Możesz popsuć wszystkim zabawę tylko dlatego, że nie wyglądasz na wystarczająco szczęśliwą. Jeśli wiedzą już, że jesteś feministką, twoje widoczne niezadowolenie zostanie powiązane z samym feminizmem, tak jakby brak uśmiechu na zdjęciu był manifestem politycznym.
Zapraszamy na spotkanie z Sarą Ahmed, feministyczną pisarką i badaczką, która przyleciała do Polski z okazji premiery książki Żyć feministycznym życiem. Już jutro w nowej siedzibie MSN Ahmed wygłosi wykład na temat bycia psujzabawą w pracy (wstęp wolny). Równocześnie w Poznaniu odbędzie się nagranie na żywo podcastu Nikt nas nie pytał, ale i tak się wypowiemy, w którym Kasia Chrobak i Agnieszka Szczepanek, porozmawiają o twórczości autorki Przewodnika feministycznej psujzabawy (obowiązuje rejestracja – liczba miejsc ograniczona).
**
Nie musisz nic mówić, żeby pojawiła się feministyczna psujzabawa. Możesz popsuć wszystkim zabawę tylko dlatego, że nie uszczęśliwia cię to, co powinno. A może nie chodzi wcale o to, czy jesteś szczęśliwa: masz sprawiać wrażenie szczęśliwej w konkretnych momentach.
czytaj także
Ile razy usłyszałaś, że swoją naburmuszoną miną zepsułaś wspólne zdjęcie? Tyle popsutych kolacji, fotografii, wspólnych wyjazdów. Możesz popsuć wszystkim zabawę tylko dlatego, że nie wyglądasz na wystarczająco szczęśliwą. Jeśli wiedzą już, że jesteś feministką, twoje widoczne niezadowolenie zostanie powiązane z samym feminizmem, tak jakby brak uśmiechu na zdjęciu był manifestem politycznym (niezależnie od tego, czy faktycznie nim jest czy nie).
Feminizm bywa problemem uwikłania w płeć: możesz być postrzegana jako nie-dziewczyna – albo nie-grzeczna czy też nie-szczęśliwa dziewczyna – ponieważ zachowujesz się w określony sposób. Marilyn Frye wskazuje, że opresja wiąże się z oczekiwaniem okazywania szczęścia w sytuacjach, w których się znajdujesz. Zdaniem Frye, „jeśli nie przybierzemy najpogodniejszego z możliwych wyrazu twarzy, ryzykujemy tym, że zostaniemy uznane za wredne, zgorzkniałe, wściekłe albo niebezpieczne”.
Sposoby postrzegania bywają kłopotliwe. Za mało się uśmiechasz: jesteś wredna. Brak uśmiechu podczas przyjęcia dotyczył osoby, którą zgodnie z oczekiwaniami miałam być: kimś, kto ma na sobie sukienkę, ładnie wygląda, śpiewa na zawołanie. Czasem czułam się jak błazen, czasem jak robot, a czasem jak małpa w cyrku. Podejrzewam, że moja rezygnacja związana z płcią, poczucie, że oczekiwania z nią związane są ciężarem, przeżywanie imprez jako dołujących wydarzeń (ale z niej maruda!) były również rezygnacją związaną z ludźmi.
czytaj także
Bardzo kocham konie – zdaniem Elspeth Probyn istnieje wiele wartych opowiedzenia queerowych historii o dziewczynkach i koniach – między innymi dlatego, że symbolizują ucieczkę od ludzi, a więc również od wymogu bycia dziewczynką. Do mojego surwiwalowego zestawu feministycznej psujzabawy należy także mój koń, Mulka. Odegrał on ważną rolę w procesie wyzwalania mnie z poczucia obowiązku.
W okresie dorastania byłam bardzo nieśmiała, a przestrzeń relacji społecznych postrzegałam jako całkowicie niedostępną: jak pokój za zamkniętymi drzwiami, do których nie mam klucza. Być może o to chodziło: płeć była dla mnie jak pasujący do zamka klucz, którego nie mam albo który jest nie dla mnie. Z perspektywy czasu myślę, że kiedy poszłam na studia, postanowiłam się „udziewczęcić”, ponieważ byłam wyczerpana niepasowaniem i niedopasowaniem.
To wyczerpanie miało niewątpliwie związek zarówno z białością wokół mnie, jak i wyobcowaniem z płci – wyczerpanie innością. Pamiętam swoją pierwszą wizytę w salonie fryzjerskim po skończeniu szkoły – miałam wtedy osiemnaście lat. To była świadoma decyzja. Ze smutkiem patrzyłam w lustro, czekając, aż ukaże się w nim nowa wersja mnie.
