Miasto

Biedroń: Mieszkańcy kontra władza

Chcę znów dać im głos w decydowaniu o losach miasta.

Marcin Gerwin: Czy przyzwyczaiłeś się już do nowej roli prezydenta miasta? 

Robert Biedroń: Przyzwyczajenie to chyba złe słowo. Nagle okazało się, że się udało – zostałem prezydentem Słupska, czego bardzo chciałem i o co bardzo się starałem podczas tej kampanii. Kampania wyborcza to jest taki okres, w którym gdy już staniesz do walki, to najczęściej robisz wszystko, by zwyciężyć. I tak było też w moim przypadku. Stałem na ulicy każdego dnia, od rana do wieczora. Jest to okres, w którym bardzo mało czasu poświęcasz na myślenie o tym, że jak zwyciężysz, to twoje życie się odmieni. Kiedy zaczęły spływać pierwsze wyniki z komisji wyborczych i zobaczyłem, że przewaga nad moim kontrkandydatem jest miażdżąca, to pojawiła się taka pustka. Kompletnie nie wiesz, czy to dobrze, czy to źle, człowiek jest tak oszołomiony. Wtedy orientujesz się, że zaczyna się coś nowego, jakiś nowy etap w życiu. Przechodziłem to już dwa razy: kiedy zostałem posłem i kiedy zostałem prezydentem Słupska.

Dla mnie to było kompletne oszołomienie. Nie spałem całą noc z wrażenia, poza tym ciągle przychodziły SMS-y, ciągle ktoś dzwonił. Rzadko zdarza mi się nie przespać nocy, ale wtedy nie spałem całą noc. Chyba dopiero trzeciego dnia zdałem sobie sprawę, co się stało i w jak ciężkiej sytuacji teraz jestem. Bo bycie prezydentem Słupska w sytuacji, w jakiej znajduje się miasto, to nie jest łatwe zadanie. Ciężko będzie wyciągnąć Słupsk z obecnej sytuacji. Nie chcę nazwać jej katastrofą, marazmem lub innym tego typu słowem, jednak to one pierwsze przychodzą mi do głowy.

Czy mógłbyś nakreślić, przed jakimi wyzwaniami stoi teraz Słupsk? Dlaczego na przykład mówisz o marazmie? 

Myślałem, że największym wyzwaniem są finanse. Jednak to nie jest tylko to. Dzisiaj już wiem, że potrzebna jest zmiana mentalności. Zależy mi na tym, żebyśmy odzyskali zaufanie społeczeństwa.

Jako prezydent i radni?

Jako włodarze miasta. To dotyka chyba wszystkich naszych miast, problem tego, że społeczeństwo chyba tak naprawdę nie wierzy w swoją moc sprawczą. Oddało rządzenie, nie zarządzenie, naszymi miastami włodarzom. Dzisiaj jest tak, że mieszkańcy i mieszkanki naszego miasta – gdy ich spotykam – najczęściej niewiele mogą powiedzieć na temat budżetu Słupska, na temat wydatków i dochodów miasta. Jednak gdy zaczynamy rozmawiać, to okazuje się, że mają pewne oczekiwania. Na przykład mówią:„chciałabym czy chciałbym, żeby wyremontować jakąś drogę, żeby powstał amfiteatr, żeby powstała hala widowiskowo-sportowa, żeby wspierać koszykarzy lub żeby ich nie wspierać”. Mieszkańcy mają jakieś oczekiwania wobec miasta, ale nie zawsze rozumieją budżet. Nie da się zarządzać miastem i tymi oczekiwaniami, kiedy społeczeństwo nie ma zielonego pojęcia o tym, z czym mamy do czynienia, czyli jak wygląda budżet naszego miasta i zarządzanie nim. I to jest chyba trudniejsze niż zdobycie finansów. Bo nawet jak będą pieniądze, to bez dialogu ze społeczeństwem nie da się tymi pieniędzmi sensownie zarządzać. To widać po wielu nietrafionych inwestycjach w naszym mieście, zresztą nie tylko u nas. Tak jest w wielu miastach.

