Muszę szczerze wyznać, czuję się już przeciążona – może za dużo tego czytam – kobiecymi emocjami i sposobami, w jaki są opisywane. Zapragnęłam więc odtrutki, literatury, której psychologia też nie jest obca, ale ekspresja jest zupełnie inna.
Stereotypy nie są dobre, bo używają zbyt grubej kreski, a rzeczywistość jest zawsze bardziej płynna. Niemniej literatura pisana przez kobiety – i to się da sprawdzić – bardziej od tej męskiej czy ogólnoludzkiej skupia się na opisywaniu przeżywanych przez bohaterkę emocji, najczęściej posługując się narracją pierwszoosobową, narratorkę łatwo jest utożsamić z autorką lub jest to proza wprost autobiograficzna, najczęściej pomija emocje męskich bohaterów, o ile tacy są.
Dodajmy do tego pojawiającą się w niej całą litanię nieszczęść, opresji i frustracji – wychowanie w dysfunkcyjnej albo nie dość fajnej rodzinie, kłopoty z ciałem, lęk przed starzeniem, nawet jeśli bohaterka ledwo przekroczyła dwudziestkę, spektra i zaburzenia, krzywdy doznawane w relacjach z mężczyznami, katorgi macierzyństwa (które jest jednocześnie najpiękniejszym okresem w życiu), drobiazgowe opisy doświadczeń seksualnych.
czytaj także
Tak w ogóle – z dokładnością do tego, jakiej klasy jest to literatura – to pewno dobrze, że ten pejzaż kobiecego doświadczenia jest tak szczegółowo opisywany. A dominująca w nim czerń o czymś świadczy. Dobrze też, jeśli pozwala nam to rozszerzyć horyzonty, dostrzec coś, co nie miało dotąd reprezentacji w światach przedstawionych. Gorzej, jeśli mamy do czynienia z kolejnymi powtarzalnymi schematami.
A jak jest w przypadku tej powieści? Odpowiedzcie sobie sami na to pytanie.
Melissa Broder. Ryby, przeł. Kaja Gucio, Czarne 2023
Nie byłam już samotna, chociaż byłam. Miałam Dominica, należącego do mojej siostry foxhounda cukrzyka, który łaził za mną z jednego pokoju do drugiego i wdrapywał mi się na kolana, nieświadomy własnego ciężaru.
Na miłość psa zawsze można liczyć, na miłość mężczyzny trudniej. Bohaterka rozstaje się partnerem, właściwie na własne życzenie, chociaż on łatwo na to przystaje. A potem czuje się samotna i pragnie następnej miłosnej historii. Nauczka: nie zostawiaj faceta, póki nie znalazłaś kogoś innego, bo kobieta nie może żyć bez mężczyzny – czy to ma być miłość czy seks, bez niego jest nieszczęśliwa, jest nikim.
Ta powieść, reklamowana jako historia miłosna albo o poszukiwaniu miłości, jest w istocie dość przerażającą historią o uzależnieniu. Zresztą bohaterka chodzi na terapię dla kobiet uzależnionych od mężczyzn. I to uzależnienie, jak każde, daje chwile szczęścia i długie okresy cierpienia. Jak on nie kocha, ona cierpi, jak kocha, to się nudzi. Atrakcyjne jest to, co niedostępne, np. dawny partner, który znalazł sobie nową partnerkę. Seks z Tindera jest upokarzający albo obleśny, ale skoro już wyraziło się świadomą zgodę, to nie można się wycofać. Koszmar!
W końcu bohaterka znajduje tę wyśnioną miłość, rzecz w tym, że jest właśnie wyśniona, a nie realna. Nad brzegiem morza spotyka się z trytonem. Powieść ta jest reklamowana także jako opowieść o przekraczaniu norm i seksie międzygatunkowym. Nie jest on specjalnie międzygatunkowy, tyle że ukochany ma ogon, ale też wszystko, co potrzeba do każdego rodzaju ludzkiego seksu, od bardziej tradycyjnego do analnego, a wszystko zostanie szczegółowo opisane.
W tych neurotycznych przebiegach zakochania mężczyzna nie może być po prostu sympatycznym i dającym się poznać partnerem, ale musi być inny, tajemniczy, stwarzać problemy, być zagadką, no i związek ma być w istocie niemożliwy, dopiero wtedy jest naprawdę ekscytujący.
czytaj także
Zostawiając na boku trytona, nie uważam, że jest to problem wyjątkowy i nieistniejący. Bohaterka nie prowadzi takich rozważań, ale jest nawet kilka jego wyjaśnień. Neurotyczna potrzeba miłości, patriarchalna kultura, relacje władzy, hierarchia płci, wszystko, co nakazuje kobiecie za wszelką cenę zrealizować się w związku albo przynajmniej seksualnie. Albo to, że jest nauczona, że nie wolno jej zawieść czyichś oczekiwań. Kobiety wikłają się w niekomfortowe sytuacje, zadają z niewłaściwymi facetami, godzą się na nieprzyjemny czy upokarzający seks, ale pod #metoo to nie podpada.
Czyli nieprawdą jest, że mężczyzna potrzebny jest kobiecie jak rybie rower. Potrzebny jest jej jak rowerowi ryba.
Ryby to kolejna historia – owszem, bywa ironiczna i zabawna – ale z gatunku: zanurzmy się i potaplajmy w świecie kobiecej psychologii i przeżyć, a głównie cierpienia. I tu muszę szczerze wyznać, czuję się już przeciążona – może za dużo tego czytam – kobiecymi emocjami i sposobami, w jaki są opisywane. Zapragnęłam więc odtrutki, literatury, której psychologia też nie jest obca, ale ekspresja jest zupełnie inna. A jeśli szukam czegoś innego, zawsze mogę liczyć na wydawnictwo Tajfuny.
Jang Eun-Jin, Nikt nie odpisuje, przeł. Marta Niewiadomska, Tajfuny 2022
Włożyłem do wysłużonego plecaka empetrójkę i książkę, po czym wyszedłem z domu razem z Choćkiem.
Choć to pies, stary i niewidomy. (Chodź, czyli fonetycznie choć, tak wołano do niego i tak zostało. I jak się okazuje można to było prawie dokładnie oddać po polsku!). Bohater, zwykły człowiek, listonosz, podróżuje przez trzy lata po Korei, ale nie jest to przewodnik turystyczny, nie poznajemy nazw miast ani żadnych atrakcji czy charakterystycznych miejsc. Czasem ubiera Chocia w uprząż psa przewodnika, a sam nakłada ciemne okulary, dzięki temu może wejść do miejsc czy pojazdów, gdzie psy są źle widziane.
„Hotele są pełne sekretów. A oprócz tego od czasu do czasu – albo nie, w sumie to bardzo często – obsceniczne. Ludzie traktują je jak miejsca, gdzie uprawia się seks, albo, cytując właścicieli takich przybytków, jak miejsca, w których się odpoczywa – i tak też o tych miejscach myślą”. Bohater w nich nocuje, a nie „odpoczywa”. Jedyna książka, która ze sobą zabrał, to Księżyc i miedziak Maughama. To też historia kogoś, kto porzucił zwykłe życie.
Po drodze poznaje różnych ludzi, zagaduje do nich, rozmawia, i prosi o podanie adresu, wieczorami pisze do nich listy, do nich i do członków swojej rodziny. Nikt nie odpisuje, może jednak kiedyś odpiszą. Spotyka też pisarkę, która na jakiś czas do niego dołączy – ale nie liczcie na romans. Ona też jest w nieustannej podróży – w pociągach, na kiermaszach sprzedaje swoja powieść (całkiem nieźle jej idzie). Pierwsze dwa zdania tej powieści to: „Dzisiaj zjadłam pastę do zębów. Jutro zjem mydło.”
W tej podróży, w której niewiele się dzieje, a nawet dramat nie wywołuje reakcji, których byśmy się spodziewali, jest coś hipnotyzującego. Kiedy na koniec dowiadujemy się, czemu bohater opuścił dom i boi się do niego wracać, ale wreszcie odnajdzie spokój, właściwie żałowałam, że to już koniec wędrówki.
Oczywiście bohaterowie też mają uczucia, noszą w sobie smutne historie, chociaż nie zwierzają się z nich łatwo i mimo intymności relacji, które budują, zachowują stale dystans. I przestrzegają form grzecznościowych. Ich emocje nie rozlewają się na cały świat, otaczają ich wydarzenia, fakty, które są jakie są, po prostu przyjmuje się je do wiadomości. I to mnie jakoś uspokaja.
A może na wakacje po prostu przyda się coś łatwego i popularnego? W sam raz na lato.
Wojciech Chmielarz, Za granicą, Marginesy 2023
Od Chorwacji gorsze było tylko Chile, a przynajmniej tak to wyglądało na mapie.
Chile nie jest ważne, to tylko długo się ciągnące się narzekania młodego rybaka, że gdzie by się nie łowiło, nie jest to fajne, a potem jeszcze dłuższe sceny z połowu – w Chorwacji. I wreszcie pojawia się trup.
Kto to i skąd się wziął? Żeby się tego dowiedzieć, cofamy się w czasie o pół roku. Para z czteroletnim synkiem wyjeżdża na wymarzone wakacje do Chorwacji. Wygląda na to, że autor zorientował się, że czytają głównie kobiety, i to właśnie w tę stronę poszedł – kobiecej obyczajówki. To Daria i jej problemy są ważne, jej mąż miał z nią spędzać czas, a okazało się, że musi pracować, więc siedzi przy komputerze i popija piwo. Ona nawiązuje relację z sąsiadami z pobliskiej rezydencji. To Szwedzi, jakiś szemrany biznesmen i jego dużo młodsza, ekscentryczna i rozpustna żona. Będzie pożądanie, dziwne relacje, a potem morderstwo i zacznie się dziać.
Czasem można się czepiać logiki, ale całkiem fajny ten kryminał – albo może thriller. Jest tylko czwórka ważnych bohaterów, więc czytelnik się nie pogubi, dość ograniczony czas i miejsce akcji. Dość wcześnie widać, kto jest zły, ale są też zaskoczenia. Miła lektura na jeden letni wieczór. I nie ma żadnych trytonów. Chociaż nie, jest tryton, to Szwedka. Jednak jeśli mogę wybierać między seksem czy miłością a morderstwem, wybieram morderstwo.