Ciołkosz, Broniewski i Narutowicz. Trzy białe strzały na czarnym tle, młotek z napisem PPS w dłoni oraz zaciśnięta pięść w czerwonej gwieździe. Co łączy te postaci i symbole?
Na pewno pojęcia: „zapomnienie”, „wyparcie” oraz „ruch radykalnie demokratyczny”.
Minęły już czasy, gdy sztukę zaangażowaną uważało się tylko za tubę propagandową jakiegoś systemu politycznego. Obecnie to sposób na zabranie głosu przez wolnościowych artystów, których nie bawi tworzenie dzieł wyłącznie „dla sztuki”. Chcących przez swoje prace powiedzieć coś więcej o otaczającym świecie. Tak jest w przypadku Michała Fryca, młodego łodzianina, malarza i didżeja, którego obrazy z cyklu „Poezje polityczne II” można oglądać do 24 października w holu przed Dużą Galerią w gnieźnieńskim Miejskim Ośrodku Kultury.
Twórca, którego wystawę zorganizował gnieźnieński Klub Krytyki Politycznej, podkreśla, że jego prace są swoistą interpretacją ikonografii ruchu radykalnie demokratycznego. W swoich dziełach odnosi się głównie do ludzi i znaków z początku odzyskania przez Polskę niepodległości oraz dwudziestolecia międzywojennego, ale tych związanych z lewicowymi tradycjami. Prezentuje na przykład Adama Ciołkosza, czyli jednego z przywódców Polskiej Partii Socjalistycznej, posła na Sejm II i III kadencji w II RP, któremu bliskie były zarówno demokratyczne, pracownicze i niepodległościowe ideały. Ciołkosz spogląda z wielkoformatowego obrazu, a nad nim wiszą „Trzy strzały II” przeciw nacjonalizmowi, faszyzmowi i wojnie, którymi legitymowali się socjaliści i używali ich w walce ze skrajną prawicą prześladującą Żydów, na przykład z Obozu Narodowo Radykalnego.
Poeta Władysław Broniewski, po dziś dzień uznawany jest za kontrowersyjnego, ponieważ najpierw jako legionista wsławił się w walce z bolszewikami w 1920 roku, a po II wojnie światowej został piewcą stalinizmu. I o ile powyższym faktom trudno zaprzeczyć, to nie sposób brać ich pod uwagę bez pewnej złożoności. Michał Fryc w swoim dziele stworzonym na podstawie oryginalnego zdjęcia przedstawił Broniewskiego jako osadzonego w sowieckim więzieniu. Nad nim na osobnej pracy zawiesił symbol słynnego „Młota w garści” podpisany skrótem „PPS”. Czyżby odwołanie do młodzieńczych, socjaldemokratycznych idei poety, wskazywało, że zbyt wyraźne ich zbliżenie się do komunizmu potrafi tylko dobić?
Jest też piękny czarno-biały Gabriel Narutowicz, pierwszy prezydent II RP, zamordowany w 1922 roku przez Eligiusza Niewiadomskiego zwolennika „lubianej” u nas do dziś przez konserwatywne kręgi Narodowej Demokracji. Został wybrany na głowę państwa większością głosów lewicy i mniejszości narodowych…
Prac utrzymanych w realistycznej stylistyce jest więcej, a każda z nich tylko pozornie wydaje się łatwa do rozszyfrowania. Poza tym dzieła te skutecznie odkłamują stereotyp o polskiej lewicy, która kojarzona bywa często z okresem PRL-u. Warto dodać, że wernisaż autor urozmaicił także didżejskim, postindustrialnym setem, który celnie komponował się z zaprezentowanymi wizualizacjami dawnej fabrycznej Łodzi.