Dziś największym wyzwaniem jest dla mnie, jak zaangażować mieszkańców mojego miasta we współdecydowanie, jak zainteresować ich sprawami miasta. To jest najtrudniejsze, według mnie.

Co zatem proponujesz w tej kwestii? Jak chciałbyś to zrobić?

Ostatnio, kiedy radni chcą mi dokuczyć, nazywają Słupsk „krajem rad”. Jednak dla mnie to jest raczej komplement niż zniewaga. Mówią tak dlatego, że uruchamiam mechanizmy konsultacyjne, powołuję kolejne rady, jak radę prezydencką. Chcę powołać radę seniorów, radę edukacji, radę sportu, radę kultury, mamy już także zespół ds. akwaparku, który jest jedną z tych nieudanych inwestycji. Radni są do takich zespołów nieprzyzwyczajeni. Do tej pory było tak, że to oni byli najmądrzejsi i to oni decydowali o mieście. Sposób organizowania konsultacji społecznych był mocno ograniczony. Kiedy na przykład dyskutowano o budżecie miasta, okazało się, że w ubiegłym roku nie zgłosił się nikt z mieszkańców, żeby o tym porozmawiać. Co oczywiście wskazuje na błędny mechanizm konsultacyjny. Nie jest tak, że nikt nie chce rozmawiać o budżecie miasta.

Kiedy dziś robię różnego rodzaju spotkania i konsultacje, to przychodzą tłumy ludzi. Nagle ludzie odzyskali nadzieję, że mają na coś wpływ. Kiedy na przykład organizuję dyskusję o parku Witkacego, o tym, jak go zagospodarować, przychodzą tłumy. Kiedy zrobiłem dyskusję o ulicy Owocowej – podaję tylko ostatnie przykłady – przyszło tyle osób, że nawet nas to zaskoczyło i musieliśmy zmienić dość sporą salę, w której odbywało się spotkanie, na salę gimnastyczną, gdyż zjawiło się tyle osób. Ludzie chcą rozmawiać. A jeszcze rok temu na spotkanie w sprawie budżetu nie przyszedł nikt. Szukam także dobrych praktyk odnośnie tego, jak przedstawiać mieszkańcom budżet miasta w atrakcyjny sposób. Dzisiaj budżet miasta to kilkaset stron, to gruba księga, która jest kompletnie nieczytelna i niezrozumiała. Czytam ją, jak chcę zasnąć. Potrzebuję jednak takiego sposobu, by mieszkańcy otrzymywali budżet w formie zrozumiałej. Mam już kilka pomysłów, które będę próbował wdrożyć.

Czy możesz już o nich powiedzieć coś więcej?

Gdańsk, który w ogóle nie jest dla mnie dobrym przykładem, akurat w tej kwestii ma dobre praktyki i przygotował broszurę, w której budżet miasta jest przedstawiony w formie ikonograficznej. Uważam, że to może lepiej pomóc mieszkańcom zrozumieć budżet niż skomplikowane tabelki. Być może powinniśmy to zrobić właśnie w ten sposób, żeby pokazać, ile na przykład dokładamy do każdego biletu do teatru, ile kosztuje nas remont drogi czy jakie jest zadłużenie na jednego mieszkańca.

Czyli myślisz o edukacji dla mieszkańców na temat tego, jak funkcjonuje miasto.

Nie da się rozpocząć dyskusji o mieście bez podstawowej wiedzy na jego temat. Sam uczę się tego miasta. Nie jestem urodzony w Słupsku i nie wychowałem się w nim. Jestem związany ze Słupskiem dopiero od czterech lat. Więc sam muszę, podobnie jak mieszkańcy, lepiej poznać to miasto.

Czy planujesz usprawnienie budżetu obywatelskiego? Bo w Słupsku wystartował on już w poprzedniej kadencji.

