Kultura

Zagrajmy w ciążę albo w kapitalizm

Fantastic Fetus, screen z gry

Na Krytyce Politycznej przeczytaliście już pewnie ze sto tekstów o ciąży, aborcji, prawach kobiet, krwiożerczym kapitalizmie albo jego okrutnych wypaczeniach. To może zamiast czytać o tym jeszcze raz, zagrać w to? Choć raz?

Fantastic Fetus i Invisible Fist to dwie polskie gry z humorem opowiadające o trudnych sprawach – aborcji i kapitalizmie. Łatwo się domyślić, że nikt nie sięga po podobny temat na grę zupełnie bez powodu. Obie gry są częścią szeroko pojętej debaty społecznej. Ich strona wizualna i ton mogą sugerować niezbyt poważne podejście do tematu, ale nie dajcie się zwieść. Prosto wcale nie znaczy prostacko. Wręcz przeciwnie – prostota i przerysowanie w tym przypadku zwracają uwagę na absurd ustawy regulującej to, co inni mogą robić z naszym ciałem, jak i na to, jak pozorna jest wolność na rynku pozbawionym regulacji.

 

Obydwie gry stawiają nas w beznadziejnych sytuacjach. W polsko-austriackim Fantastic Fetus naszym zadaniem jest dbanie o postać, która jest w ciąży. Wybór płci postaci nie ma znaczenia. Gra jest darmowa, dostępna tu: www.cyangmou.itch.io/fantastic-fetus. W tym miejscu możecie też wesprzeć organizacje pro-choice, co powinno być wystarczającym powodem, by docenić Fantastic Fetus.

Nie zgadzam się na terroryzowanie kobiet przez prolajfersów

Invisible Fist to gra bardziej skomplikowana, dostępna na Steam. Jej tematem jest późny kapitalizm, którego symbolem jest niewidzialna ręka zaciśnięta w pięść. Celem gracza jest wykonanie zadania i zmierzenie się z przeciwnościami losu, przy równoczesnym uniknięciu bezsenności i depresji. Jak w życiu – niewidzialna pięść rynku rozdaje karty.

Fantastic Fetus

Prosta, przeglądarkowa gra na 15–20 minut od razu zwraca uwagę formą – wygląda jak popularne Tamagotchi, które pod koniec lat 90. nosił w kieszeni co drugi nastolatek. Mieszkającemu w urządzeniu stworkowi gracz towarzyszył od momentu narodzin. Obowiązkiem gracza było karmienie stworka, zapewnianie mu rozrywki i troszczenie się o niego, kiedy chorował. Żeby utrudnić graczowi zadanie, zwierzaka trzeba było karmić o określonych porach, inaczej umierał. Jedyną nagrodą było szczęście wirtualnego stworka, co jako stawka w tak trudnej dla dziecka, bo wymagającej systematyczności grze, nie wydaje się wystarczającym powodem, by wziąć w niej udział. Mimo to popularność Tamagotchi była ogromna, na świecie sprzedano ponad 80 milionów egzemplarzy. Dodatkowo Tamagotchi doskonale sprawdzało się jako lekcja odpowiedzialności. Na pewno było bardziej humanitarne niż kupienie dziecku chomika czy żółwia.

Osadzenie gry o ciąży w podobnej estetyce, zamknięcie postaci w ciasnych ramach, już samo w sobie podkreśla opresyjny charakter proponowanego w 2016 roku projektu nowelizacji ustawy antyaborcyjnej, do którego Fantastic Fetus się odnosi. Ktoś z zewnątrz decyduje za stworka. Jak mówi designerka gry Aleksandra Jarosz: – W Tamagotchi jesteśmy niejako panem i opiekunem wirtualnego zwierzątka. Z jednej strony zależy nam na jego dobru, ale podejmując wszystkie decyzje za nie, odbieramy mu wolność i prawo do samodzielnego podejmowania decyzji.

