Z kilku tysięcy pozycji, które mogłyby mnie potencjalnie zainteresować, napisałam o stu dwudziestu, przeczytałam nieco więcej, przejrzałam o wiele więcej. A co mi się podobało?
„Podobało” wydaje mi się lepszą kategorią niż np. „najlepsze książki roku”, co sugeruje istnienie jakichś obiektywnych kryteriów, podczas gdy często to kwestia indywidualnego gustu i przypadku. Z kilku tysięcy pozycji, które mogłyby mnie potencjalnie zainteresować, napisałam o stu dwudziestu, przeczytałam nieco więcej, przejrzałam o wiele więcej. Coś przegapiłam, bywałam niesprawiedliwa – po kilkunastu stronach i przejrzeniu reszty stwierdzałam, że coś mi nie pasuje, nie jestem ciekawa, bo już potrafię ocenić całość, może to dobre, ale nie dla mnie. Wiem, że często zależy to od momentu i nastroju. Niekiedy, zamiast lepszych, czytałam książki gorsze, bo skoro czasami chce coś skrytykować, to wypada doczytać do końca. Również hasło „książki roku” mnie niepokoi, bo sugeruje, że może chodzić o te, o których najwięcej mówiono i pisano, a bywa, że oznacza to głównie dużą promocję i zwykle zyskują na tym największe oficyny wydawnicze.
Z „podobaniem” jednak też nie jest tak prosto. Jak porównać dzieła z wyższej półki, w których lekturę trzeba zaangażować trochę wysiłku, z książkami, które wciągają za uszy? Jak porównać komiks z książką popularnonaukową – to też rodzaj literatury, powieść z reportażem? Jak nie przegapić kobiet albo literatury polskiej, kiedy mają tak silną światową i męską konkurencję? Ich zaletą jest to, że są tutejsze albo pokazują kobiecy punkt widzenia, zazwyczaj mniej obecny. A to mi się podoba.
Zacznijmy zatem od kobiet. Ale także od komiksów, bo przeczytałam ich w tym roku całkiem sporo, wszystkie z przyjemnością. Mówię o tych komiksach, które w gruncie rzeczy są obrazkowymi powieściami, mają jakąś, przeważnie intymną, story, a obrazki działają na emocje trochę inaczej niż same słowa, więc jest to odświeżające dla kogoś, kto może zbyt dużo czyta.
Wanda Hagedorn, Jacek Frąś, Totalnie nie nostalgia. Memuar, Wydawnictwo Komiksowe, Kultura Gniewu 2017
Kobieca historia w PRL-u.
czytaj także
Joanna Krakowska, PRL. Przedstawienia, Instytut Teatralny im. Zbigniewa Raszewskiego, PIW, Instytut Sztuki PAN 2016
Historia teatru w PRL-u, z uwzględnieniem kobiet. Trochę także komiks – ilustracje, dodatki, materiał filmowy.
czytaj także
Przejdźmy jednak do powieści. Polskich. Są tylko dwie, które mam ochotę wymienić:
Anna Cieplak, Lata powyżej zera, Znak Literanova 2017
Ktoś powiedział mi o tej powieści – ależ to po prostu reportaż! Dla mnie to wielka pochwała książki realistycznej i wiarygodnej.
czytaj także
Mariusz Sieniewicz, Plankton, Znak 2017
Przeciwieństwo reportażu. Ekspresyjna i barokowa baśń o Polsce. Kiedyś bardzo podobało mi się pisanie Sieniewicza, później mnie zmęczyło – może męczyć – ale tym razem bingo.
czytaj także
Pora na kobiety światowe.
Siri Hustvedt, Świat w płomieniach, przeł. Jerzy Kozłowski, W.A.B. 2017
O kobiecie, której bardzo zależało, żeby ktoś ją usłyszał.
czytaj także
Arundhati Roy, Ministerstwo niezrównanego szczęścia, przeł. Jerzy Łoziński, Zysk i S-ka 2017
O Indiach, również transpłciowych.
czytaj także
Nie oznacza to, że zamierzam pomijać panów, szczególnie tych najmocniejszych. Jak zawsze zachwyciły mnie prozy Wallace’a i Flanagana.
David Foster Wallace, Niepamięć. Opowiadania, przeł. Joanna Kozak, W.A.B. 2017.
czytaj także
Richard Flanagan, Pragnienie, przeł. Maciej Świerkocki, Wydawnictwo Literackie 2017
(Z dwóch wydanych w tym roku powieści tego autora, ta bardziej do mnie przemówiła.)
czytaj także
To znani pisarze, kto miał ich polubić, to już polubił. Cieszą mnie odkrycia pisarzy mniej znanych czy też mnie nie znanych. Np. po raz pierwszy tłumaczonego w Polsce
Giorgio Manganelli, Centuria. Sto krótkich powieści rzek, przeł. Halina Kralowa, PIW 2016
Dwustronicowe opowiadania o smutnych, wyalienowanych panach, a każde jest idealne.
czytaj także
Albo historiozoficzno-alegoryczna fantasy o Rosji:
Dmitrij Bykow, ŻD, przeł. Ewa Rojewska-Olejarczuk, Czwarta Strona, 2017
czytaj także
A teraz coś z pozycji lżejszych, chociaż dłuższych:
Margaret Atwood, Oryks i Derkacz, Rok Potopu i MaddAddam, Wydawnictwo Prószyński i S-ka 2017
Eko-trylogia. Najpierw katastrofa, a na końcu raj.
czytaj także
czytaj także
Sabri Louatah, Dzikusy, przeł. Beata Geppert, W.A.B. 2017
Thriller z imigrantami w roli głównej. Niestety nie ma jeszcze wszystkich tomów.
czytaj także
czytaj także
Cixin Liu, Ciemny las, przeł. Andrzej Jankowski, Rebis 2017
Chińskie SF, które zachwyciło Macieja Gdulę – może jego rekomendacja przemawia do kogoś bardziej niż moja. Również oczekujemy na kolejny tom.
czytaj także
czytaj także
Po SF – non-fiction
Sporą przyjemność sprawiła mi Natasza Goerke swoim literackim reportażem z Nepalu.
Natasza Goerke, Tam, Czarne 2017
czytaj także
Fascynująca okazała się Faludi.
Susan Faludi, W ciemni, przeł. Joanna Bednarek, Krytyka Polityczna 2017
Co byście pomyśleli, gdy wasz 76-letni ojciec wyjechał do Tajlandii i wrócił stamtąd jako kobieta?
czytaj także
Chciałam też zwrócić uwagę na wydawnictwo Afera, dzięki któremu przeczytałam w tym roku sporo książek czeskich. I nigdy nie żałowałam. Wspomnę o jednej, nie wiem, czy najlepszej, ale najbliższej mi.
Tereza Bouckova, Rok koguta, przeł. Olga Czernikow, Wydawnictwo Afera, 2017
czytaj także
Kolejność, w jakiej książki zostały wymienione, nie ma znaczenia. W tym roku nie było parytetu – omówiłam jednak więcej książek męskich autorów, za to – teraz widzę – jednak bardziej podobają mi się kobiety. Tak wyszło.