Kraj

Posmoleński klincz. Reaktywacja

To była zapewne chwila największego politycznego triumfu Kaczyńskiego. A później nastąpiło dementi i wszyscy wrócili do starych ról.

Jakiś czas temu, a było to nie dalej niż we wtorek rano, zaproponowałem na fejsowym wallu jednego ze znanych pisarzy młodego pokolenia, że zanim zaczniemy się emocjonować tym, że „Ruscy zabili nam prezydenta”, należałoby zastosować brzytwę Ockhama. W skrócie: zadajemy sobie pytanie, co jest bardziej prawdopodobne: czy to, że detektory spektrometryczne (chyba tak to się nazywa) się popsuły, że ktoś źle coś zinterpretował, że trotyl wziął się z pobitewnej smoleńskiej ziemi – czy też bardziej prawdopodobnym jest, że ktoś chciał zabić Kaczyńskiego.

Doniesienia o trotylu wczesanym popołudniem zdementował Ireneusz Szeląg, a później także sama „Rzepa”, twierdząc enigmatycznie, że wprawdzie trotyl to być nie musiał, ale mógł. No bo przecież wysokoenergetyczne cząstki zjonizowane. Ja się tam na fizyce nie znam, ale znam się na życiu i wiem, że lada dzień na cząstkach wysokoenergetycznych będzie się znała prawica. Na chwilę obecną brzytwa Ockhama vs. „Jezu, Jezu, zabili nam prezydenta” 1:0.

Przed tak zwanym „dramatycznym zwrotem” wydawało się, że PiS zyskuje ostateczną przewagę. Profesjonalizacja wizerunku, pierwsze od wielu lat merytoryczne debaty, później informacje o zamianie ciał ofiar katastrofy smoleńskiej. Z jednej strony więc partia Jarosława Kaczyńskiego zaczęła zwracać uwagę na istotne problemy społeczne, nieobecne w ogólnym dyskursie, zdominowanym przez roszczeniowych pracodawców. Z drugiej zaś doniesienia o dramatycznych pomyłkach mogły utwierdzać wyborców w przekonaniu, że PiS stoi po stronie prawdy.

Tekst „Rzeczpospolitej” o domniemanym wykryciu trotylu był kilkugodzinnym zwycięstwem wyborczym PiS-u. Obraz dla wyborcy mógł wyglądać tak: pracujemy na śmieciówkach, wszystko drożeje, trumny pozamieniane, a na dodatek Kaczyński miał rację – Ruscy zabili. To była zapewne chwila największego politycznego triumfu prezesa Kaczyńskiego. W ciągu tych pięciu minut powiedział o „niesłychanej zbrodni” i o „brutalnej dyktaturze zewnętrznej”.

A później było dementi i znowu się okazało, że po stronie prawdy nie stoi nikt, bo prawda jest politycznie nieużyteczna. Dzisiaj mamy reaktywację posmoleńskiego klinczu, w którym członkowie PiS-u wracają do starej retoryki, mówiąc, że coś tam wiedzą, ale nie mogą powiedzieć, bo pozabijają im ekspertów. A Julia Pitera straszy, że przyjdzie kaczyzm i wszyscy będziemy siedzieć w więzieniach. Koniec merytorycznych sporów.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Kamil Fejfer
Kamil Fejfer
Publicysta ekonomiczny
Publicysta zajmujący się rynkiem pracy i tematyką ekonomiczną. Autor książek: „O kobiecie pracującej. Dlaczego mniej zarabia chociaż więcej pracuje” oraz „Zawód”.
Zamknij