Czy można żyć bez jajek i co trzeba wiedzieć, jeśli nie potrafimy z nich zrezygnować.
Marcin Gerwin: Czy jajecznica zrobiona z tofu zamiast jajek jest smaczna? Nie miałem jeszcze okazji jej spróbować.
Magdalena Brzezińska: Powiem tak – nigdy nie jadłam jajek. Od dziecka jajka bardzo mnie odrzucały i budziły moje wielkie obrzydzenie, więc nie wiem, jak smakuje zwykła jajecznica. Pierwszą tofucznicę, czyli jajecznicę z tofu, zjadłam dopiero w tym roku i muszę przyznać, że była całkiem smaczna. Zrobiła ją zresztą moja przyjaciółka z Otwartych Klatek, która jest szefową kuchni. Trudno mi jednak powiedzieć, czy smakuje podobnie do zwykłej jajecznicy.
A czy robisz sobie na co dzień majonez sojowy?
Nie, majonezu też nigdy mi nie brakowało, bo wcześniej go nie jadłam. Ani majonezu, ani innych produktów, które zawierają przetworzone jajka. Kiedy jednak jem na mieście i do sałatki jest dodany wegański sos majonezowy, smakuje mi to. Sama jednak majonezu nie robię, choć moi znajomi bardzo go zachwalają. Można go zresztą kupić w niektórych sklepach. Z kolei jajka używane jako składnik ciasta dosyć łatwo zastąpić.
Wiele dylematów moralnych związanych z jedzeniem odpadło ci zatem już na samym początku. Czy w takim razie przejście na weganizm w ogóle nie było dla ciebie kłopotem?
O ile przejście na wegetarianizm, jeszcze w czasach liceum, było podyktowane względami etycznymi, o tyle weganizm przyszedł właściwie sam z siebie, kiedy po maturze wyjechałam na wakacje do pracy do Anglii i dostałam uczulenia na mleko i jego przetwory. Musiałam więc wyeliminować wszystkie produkty odzwierzęce z diety. Największym problemem było dla mnie odstawienie sera żółtego i pleśniowego, szczególnie że w czasie przechodzenia na weganizm pracowałam we francuskiej restauracji, w której sery kusiły z wystawki. Na szczęście miałam pod ręką ich wegańskie zamienniki, które obecnie także i u nas w kraju stają się coraz bardziej powszechne.
Jednak wiele osób uwielbia jajka, smaży sobie na śniadanie jajecznicę lub robi jajka sadzone. Hodowle kur są gdzieś daleko, nie widać, skąd pochodzą jajka, w jakich warunkach trzymane są kury, a smak i prostota przygotowania posiłku zachęcają do ich kupowania. Do tego jajko to przecież nie mięso – nie jest to kawałek zabitego zwierzęcia. Skąd pochodzą jajka sprzedawane w Polsce?
Po opublikowaniu przez Otwarte Klatki raportu ze śledztwa na Fermach Drobiu Borkowski, gdzie produkowane są jajka w systemie klatkowym, większość osób, z którymi rozmawialiśmy, mówiła nam, że jedzą tylko jajka od kur z wolnego wybiegu.
Jednak statystyka mówi sama za siebie – praktycznie 90 procent wszystkich jaj w Polsce pochodzi od kur utrzymywanych w systemie klatkowym lub ściółkowym.
Czy chów ściółkowy jest lepszy dla dobrostanu kur?
Chów ściółkowy to i tak zamknięcie kury w kurniku, bez dostępu do świeżego powietrza, do normalnej powierzchni, w której kura mogłaby grzebać. Jest to tylko pozorowanie naturalnych warunków. Obydwie te metody hodowli – klatkowa i ściółkowa – nie są dla kur korzystne. W Polsce klatki do hodowli kur posiadają grzędę, na której kury mogą przesiadywać, drapaki do ścierania pazurków i grzebaki, czyli imitację miejsca do grzebania w podłożu. Do tego mają jeszcze tzw. gniazdo, które powinno zapewniać, zgodnie z rozporządzeniem, „intymne warunki do znoszenia jaj”. Na kurę przypada w klatce zaledwie 750 cm kwadratowych, czyli nieco więcej niż ma kartka papieru. Mimo że nowe klatki nazywa się „wzbogaconymi”, śledztwo Otwartych Klatek pokazało, że warunki te nie dają kurom żadnych szans na realizowanie swoich potrzeb życiowych. Co więcej, produkcja jest tak intensywna, że pod koniec cyklu zwierzęta są maksymalnie wyeksploatowane.
Co ciekawe, Krajowa Izba Producentów Drobiu i Pasz bardzo zachwala jajka z chowu klatkowego i twierdzi, że są to najzdrowsze i najbezpieczniejsze jajka, ponieważ pochodzą z chowu kontrolowanego. A jest to przecież chów, w którym klatki są umieszczone w kurniku w kilku rzędach i piętrach, w regulowanej atmosferze, bez dostępu do naturalnego światła. Jajka z takiej produkcji mogą mieć ładny kolor żółtka, bo do paszy dodaje się specjalne dodatki, by taki kolor uzyskać. Taka produkcja nie ma jednak nic wspólnego z tym, jak kury żyją w naturalnych warunkach. W kurnikach włącza się sztuczne światło, na kilkanaście godzin dziennie (liczba godzin zależy od wieku kur), by kurom wydawało się, że dzień jest długi i by przez to ich produktywność się zwiększyła.
Skoro więc w chowie ściółkowym nie ma klatek, to może kurom nie jest aż tak źle?
