Kraj

„Albo jesteśmy ofiarą, albo czarnym charakterem”, czyli mindfuck na Woronicza

Najbliższe miesiące w TVP będą niezwykle efektownym spektaklem. Jeśli ktoś jeszcze nie zaczął go śledzić, to gorąco polecam – lepszego serialu politycznego nie znajdziecie nawet na HBO.

Kanał TVP Info ma tę jedną zaletę, że dzięki jego całkowitemu podporządkowaniu partii wciąż jeszcze rządzącej można podglądać aktualny stan umysłu polityków i polityczek PiS w czasie rzeczywistym. Oczywiście istotna część tego strumienia świadomości to propaganda, którą należy odcedzić, ale uważny obserwator po kilku latach śledzenia tego medium zaczyna robić to instynktownie. Sprawę ułatwia fakt, że PiS już w znacznym stopniu sam wierzy w swój przekaz, podobnie jak ludzie zatrudnieni na Woronicza.

W niedzielny wieczór i powyborczy poniedziałek wciąż widać było jeszcze nadzieję, którą osobiście wyraził premier Morawiecki, snując opowieści o możliwych 212 mandatach (w rzeczywistości będzie ich 194). W niedzielę dominował przekaz, że oficjalne wyniki mogą być dla PiS znacznie korzystniejsze, niż to zapowiadały ankiety, więc zbyt radosna opozycja dzieli skórę na niedźwiedziu. Tym nastrojom sprzyjał fakt, że wyniki z pierwszych podliczonych komisji były dużo lepsze dla PiS niż exit poll.

PiS „poniósł zwycięstwo”, czyli jak przegrać, wygrywając

W samym TVP Info nastąpiła też istotna korekta przekazu. Został on stonowany, zniknęła niebywała agresja wymierzona w opozycję przed wyborami. Wieczór wyborczy rozpoczął Michał Rykowski, który nie należy do czołowych wojowników z Woronicza. Na tle Kłeczka nawet troszkę przypomina dziennikarza, można się pomylić. Po nim weszła Danuta Holecka, która zamieniła studio w spotkanie rodzinne przy świątecznym stole, a siebie samą postawiła w roli mamy godzącej swoje skłócone pociechy. Zwracała się do rozmówców per „kochani”, posyłała im pełne sympatii uśmiechy i starała się robić wrażenie, że traktuje wszystkich równo.

Trudno powiedzieć, co grało tu ważniejszą rolę – czy PiS robił sobie pole pod rozmowy koalicyjne, czy prowadzący TVP Info zabiegali już o przedłużenie umów po zmianie rządu. Zapewne istotniejsze było jednak oczyszczenie atmosfery przed rozmowami politycznymi, gdyż zmiana załogi na Woronicza może być trudniejsza niż odebranie PiS sterów państwa. Prawdopodobnie na jakiś czas TVP stanie się dla nowego rządu tym samym, czym Najwyższa Izba Kontroli im. Mariana Banasia była dla obecnego.

W poniedziałek pogodzono się już z niską liczbą mandatów dla Zjednoczonej Prawicy, wciąż jednak trwała nadzieja na dogadanie się – przede wszystkim z PSL. Nieustannie przewijał się argument, że miłujący wieś i rolników PiS da ludowcom znacznie więcej niż bezlitośni gdańscy liberałowie – może nawet fotel premiera dla Kosiniaka-Kamysza? Przecież odwieczną dewizą PSL jest właśnie, że wybory wygrywają ich koalicjanci. Co prawda przez lata w PiS uznawano tę dewizę ludowców za dowód na ich całkowite zepsucie, ale po wyborach na chwilkę dało się przyznać, że to tylko wyraz tradycyjnego chłopskiego pragmatyzmu.

Te nadzieje szybko zostały jednak ostudzone, gdy Trzecia Droga odmówiła współpracy z PiS. Kosiniak-Kamysz przypomniał, że hasło „Albo Trzecia Droga w Sejmie, albo trzecia kadencja PiS” dało jego ugrupowaniu tak znakomity wynik (ponad 14 proc.), więc wyborcy TD jednoznacznie są przeciwnikami obecnej władzy. Sprzeciw wobec koalicji Konfederacji z PiS wyraził też Krzysztof Bosak, chociaż nikt go o to raczej nie pytał.