Budżet obywatelski jest w Słupsku organizowany od dwóch lat. Do wydania były dwa miliony złotych. Wolałbym, żeby tych środków było więcej i będę się zastanawiał, jak tę kwotę zwiększyć. Potrzebna jest także poprawa transparentności. Chciałbym, żeby decydowanie o wydatkach z budżetu obywatelskiego było bardziej lokalne. Słupsk jest miastem średniej wielkości, ma około 100 tysięcy mieszkańców, i nie ma w nim rad dzielnic czy osiedli. Myślę, że powinniśmy się zastanowić nad powołaniem skutecznych rad osiedli. W wielu miastach są one fasadowe. Ale gdybyśmy na przykład oddali im kompetencje do organizowania lokalnego budżetu obywatelskiego, to myślę, że miałyby mocniejsze umocowanie.

Czy nie obawiasz się, że radnym może brakować do tego umiejętności? 

Ale trzeba przecież wyszkolić tych ludzi, trzeba w nich inwestować! Nie da się inaczej. Odnośnie formy budżetu obywatelskiego, dopiero rozpocznę rozmowę na temat w naszym mieście i zrobimy prawdopodobnie tak, jak wyjdzie po konsultacjach.

Miło słyszeć, że chcesz rozmawiać o tym z mieszkańcami. Zdarzają się miasta, gdzie radni chcą sami decydować o sposobie organizowania budżetu obywatelskiego i nie bardzo chcą zapraszać mieszkańców do dyskusji na ten temat. 

Radni będą zapewne tymi, którzy będą często stawali okoniem. To, że mieszkańcy zaczynają się wtrącać w sprawy miasta, że zaczynają się nimi interesować, może być przez nich postrzegane jako odbieranie im kompetencji. I to już dziś zaczyna być dla nich frustrujące. Pojawiają się w Słupsku takie głosy: „radni są od tego, żeby decydować, a nie jakieś zespoły”. Uważają, że po to ich wybrano, żeby to oni decydowali.

To podejście jest niestety dość powszechne. Radni, gdy już zostaną wybrani, często nie są chętni, by współpracować z mieszkańcami czy szerzej konsultować sprawy miasta.

Ale myślę, że siła mieszkańców jest większa niż siła radnego. Wierzę w to.

Wiedząc już teraz to, co wiesz, po wejściu do urzędu miasta, po zobaczeniu, jak to działa od środka, co chciałbyś zrobić przez te niecałe cztery lata w Słupsku, które masz przed sobą? Co jest dla ciebie najważniejsze?

Przede wszystkim chcę zbudować fundamenty, które sprawią, że kolejny prezydent będzie miał pewne sprawy uporządkowane. Odziedziczyłem po swoim poprzedniku miasto, które jest horrendalnie zadłużone. Słupsk, przy budżecie około 480 milionów złotych, ma 300 milionów złotych zadłużenia. Jesteśmy tak naprawdę na skraju bankructwa. Muszę więc przede wszystkim ratować miasto przed katastrofą finansową. Bardzo ważne jest więc, aby miasto się dalej nie zadłużało. Zresztą takich możliwości i tak nie ma zbyt wiele, bo banki odmawiają nam współpracy. Ratowanie finansów miasta nie jest łatwe, bo oznacza często podejmowanie trudnych decyzji. Do tej pory brakowało w Słupsku kultury oszczędzania. Nie było na przykład wspólnych zakupów – każda instytucja podległa prezydentowi miasta robiła zakupy sama, na przykład sama kupowała papier toaletowy czy długopisy. Zamierzam to zorganizować tak, by zakupy robić wspólnie, w większych ilościach, bo to wyjdzie taniej.

Oprócz tego zależy mi na stworzeniu mechanizmów, dzięki którym mieszkańcy będą czuli, że współdecydują o mieście, że będą mieli zaufanie do włodarzy i miejskich instytucji. Powoli to wraca. Kolejną rzeczą jest zreorganizowanie w Słupsku instytucji kultury.

Czyli na przykład? Teatrów?

W Słupsku są trzy teatry, mamy filharmonię, dwa domy kultury, co jak na miasto naszej wielkości w Polsce jest dość sporym zapleczem. Jest to duży skarb naszego miasta, jednak trzeba się zastanowić, jak zreorganizować ich działanie, żeby sfera kultury nie cierpiała na problemy finansowe. Te braki finansowe często przekładają się na kondycję, na ofertę teatrów. Na pewne rzeczy, które są standardem w kulturze, nie mogą sobie z tego powodu pozwolić. Osoby zarządzające tymi instytucjami boją się tych zmian. Boją się, że będzie to oznaczało likwidację lub łączenie. Już dziś zbierane są podpisy, bo poszła plotka – to jest właśnie ten brak zaufania – że zdecydowałem o połączeniu Teatru Nowego z Teatrem Tęcza.

A tak, jak rozumiem, nie jest?

Oczywiście, że nie. To jest nieprawda. Ale pojawiła się taka informacja i w związku z tym zbierano nawet podpisy. Pokazuje to brak zaufania i to właśnie zamierzam odbudować. Kolejną kwestią, która jest dla mnie ważna, jest edukacja – szkoła podstawowa, przedszkole, szkoła średnia. Chodzę po szkołach i zauważam, że dzisiejsza szkoła nie do końca chyba oddaje oczekiwania i młodzieży i rodziców i przyszłych pracodawców. Idę do szkoły, na przykład do liceum, które w Słupsku jest nazywane bardzo dobrym, choć nie powiem o które chodzi. Uczy się w nim bardzo wielu języków. Mam spotkanie z całą szkołą, oni szczycą się tym, że uczą w ośmiu językach. Jednak gdy próbuję namówić kogokolwiek, żeby cokolwiek w jednym z tych ośmiu języków powiedział, to uczniowie, może nawet znając jakiś język, nie mają odwagi, by cokolwiek powiedzieć. To nie jest sukces edukacyjny. Przychodzi do mnie potem dyrektor i mówi, że oni znają, ale się wstydzą. Nie jest to jednak dla mnie wytłumaczenie. Bo gdy pójdą do pracodawcy, to też będą znali, ale będą się wstydzili. Taka znajomość języka nie jest do niczego potrzebna. Podobnie jest w wielu innych kwestiach. Chciałbym, żeby szkoły uczyły kompetencji, które są dziś oczekiwane na rynku. Między inny odwagi w prezentowaniu siebie, języka obcego, który jest znany nie tylko biernie, lecz który można używać bez żadnych kompleksów. Ta szkoła musi wyglądać inaczej i to już wzbudziło kontrowersje.

Po spotkaniach w szkołach zostałem nawet zaatakowany przez jedną radną, że promuję homoseksualizm i namawiam do łamania reguł. Powiedziałem nauczycielom, że gdy uważają, że coś jest bez sensu, to żeby wstawali i mówili, że to jest bez sensu. Powiedziałem im: kwestionujcie pewne zasady, reguły. Jedna z nauczycielek powiedziała wówczas, że nie, ona się nie zgadza, bo uczeń musi postępować zgodnie z instrukcją.

Z instrukcją?

No, niestety. To było na sali sportowej i cała zgromadzona młodzież zaczęła się z tego śmiać i nauczycielka pewnie poczuła się obrażona. To wywołało furię radnej z PiSu, która uważa, że żadnych reguł nie można łamać, że szkoła powinna dalej uczyć tak, jak uczy, że ważne jest posłuszeństwo. Ja mam inną wizję rozwoju szkół. I na szczęście to ja mam nadzór nad tymi szkołami i jakiś wpływ. Bez dobrej edukacji młodzież ze Słupska nie będzie w stanie konkurować z młodzieżą z miast, w których poziom edukacji jest wyższy, gdzie są inne standardy na rynku pracy. Chciałbym więc tę młodzież otworzyć. A młodzieży się to podoba – oni chcą się otwierać, dla nich to jest świetne. I to jest bardzo pozytywne.

Słyszałem, że są zadowoleni z tego, że jesteś prezydentem.

Bardzo są zadowoleni. Jest jeszcze jedna rzecz dotycząca priorytetów rozwoju miasta – polityka społeczna. Mam w ogóle takie poczucie, że tematy, które są dla mnie ważne, są kompletnie zaniedbywane. Nie może być tak, że pracownicy socjalni, przy wykonywaniu tak ciężkiej pracy, są najczęściej najsłabiej wynagradzani. A tak jest niestety w moim mieście. Zarabiają najmniej ze wszystkich pracowników ze wszystkich podległych mi instytucji. Wynika to z tego, że ich praca jest niedoceniana, niedostrzegana. Jest to bardzo silnie sfeminizowane środowisko, co też ma swoje przełożenie, w mojej ocenie, na ich status ekonomiczny. Tutaj również mam pewne pomysły, jak to zmienić.

A jak chciałbyś rozwiązać sprawę wspomnianego aquaparku? Jego budowa trwa od bardzo dawna, pochłonęła już dziesiątki milionów złotych, a końca nie widać.

Pracuje nad tym zespół, który powołałem. Dziś nie ma innego wyboru niż dokończenie tej inwestycji albo w formie partnerstwa publiczno-prywatnego albo sprzedania jej prywatnemu inwestorowi. Miasta nie stać na utrzymanie aquaparku w formule, która jest przedstawiana, bo to oznacza koszty rzędu pięciu lub sześciu milionów złotych każdego roku. Oczywiście, w Słupsku potrzebna jest taka infrastruktura, tylko chciałbym przypomnieć, że mamy już cztery parki wodne w okolicy, a ten ma być pośród nich największy. Aby był dochodowy, każdego dnia powinno go odwiedzić dwa tysiące osób. A przy tak dużej konkurencji w okolicy, to nie jest możliwe. Wyrzuciliśmy jako miasto, trochę w błoto, 60 milionów złotych. Nie jesteśmy w stanie dokończyć tej inwestycji, bo pochłonie ona kolejne 20-30 milionów złotych, których po prostu nie mamy.

Tego typu problemy nie dotyczą tylko mnie. Marzyłem o tym, by stworzyć forum, w ramach którego spotkają się włodarze miast, którzy akcenty w zarządzaniu miastem kładą w inny sposób niż do tej pory. Dzięki Fundacji im. Friedricha Eberta i Edwinowi Bendykowi udało się nam zorganizować w Słupsku pierwszy zjazd progresywnych burmistrzów i prezydentów. Są to ludzie, którzy po raz pierwszy zarządzają swoimi miastami, którzy zostali wybrani najczęściej bez szyldów partyjnych, i z którymi mamy podobną wizję rozwoju miasta. Jest to na przykład prezydent Gorzowa Wielkopolskiego, burmistrzyni Czerska, prezydent Kalisza czy najmłodszy prezydent w Polsce ze Starachowic. Są to osoby, które dają nadzieję na zmianę w samorządzie. Dzisiaj, po 25 latach, samorząd musi zmienić swoje funkcjonowanie. Jeżeli spojrzymy na przykład na partycypację, to wielu mieszkańców ma wrażenie, że może sprawy w mieście się toczą, ale one się toczą obok mnie. Staliśmy się zakładnikami burmistrzów, prezydentów i radnych, którzy rządzą od lat i pewnie będą rządzili nadal.

Nie wierzymy jako mieszkańcy polskich miast w moc sprawczą naszych pomysłów, w to, że nasz głos ma znaczenie. I to trzeba odzyskać.

 

 **Dziennik Opinii nr 91/2015 (875)

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Marcin Gerwin
Marcin Gerwin
Specjalista ds. zrównoważonego rozwoju i partycypacji
Specjalista ds. zrównoważonego rozwoju i demokracji deliberacyjnej. Z wykształcenia politolog, autor przewodnika po panelach obywatelskich oraz książki „Żywność przyjazna dla klimatu”. Współzałożyciel Sopockiej Inicjatywy Rozwojowej, publicysta Krytyki Politycznej.
Zamknij