Siegień: Wicepremier z Podlasia? Nadzieje, jakie wiążemy z nowym rządem

W ostatnią niedzielę nawet na Podlasiu się przejaśniło, chociaż żarówka oświetlająca nasze izby wciąż mruga nerwowo.
Paulina Siegień. Fot. Jakub Szafrański

Szymon Hołownia, który startował w podlaskim okręgu jako jedynka Trzeciej Drogi, zdobył najwięcej głosów wśród kandydatów wszystkich partii i ma w kieszeni wysokie stanowisko w rządzie. A my mamy nadzieję, że załatwi przynajmniej parę palących dla naszej części regionu spraw.

Oglądamy wieczór wyborczy razem ze znajomymi z sąsiedniej wsi. Na ekranie pojawia się Piotr Kraśko i mimo że zegar pokazuje dwudziestą z minutami, widzimy go na zalanym słońcem Krakowskim Przedmieściu. Studio wyborcze idzie na żywo, więc ta wstawka wprawia nas w konsternację, ale po chwili ktoś rzuca przytomnie: tam jest jeszcze dzień, bo przecież u nas, na wschodzie, szybciej robi się ciemno, w końcu jesteśmy w innej strefie czasowej. Wiadomo, nad stolicą imperium zawsze świeci słońce. A potem jeszcze pośmialiśmy się, że u nas ciemno jest od dobrych dwóch lat. Żarty żartami, ale rzeczywiście, Podlasie żyło ostatnio w politycznym przyspieszeniu, a przyszłość malowała się w ciemnych barwach.

Za złudne poczucie bezpieczeństwa Polska byłaby w stanie sprzedać Podlasie

Aż przyszedł niedzielny wieczór i nawet u nas się przejaśniło, chociaż żarówka oświetlająca podlaskie izby wciąż mruga nerwowo. Wygrana opozycji to wielka ulga, ale euforii nie ma. Po dobie spędzonej na odświeżaniu wyników na stronie PKW wiemy więcej i odkrywamy nie bez zaskoczenia, że mamy szansę na swojego własnego wicepremiera. Szymon Hołownia, który startował w podlaskim okręgu jako jedynka Trzeciej Drogi, zdobył najwięcej głosów wśród kandydatów wszystkich partii, niespełna 80 tysięcy. A ponieważ ogólny dobry wynik koalicji Polski 2050 i PSL robi z niej drugą siłę w przyszłej rządowej koalicji, to wysokie stanowisko w rządzie Hołownia ma w kieszeni. I mamy prawo mieć nadzieję, że załatwi przynajmniej parę palących dla naszej części regionu spraw.

Dużo obiecujemy sobie w kwestiach dotyczących ochrony przyrody, demontażu obecnej struktury Lasów Państwowych, przywrócenia społecznej kontroli nad państwowych majątkiem i zasobem, jakim są lasy, powiększenia parków narodowych, w tym objęcia ochroną całej Puszczy Białowieskiej.

To by pozwoliło rozwijać się turystyce, ale żeby turystyka się rozwijała, potrzebujemy zmian w sposobie ochrony granicy z Białorusią. Tutaj jest najwięcej wątpliwości, czy nowy rząd przyniesie nam realne zmiany na lepsze. Koalicja Obywatelska, chociażby w osobie Roberta Tyszkiewicza, który się z podlaskiej listy do Sejmu nie dostał, deklarowała, że będzie płot graniczny uszczelniać, czyli kontynuować politykę PiS-u. Ten zaś, nie czekając na wyniki swojego pseudoreferendum, zaczął budowę drugiego płotu.

Na Podlasiu PiS używa bezpieczeństwa do walki politycznej [rozmowa]

Parę dni przed wyborami zauważyliśmy zwoje z drutu żyletkowego, instalowane na dystansie kilku metrów od obecnej „zapory”, najwyraźniej mające na celu łapać w sidła osoby, którym uda się pierwszy płot pokonać. Brakuje jeszcze tylko wnyków. Czy kolejne zasieki będą powstawały co parę metrów, aż do skutku? Czy uda się odczarować temat migracji, tak by przestał być straszakiem, a stał się tematem dojrzałej i rzeczowej debaty, biorącej pod uwagę prawa człowieka? A przy okazji prawa obywateli, którzy ponoszą realne koszty sekurytyzacyjnej polityki państwa? Tej gwarancji niestety nie mamy, choć są przebłyski nadziei.

To, że w kolacji rządzącej będzie też Lewica, daje nadzieję, że uda się doprowadzić przynajmniej do realizacji programu minimum, czyli ograniczenia samowoli służb, przywrócenia procedur prawnych i humanitarnego traktowania osób przekraczających granicę. Były poseł Tyszkiewicz z KO wręcz wyśmiał bardzo rozsądną propozycję Jany Shostak, by przeprowadzić audyt działania płotu i systemu ochrony granicy, ale to bardzo pilna sprawa. Bardzo chcielibyśmy się dowiedzieć, ile dodatków i diet wypłacono policjantom za zaglądanie do każdego bagażnika na podlaskich skrzyżowaniach, ile kosztowało zakwaterowanie ich w hotelach i pensjonatach – i przełożyć to na efektywność, czyli na przykład rozpracowanie siatek przemytniczych, organizujących szlak migracyjny przez Białoruś do Polski.

Liczymy w tym przypadku na zdrowy rozsądek wszystkich sił politycznych, które znajdą się w rządzie, ale przede wszystkim na Lewicę, chociaż sami swojej reprezentacji z ramienia Lewicy mieć nie będziemy. Startujący z jedynki Paweł Krutul nie dostał się do Sejmu, zabrakło około tysiąca głosów. Trudno się jednak dziwić, skoro wyborcom o lewicowych poglądach, umęczonych atmosferą strachu, opresji, inwigilacji i militaryzacji regionu, Lewica zaproponowała człowieka oferującego nam jeszcze więcej wojska. Niby to dobrze, że partia ma swojego człowieka z zajawką na sprawy armii i bezpieczeństwa, ale może warto, by to był człowiek lewicowy, a nie ktoś, kto na konferencji prasowej na pomoc przeżywającym trudności zakładom wzywa ministra Sasina. Zresztą Lewica i poszczególne jej składowe ma sporo do przemyślenia po tych wyborach, nie tylko na Podlasiu.

Już nawet generałowie nie są murem za mundurem

Wymiana rządu pozwala też sądzić, że wojsko nie będzie już potrzebne jako polityczna dekoracja, a cały ten cyrk Błaszczaka zawinie się z naszych wsi i szkół z powrotem do jednostek. Nie chodzi o to, że wojska ma nie być. W sytuacji napięć z sąsiadem powinno być, ale nie w takiej formie. Także tutaj warto policzyć koszty „operacji obronnej” na polsko-białoruskiej granicy i przyjrzeć się sposobom działania wojska, zadaniom, które tu wykonuje, czy raczej nie wykonuje, za co żołnierze wysyłani pod granicę dostają dodatki w wysokości 5400 złotych.

Bardziej niepokoi jednak co innego. W tych przygranicznych gminach, w których głosowali wojskowi z zaświadczeniami, obserwujemy nietypowo wysoki wynik Konfederacji. Nie da się w jednoznaczny sposób powiązać tych głosów z żołnierzami, na większą sympatię wojska do radykalnie prawicowych formacji może wskazywać jedynie to, że żołnierze w przygranicznych podlaskich komisjach brali karty do głosowania w referendum. Można też spojrzeć na wyniki z poprzednich wyborów i tam poszukać podpowiedzi. W wyborach parlamentarnych w 2019 roku w Dubiczach Cerkiewnych zagłosowało 597 osób, w tym roku ponad 1000. Osób z zaświadczeniami było ponad 200. W 2019 roku Konfederacja zdobyła 29 głosów w gminie, w tym prawie 150. Co ciekawe, w jedynym z trzech obwodów w gminie, gdzie nie głosowali „turyści”, wygrała Trzecia Droga. W gminie w ogóle najlepszy wynik miał PiS.

Przyborska: Referendum srendum. „Ciemny lud” tego nie kupił

Jednak mimo wygranej PiS w Dubiczach Cerkiewnych i paru gminach, w całym powiecie hajnowskim wyraźnie wygrywa opozycja. KO zdobyła 28,66 proc. głosów, PiS 26 proc., a Trzecia Droga 24 proc. Tereny zamieszkane przez mniejszość białoruską wciąż wyróżniają się na podlaskiej mapie wyborczej na tle polskiego monolitu, a to pokazuje, że sprawy kulturowe i tożsamościowe wciąż są istotniejsze niż polityczne przekupstwo, np. w postaci rozwożonych przez pisowskich ministrów bonów z Polskiego Ładu, funduszy na remonty cerkwi czy wszelkiego rodzaju transferów socjalnych. Również dla mniejszości białoruskiej wynik wyborów to powód do ulgi, skończy się nagonka na mniejszościowe szkolnictwo i zły klimat dla mniejszościowych projektów.

Podlaskie jako całość wybrało sobie jednak głównie posłów prawicowo-radykalnych, takich jak Andruszkiewicz, Bosak, czy prawomocnie skazany za blokowanie Marszu Równości w Białymstoku Sebastian Łukaszewicz. Takie grono reprezentantów regionu pokazuje, że Podlasie wciąż ma niebezpieczne skłonności do nacjonalistycznego radykalizmu, ale i to nie jest dane raz na zawsze, o ile koalicyjny rząd opozycji demokratycznej nie przegapi kluczowego dla przyszłości obszaru, jakim jest edukacja.

W cuda nikt tu nie wierzy, euforii nie ma. Fajnie, że opozycja wygrała wybory, ale to nie magiczna różdżka, która zaprowadzi tu idealny porządek, nawet jeśli już dzień po wyborach w repertuarze białowieskiego domu kultury pojawiła się Zielona granica. W ogóle nie będzie idealnie z nowym rządem, ale z podlaskiej przygranicznej perspektywy nie ma wątpliwości, że może być tylko lepiej, bo ludzie Kaczyńskiego sprowadzili nas tutaj do roli niewygodnych mebli. Rząd, w którym będzie Lewica i wicepremier Szymon Hołownia, który stanowisko zawdzięcza w dużej mierze głosom z przygranicznych gmin, nie będzie mógł odmówić z nami dialogu i ignorować naszych interesów.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Paulina Siegień
Paulina Siegień
Dziennikarka i reporterka
Dziennikarka i reporterka związana z Trójmiastem, Podlasiem i Kaliningradem. Pisze o Rosji i innych sprawach, które uzna za istotne, regularnie współpracuje także z New Eastern Europe. Absolwentka Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego i filologii rosyjskiej na Uniwersytecie Gdańskim. Autorka książki „Miasto bajka. Wiele historii Kaliningradu” (2021), za którą otrzymała Nagrodę Conrada.
Zamknij