Kraj

Niezwykłe uniwersum komentatorów TVP. To oni bronią „wolności słowa”

Wszystkie niesamowite polityczne wolty, które obserwujemy w ostatnim czasie, bledną na tle „listu otwartego w obronie wolności słowa”, który opublikowało środowisko braci Karnowskich. Autorzy przestrzegają przed zapowiadanymi rozliczeniami w mediach publicznych, co miałoby doprowadzić do „domknięcia systemu medialnego”, z którego wyrugowani zostaną dziennikarze o poglądach konserwatywnych.

Rok 2023 to okres pełen cudów i niebywałych wolt, które jeszcze niedawno wydawałyby się zbyt przegięte nawet w marnej satyrze politycznej. Prorosyjski awanturnik Michał Kołodziejczak staje się liberałem i dostaje mandat z list Koalicji Obywatelskiej. Politycy Zjednoczonej Prawicy nie szczędzą ciepłych słów o PSL, nagle doceniając jego obrotność, a Przemysław Czarnek przekonuje, że gdyby nie było PiS, to niewątpliwie należałby do ludowców.

Liberałowie straszą imigracją z Afryki i Azji, Donald Tusk wykorzystuje w tym celu nawet morderstwo Polki z rąk Banglijczyka, a Szymon Hołownia podczas debaty w TVP apeluje, by w Polsce było więcej Polaków i mniej Syryjczyków. Zarabiający na patotreściach influencerzy stają się odważnymi sygnalistami, próbującymi oczyścić swoje środowisko z drapieżców seksualnych, z którymi jeszcze niedawno byli ziomkami i partnerami biznesowymi.

„Albo jesteśmy ofiarą, albo czarnym charakterem”, czyli mindfuck na Woronicza

Te wszystkie cuda bledną na tle listu otwartego w obronie wolności słowa, który opublikowało środowisko braci Karnowskich. Autorzy przestrzegają przed zapowiadanymi rozliczeniami w mediach publicznych, co miałoby doprowadzić do „domknięcia systemu medialnego”, z którego wyrugowani zostaną dziennikarze o poglądach konserwatywnych. „Ostrzegamy, że siły polityczne czujące się zwycięzcami wyborów, już dziś potężne medialnie, dominujące we wszystkich obszarach, zamierzają całkowicie zlikwidować wolność słowa i pluralizm w Polsce” – czytamy.

Jako wierny obserwator TVP Info muszę wyróżnić dwa nazwiska sygnatariuszy tego kuriozalnego listu, w którym lisy wpuszczone do kurnika alarmują, że ktoś chce wyżreć z niego wszystkie kury, chociaż te już dawno temu pospadały z grzęd i leżą trupem. Miłosz Manasterski oraz Marek Formela dodają temu wszystkiemu niezwykłego smaczku. Zabrakło jedynie Pawła Badzio.

Pozwoliłem sobie pokrótce opisać te postacie, zupełnie nieznane w naszej – niezbyt pojemnej, co potwierdziły wyniki wyborów parlamentarnych – lewicowej banieczce.

Paweł Badzio

Po 2015 roku TVP Info stopniowo usuwało ze swoich programów wszystkich nie dość pisowskich komentatorów, nawet jeśli nie byli też antypisowscy. Początkowo pojawiali się tam przecież choćby Andrzej Stankiewicz (obecnie Onet) czy Michał Wróblewski z Wirtualnej Polski. Z wizji zniknęli nawet Łukasz Warzecha czy Rafał Ziemkiewicz (ten drugi sam się usunął w proteście przeciwko „piątce dla zwierząt”). Próżno tam szukać publicystów z konserwatywnej „Rzeczpospolitej” czy pluralistycznego „Dziennika Gazety Prawnej”.

10 najgłupszych cytatów o ekonomii, które padły z ust ludzi Koalicji Obywatelskiej

Powstała więc potrzeba stworzenia własnego kręgu zewnętrznych komentatorów. O pozory dbają nawet twardzi dyktatorzy, organizując co jakiś czas wybory na pokaz. Przecież nie można tworzyć programów publicystycznych skompletowanych wyłącznie z redakcji tygodnika „Sieci” i „Gazety Polskiej”. Głupio by było, gdyby się okazało, że kurs propisowski popierają dwie gazety na krzyż.

