojej osoby, wątpliwe wydaje się, żeby był w stanie przekuć je na polityczny kapitał. Jak pokazują 20-procentowe spadki słuchalności jego audycji po zablokowaniu przez Metę i Twittera, również ten finansowy (oraz związane z nim przywileje), może stać się melodią przeszłości, zanim kampania wyborcza 2024 na dobre się rozkręci.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Łukasz Muniowski
Łukasz Muniowski
Amerykanista
Adiunkt w Instytucie Literatury i Nowych Mediów na Uniwersytecie Szczecińskim. Autor i tłumacz książek o sporcie.
Zamknij