W chowie ściółkowym w kurniku znajdują się tylko grzędy i gniazda. Teoretycznie mamy wolny wybieg, bo kury mogą swobodnie przemieszczać się po kurniku, jednak w praktyce kurniki przy chowie ściółkowym mogą wyglądać jeszcze gorzej niż te, w których są klatki. Kury są niesamowicie stłoczone – na jednym metrze kwadratowym może przebywać do 9 kur. Tu również nie ma dostępu do naturalnego światła i podobnie jak w przypadku kur trzymanych w klatkach zwierzęta otrzymują wysokowydajną paszę, by ich produktywność była jak największa.
Jak długo żyje nioska w takiej hodowli?
W Polsce nioski umieszcza się w kurniku w 16-18. tygodniu życia, gdy już się przepierzą. Produkują one jajka przez mniej więcej 50 tygodni, czyli łącznie żyją niecałe półtora roku.
Ile jajek znoszą w ciągu życia?
Średnio jest to nawet jedno jajko dziennie. W przypadku ras wysokonieśnych mówi się o wydajności do 310-330 jaj na cykl.
Do wyboru znajdziemy w sklepie jeszcze inne rodzaje jajek. Mamy też jajka od kur z wolnego wybiegu oraz ekologiczne.
W chowie „z wolnego wybiegu”, który na jajkach oznaczany jest numerem 1, w kurniku są malutkie okienka, przez które kury mogą wychodzić na wybieg i mogą tam grzebać w ziemi. Według rozporządzenia na tysiąc kur przypada okienko, a właściwie luka, o szerokości 2 metrów i wysokości 35 cm. W praktyce wybiegi są jednak małe i nie ma szansy, by wszystkie kury mogły wyjść z kurnika na świeże powietrze.
Ale nazewnictwo już jest i wprowadza konsumentów w błąd, bo „wolny wybieg” sugeruje, że kury mają się dobrze i naprawdę mają możliwość swobodnego poruszania się po świeżym powietrzu.
Z kolei jajka z numerem 0 to jajka z chowu ekologicznego. Nie ma tu wymagań dotyczących budowy i architektury kurnika, niemniej jednak kury muszą mieć dostęp do wybiegu na świeżym powietrzu, do możliwości swobodnego grzebania w ziemi. Dostają także naturalną paszę, która spełnia wymogi ekologiczne. Ten sposób produkcji jaj jest najbardziej zbliżony do naturalnych warunków.
A jak wygląda życie brojlera, czyli kury hodowanej na mięso?
W Polsce brojlery hodowane są w systemie ściółkowym. Życie takiej kury jest o wiele krótsze, choć podobnie intensywne. Brojlery tuczy się od 5 do 6 tygodni. Po tym czasie brojler osiąga wagę około 2,5 kg, co oznacza niezwykle szybki przyrost masy. Stłoczenie kur jest jeszcze większe niż w przypadku niosek – w ostatnich tygodniach chowu na metr kwadratowy kurnika przypada 17 brojlerów.
Ile brojlerów hoduje się w Polsce?
W zeszłym roku wykluło się 871 milionów piskląt brojlerów. Na eksport przeznaczonych zostało z tego 70 milionów, zatem w Polsce w przeciągu roku chowano ok. 800 milionów brojlerów. Jest to kilka razy więcej niż wszystkich innych zwierząt gospodarskich.
Czy w przypadku brojlerów płeć kury ma znaczenie?
Nie, tuczy się zarówno kurki, jak i koguciki. Płeć ma znaczenie tylko w przypadku hodowli kur na jajka.
W pierwszych godzinach życia po wykluciu się piskląt przeprowadza się seksowanie, czyli oddziela się kury płci żeńskiej od kur płci męskiej, bo, jak wiadomo, tylko te pierwsze znoszą jajka. Koguciki są natomiast utylizowane.
Co masz na myśli, mówiąc „utylizowane”?
Najczęściej wrzuca się je do pojemników lub skrzynek, które odbierają firmy zajmujące się utylizacją. Następnie te pisklęta gazuje się, a potem spala.
Wspomniałaś, że chów niosek na fermach jest na tyle intensywny, że kury są bardzo wyeksploatowane.
Po ponad 50 tygodniach znoszenia jaj kury są skrajnie wycieńczone. Mają silnie wyeksploatowaną kloakę, mogą stracić niemal całe opierzenie. Opadają im grzebienie, w chowie klatkowym mają też liczne rany pazurków od zahaczania o metalowe pręty. Kury są wyniszczone, bo cały rok spędzają w zamknięciu, gdzie mogą poruszać się tylko po bardzo ograniczonej powierzchni. Są stłoczone w klatkach, choć to zwierzęta terytorialne i w takiej sytuacji dziobią się nawzajem. Te słabsze są spychane na bok, czasem nawet zadeptywane. Przede wszystkim jednak kury praktycznie codziennie znoszą jajko. I to również jest wycieńczające. Aby kura mogła znieść jajko, potrzebna jest odpowiednia ilość paszy, by dostarczyć jej energii, w tym odpowiednia ilość wapnia, żeby utworzyła się skorupka. Po roku intensywnej pracy organizm kury jest bardzo wyniszczony. Gdy cykl produkcji się zakończy i kurniki są opróżniane, te kury się ubija i najczęściej wykorzystuje jako karmę dla zwierząt. Taka kura nie nadaje się nawet do konsumpcji przez ludzi. Nie ma na niej mięśni, tylko skóra i kości.
***
Magdalena Brzezińska – aktywistka stowarzyszenia Otwarte Klatki, specjalistka ds. chowu i hodowli zwierząt.