Przegląd niemieckiej, francuskiej i amerykańskiej prasy.
„Za zwrotem Ukrainy w stronę systemu autokratycznego stoi nowy car Rosji, Władimir Putin”
przegląd prasy niemieckiej opracował Michał Sutowski
„Pałkami, karabinami i surowym ustawodawstwem nie da się już zastraszyć proeuropejsko nastawionej opozycji i jej zwolenników. Inaczej niż na Białorusi, ich liczba jest zbyt wielka, a lęk zbyt mały, by móc ich uczynić odizolowanymi ofiarami aparatu władzy. Siła masy – oto największy triumf obozu Kliczki” – pisze na łamach „Süddeutsche Zeitung” Frank Nienhuysen i dodaje, że choć przychylne rządowi media na Wschodzie kraju mogą wykorzystać obrazy chaosu i płonących barykad przeciwko demonstrującym, czas gra na korzyść opozycji. Jeśli wzmocni się ona na Wschodzie i na Południu kraju, zdaniem komentatora liberalno-lewicowego dziennika wybory prezydenckie Janukowyczowi wygrać będzie bardzo trudno.
Sam Witalij Kliczko w wypowiedzi dla „Bilda” wskazuje, że „jeszcze nigdy od czasu upadku Związku Radzieckiego nie stosowano tu broni palnej przeciw demonstrantom”, mówi o nowym prawodawstwie, „gorszym niż na Białorusi” i represjach, wzywając jednocześnie „wszystkie państwa świata do uznania Janukowycza za persona non grata”.
Konserwatywna „Frankfurter Allgemeine Zeitung” w środowym komentarzu Reinharda Vesera do wydarzeń kijowskich jednoznacznie wskazuje na odpowiedzialność prezydenta Janukowycza za eskalację konfliktu w ostatnich dniach, a także – w sensie politycznym – za ostatnie ofiary śmiertelne. Dodaje jednak: „Jakkolwiek zrozumiałe byłyby żądania części opozycjonistów, aby postawić go przed sądem (znalazłoby się wiele ku temu powodów), to rozmijają się one z rzeczywistością”. Rozmowy są, zdaniem dziennika, konieczne – nie tylko po to, by uniknąć dalszego rozlewu krwi przy obecnym układzie sił, ale także ze względu na relatywnie duże poparcie, jakim przy wszystkich zastrzeżeniach (korupcja, nepotyzm, łamanie prawa i zmierzanie w kierunku ustanowienia dyktatury) wciąż cieszy się Janukowycz w wielu częściach swego kraju. „Z tego właśnie powodu jego ustąpienie nie oznacza jeszcze rozwiązania wewnętrznego konfliktu, który przebiega na wielu poziomach: obok obrony elementarnych praw demokratycznych chodzi w nim również o to, że w różnych częściach Ukrainy panują różne wyobrażenia co do tego, w jakim kierunku powinien rozwijać się kraj”.
Dużo bardziej zdecydowane stanowisko zajmuje „Die Welt”, wskazując na „godne pożałowania i fatalne” przypadki użycia przemocy przez margines opozycji. Springerowski dziennik winą za całą sytuację obciąża rząd, kryminalizujący nowym ustawodawstwem pokojowo demonstrujących obywateli i krytyków reżimu. Faktycznej siły sprawczej szuka jednak gdzie indziej:
„Za zwrotem Ukrainy w kierunku systemu autokratycznego stoi w pierwszym rzędzie nie tyle marionetka Janukowycz, ile nowy car Rosji, Władimir Putin”, którego politykę eksportu swego modelu władzy niemiecki komentator interpretuje w kategoriach tradycyjnego „zbierania ziem ruskich”.
„Putin chce dowieść, że jego zasada panowania ma wielką przewagę nad pogardzaną zachodnią demokracją liberalną. Dlatego też wykorzysta każdą okazję do wykazania jej słabości i bezwładu”. I choć trudno oczekiwać równie krwawego rozwoju wypadków jak w popieranej przez Putina Assadowskiej Syrii, to zasada działania ma być ta sama: „ruchy na rzecz demokratyzacji zostaną zdławione przemocą na dużą skalę – a Zachód będzie się temu bezradnie przyglądał”. Dziennik wprost wzywa do sankcji unijnych wobec reżimu Janukowycza, ale także twardego kursu wobec Putina: „Oto najwyższy czas dla Unii, by pogrzebać iluzje »partnerstwa modernizacyjnego« z Putinem i zdecydowanie stawić czoła jemu i jego poplecznikowi w Kijowie”.
