Miasto

Erbel: Unieważnić prywatyzację SPEC

Piotr Ciompa zaskarżył prywatyzację Stołecznego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej. 21 marca w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym odbędzie się rozprawa w tej sprawie. Tekst Joanny Erbel.

21 marca w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym odbędzie się rozprawa dotycząca unieważnienia prywatyzacji Stołecznego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej. Proces miastu wytoczył Piotr Ciompa, który wziął udział w prywatyzacji i złożył ofertę kupna 1003 akcji SPEC w cenie 502 złotych za sztukę. Jego oferta została jednak odrzucona, a w efekcie wygrała francuska firma Dalkia, która kupiła 85% akcji (15% zostawiono pracownikom), po niższej cenie – 235 złotych za sztukę. W ofercie prywatyzacji nie było zapisu, który mówiłby, że konieczne jest wykupienie wszystkich albo większości akcji. Oferta Ciompy spełniała wszystkie warunki formalne, w tym warunek, że zaproszenie do prywatyzacji kierowane jest do podmiotów, które nabędą akcje SPEC za nie mniej niż 50 tys. euro.


Ciompa chce unieważnienia procesu prywatyzacji nie tylko ze względu na to, że mimo najwyższej zaoferowanej ceny nie pozwolono mu na zakup akcji, ale również dlatego, że firmie Dalkia władze miasta udzieliły wyłączności na negocjowanie oferty. Uniemożliwiło to konkurentom Dalki podniesienie swojej oferty, co przyniosłoby również większe wpływy do budżetu miasta. Tymczasem to właśnie zdobycie pieniędzy na inwestycje miało być głównym argumentem na rzecz sprzedaży miejskiej spółki. Jak pisał jeszcze przed prywatyzacją SPEC Jan Smoleński, problem polegał na tym, że przewidywane dochody ze sprzedaży SPEC -u nie były wystarczające, żeby pokryć koszta budowy Mostu Północnego – ma on kosztować miliard złotych, a dochody z prywatyzacji (ujęte w planie budżetowym, bo władze miasta nie chcą mówić o niczym wprost) mają wynieść 750 mln zł. Więc tym bardziej miastu powinno zależeć na tym, żeby akcje sprzedać jak najdrożej.


Kolejnym argumentem na rzecz unieważnienia prywatyzacji SPEC, na który powołuje się Ciompa, jest utajnienie dokumentacji związanych z procesem prywatyzacji: m.in. procedur prywatyzacyjnych, których radni nie mogli sprawdzić. Uniemożliwiło to radnym zbadanie, czy jakiś oferent nie był preferowany, np. czy prawidłowo udzielono wyłączności. Ciompa podkreśla, że utajnienie w procesie uchwałodawczym wielu informacji, w tym także posiedzeń komisji Rady Miasta, narusza konstytucyjną i powtórzoną w wielu ustawach zasadę jawności działań organów władzy publicznej. Uważa również, że sposób przeprowadzenia prywatyzacji jest kompromitujący, zwłaszcza ze względu na jej skalę (1,5 mld złotych). Prezydent Hanna Gronkiewicz-Walz zapomniała postawić wymogu przedstawienia dokumentów zaświadczających wiarygodność finansową oferentów, którzy nie są zobowiązani do sporządzania sprawozdań finansowych zgodnie z ustawą o rachunkowości. Był obowiązek przedstawienia bilansu oraz rachunku zysków i strat, ale ten wymóg dotyczy spółek prawa handlowego, tymczasem osoby fizyczne mogłyby przedstawić np. deklaracje PIT za 5 lat wstecz, zaświadczenie o stanie konta bankowego itd., ale prezydent zapomniała o tej kategorii nabywców. Prezydent postawiła również ograniczenia, że oferta kierowana jest do podmiotów zamierzających nabyć akcje za nie mniej niż 50 000 euro. Jeżeli chciała sprzedać większy pakiet, powinno to być 50 mln euro.
Tymczasem 50 000 euro przepisano bezmyślnie za ustawą o ofercie publicznej – jest to minimalny limit wskazany w tej ustawie zwalniający od żmudnej i kosztownej procedury sporządzenia prospektu i uzyskaniu zatwierdzenia przez KNF. Zbywcy wolno było jednak wpisać wyższy limit, ale nikt się nad tym po stronie władz Warszawy nie zastanawiał. Co więcej – jak zauważa Ciompa – w dokumentach prywatyzacyjnych Gronkiewicz-Walz zastrzegała sobie prawo do wyboru „dowolnego” inwestora. Tym samym, oświadczyła, że ustawa nakazująca wybór najkorzystniejszej oferty jej nie obowiązuje. Nie podano również innych kryteriów. Nie wiadomo skąd wzięła się ta formuła, ale wygląda na to, że ten fragment został zaczerpnięty ze standardowego zaproszenia do negocjacji (być może ściągniętego z internetu) i bezmyślnie przepisany. 