Na antenie zaczęły więc pojawiać się osoby szerzej nieznane. Część tych postaci miała jakąś szczątkową historię w prawicowych mediach, żeby nie konstruować ich zupełnie od zera. Intensywnie korzystano z „opinii” między innymi Pawła Badzio, wcześniej pojawiającego się w Radiu Wnet czy Republice. Badzio na antenie występował jako komentator „Gazety Obywatelskiej”, czyli skrajnie niszowego dwutygodnika, obecnie przebrandowanego na „Prawda jest ciekawa”. Pisemko jest do pobrania bezpłatnie, więc polecam, jeśli chce ktoś poznać bliżej to fascynujące uniwersum prawicowego undergroundu.

Czy PiS gnębił przedsiębiorców? Niestety nie

„Gazeta Obywatelska” jest typowym prawicowym periodykiem, tropiącym okrągłostołowy spisek trzydzieści lat po Okrągłym Stole i przestrzegającym przed szykowanym czwartym rozbiorem Polski, tym razem pod tęczową flagą. W gruncie rzeczy to klon słynnej „Warszawskiej Gazety”. Oto krótki fragment pierwszego tekstu z brzegu:

„Jak kruchy musi być gmach Polskiej Rzeczpospolitej Grubokreskowej, bazujący na fundamentach zmowy i kompromisu okrągłostołowego, skoro podważa go jeden podręcznik do historii. […] Szkolnictwo w krajach członkowskich nie należy do kompetencji eurokratów, ale dlaczegóż by nie eksportować elgiebetyzmu-genderyzmu do polskich szkół, posługując się hojnymi grantami. Wtedy można przekonać władze akademickie, że gender studies to nauka, a nie ideologia. A przy okazji przekonywać młodzież, że środowiskom homo-elgiebetyckim należą się przywileje (pod szyldem równości, niedyskryminacji)” – pisał niejaki Jerzy Pawlas w numerze z 9–22 września 2022 roku.

Sam Badzio w mediach publicznych wypowiadał się w podobnym tonie, może ciut mniej nienawistnie. Zasadniczo był to człowiek od wyjaśniania brukselsko-niemieckiego ataku wymierzonego w Polskę oraz wskazywania polskich agentów służących temu spiskowi. „Platforma Obywatelska była wmontowana w pewien model polityczno-ekonomiczny, który był budowany dosyć intensywnie w Berlinie, ale brał pod uwagę również silne relacje z Moskwą” – mówił na przykład w Polskim Radiu. Poza anteną ponosiło go bardziej.

Przez chwilę był nawet dyrektorem w Polskim Radiu, następnie prezesem Radia Jutrzenka, skąd odszedł po emisji prorosyjskich treści. Obecnie jest już taktycznie schowany, pełniąc jedynie funkcję przewodniczącego Stowarzyszenia Podziemnego Radia Solidarność. Pojawia się głównie w telewizji wPolsce.pl braci Karnowskich czy warszawskim radiu RDC. Pod listem otwartym w obronie „wolności słowa” się nie podpisał. Zapewne był tak szurowaty, że mogłoby to powodować pewne komplikacje – oczywiście nie natury moralnej, tylko organizacyjnej. Nie zmienia to faktu, że przez kilka lat jednym z czołowych komentatorów polskiej telewizji publicznej był człowiek z najmroczniejszych zakamarków nadwiślańskiej debaty publicznej.

Miłosz Manasterski

Jednym z sygnatariuszy listu jest za to Miłosz Manasterski. To człowiek stworzony praktycznie od zera, jego wcześniejsza działalność dziennikarska sprowadzała się wyłącznie do współpracy z niewielkimi mediami lokalnymi. Dzięki temu można było go swobodnie napełnić treścią, nie ryzykując przy tym, że ktoś wytropi jakiejś podejrzane koneksje z przeszłości. No bo cóż może być kontrowersyjnego we współpracy z radiem Classic FM (nie mylić z RMF Classic), Ja-Radio z Jarocina albo redakcją „Dobre słowo na czasie”?