We wtorek nadzieja w TVP i PiS zaczęła więc zanikać, a pojawiła się coraz mniej maskowana wściekłość. Atmosfera w porannym programie „Jedziemy” była napięta. Michał Rachoń jasno dawał do zrozumienia, że na żadną koalicję PiS nie ma co liczyć i właściwie przesądzone jest już stworzenie liberalnego rządu. „Jedno jest pewne, rząd będzie tworzyć koalicja ugrupowań składająca się z Koalicji Obywatelskiej, Trzeciej Drogi i Lewicy” – stwierdził bez ogródek.

Część rozmówców mimo wszystko próbowała jeszcze walczyć. Prawicowy komentator Paweł Piekarczyk przekonywał, że wierzy w dobrą wolę lewicy, szczególnie Razem.

„Jeszcze raz powtórzę to, dlaczego Michał zwyzywał mnie od optymistów. Ja naprawdę uważam, że ludzie mają sumienia. Moment, w którym ewentualnie będziemy przechodzić z rządów Prawa i Sprawiedliwości na te rządy opozycji, to będzie moment całkowitego odwrócenia świata wartości. Czy ten liberalizm, którego przedstawicielami są ci, którzy teraz siedzą w więzieniach (aresztach – przyp. PW), takie Nowaki, takie Karpińskie, czy rzeczywiście takiemu Adrianowi Zandbergowi – tu się kłaniam państwu moim marzeniem o przyzwoitym lewicowcu – jest do nich bliżej niż do społecznego programu Prawa i Sprawiedliwości?” – pytał Piekarczyk.

„Kulisy PiS”, czyli chaos w rządzie kamerdynerów

Rachoń w tym czasie trochę się uśmiechał, a trochę go jednak wyśmiał. Nieco wcześniej przepytywał Marka Suskiego o przyczyny porażki. Zaskoczony tą dawno niewidzianą na Woronicza praktyką, Marek Suski zaczął coś dukać o potężnej przewadze medialnej opozycji (tak, mówił o tym w TVP Info), co Rachoń skwitował, że takie są „reguły gry”, ale potem litościwie już się nad posłem nie znęcał.

Pojawiły się jednak kolejne niesnaski – tym razem między komentatorami, których także w TVP Info nie notowano od niepamiętnych czasów. Było to dziwne doświadczenie, trochę wręcz krindżowe, musiałem przynajmniej zamknąć oczy. To niesamowite, jak TVP wytresowała swoich odbiorców. Nawet radykalnie sceptyczni wobec tej stacji widzowie – tacy jak ja – podświadomie oczekują od niej synchronicznego chóru walącego w całe zło świata według PiS, a gdy pojawiają się w niej ledwie zalążki prawdziwej debaty, to jest to wręcz fizycznie bolesne.

Anna Derewienko wyraziła oburzenie na coraz bardziej wyraźną rezygnację ze strony PiS i zapowiedzi przejścia do opozycji: „Taka mentalność ofiary wyszła niestety z posła Suskiego. No niestety, mamy dwie możliwości, albo jesteśmy ofiarą, albo czarnym charakterem (WTF – przyp. P.W.). Michale, sam powiedziałeś do posła Suskiego, że trzeba się dostosować do reguł gry. Przepraszam, nie pozwolę sobie przerwać. Nie można dzisiaj, mając wygrane wybory jako Zjednoczona Prawica…”.

Politycy na dziennikarskim etacie, czyli TVP w służbie PiS

Rachoń jednak w swoim stylu wszedł jej w słowo, wskazując, że można wygrać wybory i nie mieć większości w Sejmie ani w Senacie. Derewienko nie dawała za wygraną, przypomniała, że partie opozycyjne dzielą spore różnice, więc nadzieje o koalicji PiS z którąś z nich są racjonalne.

