Świat

Dziennikarze są wolni, prasa jeszcze nie

Nowy prezydent Uzbekistanu uwolnił dwóch najdłużej więzionych dziennikarzy na świecie. Ale dziennikarstwo to w tym kraju nadal zawód wysokiego ryzyka.

NOWY JORK – W ciągu pierwszych osiemnastu miesięcy sprawowania urzędu prezydent Uzbekistanu Szawkat Mirzijojew uczynił z wolności prasy znak firmowy swoich reform. Po 27 latach cenzury i brutalnych rządów zmarłego w 2016 roku Islama Karimowa uzbeckie media cieszą się dziś wolnością, jakiej dotąd nie zaznały.

Uzbekistan, czyli zapomniane piekło

czytaj także

Uzbekistan, czyli zapomniane piekło

Amnesty International

W kraju, w którym przez dziesięciolecia szykanowano dziennikarzy, zastraszano i wtrącano do więzień, szumne obietnice prezydenta-reformatora nie przyniosą jednak postępu. Potrzeba realnej zmiany podejścia. Potrzeba także zadośćuczynienia dla tych, którzy najbardziej ucierpieli – dla ludzi takich Jusuf Ruzimuradow i Muhammad Bekżanow, dwaj najdłużej więzieni dziennikarze na świecie.

Ruzimuradowa i Bekżanowa aresztowano 15 marca 1999 roku. Obaj pracowali wtedy w Kijowie dla wydawanej po uzbecku gazety opozycyjnej Erk – Ruzimuradow jako reporter, a Bekżanow jako redaktor naczelny. Po aresztowaniu poddano ich torturom i wywieziono do Uzbekistanu, gdzie sąd skazał ich na więzienie za dystrybucję zakazanej gazety i za rzekome planowanie zamachu stanu.

Niezależne rozgłośnie we Włoszech: ludzie mają głos

Świat z uwagą obserwował sprawę Bekżanowa, natomiast los Ruzimuradowa nie był znany przez większość czasu, jaki spędził w więzieniu. W Komitecie Ochrony Dziennikarzy, gdzie pracuję, wiedzieliśmy o jego aresztowaniu, jednak od kilku lat nie mogliśmy się dowiedzieć, gdzie jest przetrzymywany, ani zapytać o stan jego zdrowia. Nazwisko Ruzimuradowa umieszczaliśmy co roku w wykazie dziennikarzy odsiadujących wyroki więzienia, jednak próby ustalenia, czy jeszcze żyje, trafiały na mur milczenia.

Dopóki Uzbekistanem władał autokrata Karimow, międzynarodowe starania o uwolnienie dziennikarzy spełzały na niczym. Prezydent surowo karał dysydentów. Znany był z tego, że osobiście nadzorował wymierzanie krytykom kary więzienia, nawet swoim krewnym.

Dopiero jego śmierć we wrześniu 2016 roku otworzyła pole do zmian. W styczniu 2017 roku wystosowaliśmy list otwarty do nowego prezydenta Uzbekistanu z apelem o uwolnienie wszystkich dziennikarzy skazanych na więzienie pod rządami jego poprzednika. Wśród wymienionych tam osób znaleźli się Bekżanow i Ruzimuradow. Miesiąc później Bekżanow został zwolniony z więzienia, a w lutym 2018 roku uwolniono także Ruzimuradowa.

Niedawno rozmawiałam z Ruzimuradowem o jego przejściach. Dziś ma 53 lata i chce kiedyś wrócić do dziennikarstwa, na razie jednak leczy głębokie więzienne urazy. Podupadł na zdrowiu. W ramach kary kazano mu nosić cegły – przez 19 lat podźwignął ich miliony. Wielokrotnie podejmował strajk głodowy w proteście przeciwko uwięzieniu. Nadal boryka się z komplikacjami po przebytej gruźlicy. A chociaż formalnie jest dzisiaj wolnym człowiekiem, państwo nadal ogranicza mu swobodę poruszania się.

Mimo kilku gestów poprawiających kondycję praw człowieka w Uzbekistanie, pod wieloma względami Mirzijojew kontynuuje politykę poprzednika wobec prasy. Część aktywistów mówi nawet, że dziennikarstwo to „obrotowe drzwi” uzbeckiego reżimu. Na kilka miesięcy przed zwolnieniem Ruzimuradowa aresztowano dwóch innych dziennikarzy pod zarzutem działalności antypaństwowej. Freelancerzy Bobomurod Abdulajew i Hajot Nasridinow zostali oskarżeni o „udział w spisku mającym na celu obalenie konstytucyjnej władzy”.

Preobrażenski: Nie zazdroszczę sąsiadom Rosji

czytaj także

Obu zwolniono na szczęście w ubiegłym miesiącu, gdy sąd oddalił najpoważniejsze punkty aktu oskarżenia. Proces ten był punktem zwrotnym w kraju nienawykłym do tego, by sędziowskie wyroki sprzyjały dziennikarzom. Taki pomyślny obrót spraw pozwala wierzyć, że Mirzijojew rzeczywiście otwiera nową kartę w historii Uzbekistanu. Według naszych danych, po raz pierwszy od dwudziestu lat nie przetrzymuje się tam w więzieniu ani jednego dziennikarza.

To powiedziawszy, liczba uwięzionych dziennikarzy w żadnym kraju nie może stanowić miary wolności prasy. Władze Uzbekistanu muszą zagwarantować dziennikarzom, że mogą wykonywać swoją pracę bez lęku przed represjami. Takim komunikatem byłoby na przykład wystosowanie przez państwo oficjalnych przeprosin dla byłych więźniów.

Wiele dobrego zdziałałoby też przyznanie im odszkodowań. Ruzimuradow i Bekżanow nadal ponoszą niebagatelne koszty leczenia. Niemal dwadzieścia lat ciężkiego więzienia poważnie odbiło się na ich zdrowiu. Bekżanow zmaga się też z państwową biurokracją, zabiegając o odzyskanie mienia, które mu skonfiskowano po skazaniu.

Kilka powodów do optymizmu

czytaj także

Jeśli zapowiedzi Mirzijojewa mają się okazać czymś więcej niż czczymi obietnicami, nowy prezydent powinien wyraźnie oświadczyć, że żadnego dziennikarza nie spotka już taka niesprawiedliwość, jaka stała się udziałem tych dwóch ludzi. A w Uzbekistanie trzeba przypominać ich historię, by nigdy się nie powtórzyła.

**
Gulnoza Said jest specjalistką ds. Europy i Azji Środkowej w nowojorskim Komitecie Ochrony Dziennikarzy (Committee to Protect Journalists).

Copyright: Project Syndicate, 2018. www.project-syndicate.org. Z angielskiego przełożył Marek Jedliński.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij