Czytaj dalej

Nie wszystko musimy zrozumieć. O poezji Jerzego Jarniewicza

Poezja wydaje się zagmatwanym lasem, w którym ścieżki zarysowują się, a potem zarastają i prowadzą donikąd. Ale czytając uhonorowane nagrodą „Nike” wiersze Jerzego Jarniewicza, lepiej odpuścić sobie przekonanie, że wszystko trzeba zrozumieć.

Znowu nas spisali. Pies ich trącał. I tak nikt
w tym kraju nie czyta

Po co nagradzać poezję, skoro nikt jej nie czyta? Żart niemieckiego poety Enzensbergera o tych mitycznych 1354 osobach, które wyznaczają magiczną liczbę osób czytających ją w każdym kraju, jest co najwyżej dobrym tytułem dobrego fejsbukowego fanpejdża, ale mało kogo już bawi. Po pierwsze, nie jest wcale aż taki zabawny, po drugie – wydaje się za bardzo prawdziwy.

W nowej ekranizacji Straconych złudzeń Balzaca Gérard Depardieu jako księgarski potentat i wyjadacz rynku wydawniczego niemal wybucha śmiechem na sugestię, że mógłby wydać czyjeś wiersze o margerytkach. Wiadomo, że liryki nikt nie czyta, oczywiście poza uczniami w szkole, którzy, jak zauważył Gombrowicz, są od pokoleń „zmuszanymi do tego siłą”. Poezja wydaje się niszą w niszy, niezrozumiałym alfabetem, w którym można się pogubić jak w lesie, gdzie ścieżki zaczynają się zarysowywać, a potem zarastają, przekształcają, zmieniają kierunek. Kto dziś ma czas na takie błądzenie?

Mondo cane to tytuł filmu, na który Jerzy Jarniewicz nie został wpuszczony w młodości, brutalnego dokumentu ukazującego sceny przerastające widza, związane z eksploatacją zwierząt. Poza prozwierzęcymi fundacjami i drastycznymi filmami to hasło kojarzy się jeszcze z płytą Mike’a Pattona z 2010 roku. Ta produkcja nawiązująca do włoskich piosenek z lat 50. i 60. celowo grała z ich kiczowatą konwencją, co mogło nieco zaburzać rockowy wizerunek wokalisty Faith No More.

Poezja Mondo cane też balansuje na granicach naszych przyzwyczajeń i przekroczeń naszej wytrzymałości, chociaż nie dlatego, że epatuje naturalizmem czy przemocą. Momenty, z których składa się nasza życiowa percepcja, są tu umieszczane z tak radykalną szczerością, żeby nie pominąć żadnego rodzaju słabości, który zazwyczaj ukrywamy przed światem. Słowa nazywają rzeczy, o których myślimy, niż mówimy na głos, ewentualnie piszemy w tych najintymniejszych rozmowach na messendżerze.

„Nike” Czytelników dla „Onych”. „To nagroda dla całej tęczowej gromady”

Ta odsłona świata ukrywanego nie ma jednak wymiaru tandetnego skandalu. Jeśli jest to cielesność, pełna szorstkości i codzienności, swojskiej brzydoty, to bardziej ta z wierszy Stanisława Grochowiaka, o którym zresztą wspomina jeden z wywiadujących Jarniewicza. Zwyczajność momentów intymnych obejmuje zarówno miłość w Starbucksie i Coffee Heaven, jak i badanie jąder czy poziomu bilirubiny u lekarza. Zresztą medycyna zdaje się mieszkać niepokojąco blisko miłości. Na sugestię, że w poezji może wcale nie ma miejsce na badanie jąder, Jarniewicz odpowiada:

O tym się w wierszu, jeśli ma być wierszem,
nie pisze? A znasz coś intymniejszego
po tej stronie Odry? Coś nad bezradniejącą cielesność
pod cudzym spojrzeniem?

Bezradniejąca cielesność jest osadzona w konkrecie. Mondo cane wydaje się poezją tak miejską, jak miejskie bywały ruchy w okolicach 2012 roku. Portretem Łodzi, która staje się właściwie jedynym dostępnym z wszechświatów, chociaż wcale nie doskonałym. Przyroda pozostaje tu głównie w wymiarze ludzkim, schowana pomiędzy środkami zbiorowej komunikacji, sklepy i ulice. Ta pozaludzka wydaje się też istnieć, ale z dala, nieuchwytna.

Odwrócił się, przykleił twarzą do szyby, przyspieszony oddech
pokrył ją mgiełką. Bał się, widziałem.
Tuż za szybą wyrastały i znikały lasy, ale za szybko,
by znaleźć w nich schronienie

W laudacji Przemysław Czapliński podkreślił, że Jarniewicz nie ufa politykom. Może dlatego, że polityka ma tu wymiar wizyty u endokrynologa w lutym, boleśnie wytartego prychnięcia, że „to czysty socjalizm”, ostatniej niedzieli handlowej w galerii. Kapitalizm na pewno nie jest tu przezroczysty: I to był ten moment, kiedy pomyślałem: będą grodzić niebo. Autor jednak nie stawia mocnych futurystycznych diagnoz, stąpa raczej ostrożnie: Rzecz jasna nic nie stoi na przeszkodzie, abyśmy prywatnie pozostawali optymistami.

Gdzieś ponad tym codziennym wymiarem trzeźwej rzeczywistości tramwajów, płaczących posłanek, serialu Homeland i Radomia unosi się nad tymi wierszami atmosfera Szczególnego Czasu. To taki moment dziejów, w którym zapamiętamy najdrobniejszy szczegół naszej codzienności – tak jak pamiętamy, co robiliśmy w dniu śmierci papieża czy ataku terrorystów na WTC. Atmosfera sprzed apokalipsy, w jej trakcie czy już po niej – nie do końca wiadomo, na jakim jesteśmy etapie, ale czujemy ciężar każdego szczegółu. Słowo „rewolucja” pada wprost kilka razy, bez specjalnej werwy, ale też z niesamowicie przenikliwą świadomością tego, w jak zabawny i dotkliwy sposób nakładają się na siebie wymiary polityczne i osobiste.

Terapią jest wolność, czyli utopia za rogiem [„Nike” 2022 dla Jerzego Jarniewicza]

jak sprawnie,
jak nieporównanie namiętniej niż
doborowe oddziały miejskiej partyzantki
kończymy historię

Nie będę tu ściemniać, że czytanie poezji jest jak scrollowanie Instagrama. Ale też nie przesadzajmy, że trzeba mieć przygotowany cały arsenał różnych narzędzi, śrubokrętów i 34 rodzaje kombinerek do jej precyzyjnego rozpracowania. Wymaga od nas z jednej strony wysiłku i słownego rozeznania, z drugiej – odpuszczenia przekonania, że wszystko musimy zrozumieć. W dodatku z jej czytaniem jest trochę jak z pracą przyszłości, skoncentrowaną niczym rozpuszczalny ekstrakt: można coś robić tylko trzy godziny dziennie, za to intensywnie i z większymi efektami.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Justyna Drath
Justyna Drath
Nauczycielka
Absolwentka polonistyki i filmoznawstwa na UJ. Nauczycielka, działaczka społeczna, członkini ZNP i uczestniczka Kongresu Ruchów Miejskich. Była członkinią partii Razem. Broniła Krakowa przed likwidacją szkół i Młodzieżowych Domów Kultury. Współtworzyła kampanię referendalną komitetu Kraków Przeciw Igrzyskom. Organizowała działania na rzecz demokracji lokalnej, kierowała klubem Krytyki Politycznej, pomagała w organizacji Manify.
Zamknij