W następnym programie u Adriana Klarenbacha TVP Info wróciło na stare tory, czyli jazda po imigrantach, straszenie polityką migracyjną UE i wyciąganie politykom opozycji urywków wypowiedzi. Zakończone zresztą dosyć nieuprzejmym odebraniem głosu będącej na łączach posłance Razem Darii Gosek-Popiołek. Widać jednak, że na Woronicza nastąpił coraz słabiej ukrywany mindfuck. Część załogi TVP Info nie tylko jest zdezorientowana, ale też wyraźnie zła, że strategia przyjęta przez ich politycznych przełożonych spaliła na panewce.

Oczywiście całe to towarzystwo samo jest sobie winne. PiS postanowił brutalnie walczyć ze wszystkimi partiami w Polsce, prezentując się jako jedyni dyspozytorzy patriotyzmu i szantażując elektorat, że „może i nie jesteśmy doskonali, ale tamci są gorsi”. Przypomnijmy, że krótko przed wyborami Beata Szydło wprost apelowała, by „zamknąć oczy, zacisnąć zęby i zagłosować na PiS”. W międzyczasie obrazili wszystkich i wszędzie narobili sobie wrogów. Nic więc dziwnego, że obecnie nikt nie chce mieć z nimi niczego wspólnego.

Cała ta robota została jednak wykonana rękami ludzi zatrudnionych w TVP. To te wszystkie Puchały, Kłeczki czy Ogórki bezprecedensowo atakowały dokładnie całą opozycję, strasząc, manipulując i przekazując narrację rządu niczym własną. Teraz wydają się obrażeni na autorów tej niebywale szkodliwej dla kraju i zwyczajnie głupiej strategii, że nie wypaliła.

I co oni mają teraz ze sobą zrobić? Przecież nikt poważny ich nie zatrudni, szczególnie za tak duże pieniądze. Pójdą do Republiki? Wolne żarty, już się przyzwyczaili do gwiazdorskiego standardu życia, poza tym u Sakiewicza albo Karnowskich wszyscy się nie zmieszczą. Politycy PiS przynajmniej zachowali mandaty.

PiS i partyjny aktyw medialny wydają się teraz stawiać na maksymalne przeciągnięcie swojej porażki w czasie. Teoretycznie, gdyby Andrzej Duda desygnował na premiera kogoś z PiS i maksymalnie zwlekano z dopełnieniem terminów, rząd złożony z partii opozycyjnych mógłby powstać dopiero w drugiej połowie grudnia.

Czarnek won, by żyło się lepiej (od zaraz)

Aktualnie TVP Info grzeje więc przekaz dowodzący, że prezydent musi w pierwszej kolejności powierzyć tekę premiera komuś ze zwycięskiej partii, chociaż to tylko niepisana praktyka, wynikająca wyłącznie z tego, że do tej pory każda zwycięska partia miała również zdolność do stworzenia rządzącej większości. Nie mówiąc już o tym, że w ciągu ostatnich ośmiu lat PiS podeptał niezliczone utrwalone wcześniej zasady nadwiślańskiej kultury politycznej – także te uregulowane prawem. Ale akurat ten zwyczaj jest niczym świętym – i dopiero w tym wypadku rewolucjoniści z PiS i TVP stali się nagle obrońcami dobrych obyczajów.

Najbliższe miesiące na Woronicza będą niezwykle efektownym spektaklem. Będzie można obserwować to z wypiekami na twarzy. Jeśli ktoś jeszcze nie zaczął, to gorąco polecam – lepszego serialu politycznego nie znajdziecie nawet na HBO.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Piotr Wójcik
Piotr Wójcik
Publicysta ekonomiczny
Publicysta ekonomiczny. Komentator i współpracownik Krytyki Politycznej. Stale współpracuje z „Nowym Obywatelem”, „Przewodnikiem Katolickim” i REO.pl. Publikuje lub publikował m. in. w „Tygodniku Powszechnym”, magazynie „Dziennika Gazety Prawnej”, dziale opinii Gazety.pl i „Gazecie Polskiej Codziennie”.
Zamknij