Najbardziej wpływowy niemiecki think-tank ds. polityki zagranicznej, Stiftung Wissenschaft und Politik, wskazuje na przesłanki dalszej eskalacji konfliktu. Prezydentowi Janukowyczowi udało się wprawdzie osiągnąć niewątpliwy sukces, przekonując swoich zwolenników, że jest w stanie utrzymać gospodarkę kraju na powierzchni dzięki rosyjskiej pomocy; zarazem w jego własnym otoczeniu pojawiły się spory co do dalszego kierunku postępowania, o czym świadczy choćby dymisja szefa administracji prezydenckiej i jej rzeczniczki prasowej, a także wyjście części posłów z Partii Regionów: „Sprzyja to uzyskaniu większego znaczenia przez te siły, które domagają się twardego kursu”. Liderzy opozycji rozdarci są między coraz bardziej radykalnymi nastrojami protestujących a taktycznymi manewrami władzy, która próbuje ich wciągać w jałowe negocjacje i zarazem podsycać konflikt. W sytuacji rosnącego zagrożenia eskalacją przemocy, analitycy SWiP sugerują udział pośrednika z zewnątrz: rolę mediatora między władzami a opozycją mogłaby objąć OBWE i przewodząca jej obecnie Szwajcaria: „Z racji nadszarpniętej relacji zaufania między UE a Janukowyczem sama Unia do prowadzenia mediacji się nie nadaje”; strona unijna musi jednak wystosować sygnał wykraczający poza deklaracje „głębokiego zatroskania” sytuacją: „Takim sygnałem mogłaby być dyskusja na temat wymierzonych personalnie sankcji wobec każdego posła, który 16 stycznia głosował za represyjnym ustawodawstwem, jak również samego prezydenta, który je podpisał”.
***
„Unia powinna wywrzeć bezpośredni nacisk na Janukowycza, nakładając sankcje”
przegląd prasy francuskiej opracował Jakub Majmurek
Temat Ukrainy pojawia się w każdym z najważniejszych francuskich dzienników. „Le Monde”, „Le Figaro”, „L’Humanité”, „Liberation” wysłały do Kijowa swoich korespondentów na bieżąco relacjonujących wydarzenia z ukraińskiej stolicy.
Najwięcej miejsca sprawom Ukrainy poświęca centrolewicowy „Liberation”. W redakcyjnym komentarzu Marc Semo zwraca uwagę, że klucz do kryzysu na Ukrainie znajduje się w Moskwie. Zdaniem komentatora Putin nigdy „nie przyjął do wiadomości” końca ZSRR ani niepodległości Ukrainy przegłosowanej większością 80% głosów w referendum w 1991 roku. Dlatego nie powinno dziwić, że konsekwentnie prowadził politykę naciskającą na odrzucenie przez Janukowicza umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską na rzecz gospodarczej integracji Kijowa z Rosją.
Jednak zdaniem autora obecny chaos na Ukrainie jest problemem dla polityki Kremla. Zwłaszcza w kontekście zbliżających się zimowych Igrzysk Olimpijskich w Soczi, które miały być popisem restaurowanej mocarstwowej potęgi Rosji. Przelana na ulicach Kijowa krew, chaos panujący u zachodniego sąsiada Rosji, będą kłaść się cieniem na imprezie.
Dlatego też, jak spekuluje Semo, Putin może teraz naciskać na pokojowe rozwiązanie konfliktu. Żeby był tu jednak w jakikolwiek sposób wiarygodny, musi jasno powiedzieć, jak widzi europejską przyszłość Ukrainy. Wszystko to komplikuje jeszcze fakt, że dziś żaden z istotnych politycznych graczy – ze Stanami Zjednoczonymi na czele – nie chce psuć sobie otwarcie stosunków z Rosją, biorąc pod uwagę znaczenie rosyjskiej dyplomacji w sprawach Syrii i Iranu, które dla administracji Obamy są dziś ważniejsze niż to, co dzieje się na Ukrainie. Stawia to Kijów w tym trudniejszej sytuacji.
Korespondentka gazety w Kijowie Hélène Despic-Popovic przedstawia sylwetkę rosyjskiego prezydenta Wiktora Janukowycza. Zwraca uwagę na jego kryminalną przeszłość, podejrzane układy biznesowe i polityczne, w jakich funkcjonował od początku swojej politycznej kariery, autorytarne skłonności, jakie wykazywał na stanowisku głowy państwa. Dziennikarka nazywa Janukowycza „półdyktatorem”, zarzuca mu, że pragnie kierować krajem „na sposób sowiecki”. Do „pełnej dyktatury” w stylu Łukaszenki Janukowyczowi brakuje posłusznej, spacyfikowanej opozycji.
Zbliżone do Komunistycznej Partii Francji „L’Humanité” pyta: „Czy dialog między władzą i opozycję jest jeszcze na Ukrainie możliwy”?. Dziennik zwraca uwagę na narastającą radykalizację protestujących, utrudniającą dialog ich przedstawicieli z władzą, oraz na rolę skrajnej prawicy w protestach. Wypowiadający się dla pisma rosjoznawca z Uniwersytetu w Grenoble Jean Géronimo stawia tezę, że fala protestów wymyka się obecnie spod kontroli liderów opozycji. Destabilizacja, jaka może być efektem obecnych wydarzeń, przysłuży się, zdaniem eksperta, głównie elementom ekstremistycznym i skrajnie nacjonalistycznym.
W centrowym „Le Monde” we wtorek ukazał się komentarz wzywający Unię Europejską do zajęcia wyraźniejszego stanowiska w kwestii Ukrainy. Zdaniem gazety Unia powinna „wywrzeć bezpośredni nacisk” na Janukowycza (nakładając sankcje ekonomiczne na niego i jego wspólników), który „osobiście odpowiada” za „największy kryzys polityczny na Ukrainie od czasu odzyskania przez kraj niepodległości w 1991 roku”.
Dziś w gazecie można znaleźć obszerny reportaż z Kijowa autorstwa korespondentki pisma Mathilde Gérard. Autorka opisuje wydarzenia ze środy, pierwszego dnia obowiązywania nowego, wzorowanego na putinowskim prawa o zgromadzeniach publicznych, znacznie ograniczającego prawa do swobody demonstracji. Gerard zwraca uwagę, że władza wydała nowe rozporządzenia regulujące postępowanie policji, przede wszystkim zakres dostępnych siłom policyjnym środków przymusu. Nowe przepisy zezwalają na używanie wobec tłumu granatów i armatek wodnych – wcześniej zakazanych przy temperaturach poniż zera.
Gérard opisuje nieudane spotkania władzy z liderami opozycji, które miały miejsce wczoraj. Jak donosi, kijowska ulica w coraz mniejszym stopniu wierzy w to, że liderzy opozycji będą w stanie wynegocjować jakiekolwiek sensowne porozumienie z Janukowyczem. Zdaniem reporterki można spodziewać się kolejnych wybuchów gniewu na Majdanie i w okolicach.
***
„Przemoc to jedyna droga utrzymania się okopanego Janukowycza i jego kręgu przy władzy”
przegląd prasy amerykańskiej opracował Jakub Dymek
„Zdjęcie jest warte tysiąc słów” – amerykańskie media potraktowały tę maksymę całkiem serio. W relacjach z ukraińskiego Euromajdanu i protestów w Kijowie dominują agencyjne fotoreportaże i kompilacje filmów układane przez blogerów zza biurka w Nowym Jorku lub Waszyngtonie. Głosu korespondentów i dziennikarek przebywających na miejscu jakby nie słychać. Za skuteczny ersatz służą publicyści o wschodnioeuropejskich nazwiskach i to od nich możemy w amerykańskich mediach usłyszeć najwięcej.
Adrian Karatnycky pisze na łamach „Wall Street Journal” o „średniowiecznym polu bitwy”, którym stał się w ciągu ostatniej doby Kijów. Artykuł „WSJ” zatytułowany Janukowycz igra z ogniem zaczyna się od opisu zaimprowizowanego na Majdanie wyścigu zbrojeń. Podczas gdy policja na podstawie nowego prawa może korzystać z coraz bardziej drastycznych metod pacyfikowania protestów, demonstranci „tysiącami biorą udział w potyczkach i podjazdach, dzierżąc pałki, deski i maczugi domowej roboty. Bojownicy mają także metalowe tarcze i pleksiglasowe hełmy. Skonstruowano katapultę do wystrzeliwania koktajli Mołotowa”.
Zdaniem Karatnycky’ego brutalność starć i agresja milicji to tylko zapowiedź porażki siłowej polityki Janukowycza.
Putin czy Łukaszenko, przypomina „WSJ”, mieli trzykrotnie większe poparcie społeczne, gdy decydowali się na wprowadzenia bardziej represyjnego prawa, prezydent Ukrainy robi to w momencie, kiedy nowe regulacje nie mają szans niczego powstrzymać, za to doprowadzą do dalszego przelewu krwi.
„Pierwszym krokiem do przywrócenia stabilności na Ukrainie i narodowego konsensusu powinien być wybór nowej większości parlamentarnej, przeciwnej polityce państwa policyjnego, która mogłaby stanowić pełnoprawny, umocowany konstytucyjnie ośrodek władzy. Zachodnia dyplomacja i przywódcy opozycji powinni dyskretnie zmierzać w tym kierunku. Jednocześnie przywódcy Unii i prezydent Obama muszą rozmawiać z Janukowyczem bezpośrednio, wysyłając ostrzeżenie o surowych konsekwencjach gospodarczej przyszłości Ukrainy i jego samego, jeśli zdecyduje się wejść na ścieżkę represji” – podsumowuje Karatnycky.
