Przyborska: Referendum srendum. „Ciemny lud” tego nie kupił

Referendum, narzędzie wyjątkowe, zostało strywializowane, wykorzystane jako narzędzie jak każde inne w parciu PiS do władzy – jak Trybunał Konstytucyjny, sądy, Sejm i Senat zamienione na maszynkę legislacyjną czy prezydent-długopis.
Katarzyna Przyborska na wieczorze wyborczym Krytyki Politycznej. Fot. Jakub Szafrański

40 proc. osób wzięło udział w referendum przeprowadzonym razem z wyborami parlamentarnymi, do których przystąpiło aż 72,9 proc. wyborców. To oznacza dwie rzeczy: po pierwsze referendum jest niewiążące. Po drugie – zdaliśmy test odporności na propagandę.

40 proc. wyborców wrzuciło w niedzielę karty referendalne do urn, ale wiemy, że część z nich była niewypełniona albo nieważna. Do frekwencji liczyły się wszystkie karty, które wrzucono do urn, oprócz tych przedartych.

Ze strony PKW możemy dowiedzieć się, że na wsi w referendum wzięło udział więcej osób niż w miastach (47,95 proc. do 36,34 proc.), a na statkach więcej niż za granicą (41,22 proc. do 35,57 proc.). Gdy spojrzy się na województwa, zobaczymy, że najchętniej głosowało podkarpackie i lubelskie (ok. 53 proc.), a zdecydowanie niezainteresowane udziałem w referendum były lubuskie, opolskie i zachodniopomorskie (ok. 35 proc.).

Podlasie zebrało 47,36 proc., ale jak zaobserwowała Paulina Siegień, wynik ten zawyżali stacjonujący w przygranicznych gminach żołnierze, którzy karty referendalne brali, jak PiS przykazał.

PiS jak PPR, czyli referendum jako test ze skuteczności propagandy

Żeby referendum było wiążące, frekwencja musiałaby przekroczyć 50 proc. Skoro jej nie osiągnęła, to dowód, że zamysł kampanii referendalnej rządu został przez wyborców przejrzany.

Ciemny lud nie kupił

Organizowanie referendum w dzień wyborów od początku wydało się podejrzane. Najpierw dlatego, że to kolejna komplikacja, „mącenie wody”, a dla komisji dużo więcej pracy. Po drugie ze względu na pytania referendalne, które okazały się motywami przewodnimi całej kampanii wyborczej PiS. A skoro tak, to PiS zyskiwał nowe źródło finansowania kampanii i prekampanii, na którą tylko w internecie wydał ponad 6 mln zł.

Dla PiS limit wydatków na kampanię ustalony przez PKW to 38 mln 781 tys. złotych. Kampania referendalna może być finansowana przez podmioty biorące w niej udział, czyli nie tylko partie polityczne, ale i stowarzyszenia czy fundacje, na przykład fundacje spółek skarbu państwa, których do wsparcia referendum zgłosiło się kilkanaście.

W przeciwieństwie do wydatków na kampanię parlamentarną – w finansowaniu referendalnej nie ma limitów. Na kampanię referendalną można wydać dowolne kwoty. I wydawano. Do internetu trafiały filmy, pod którymi podpisywał się PiS, ale i fundacje FRGI, Orlenu, Telewizji Republika.

Internet został zalany nienawistnymi, ksenofobicznymi spotami, straszącymi migracją, pokazującymi dramat ludzi na Lampedusie, płynących przez morze, próbujących przejść przez granicę zastawioną drutem żyletkowym.

„To już inwazja. Oni tutaj płyną” – podobny przekaz można było zobaczyć też w przestrzeni publicznej. Na szybach stacji benzynowych, bilbordach, pocztach, gdzie trafiły specjalne gazetki referendalne, na które według Wirtualnej Polski Fundacja Niezależne Media otrzymała 5,7 mln zł z rezerwy budżetowej Kancelarii Premiera.

 

Podmioty biorące udział w kampanii referendalnej namawiały, by zakreślić cztery razy nie. Całe szczęście, że podpowiadali, bo same pytania były niejasne – niby wiadomo było, o co chodzi i jaka odpowiedź jest domyślna, ale przecież widać było, że to pytania z tezą, że są zmanipulowane, a ich twórcy muszą być przekonani, że „ciemny lud je kupi”. Nie kupił.

PiS przesadził

Pytania referendalne odnosiły się bezpośrednio także do innych aspektów kampanii PiS, w tym emerytur i majątku państwa. Tak jawna próba sklejenia obu głosowań podważyła wiarygodność referendum, które wszak powinno dotyczyć najważniejszych spraw dla Polek i Polaków. Referendum w sprawie wstąpienia do Unii Europejskiej znacząco podniosło jego stawkę. Wtedy mieliśmy jednak do czynienia ze sprawą rzeczywistą oraz z kampanią opartą na faktach.

Co zrobić z kartą do referendum? Najlepiej nie brać

Tym razem „święto demokracji bezpośredniej” w wykonaniu PiS dotyczyło spraw spreparowanych, a kampania była dezinformacyjna, pompująca lęki, przekazująca fałsz i oferująca nieskuteczne i fałszywe rozwiązania. Tym bardziej że PiS konsekwentnie działa zupełnie wbrew temu, co chciał zasugerować w referendum: wyprzedaje majątek, wpuszcza migrantów w sposób nieuregulowany i destabilizuje inne kraje Schengen, zaś bariera na granicy nie działa, jest tylko przyczyną krzywd, obrażeń i kalectw. A Polacy, mimo że z „czternastkami”, żyją coraz krócej.

Tusk, k***a!

Piętrowe kłamstwo, piętrowa ustawka. A co, gdyby PiS przegrał, ale referendum okazało się wiążące? Czy prezydent Duda stwierdziłby, że wola narodu jest wiążąca, a partie, które wygrały w wyborach, nie są w stanie dowieźć postanowień wynikających z głosowania?

Referendum, narzędzie wyjątkowe, zostało strywializowane, wykorzystane jako narzędzie jak każde inne w parciu PiS do władzy – jak Trybunał Konstytucyjny, sądy, Sejm i Senat zamienione na maszynkę legislacyjną czy prezydent-długopis. Jak szkoła Czarnka, skupiona nie na edukacji, ale na robieniu uczniom kaszy w głowach.

Tyle że dla wielu sądy i TK były daleko, o szkole większość mogła powiedzieć, że „za naszych czasów też było ciężko”, a referendum wciskało się ludziom do domów, ohydne spoty wyzierały z każdego zakamarka i dokładnie pokazywały, co PiS potrafi zrobić z instytucjami. Jak ich używa, jak nimi manipuluje i jak nimi w istocie pogardza. I jak pogardza nami, obywatelami.

Nie kupiliśmy tego. Mimo że zaangażowane były wszystkie narzędzia, jakimi państwo dysponuje, napędzane olbrzymimi pieniędzmi, nie daliśmy się zmanipulować. Brawo my!

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Katarzyna Przyborska
Katarzyna Przyborska
Redaktorka strony KrytykaPolityczna.pl
Redaktorka strony KrytykaPolityczna.pl, antropolożka kultury, absolwentka The Graduate School for Social Research IFiS PAN; mama. Była redaktorką w Ośrodku KARTA i w „Newsweeku Historia”. Współredaktorka książki „Salon. Niezależni w »świetlicy« Anny Erdman i Tadeusza Walendowskiego 1976-79”. Autorka książki „Żaba”, wydanej przez Krytykę Polityczną.
Zamknij