Czytaj dalej, Weekend

Ta książka zmieniła moje podejście do dzieci

Korczakowska idea traktowania dziecka jak człowieka może była dotąd czymś, co teoretycznie wydawało mi się zrozumiałe, jednak w praktyce sama nie zawsze postępowałam zgodnie z tą myślą.

Nie będę ściemniać: raczej unikałam i unikam dzieci, bo nie za bardzo potrafię znaleźć z nimi jakąkolwiek nić porozumienia. Nie wiem, czego chcą, często nie rozumiem nawet, co te młodsze dzieci mówią. Nie potrafię się z nimi bawić – bo to, co jest zabawne dla mnie, już niekoniecznie bawi małych ludzi. Mam z dziećmi niemal zerowy kontakt, więc nie uczestniczę też w rozmowach dorosłych o dzieciach, bo sprawy, o których rozmawiają, są mi totalnie obce.

Ale nawet jeśli dzieci rodzi się mało i mamy ujemny przyrost naturalny, to i tak przecież się z nimi stykam. W autobusie, w sklepie, w knajpie. Zawsze są z jakimiś dorosłymi. To oni z reguły wyznaczają zasady, do jakich dziecko ma się dostosować. Albo więc dziecko biega i krzyczy, a dorośli mówią: „co zrobisz, to dziecko, dzieci biegają i krzyczą”, albo dziecko jest pilnowane, żeby siedziało na dupie, a dorośli krzyczą na nie, żeby nie krzyczało i nie biegało. Sama nie wiem, co gorsze.

Tak się złożyło, że długi weekend spędziłam, opiekując się dzieckiem. Dwulatek należy do mojej rodziny (dokładne pokrewieństwo nie jest tu istotne). I choć dzieci na co dzień unikam, z nim mam regularny kontakt. Tym razem bawiłam się z nim trzy dni, czytając jednocześnie książkę Anny Golus Superniania kontra trzyletni Antoś. Ta książka i konfrontacja wszystkiego, co w niej przeczytałam, z realnym dwulatkiem zmieniły moje podejście do dzieci.

Zróbcie coś z tą babcią

Książka Anny Golus to opowieść o programach telewizyjnych, w których „ekspertki” wychowują dzieci. To określenie biorę w cudzysłów, bo eksperckość metod stosowanych w programach telewizyjnych autorka wielokrotnie podważa.

Znacie na pewno ten format: na początku poznajemy rodzinę z dzieckiem, które jest niegrzeczne – a przynajmniej tak jest przedstawiane. Rodzice proszą o pomoc panią z telewizji, pani przyjeżdża, pomaga, a na koniec dziecko jest grzeczniutkie i cichutkie. Autorka książki zwraca uwagę na to, że może i rodzice świadomie zgodzili się, żeby kamera filmowała ich życie prywatne, ale dzieciaki nie miały w tej sprawie nic do gadania. Niby dziecko ma prawo do godności, prywatności, ale w takim show może o wszystkich tych prawach zapomnieć. Czy to fair? Nie bardzo.

„To nie dzieci, to bestie” – tak reklamowano program „Surowi rodzice”

Czytałam o programie, w którym filmowane kamerą dziecko uczy się sikać do nocnika, a jak już zrobi siku, widzom z dumą prezentowana jest zawartość nocnika. Brawa dla dziecka. Wtedy autorka pyta: a co by było, gdyby zrobić taki program o osobach starszych, niesamodzielnych, jakieś telewizyjne show typu „Zróbcie coś z tą babcią”? Czy byłoby fajnie filmować starszą osobę sikającą do basenu i pokazywać do kamery efekty dobrze wykonanego zadania?

Czytałam też w książce Golus opowieści o programach, w których dzieci się oszukuje. Mówi się im, że mają siedzieć na tak zwanym karnym jeżu tyle minut, ile mają lat (w logikę, która za tym stoi, nie będę tu wnikać), a potem i tak siedzą tam dużo dłużej. Albo o dziewczynce, której nie pozwolono wejść na piętro jej domu, bo mama na górze sprzątała, słychać było, że odkurza. Gdy odkurzacz przestał chodzić, dziecko chciało iść na górę. W końcu chyba mama już skończyła sprzątać, co nie? Jednak i tak nie pozwolono jej tam pójść. Dlaczego? Nie było dobrego powodu.

W weekend było ciepło, biegałam więc po podwórku na bosaka, ale dwulatkowi założyłam buty. Na ziemi są szyszki, patyki, niezbyt przyjemnie dla dziecięcych stóp. Tak uważałam. Kłopot pojawił się, kiedy moja mama powiedziała dwulatkowi, że po podwórku trzeba chodzić w butach. Młody szybko wyczuł, że coś tu nie gra. Wskazał na mnie i nie było przebacz. Może dwulatek wiele nie umie powiedzieć, ale widzi wszystko. Widzi, że są osoby, które mogą chodzić bez butów, więc czemu wciskamy mu kit?

