Kraj

Malinowska-Sempruch: Do samobójstwa doszło przez marihuanę? To zbyt proste

Ile pieniędzy przeznaczamy na wspieranie młodych ludzi, psychologów, dobrą i rzetelną prewencję?

W „Gazecie Wyborczej” z wtorku 22 stycznia Katarzyna Malinowska-Sempruch, dyrektor Międzynarodowego Programu Polityki Narkotykowej, w rozmowie z Pawłem Kośmińskim tłumaczy, co w polskim społeczeństwie i ustawodawstwie sprawia, że nie potrafimy w porę rozpoznać problemów nastolatków, również z substancjami psychoaktywnymi.

Wydaje mi się, że Staś to klasyczny przykład. Z jakichś powodów nie radził sobie z różnymi sytuacjami i sięgnął po substancje psychoaktywne, żeby sobie z tym poradzić.

Oczywiście rodzi to pytania: gdzie psychiatrzy, psycholodzy i pedagodzy? Jak to możliwe, żeby młody człowiek miesiącami palił dzień w dzień i nikt tego nie zauważył? Bardzo łatwo stwierdzić, że do nieszczęścia doszło przez marihuanę. Ale mnie się wydaje, że ona była jednym z bardzo wielu czynników. Żadnego z nich nie należy bagatelizować. […]

W Polsce posługujemy się stereotypami. Kiedy myślimy o narkomanie, mamy wizję człowieka z Dworca Centralnego. Wydajemy mnóstwo pieniędzy na ściganie i karanie osób, które posiadają środki psychoaktywne. A ile przeznaczamy na wspieranie młodych ludzi, psychologów, dobrą i rzetelną prewencję? […]

Kwestii przyjmowania substancji psychoaktywnych nie należy demonizować. I marihuana, i alkohol niosą za sobą jakieś ryzyko. Dobrze, żeby każdy je rozumiał. W przypadku osoby 16-letniej to ryzyko zdecydowanie rośnie. Obojętnie, jaka to jest substancja psychoaktywna. Jednym z głównych postulatów czy to czeskich, czy holenderskich jest to, żeby zwracać uwagę na wiek. Im później sięga się po taką substancję, tym mniej prawdopodobne, że wyrządzi jakąś szkodę. […]

Dla mnie najważniejsze jest to, co się dzieje w naszych szkołach, w grupach koleżeńskich i towarzyskich, gdzie człowiek faktycznie ma problem i nikt mu nie jest w stanie pomóc. Nasz strach, brak wiedzy, złe prawo składają się na obecną sytuację.

Gdy koledze dzieje się coś złego, nic nie przeszkadza młodemu człowiekowi, żeby iść i komuś o tym powiedzieć. Jeśli zaś chodzi o środki psychoaktywne, problem zamiata się pod dywan, bo nie wiadomo, co z nim zrobić.

Można się przyczynić do tego, że kolega wyleci ze szkoły, włączy się w to policja. Pojawia się obawa, że dramat się pogłębi. Dlatego powinny istnieć procedury i drogi wsparcia takiej osoby, które my wszyscy społecznie rozumiemy, które rozumieją koledzy, dyrektor, nauczyciel i psycholog. Gdy dzieje się coś naprawdę złego, warto spróbować to jakoś nazwać, a nie zwalać winę na jeden czynnik. Trzeba to ogarnąć całościowo.

Cały tekst na stronie internetowej „Gazety Wyborczej”.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij