Nie uważam też, że w każdej kwestii muszę mieć jakąś opinię. Nie wiem na przykład, co sądzę o współczesnej sztuce konceptualnej czy performatywnej, w której artyści wykorzystują swoje ciało i życie. Kinga Dunin czyta „Konsekwencje” Niñy Weijers, „Ucichło” Marii Karpińskiej i „Zmagania i metamorfozy kobiety” Édouarda Louisa.
Niña Weijers, Konsekwencje, przeł. Jadwiga Jędryas, Korporacja Ha!Art 2021
W dniu, w którym Minnie Panis po raz trzeci zniknęła z własnego życia, słońce stało na niebie nisko, a księżyc wysoko.
Książki Ha!Artu czasem trochę mnie onieśmielają, nie zawsze jestem gotowa na eksperymenty albo literaturę mniej konwencjonalną. Czy to na pewno dla mnie, myślałam, patrząc na tę holenderską powieść – „Künstlerroman, czyli powieść o kształtowaniu się artysty”, jak przeczytałam na czwartej stronie okładki. I długo do niej nie zajrzałam, a teraz naprawdę cieszę się, że to nadrobiłam.
Nie uważam też, że w każdej kwestii muszę mieć jakąś opinię. Nie wiem na przykład, co sądzę o współczesnej sztuce konceptualnej czy performatywnej, w której artyści wykorzystują swoje ciało i życie. Trochę mnie to przeraża, a trochę fascynuje. Choćby taka Marina Abramović – znajdziemy ją w tej powieści. Albo Bas Jan Ader, o którym nigdy przedtem nie słyszałam, a jego ostatnim dziełem była próba przepłynięcia Atlantyku czterometrowym jachtem, podczas której zaginął, pewno utonął.
czytaj także
To, co robi Minnie, mieści się w tej koncepcji sztuki, chociaż nie jest to aż tak ekstremalne – chociaż może zniknięcie z własnego życia jest ekstremalne. W każdym razie jej sztuka i życie stanowiły jedność. Natomiast to, co potem z taką sztuką robi rynek, krytyka czy dyskurs akademicki, to już zupełnie inna bajka. Tu potraktowana z pewną dozą sarkazmu.
Nie myślcie jednak, że jest to tylko jakaś, może nawet ciekawa, książka o współczesnej sztuce i rozwijającej się artystce.
Ta historia zaczyna się, kiedy kochanek Minnie, znany fotograf, nieoczekiwanie obdarowuje ją ekskluzywną damską bielizną, konkretnie koszulką. Kiedy Minnie zasypia, robi bez jej wiedzy serię intymnych zdjęć. Potem ukazują się one w „Vouge’u” jako reklama tejże bielizny. Jej reakcja jest nieoczekiwanie sprytna – natychmiast przyznaje się publicznie do współautorstwa dzieła, przenosi je w rejon sztuki. A prywatnie wymusza na byłym już kochanku podpisanie pewnej dziwnej umowy notarialnej.
A może zaczyna się to w roku 1984, kiedy Minnie rodzi się, jest wcześniakiem, niezwykle wczesnym wcześniakiem, a potem niezwykłym niemowlęciem, które nigdy nie płacze. Tak bardzo nie płacze, że jej matka poszukuje pomocy medycznej i Minnie trafia do kliniki prowadzonej przez tajemniczego pediatrę. Poddaje się w niej terapii dzieci, które nieustannie płaczą, ale odwrotny przypadek też jest interesujący. Jako siedmiolatka znowu wróci na terapię, gdy okaże się, że jest zamieszana w alarm bombowy w szkole.
Początkiem może być też list – mieszanina nauki, ezoteryki, teorii spiskowych – w którym ktoś zaprasza ją na kolejne badanie.
Cokolwiek jest tu początkiem, będzie miało swoje konsekwencje.
czytaj także
*
Maria Karpińska, Ucichło, Wydawnictwo W.A.B. 2022
Zanim znalazłem się tu, gdzie teraz jestem, chodziłem na różne terapie. Behawioralną, systemową, humanistyczną, psychodynamiczną. Żadna nie pomogła lub nie udawało mi się stworzyć „dobrej relacji” z terapeutą, koniecznej, by kontynuować.
Problem, z którym zmaga się bohater, a właściwie symptom problemu, to brak snu. Nie tyle cierpi na bezsenność, ile boi się zasnąć. Tym razem jest to terapia narracyjna. Przy wsparciu terapeuty osoba konsultowana – nie nazywa się jej, broń boże, pacjentem ani klientem – musi skorygować swoją własną historię. Opowiedzieć ją w jakiś inny sposób.
Wiadomo, nie ma jednej obiektywnej narracji, wspomnienia często są fałszywe, jednak jakkolwiek by opowiadać, jedno zawsze będzie nienaruszalnym faktem, którego nie zmieni żadna narracja – Janek nie żyje. Był jego najbliższym przyjacielem, od dzieciństwa. Kimś wyjątkowym, a przede wszystkim powszechnie lubianym. Umarł przedwcześnie. Czy chodzi tylko o żałobę, cierpienie po śmierci bliskiej osoby, czy także o coś więcej, konieczność odniesienia się do własnej śmiertelności?
Na początku znajdujemy się w raju. Janek jest nastolatkiem, potem studentem i dysponuje domkiem letniskowym nad pięknym jeziorem, gdzie chłopaki spędzają czas z przyjaciółmi. Możliwe, że jest to właśnie ta najlepsza wersja opowieści, stworzona na terapii, ale zawsze gdzieś w tle unosi się jakiś niepokój, cień nostalgii. Jest też siostra bohatera, bardzo od niego różna, on wycofany, introwertyczny, ona otwarta na wszystkie możliwości. Relacja między rodzeństwem nie jest prosta. Ona zostaje żoną Janka, mają dzieci. Bohater wyjeżdża do Francji. Po paru latach Janek wzywa go do siebie, znowu jest lato i ten sam domek…
Jak wiadomo, książki są nie tylko o czymś, ale także o innych książkach. Dla tej nieukrywanym odniesieniem jest powieść Larsa Gustafssona Śmierć pszczelarza, która w Polsce ukazała się w 1982 roku. Po śmierci męża bohaterka trafia na nią przypadkiem, była w biblioteczce zmarłych dziadków. Taki sam egzemplarz leży teraz na moim biurku. Żółta zniszczona obwoluta, Czytelnik, seria Nike. Ma już swoją historię, o której świadczą stempel biblioteki szpitala MSW (nr 10 316) i drugi, szkolnej biblioteki pewnego renomowanego liceum. Już dość dawno temu ktoś mi ją pożyczył. – Nie czytałaś tego? To koniecznie! I jakoś długo leżała w stosach innych książek. W końcu po nią sięgnęłam, przeczytałam – bardzo piękna powieść – i zaraz potem dostałam książkę Karpińskiej. Zobaczyłam motto. U Junga to się chyba nazywa synchroniczność akauzalna. Motto właśnie z Gustafssona, które kończy się zdaniami: „Może jednak udało mi się w końcu. Może wyrzuciłem to z siebie opowiadaniem”.
Siostra też czyta tę powieść, a potem zirytowana pozbywa się jej. Czemu? Bo Pszczelarz odmawia przyjęcia do wiadomości zbliżającej się śmierci. Nie otwiera listu ze szpitala, w którym jest informacja o diagnozie. Taki list Schrödingera. Podobnie zachowuje się Janek, a żona ma o to żal i cierpi inaczej niż jej brat. Jej głos uzupełnia książkę.
Trudno mi było czytać to inaczej, niż mając w pamięci Gustafssona. Gdzie jest pszczelarz w tej opowieści? Czy to Janek, czy także bardziej pasujący do pierwowzoru jego samotny sąsiad, postać z dalszego planu? Gdybym nie czytała Gustafssona, nie zwróciłabym na nią uwagi. Poza tym Śmierć pszczelarza jest zanurzona w szwedzkiej codzienności, a Ucichło to raczej wieloznaczna, poetycka przypowieść. Łączy je właściwie jedynie motyw buntu przeciwko śmierci. Tylko że nie są to bajki, w których komuś udaje się śmierć uwięzić albo oszukać.
czytaj także
*
Édouard Louis, Zmagania i metamorfozy kobiety, przeł. Joanna Polachowska, Pauza 2022
Wszystko zaczęło się od fotografii.
Na fotografii matka była młoda i szczęśliwa, potem była przez dwadzieścia lat nieszczęśliwa z okropnym mężem, który ją poniżał i kontrolował, oraz piątką dzieci, a potem znowu była szczęśliwa, bo się od niego uwolniła.
Kolejna skromna książeczka Édouarda Louisa, poprzednia była chyba o ojcu, a ta jest o matce i z happy endem. Są też jej zdjęcia, więc jest autentycznie. Oraz o przemocy klasowej i francuskiej prowincji, na której trudno być gejem.
Można powiedzieć, że to subtelna, oszczędna w środkach wyrazu i inspirująca historia. Ja jednak powiem: warto by było ofiarować ją jakiemuś pisarzowi, żeby zrobił z tego powieść. Moim zdaniem to wciąż tylko odcinanie kuponów od sukcesu Historii przemocy.