Odwrotną diagnozę stawia na stronach „Forbes’a” Katya Soldak. „Eksperci zgadzają się, że utrzymanie pokojowego charakteru powstania nie leży w interesie rządu. Przemoc to jedyna droga utrzymania się okopanego Janukowycza i jego kręgu przy władzy. Eskalacja konfliktu jest mu na rękę, bo daje mu powód do wykorzystania przewagi w postaci ciężkozbrojnych oddziałów”.
W tekście zatytułowanym Gra o sumie zerowej możemy przeczytać, że „Janukowycz, mimo swoich zapewnień o woli negocjacji w sprawie pokojowego rozwiązania, skłania się do użycia siły wojskowej jako swojego ostatniego środka umożliwiającego pozostanie u władzy”. Demokratyzacja jest, zdaniem Soldak, skazana na porażkę – „Jakiekolwiek metody demokratyczne, przychylenie się do żądań rozwiązania rządu, wysuwanych przez protestujących, utworzenie technokratycznego czy tymczasowego gabinetu lub ogłoszenie przedwczesnych wyborów prezydenckich lub parlamentarnych – wszystko to doprowadziłoby do porażki Janukowycza”.
„Forbes” pisze też o ekonomicznym szantażu ze strony Putina, który może być bezpośrednią przyczyną państwowej przemocy na Majdanie. Stanowczość i pokazowa brutalność ze strony władz Ukrainy to dowód lojalności, odpłata za „obniżkę cen gazu i czek na 15 miliardów dolarów, który Janukowycz otrzymał od Putina w grudniu”.
Dział opinii „International New Tork Times” jako jedyny szuka perspektywy nieco bardziej optymistycznej. Iskierką nadziei ma być bowiem spotkanie Janukowycza z przedstawicielami opozycji, wśród nich Kliczką. „Spotkanie było krokiem w dobrą stronę, choć trudno wyobrazić sobie porozumienie, które zakończy impas w sposób pokojowy. Ani surowa zima, […] ani groźne prawo i działania nie zniechęcają protestujących na Majdanie, a Janukowycz nie pokazuje chęci by kogoś z kręgów rządowych zwolnić lub odejść samemu”.
„NYT” odnosi się także do komunikatu Departamentu Stanu, który ogłosił, że wycofuje wizy kilkunastu przedstawicielom Ukrainy, choć – co jest w przypadku takich działań amerykańskiej dyplomacji regułą – nie ujawnił, o kogo chodzi i jakie są szczegóły sankcji dyplomatycznych. To oraz ostrzeżenie o rozszerzeniu sankcji w przypadku kolejnych aktów przemocy to „dobry początek” pisze „NYT”, ale „na tym etapie Stany i Europa muszą zrobić coś więcej, niż tylko rozdawać ostrzeżenia. Muszą wprost opowiedzieć się przeciwko przemocy, przypomnieć że winę za brak negocjacji ponosi prezydent i kontynuować krytykę ukraińskiej skrajnej prawicy, odpowiedzialnej za przemoc”.
Amerykańskie opinie w sprawie Ukrainy to niestety głównie demokratyczna sztampa – „dialog jest konieczny”, „Europa musi zrobić więcej”, „przemoc jest zła”. Dziwi to szczególnie dlatego, że proeuropejskie postawy na Ukrainie, wola politycznego i ekonomicznego zjednoczenia z Unią – nie mają prawa budzić w Ameryce obaw ani kontrowersji. A Departament Stanu zawsze przypomina, że popiera wszystkie demokratyczne dążenia na świecie.
Przyjrzenie się tej debacie powinno przypomnieć o czymś innym: pewne demokratyczne dążenia są równe, inne równiejsze. Dziś równiejsze są wszystkie na wschód od Egiptu – wystarczy przejrzeć, którąkolwiek amerykańską gazetę z działem międzynarodowym – niekoniecznie na wschód od Brukseli.
Czytaj także:
Paweł Pieniążek: Śmierć na Majdanie
Paweł Pieniążek: Euromajdan przerósł ukraińską opozycję
Oleksij Radynski: Wszyscy jesteśmy poza prawem
Paweł Pieniążek: Ukraina coraz dalej od demokracji
Apel o plan Marshalla dla Ukrainy
Serwis specjalny Dziennika Opinii: Ukraina – Z Unią Europejską czy z Rosją?
Zobacz także:
Telewizja Krytyczna: Przeciwko terrorowi politycznemu