Zaprezentowanie ograniczeń potencjalnej nowelizacji ustawy poprzez grę, która sama w sobie jest ograniczona swoją mechaniką, wydaje się strzałem w dziesiątkę.

Na początku gry wybieramy płeć swojego stworka, czyli decydujemy, czy będzie to TamaTata czy TamaMama. Stworki stają się rodzicami zaraz po zapłodnieniu, bo dziecko należy kochać od poczęcia. Naszym zadaniem jest dbanie o rodzica. Nie może za bardzo przytyć, musi mieć zapewnioną odpowiednią dawkę rozrywki i snu. Dlatego właśnie warto unikać ciastek, a dla poprawy humoru lepiej sięgać po… różaniec. Humor będzie się psuł, bo trzeba sprzątać i robić pranie, a tego nikt nie lubi. W nocy, gdy zgasimy światło, nasza zabawka będzie śnić o dziecku, wyobrażać sobie, jak wspaniałą istotą będzie. W nagrodę za kolejny dzień opieki będziemy wybierać różne atrybuty tytułowego fantastycznego płodu, żeby na końcu się przekonać, jak „rzeczywistość” zweryfikuje nasze plany.

Invisible Fist

Jeśli w Fantastic Fetus możemy mówić o brutalnej weryfikacji marzeń, Invisible Fist jest grą, która nieustannie z nas szydzi. Samo to, że jesteśmy wplątani w tryby tej bezwzględnej, opresyjnej maszyny zwanej późnym kapitalizmem, wystarczy za uzasadnienie nieustannego wyzywania nas od frajerów przez dłubiącego w nosie, obleśnego typa, który jest naszym przewodnikiem po świecie gry. Przewodnik to może za dużo powiedziane, to raczej komentator opisujący nam sytuację bez wskazywania, jak się mamy zachować. W tym systemie każdy jest zdany na siebie.

Invisible Fist to karcianka, w której naszym celem jest pokonanie niewidzialnej pięści rynku, skupionej jedynie na udupieniu gracza. Nie ma tu regulacji, nie ma sprawiedliwości. Jako każda z trzech postaci ścigamy się z czasem, by zrealizować określone zadanie, a rynek ciągle stawia przed nami wyzwania. Różna sytuacja życiowa i finansowa postaci niczego nie ułatwia – miliarder, zadłużona studentka czy pracownica fabryki stoją przed tak samo wymagającymi wyzwaniami. Porażka to zawsze porażka i boli tak samo, dlatego musimy dobrze rozplanować nie tylko każdy dzień, ale także każdy tydzień życia bohaterów, by nie padli z wycieńczenia lub nie załamali się psychicznie.

Pokonanie depresji, stresu i zmęczenia to osiągnięcia same w sobie, ale w świecie gry nie wystarczą, by wygrać. Nawet jeśli dobrniemy do końca, bez odpowiedniej liczby gwiazdek nadal jesteśmy przegrani. Fakt, że mamy jakiekolwiek karty do dyspozycji, stanowi jedynie zaproszenie do rozgrywki, chociaż uczestnicząc w realnym kapitalizmie, rzadko dostajemy nawet tyle. Sporo tu schematów, klisz i skrótów myślowych, którymi posługujemy się na co dzień, opisując prekariat, korpoludki i startupowców. W ten sposób gra wyśmiewa uproszczony sposób postrzegania świata i naszego odnoszenia się do ludzi uwikłanych w okrutną walkę o sukces, czymkolwiek ten sukces jest.

Invisible Fist i Fantastic Fetus znajdują humor w fatalnych sytuacjach, obnażając systemowe ograniczenia w prosty, a przez to zrozumiały sposób, a niskie wymagania stawiane przed graczami dają nadzieję, że trafią one nie tylko do osób zainteresowanych grami.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Łukasz Muniowski
Łukasz Muniowski
Amerykanista
Adiunkt w Instytucie Literatury i Nowych Mediów na Uniwersytecie Szczecińskim. Autor i tłumacz książek o sporcie.
Zamknij