Już wtedy wiedziałam, że integracja może wymagać większej gotowości do przyjęcia kobiecości i uznania jej za własną. Wiedziałam, że nie wszyscy mają taką możliwość. Czasem możemy więc zmienić kierunek naszej wędrówki, żeby zrzucić z siebie uciążliwą presję, smutek wywołany brakiem uczestnictwa, poczucie samotności lub odrzucenia. Możemy też odczuwać niepokój wywołany tym, że odcinamy się w ten sposób od własnej przyszłości.
To trudne: nie twierdzę, że dostosowując się, jesteś w błędzie albo że twoje pragnienia są mniej autentyczne. Nie twierdzę, że w byciu dziewczęcą dziewczynką chodzi wyłącznie o to, żeby się dopasować, nawet jeżeli w moim przypadku na początku tak właśnie było. Możesz nawet poczuć, że masz obowiązek „oddziewczęcenia się”, kiedy dziewczęcości nie uznaje się za właściwą lub stosowną.
Finansowanie feminizmu w Polsce jest dziś kluczowe dla demokracji
czytaj także
Jak wskazuje Ulrika Dahl, może się okazać, że jako dziewczęca dziewczyna nie wpisujesz się w niektóre obszary feminizmu. Żeby odwołać się do terminologii, którą stosuję w rozdziale trzecim: może się okazać, że abyś w pewnych obszarach feminizmu mogła pozostać kobieca z własnej woli, musisz wykazać się silną wolą. Dzisiaj potrafię czerpać radość ze swojej dziewczęcości (choć nadal nie noszę sukienek, bo źle się w nich czuję), ponieważ nikt tego ode mnie nie wymaga, nikt też (włącznie ze mną) nie zakłada, że staram się w ten sposób zwrócić uwagę chłopców. Nieheteronormatywna dziewczyna rozszerza granice samego pojęcia „dziewczyna”.
Nie sugeruję więc, że udziewczęcenie się jest nieautentyczne. Zastanawiam się, jak radzimy sobie wtedy, kiedy pojmujemy, że albo stoimy w szeregu, albo przed niego wychodzimy. Feminizm wyostrza świadomość samego istnienia szeregu i dlatego wymaga od nas podejmowania decyzji tam, gdzie dotąd decydowano za nas, a nawet bez nas. Czasem jesteśmy zmęczone albo antycypujemy wyczerpanie: stoimy równo w szeregu, żeby nie ponieść konsekwencji wychylania się, bo miałyśmy już okazję ich doświadczyć i nie jesteśmy gotowe na powtórkę tego doświadczenia. A kiedy szereg ukazuje nam się w całej wyrazistości, coś się zaczyna dziać. Kiedy indziej czujemy, że jesteśmy gotowe ponieść koszty wyjścia przed szereg, bo cena za pozostanie w miejscu byłaby zbyt wysoka. Wtedy także coś może się wydarzyć.
Słuchaj podcastu „Wychowanie płci żeńskiej”:
Dzięki doświadczeniu wyjścia przed szereg znamy mechanizm dostosowania się. W części drugiej omawiam to zjawisko w odniesieniu do polityk instytucjonalnych. Tutaj chcę przyjrzeć się kwestii płci. Kiedy już raz zrobisz coś nie tak, możesz, nie zawsze intencjonalnie, popełnić wiele innych błędów.
Zdarzało mi się, niezależnie od intencji, niewłaściwie interpretować płeć lub sytuację. Kiedyś, gdy miałam dwadzieścia parę lat, wysłałam mojej siostrze kartkę z gratulacjami z okazji narodzin jej dziecka. Podczas rozmowy telefonicznej powiedziała wkurzona: „Dlaczego zawsze musisz dorzucić swoje feministyczne trzy grosze?!”. Kupiłam jej niebieską kartkę. A ona urodziła dziewczynkę. Tyle że nie zrobiłam tego specjalnie.
Szpilka: Cierpienie nie jest najważniejszym elementem życia osób trans [rozmowa]
czytaj także
Nie miałam zamiaru dorzucać swoich „feministycznych trzech groszy”; w ogóle nie zwróciłam uwagi na kolor kartki. Ale to prawdopodobnie oznacza, że już stałaś się feministką – dotarłaś do feministycznego punktu, w którym wcale nie jest dla ciebie oczywiste, że system kolorów jest systemem płciowym. Kiedy system płciowy nie przekształca się w nawyk, to znaczy, że nie udało ci się do niego przywyknąć. Właśnie tak możemy przeżywać feminizm: jako sytuację, w której nie przywykłyśmy do systemu płciowego.
Ten system opiera się nie tylko na twoim sposobie ekspresji płciowej lub jej braku: chodzi w nim również o twoje działania w ramach szerszego systemu, który przypisuje znaczenie i wartość osobom oraz rzeczom. Kiedy już dostosowałaś się do tego systemu, możesz przestać myśleć – automatycznie sięgasz po właściwą kartę. Jeśli nie całkiem się dostosowałaś, musisz pomyśleć o znalezieniu właściwych środków do osiągnięcia właściwych celów. Jeśli nie myślisz o tym, co jest właściwe, prawdopodobnie nie uda ci się we właściwy sposób uporać z kwestią płci: robisz to niewłaściwie. Może się wówczas okazać, że dorzucasz swoje feministyczne trzy grosze, nawet o tym nie wiedząc. Jeśli nie rozumiesz płci, to znaczy, że nic nie rozumiesz.
Zauważmy: możesz popsuć wszystkim zabawę nie specjalnie i bez premedytacji; możesz nawet starać się uczestniczyć we wspólnej zabawie. Ale psujesz zabawę, ponieważ nie dostosowałaś się wystarczająco do wymogów systemu społecznego.
Inny przykład: kiedy byłam młodsza, usłyszałam od kogoś, że kiedy nie golę nóg, „składam feministyczną deklarację”. Jeśli nie działasz zgodnie z oczekiwaniem, składasz deklarację. To pouczająca lekcja. Niezależnie od tego, czy dorzucamy swoje feministyczne trzy grosze lub zabieramy głos, brak podporządkowania się wzorcom urody traktowany jest jako wypowiedź, tak jakby twoje nogi były ustami krzyczącymi: „Patrzcie na mnie!”. Nie sądziłam, że wykonuję jakiś feministyczny gest, chociaż być może realizowałam feministyczne założenie, po prostu bez założenia, że muszę mieć ogolone nogi. W pewnym sensie jednak unieważniona zostaje możliwość normalizacji nieogolonych dziewczęcych nóg. Wszelkie działania niezgodne z zastałym porządkiem traktowane są jako próba narzucania feministycznego ładu.
czytaj także
Jeśli popełniamy błędy, może to oznaczać, że niewłaściwie przeżywamy rzeczywistość. Sposób, w jaki czegoś doświadczamy lub nie doświadczamy, kieruje nas w niewłaściwą stronę. Arlie Russell Hochschild w kanonicznej już książce Zarządzanie emocjami. Komercjalizacja ludzkich uczuć mówi o tym, że jeśli panna młoda w dniu ślubu nie jest szczęśliwa, a nawet ogarniają ją „przygnębienie i irytacja”, to znaczy, że doświadcza „niewłaściwego afektu” albo niewłaściwie przeżywa swoje położenie. Musi więc ratować sytuację i poczuć się odpowiednio: „Wyczuwając rozbieżność między idealnymi a faktycznymi uczuciami, panna młoda pobudza się do «bycia szczęśliwą»”.
Zdolność panny młodej do uratowania sytuacji zależy od tego, czy będzie potrafiła przekonać samą siebie lub innych, że jest szczęśliwa. Korygując własne emocje, odcina się od wcześniejszego uczucia – uszczęśliwia samą siebie, powstrzymując się przed uczuciem nieszczęścia. Ten przykład jasno wskazuje, że można nie czuć się całkiem u siebie we własnym szczęściu, a nawet zostać z niego wyobcowanym, jeśli wcześniejsze uczucie wciąż w nas żyje lub jeśli odczuwamy dyskomfort związany z wysiłkiem podejmowanym po to, żeby poczuć się w określony sposób. Dyskomfort może kryć się w samym poczuciu szczęścia i przybierać formę braku komfortu związanego z odczuwanym szczęściem.
Oczywiście fakt, że to panna młoda musi być szczęśliwa, że tego dnia to ona musi dźwigać ciężar szczęścia, mówi nam coś na temat płci i nierównej dystrybucji nadziei na szczęście, jak moglibyśmy ją nazwać. Pozwala nam dostrzec to, co może wydawać się oczywiste. Jeśli szczęście panny młodej ma być dla nas potwierdzeniem, że jest to dzień szczęśliwy, wówczas kobiece nadzieje na szczęście pozostają nierozerwalnie związane z małżeństwem, nawet jeśli wzorce płciowe uległy pewnemu rozluźnieniu.
Czasem nie możemy poczuć się szczęśliwe wtedy, kiedy powinnyśmy. Nie zawsze przeżywamy tę „niemożność” jako ograniczenie: czasem ta „niemożność” coś przed nami otwiera. Być może przeżywasz rozczarowanie sobą lub światem, ponieważ nie jesteś tak szczęśliwa, jak oczekiwałaś. Rozczarowanie może również nieść ze sobą podszytą lękiem opowieść o zwątpieniu w siebie samą (Dlaczego mnie to nie uszczęśliwia? Co jest ze mną nie tak?) lub o gniewie wobec świata, który obiecuje szczęście, nadając określonym kwestiom wartość. W takich momentach możemy stać się obcymi. Kiedy zostajesz wyobcowana z powodu własnych uczuć, stajesz się uczuciowym obcym. Feministyczna psujzabawa jest właśnie uczuciowym obcym. Nie uszczęśliwia nas to, co powinno.