Nestor Machno nigdy nie trafił do panteonu ukraińskich bohaterów, nawet w rodzinnym Hulajpolu mówi się o nim niechętnie, a jeśli już, to raczej negatywnie. O książce Stanisława Łubieńskiego Pirat stepowy pisze Paweł Pieniążek.
Przez kilka lat Hulajpole żyło MachnoFestem, festiwalem z koncertami, slamami poetyckimi i tym podobnymi atrakcjami. Festiwal zorganizowano na cześć najsławniejszego obywatela tego miasta – Nestora Machny, który na początku XX wieku wcielał w życie anarchistyczną utopię i zacięcie wojował z „białymi”, „czerwonymi” i petlurowcami. W końcu w mieście coś się działo. Jednak z festiwalu szybko zrezygnowano, więc Hulajpole dalej spokojnie wymiera.
Mniej więcej pięćset kilometrów na południowy-wschód od Kijowa znajduje się Zaporoże. Stamtąd już tylko sto kilometrów do Hulajpola. Najlepiej – jak pisze autor Pirata stepowego Stanisław Łubieński – przebyć je wypchanym po brzegi autobusikiem, czyli popularną na Ukrainie marszrutką. To „zapyziałe miasteczko”. Co prawda Hulajpole jeszcze nie podzieliło losu oddalonej o siedem kilometrów osady Hruszewe, która została wysiedlona w latach 80., ale i tak – to miejsce bez perspektyw, z którego wyjeżdża, kto tylko może, i gdzie wszystko się zamyka. Mówi się tu po rosyjsku, dobrze wspomina się też Związek Radziecki. „Za Sojuza wszystko było, z dziećmi się jeździło na wczasy. A teraz? Na Pierwomajskiej nie ma wody ani światła. Kiedyś przynajmniej elektryka działała” – mówi Łubieńskiemu jedna z hulajpolanek. Władze zdobywają tu ci, którzy grają na tej nostalgii.
Choć niewielu mieszkańców Hulajpola chce pamiętać o Machnie, to tylko jego sława przyciąga przyjezdnych do miasta.
„Walczą o ziemię i wolność”
W 1917 roku, po obaleniu rządzących oficerów wraz ze swoimi towarzyszami rozparcelował ziemię po równo. Wkrótce powstały szkoły, szpitale i komuny dla dzieci oraz dorosłych. Te drugie zasilili najubożsi. Za jego rządów zamiast pieniędzy próbowano wprowadzić wymianę towarową. Sztandarowym hasłem jego wojsk była „wolność albo śmierć”. Zaczynając od grupy kilku chłopów, stworzył niemalże profesjonalną armię, która budziła, jeśli nie lęk, to przynajmniej uznanie wśród „białych” i „czerwonych”. Walczył także z wojskami Ukraińskiej Republiki Ludowej, którymi dowodził sojusznik Józefa Piłsudskiego z wyprawy kijowskiej Symon Petlura. Pojawiają się opinie, że gdyby Machno wtedy stanął po jego stronie, to losy Ukrainy byłyby zgoła inne.
Ostatecznie niemożność wyboru sojusznika między petlurowcami a bolszewikami przyczyniła się do upadku anarchistycznej armii. Ciężko ranny Machno musiał ratować się ucieczką. Początkowo znalazł schronienie w Rumunii, Polsce, w końcu trafia do Paryża. „Machno na emigracji. Zgnębiony, schorowany, przedwcześnie postarzały człowiek, który próbuje wiązać koniec z końcem. Kłopoty rodzinne, skrajna nędza, opuszczenie. W tym obrazie nie ma nic heroicznego”. Machno znajduje jednak swoją nową pasję – publicystykę, której oddaje się bez reszty.
Bat’ko, jak nazywano anarchistę, w przeciwieństwie do większości swoich towarzyszy, nie ginie od bolszewickich kul – w 1934 roku zostaje pochowany na paryskim cmentarzu Père-Lachaise.
„Dla kogo te nagrania? Są pozwolenia?”
W latach radzieckiej Ukrainy w oficjalnej propagandzie unikano zagłębiania się w życiorys Machny, przeważnie przedstawiano go lakonicznie i jednym słowem: „zdrajca”. Chociaż upłynęło już ponad dwadzieścia lat od uzyskania niepodległości, nikt się nim specjalnie nie interesuje, raczej wszyscy starają się wymazać go z pamięci. Tak zwany obóz patriotyczny za to, że pomógł pogrzebać nadzieję przetrwania samoistnej Ukrainy, a nostalgicy za Sojuzem za to, że nękał „armię postępu” i walczył z bolszewicką rewolucją. Nawet mieszkańcy Hulajpola starają się nie mówić o Machnie. W szczególności władze, które do tej pory nie wiedzą, jak mówić o niepokornym przodku.
Historyczną schizofrenię najlepiej oddaje Muzeum Krajoznawcze w Hulajpolu. „Pięć niewielkich […] pokojów. Kozacki – z fajkami, spisami i specjalnymi gwoździami rzucanymi pod kopyta wrażej konnicy. Chłopski – z piecem i haftowanymi chustami. Pokój rzemiosła z szewskim kopytem i zakurzonym krosnem. Obok salon hulajpolskiego kupca z pianinem, lustrem i fotografią starca z tołstojowską brodą”. Ostatni opowiada o Wielkim Głodzie, w którym zginęło kilka milionów Ukraińców, i innych zbrodniach komunizmu. Na piętrze natomiast wychwala się radzieckie osiągnięcia, głównie gospodarcze, z sukcesami realizacji planów na czele. „Obie wersje ukrywa się wstydliwie przed sobą”. A jest jeszcze jedna, oddzielona od pokoju radzieckiej chwały – sala Nestora Machny z czarnym transparentem „Rady bez komunistów”. „Muzeum w Hulajpolu nie znalazło sposobu, by połączyć te opowieści”.
„Nestor Machno byłby dumny”
Nawet w dużych księgarniach dostanie książki o Machnie nie jest oczywiste, a większość z tych, które ukazały się były niskonakładowe i raczej ciężkostrawne dla zwykłego czytelnika. W Polsce czasami wiedzą coś o nim anarchiści albo inni zapaleńcy, ukazał się nawet jeden komiks. Jednak o tym fenomenie, jakim był Nestor Machno, nie było żadnej książki, która mogłaby dotrzeć do szerszej publiczności. Łubieński w swoim ciekawie napisanym reportażu historycznym, przeplatanym tekstami o dzisiejszym Hulajpolu, w końcu daje taką możliwość.
Stanisław Łubieński, Pirat stepowy, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2012