Próbuję powiększyć sobie łeb [rozmowa z Anną Golus]

Superniania przypomina o Korczaku

Czytając książkę Superniania kontra trzyletni Antoś, myślałam o tym, że Korczakowska idea traktowania dziecka jak człowieka może była dotąd czymś, co teoretycznie wydawało mi się zrozumiałe, jednak w praktyce sama nie zawsze postępowałam zgodnie z tą myślą. Traktowałam dzieci albo jak powietrze – starałam się udawać, że ich nie ma i ich nie zauważałam, albo omijałam je z daleka, zarówno same, jak i z rodzicami, bo kompletnie nie wiem, jak nawiązać kontakt z dzieckiem. Dotyczy to tak samo dwulatka, ośmiolatka i dwunastolatki.

Książka Anny Golus to doskonała lektura nie tylko dla osób, które mają codzienny kontakt z dziećmi, rodziców i opiekunów, ale też właśnie dla osób, które mają z dzieciakami kontakt sporadyczny. Jako osoba dorosła i mająca dużą swobodę w życiu mogę sobie wybierać, z kim chcę mieć kontakt, a z kim nie bardzo. Mimo to czasem miewam kontakt z ludźmi, z którymi kompletnie nic mnie nie łączy. Z przypadkowymi osobami spotkanymi w sklepie, na przystanku, w pociągu, w studiu telewizyjnym. Uprawiam wtedy nieskładne small talki. Nie ignoruję zagadującej mnie w parku pani, tylko gadam o pogodzie. Czemu więc ignoruję dziecko, które podbiega i ewidentnie chce mi coś powiedzieć?

A ty widzisz w dziecku człowieka?

Potraktować dzieci serio

W jakimś sensie książka Anny Golus zmusiła mnie do potraktowania dzieci na serio. Wszystkich. Tych, które mnie irytują i wkurzają, też. Ale ja też oczekuję, że zostanę potraktowana serio, jak człowiek, który ma swoje potrzeby. Dlatego kiedy ja muszę usiąść i popracować, proszę dwulatka, żeby poczekał z zabawą, daję mu książkę i on siedzi obok mnie, ogląda obrazki, a ja planuję wydanie dziennika Krytyki Politycznej na kolejny dzień.

Na marginesie – ta metoda działa rzadko i na krótko. Kiedy jeden z członków rodziny zobaczył, że siedzimy sobie z dwulatkiem obok siebie przy stole – ja z laptopem, a on z książką o krowie, był w szoku. Koleżanka z redakcji, kiedy opowiadałam jej, jak to postanowiłam się z dzieckiem dogadać – powiedziała wprost, że to nie zawsze się sprawdzi, że trzeba jeszcze uwzględnić możliwości rozwojowe typowe dla danego wieku oraz temperament tego konkretnego dziecka. I przypomniała mi grafikę ze wskazówkami dotyczącymi pracy zdalnej z dzieckiem przygotowaną przez Ministerstwo Pracy na początku pandemii, która u wielu rodziców wywoływała śmiech przez łzy.

Poza tym książka Golus każe też potraktować serio te wszystkie programy telewizyjne. To nie jest tylko rozrywkowy show, to jest wciskanie kitu. Montaż i format tego typu poradnikowych programów pozwala wciskać nam bzdury o misji, eksperckiej wiedzy i eksperymentach społecznych typu znajdziemy ci żonę czy męża, wychowamy twoje dziecko, zmienimy niegrzeczne dziewczyny w damy. Jakim cudem w tych samych telewizjach słyszę narzekania, że ludzie nie słuchają głosu ekspertów, a potem widzę jakieś pseudoeksperckie bzdury?

I wreszcie, jakim cudem w tych wszystkich programach o „naprawianiu dzieci” narusza się godność dzieci, oszukuje się je, odziera z prywatności, a my nadal oglądamy to na naszych telewizorach? Jeśli dzieci są dla nas tak ważne, to czemu prosta myśl, żeby traktować je fair, jest nadal taka wywrotowa? Bo jest.

„C’mon C’mon”: Musimy porozmawiać o Jessem

Wierzcie mi wszyscy ci, którzy nie macie dzieci, nie macie z nimi kontaktu na co dzień. Po lekturze książki Superniania kontra trzyletni Antoś możecie być zaskoczeni, jakiej rewolucji dokonać trzeba w głowie, żeby się jednak przełamać i zacząć small talk z dwulatkiem. Taki na serio, a nie jakieś wciskanie mu pierdół, że to wolno, a tamtego nie wolno. Bo tak. Koniec gadania.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Agnieszka Wiśniewska
Agnieszka Wiśniewska
Redaktorka naczelna KrytykaPolityczna.pl
Redaktorka naczelna KrytykaPolityczna.pl, w latach 2009-2015 koordynatorka Klubów Krytyki Politycznej. Absolwentka polonistyki na UKSW, socjologii na UW i studiów podyplomowych w IBL PAN. Autorka biografii Henryki Krzywonos "Duża Solidarność, mała solidarność" i wywiadu-rzeki z Małgorzatą Szumowską "Kino to szkoła przetrwania". Redaktorka książek filmowych m.in."Kino polskie 1989-2009. Historia krytyczna", "Polskie kino dokumentalne 1989-2009. Historia polityczna".
Zamknij