Brak jasnych kryteriów wyboru inwestora, odmowa dostępu do informacji publicznej, ignorowanie protestów wobec samego pomysłu prywatyzacji miejskiej spółki – to wszystko sprawia, że unieważnienie prywatyzacji SPEC jest jak najbardziej zasadne. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że na zeszłotygodniowej sesji Rady Warszawy ratusz odmówił zajęcia się kontrolą prywatyzacji SPEC. Szef komisji rewizyjnej Maciej Wyszyński tłumaczył, że wynika to tylko z tego, że komisja rewizyjna jest obecnie przeładowana robotą. Zasłanianie się brakiem czasu jest tym bardziej bulwersujące, że prywatyzacja SPEC była nie tylko największą transakcją w samorządzie, ale też dotyczyła sektora, od którego zależą codzienne wydatki większości warszawiaków.
Już w tym momencie francuskie władze SPEC zapowiedziały przerzucenie na spółdzielnie i wspólnoty mieszkaniowe kosztów konserwacji węzłów cieplnych. Było to możliwe, bowiem ich status nie został doprecyzowany przed prywatyzacją. Koszt konserwacji będziemy więc ponosić nie w opłatach za ciepło, ale w czynszu. Ten zabieg sprawił, że nie będzie mógł w tej sprawie interweniować Urząd Regulacji Energetyki, bo nie leży to jego kompetencjach. Władze miasta Warszawy próbują przekonać mieszkańców, że bezpodstawne są przekazywane przez część spółdzielni mieszkaniowych informacje jakoby w następstwie prywatyzacji miały wzrosnąć opłaty. Nie ma jednak żadnej pewności, że ceny ciepła nie wzrosną.

 

Jak przekonywała działająca w SPEC-u „Solidarność”, ceny ciepła w Warszawie były najniższe właśnie dlatego, że SPEC był przedsiębiorstwem publicznym. Ponadto z przygotowanego przez związek zestawienia wynika, że w miastach, gdzie zakłady ciepłownicze zostały sprywatyzowane, ceny ciepła rosły: w latach 2008–2010 cena za gigadżul ciepła we Wrocławiu wzrosła o 7,25 zł, w Szczecinie o ponad 13 zł, a w Warszawie jedynie o 4,21 zł.

 

Decyzja o sprzedaży miejskiej spółki, która miała doskonałe wyniki finansowe i mogła generować przychód do budżetu, była podyktowania koniecznością załatania dziury budżetowej. Sama prywatyzacja została przeprowadzona w sposób niejasny i uniemożliwiający społeczną kontrolę. Można mieć nadzieje, że próba unieważnienia prywatyzacji SPEC podjęta przez Ciompę odniesienie skutek. A jednocześnie rozpocznie się debata na temat zasadności prywatyzacji miejskich spółek komunalnych, zwłaszcza w przypadku kiedy są rentowne – dotyczy to bowiem nie tylko Warszawy, ale również innych miast – obecnie Łodzi.

 

 

 

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij