Prawo i Sprawiedliwość w kampanii mówiło po prostu o „500 złotych na dziecko”, po czym po zwycięstwie wyborczym istotnie zawęziło – najpewniej z przyczyn finansowych – dostęp do programu. Gdyby teraz padła podobna propozycja ze strony Wiosny, brzmiałaby nie jak realny plan zmian, lecz populistyczna zapowiedź czegoś niemożliwego lub przynajmniej ryzykownego.
Obok obiecujących wyników sondaży nowa formacja Roberta Biedronia zanotowała jeszcze jeden sukces – dyskutujemy intensywnie, nawet jeśli krytycznie, o jej programie, co jest sporym osiągnięciem w polskich realiach. Nie wszystkie tematy jednak zyskały równą uwagę – wyraźnie mało mówi się o propozycjach Wiosny w obszarze polityki społecznej, w tym rodzinnej, może poza pomysłem minimalnej emerytury obywatelskiej czy radykalnego podniesienia płacy minimalnej. Ale co z pozostałymi?
W programie Wiosny polityka społeczna nie została wyodrębniona, natomiast związane z nią zagadnienia możemy znaleźć w innych punktach: polityka rodzinna, osoby niepełnosprawne czy emerytury.
„Politykę rodzinną” firmuje Paulina Piechna-Więckiewicz, doświadczona polityczka o konsekwentnie lewicowych poglądach oraz dorobku w działalności samorządowej. Taka decyzja personalna budzi nadzieje, ale sądząc po dotąd zaprezentowanych propozycjach, konieczne będą jeszcze długie przygotowania i konsultacje programu.
Zakładka „polityka rodzinna” zawiera w tym momencie raptem dwie propozycje: jedna dotyczy zmian w programie 500+, druga rozwoju opieki żłobkowej. Postulaty zawężają się zatem do zagadnień, które od dawna są silnie obecne w politycznej agendzie, a przecież chciałoby się oczekiwać od Biedronia przekraczania dotychczasowych ram, uzupełniania ich o tematy, które dotąd były marginalizowane, i o świeże pomysły.
500+ (nieco tylko) bardziej dostępne
Choć podczas konwencji Robert Biedroń mówił o Rodzinie 500+ „na każde dziecko” (i tę deklarację komentowały potem rozliczne media), w spisanym programie znalazły się nieco inne propozycje. Hasło zostaje, ale już dalszy opis wskazuje na odmienną – i według mnie idącą w dobrym kierunku, choć zbyt zachowawczą – propozycję zmian w sztandarowym programie prorodzinnym. Mianowicie proponuje się tu dla rodziców samodzielnie wychowujących dzieci wprowadzenie zasady „złotówki za złotówkę” do progu dochodowego na pierwsze dziecko (obecnie 800 złotych netto na osobę w rodzinie). Nieznaczne przekroczenie progu dochodowego nie pozbawiałoby wówczas prawa do świadczenia, a jedynie proporcjonalnie obniżało jego wysokość.
czytaj także
Zasada ta jest już stosowana przy zasiłkach rodzinnych, ale właściwie tylko tam. Warto byłoby zatem rozszerzyć postulat uelastycznienia progu także na inne świadczenia zależne od niskich i sztywnych progów dochodowych (a tych jest nadal sporo w rodzimym systemie wsparcia). W programie Wiosny nie znalazłem tego postulatu, nawet jednak propozycja zastosowania zasady „złotówka za złotówkę” do samej Rodziny 500+ wydaje się krokiem w dobrą stronę. Tyle że dalece niewystarczającym. Po pierwsze bowiem, zaproponowano to tylko samotnym rodzicom. A co z rodzinami z obojgiem rodziców, gdzie dochód na osobę również nieznacznie przekracza kryterium dochodowe, a wsparcie finansowe z tytułu wychowania dziecka pomogłoby im realnie związać koniec z końcem? W świetle dotychczasowych propozycji Wiosny zasada elastycznego progu by ich nie objęła, a szkoda. Po drugie, wydaje się, że samo uelastycznienie progu bez jego podniesienia może być niewystarczające. Nawet gdyby propozycje Wiosny weszły w życie, nadal stosunkowo niezamożne osoby wychowujące dzieci albo nie otrzymałyby wsparcia, albo jedynie w niewielkiej kwocie. Na przykład samotna matka zarabiająca 2400 złotych na rękę mogłaby liczyć co najwyżej na 100 złotych świadczenia. Jeśli zatem Rodzina 500+ nie ma być programem stricte socjalnym, to obok uelastycznienia przydałoby się też mniejsze lub większe podniesienie progu (orientacyjnym pułapem mogłaby być kwota minimalnego wynagrodzenia).
Biedroń chce podniesienia płacy minimalnej, radykalnego podniesienia
czytaj także
Na podorędziu jest także pomysł zniesienia kryterium dochodowego w ogóle i uczynienia programu w pełni uniwersalnym. Za czymś takim opowiada się Razem i, od czasu do czasu (choć mniej konsekwentnie i wyraziście), Platforma Obywatelska. Wiosna sugeruje na razie o wiele bardziej ostrożną koncepcję, w czym zresztą można doszukać się pewnych racji. Hasło „damy 500+ na każde dziecko” może bowiem budzić podejrzenia o pochopne rzucanie haseł bez pokrycia w rzeczywistych możliwościach finansowych państwa. Samo Prawo i Sprawiedliwość zresztą tak właśnie zrobiło. Najpierw w kampanii mówiło po prostu o „500 złotych na dziecko”, po czym po zwycięstwie wyborczym istotnie zawęziło – najpewniej z przyczyn finansowych – dostęp do programu. Gdyby teraz padła podobna propozycja ze strony Wiosny, brzmiałaby nie jak realny plan zmian, lecz populistyczna zapowiedź czegoś niemożliwego lub przynajmniej ryzykownego.
czytaj także
Jak podaje Adriana Rozwadowska, program Rodzina 500+ na każde dziecko mógłby rocznie kosztować dodatkowe 18 mld złotych dla budżetu. Trudno uniknąć pytania, czy aż tak duże kwoty przeznaczać na jeden tylko instrument polityki społecznej, podczas gdy wiele innych wyzwań i zobowiązań czeka na realizację, również tych wymagających nakładów. Tym bardziej w sytuacji, w której Wiosna (podobnie jak Prawo i Sprawiedliwość) nie planuje podnosić podatków i zwiększać ich progresji (co zresztą można postawić jako zarzut z lewicowej perspektywy). Ponadto program Rodzina 500+ w wariancie w pełni uniwersalnym niekoniecznie zyskałby społeczne poparcie (wiele osób już przy obecnych zasadach ma wątpliwości, czy np. rodziny bardzo bogate powinny otrzymywać to relatywnie hojne jak na polskie warunki świadczenie, gdy tyle innych osób doświadcza niedostatku). Nie chcę w tym miejscu wchodzić w dyskusję, na ile są to słuszne zastrzeżenia. Z takimi emocjami, statystycznie licznymi, można się jednak spotkać, a w części „wiosennego” elektoratu jest to zapewne opinia popularna. Sam fakt, że Wiosna ma w tej materii nieco inny – choć zmierzający w kierunku upowszechnienia – pogląd niż bardziej lewicowe Razem, też jest okolicznością korzystną. Pozwala mianowicie na merytoryczny spór i dyskusję na argumenty, przy wspólnym fundamencie dążeń, aby program 500+ nie pozbawiał części potrzebujących wsparcia, jak to ma miejsce przy obecnych zasadach.
czytaj także
Żłobki: nie czy, tylko jak
Drugi postulat polityki rodzinnej Wiosny to rozwój opieki żłobkowej; mowa o stworzeniu w nich aż 250 tys. miejsc. Propozycja to jak najbardziej słuszna, warto jednak będzie ją stopniowo rozwijać. Nie jest to pierwszy program partyjny, w którym akurat ten kierunek działań przewidziano, pojawia się zatem szereg pytań: czy ma to się odbywać za pośrednictwem dotychczasowego programu Maluch+? Jeśli tak, to czy jest planowany – i w jakiej skali – wzrost budżetu programu (obecnie to ok. 450 mln rocznie, z czego duża część niestety przejęta ze środków Funduszu Pracy)? Czy planowane są zmiany w zasadach korzystania z tego programu przez gminy i inne podmioty otrzymujące dofinansowanie rządowe? A może planowany jest inny mechanizm? Zamiast konkursu, z którego korzysta tylko część gmin, przydałaby się na przykład stała dotacja lub coś na kształt dofinansowania z części subwencji ogólnej dla samorządów. Warto tego typu pytania sobie zawczasu zadawać i budować bardziej szczegółową wizję dojścia do obranego celu. Dopiero kiedy się taką ścieżkę zarysuje opinii publicznej, można mieć nadzieję na przekonanie wyborców. Bez tego pozostaje ryzyko pozostania na poziomie hasła, podobnego do tych, które już głoszą pozostałe partie.
Polityka rodzinna wymaga szerszego spojrzenia
W tym miejscu zakładka programowa „polityka rodzinna” niestety się kończy. Rodzi przez to poczucie niedosytu – a przecież program Wiosny mógłby być okazją do poszerzenia wyobraźni i wrażliwości społecznej o zupełnie nowe wymiary. W tym miejscu zasygnalizuję trzy potencjalne obszary polityki rodzinnej, w których Wiosna programowo mogłaby wnieść coś cennego.
Po pierwsze, rozwiązania wzmacniające partnerski model rodziny oraz relacji między mężczyznami i kobietami w życiu rodzinnym, a także zwiększające szanse kobiet na rynku pracy. Można zacząć od jakiejś formy daddy quotas, czyli przeznaczenia w sposób niezbywalny części uprawnień związanych z rodzicielstwem i wychowaniem dzieci tylko dla ojca dziecka (rozwiązania te są już stosowane w wielu krajach, zwłaszcza skandynawskich). Można to również wzmocnić pakietem zachęt dla przedsiębiorstw, by realizowały i promowały w swojej działalności praktyki family-friendly, pozwalające na godzenie pracy z obowiązkami domowo-rodzinnymi. Nie muszą to być działania skierowane wyłącznie do kobiet, choć to zapewne kobiety byłyby głównymi odbiorcami tego typu praktyk, jako że na nie najczęściej spada trudność pogodzenia roli zawodowej z rodzinną.
Pieniądze nie wystarczą
Po drugie, rozwiązania skierowane do rodzin w trudnej sytuacji (nie tylko materialnej) i ich członków. Nie chodzi wyłącznie o przeciwdziałanie przemocy (co w innych zakładkach programu Wiosny akurat zostało zasygnalizowane), ale także usprawnienie i poszerzenie wsparcia w wielu innych kryzysowych sytuacjach, związanych np. z uzależnieniem, chorobą rodzica bądź dziecka, niewydolnością wychowawczo-opiekuńczą etc. Istnieją powołane ku temu instytucje, ale wiele wskazuje, że nie działają one wystarczająco sprawnie. Warto się temu przyjrzeć, a następnie zaproponować działania uzdrawiające (np. w zakresie zatrudnienia asystentów rodzinnych, współpracy różnych organów wsparcia osób i rodzin w trudnej sytuacji życiowej). Należy przy tym mieć na względzie nie tylko funkcjonowanie biologicznej rodziny, ale i rodzin zastępczych (oraz różnych podmiotów powołanych do jej wsparcia, jak rodziny wspierające czy koordynatorzy pieczy zastępczej), a także osób, które wychowują się poza środowiskiem rodzinnym. I to zarówno gdy przebywają w placówkach w rodzaju domów dziecka, jak i w procesie usamodzielniania i wchodzenia w dorosłość – z raportów NIK wiemy, że ten etap życia jest mało skutecznie wspierany.
czytaj także
Obecnie procedowane są zmiany w systemie pieczy zastępczej, ale z mojego rozeznania wynika, że w nikłym stopniu uwzględniają one segment wsparcia dorosłych wychowanków pieczy. To wyzwanie dla nowej politycznej siły, zwłaszcza mówiącej o rozwoju, który „nikogo nie zostawia w tyle”. A mówimy przecież o grupach szczególnie pokrzywdzonych przez los i zagrożonych marginalizacją także w późnych fazach życia. Ktoś może powiedzieć, że są to sprawy szczegółowe i mało medialne, więc nie ma co umieszczać ich w pierwszych szeregach spraw do załatwienia. Owszem, nie są to kwestie medialne i wymagają też sporo fachowego podejścia, którym nie wszyscy muszą dysponować. Ale nie zmienia to według mnie faktu, że powinniśmy dążyć do tego, aby w agendzie publicznej, zwłaszcza gdy rozmawiamy o wsparciu rodziny, zajmowały poczesne miejsce. Może właśnie to jest dziś jednym z wyzwań dla progresywnej polityki rodzinnej – dać mocny sygnał, że Rodzina 500+ (nawet uzupełniona o powszechnie dostępne przedszkola i żłobki), choć jest potrzebna, nie wystarczy. Działania powszechne dla ogółu rodzin mogą być podstawą, ale nie możemy zapomnieć o tych, których problemy i potrzeby są bardziej złożone.
Wsparcie przez całe życie
Po trzecie, trzeba też myśleć o dalszych fazach rozwoju rodziny i cyklu życia człowieka. Przyzwyczailiśmy się myśleć o polityce rodzinnej głównie w kontekście niepełnoletnich dzieci (a często wręcz skupiamy się na etapie, gdy są jeszcze małe). To oczywiście newralgiczne okresy, wymagające szczególnej uwagi, ale musimy mieć świadomość niedoboru wsparcia rodzin w kolejnych etapach. Na przykład gdy dana osoba, w związku ze stanem zdrowia, zaawansowanym wiekiem czy niepełnosprawnością, nadal wymaga mniej lub bardziej intensywnego wsparcia ze strony bliskich, a oni także, w związku z pełnioną rolą, potrzebują pomocy z zewnątrz.
czytaj także
Przemiany demograficzne sprawiają, że współcześnie mamy wiele rodzin z osobą sędziwą pod opieką (nie mówiąc o osobach starszych, które nie mają w swoim otoczeniu bliskich, co też jest wyzwaniem publicznym). W programie Wiosny pojawia się na szczęście postulat urlopów wytchnieniowych (w dziale „niepełnosprawność”), które miałyby przysługiwać przez 10 dni rocznie. Słuszny postulat, choć niewystarczający. Traktowałbym go raczej jako element potencjalnego pakietu na rzecz osób wymagających intensywnego wsparcia i ich bliskich w różnych fazach życia. Pakietu, który dopiero czeka na przygotowanie. Pewne luki do wypełnienia można znaleźć też w dziale polityki senioralnej nowo powstałej formacji, choć pojawia się tu interesujący postulat zmian emerytalnych, w dziale zdrowotnym zaś mowa jest o upowszechnianiu geriatrii.
Rodzina 500+ (nawet uzupełniona o powszechnie dostępne przedszkola i żłobki), choć jest potrzebna, nie wystarczy. Działania powszechne dla ogółu rodzin mogą być podstawą, ale nie możemy zapomnieć o tych, których problemy i potrzeby są bardziej złożone.
Bez względu jednak na to, jak oceniamy te propozycje i szanse ich realizacji, współczesne rozumienie wyzwań związanych z postępującym starzeniem się społeczeństwa skłania do przyjęcia szerszej perspektywy. Potrzebne jest nie tylko zabezpieczenie emerytalne, ale także odpowiedź na kwestie związane z aktywnością społeczną i zawodową osób starszych, wykorzystaniem ich potencjału, włączeniem w życie społeczne, budowaniem instytucji i norm integracji i solidarności międzypokoleniowej oraz – last but not least – kwestie związane z długoterminową opieką. Sama reforma emerytalna – nawet gdyby okazała się pomyślna – nie wystarczy.
Ogólnie na dalszych etapach pracy nad programem i narracją wokół niego zalecałbym skoncentrowanie uwagi raczej na wyjściowych problemach do rozwiązania, które wymagają całej wiązki skoordynowanych działań, aniżeli na takich „punktowych” pomysłach rozsianych po różnych podobszarach polityki społecznej. Poszczególne nośne hasła powinny przyciągać uwagę, ale też odsyłać do bardziej kompleksowej wizji zarysowanej w programie. Jak widać, jeszcze sporo pracy przed nami, by Wiosna ożywiła politykę społeczną czy choćby dyskusję o niej. Wierzę jednak, że taka praca zostanie wykonana.