Wójcik: Uciec od światopoglądu, czyli szanse na politykę bez ideologii

Jako komentator Manasterski jest całkowicie nijaki, po prostu grzecznie powtarza przekaz partyjny bez żadnego własnego wkładu intelektualnego. Swoje „opinie” wygłasza beznamiętnym tonem, jakby odliczał minuty do szesnastej, gdy wreszcie będzie mógł udać się do domu. Nie zdziwiłbym się, gdyby jego kwestie pisała sztuczna inteligencja.

Niestety rzeczywistość jest dużo bardziej trywialna. Manasterski ma po prostu robotę do wykonania. Gdyby go zatrudniono w wulkanizacji, to wymieniałby opony. Zapewne z równie dużym przekonaniem. Znacznie ciekawsza jest jego afiliacja.

Otóż Manasterski jest szefem… Agencji Informacyjnej. Nawet nie chciało im się wymyślić bardziej wyszukanej nazwy. To byt całkowicie fikcyjny, nikt poważny z tego nie korzysta. 1 listopada to coś opublikowało jednego „niusa”: „Dynie z Polski podbiły Unię Europejską”. W ciągu godziny PAP puścił kilka razy więcej komunikatów. Najwyraźniej w święto w Agencji Informacyjnej nikt nie pracuje, przecież 1 listopada nic się nie dzieje. Co prawda trwają poszukiwania Grzegorza Borysa, podczas których zginął strażak, izraelska armia naciera na Strefę Gazy, a podczas akcji „Znicz” policja zatrzymała ponad tysiąc pijanych kierowców, ale przecież można o tym poinformować 2 listopada. Albo w ogóle, jakie to ma znaczenie?

Zresztą tego, że Agencja Informacyjna jest zupełnie zmyślona, nikt nawet specjalnie nie ukrywa. Dowodzi tego chociażby zakładka „Contact us”, gdzie umieszczono dane adresowe dla osób anglojęzycznych. Przygotujcie chusteczki, bo oplujecie ekran ze śmiechu. No więc, ekhem… Adres: Themefreesia, Abc Building, 5th Floor, Zyz Street. Numer telefonu: (123) 456-7890. Adres mailowy: [email protected].

Oto najbardziej toksyczne elementy nadwiślańskiej rywalizacji politycznej

Jako fan gier RPG jestem głęboko zbulwersowany. Przecież tworzenie postaci – jej charakterystyki, historii czy profesji – to jeden z najbardziej fascynujących elementów rozgrywki. Skoro TVP Info zdecydowało się zbudować od podstaw swoje uniwersum komentatorów, to mogli chociaż wykazać się wyobraźnią i stworzyć jakieś oryginalne towarzystwo: miłośniczkę microdosingu psylocybiny z wyraźnie powiększonymi źrenicami; amatora boksu, który pojawiałby się na wizji ze złamanym nosem i podbitym okiem; niespełnionego hiphopowca, który swoje opinie rymowałby do beatu wybijanego ustami przez Miłosza Kłeczka.

Tym bardziej że Manasterski wydaje się całkowicie plastyczny, równie dobrze mógłby odegrać rolę barmana, sprzedawcy okien, kierowcy, rycerza, kowala czy alchemika (chociaż chyba najlepszy byłby „łotrzyk”). Tymczasem jedyne, na co było ich stać, to znudzony typ w garniturze, szefujący Agencji Informacyjnej.

Marek Formela

Kolejnym sygnatariuszem listu otwartego Fratrii jest znacznie bardziej doświadczony dziennikarz z wybrzeża, Marek Formela. W przeszłości pracował między innymi w „Dzienniku Bałtyckim” i TVP Gdańsk, ale względnie przyzwoite lata zawodowe ma już zdecydowanie za sobą. Niedawno pojawił się w Salonie Politycznym, czyli sobotnim programie publicystycznym TVP Info, do którego prowadzący Michał Karnowski zaprasza kogoś z TVP Info, kogoś z mediów Michała Karnowskiego oraz któregoś z komentatorów uniwersum stworzonego wokół TVP Info. Oczywiście wszyscy przedstawiani są w taki sposób, by wyglądało to na dyskusję osób o różnych poglądach, sympatiach politycznych i afiliacjach.

„Jeśli ktoś na wsi głosował na Platformę, to sam na siebie ukręcił stryczek. Polska wieś w tej chwili przeżywa okres niebywałej prosperity, dostatku i spokoju społecznego. W ciągu ostatnich lat nie było wielkich, masowych protestów rolników z powodu złej polityki rolnej” – stwierdził Formela. Wydaje mi się, że trochę tych protestów jednak było, ale może z Gdańska trudno było je dostrzec.

Inwestor od mikrokawalerek oblicza, jak zarobić, a się nie narobić

Formela był w tym czasie na tropie gigantycznych biznesów ludzi związanych z PO. W sierpniu w TVP Info oburzał się, że senator Kazimierz Klejna w Radiu Gdańsk „pozwolił sobie nawet powiedzieć, że polskie państwo jest przez władze niszczone”.

„Jest tak niszczone, że pensjonat prowadzony przez rodzinę pana Klejny rok w rok przynosi kilkaset tysięcy przychodu” – przekonywał Formela.

Nie jestem specjalistą od branży HoReCa, ale wydaje mi się, że kilkaset tysięcy złotych rocznego przychodu, od którego trzeba jeszcze odjąć całkiem sporo kosztów utrzymania budynku czy pracy, to nie są jakieś wielkie pieniądze. Dla porównania przypomnijmy, że według niedawnej kontroli NIK w TVP najwyższa kwota wynagrodzenia osoby tam zatrudnionej (dyrektora jednej z jednostek organizacyjnych TVP SA) wyniosła w zeszłym roku 1,5 miliona złotych.

W przypadku Formeli znów ciekawsza okazuje się jednak jego afiliacja. Otóż jest on redaktorem naczelnym „Gazety Gdańskiej”. Nazwa brzmi poważnie, ale to bezpłatny tygodnik wydawany w formie elektronicznej, którego pierwsza strona przypomina gazetkę szkolną. W numerze wydanym 13 października, czyli dzień przed ciszą wyborczą, na pierwszej stronie pojawiła się instrukcja, jak należy zagłosować w referendum. Nie w jaki sposób oddać głos, tylko wprost – które pola należy zaznaczyć.

Politycy na dziennikarskim etacie, czyli TVP w służbie PiS

Najlepsze jest jednak nasycenie tej gazetki reklamami spółek skarbu państwa oraz instytucji publicznych. Na pierwszej stronie mamy informację, że partnerami wydania są Orlen i Energa. Na trzeciej stronie zaś wielką reklamę jakiegoś koncertu, którego patronem były między innymi TVP 3 Gdańsk i Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Na 5 stronie znajdziemy materiał wyborczy KW PiS (dwójka na liście – Kazimierz Smoliński), na szóstej stronie to samo, tylko że Andrzeja Jaworskiego, na 7 stronie wywiad sponsorowany z prezesem PZU Zdrowie Andrzejem Jaworskim, wraz z mniejszą reklamą PZU Zdrowie. Na 11 stronie materiał wyborczy KW PiS (Jarosław Sellin), na kolejnej materiał sponsorowany Orlenu i reklamę Energi, na 13 stronie oświadczenie Lasów Państwowych, dalej reklamę Energi, potem już tylko wyniki sportowe i koniec.

Przecież to jest tak bezczelne, że aż trudno uwierzyć. Po co Orlenowi, PZU i Enerdze reklamy w jakiejś bezpłatnej gazetce, której prawie nikt nie czyta? „Gazeta Gdańska” istnieje wyłącznie po to, żeby państwowi giganci przekazywali pieniądze Markowi Formeli i jego środowisku, za co ten odwdzięcza się władzy przyjaznymi komentarzami w mediach publicznych.

Teraz występuje w obronie wolności słowa, gdyż rzekomo szykuje się zamach na media konserwatywne. Problem w tym, że media, w tym TVP, pod rządami PiS nie stały się konserwatywne, bo to byłoby pół biedy. One stały się partyjne, pisowskie, a to zasadnicza różnica.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Piotr Wójcik
Piotr Wójcik
Publicysta ekonomiczny
Publicysta ekonomiczny. Komentator i współpracownik Krytyki Politycznej. Stale współpracuje z „Nowym Obywatelem”, „Przewodnikiem Katolickim” i REO.pl. Publikuje lub publikował m. in. w „Tygodniku Powszechnym”, magazynie „Dziennika Gazety Prawnej”, dziale opinii Gazety.pl i „Gazecie Polskiej Codziennie”.
Zamknij