Mój program kładzie nacisk na odejście od polityki ciążącej wyłącznie ku Śródmieściu.
Igor Stokfiszewski: Dziś odbyła się konferencja prasowa, na której zaprezentowałaś swój program wyborczy jako kandydatki na prezydentkę Warszawy. Jakie są jego punkty?
Joanna Erbel: Mój program to siedem spojrzeń na Warszawę, kryjących się pod hasłami: (1) Wszystko, co ważne blisko ciebie; (2) Warszawa bez korków. Bilet za 2 zł; (3) Nowa polityka mieszkaniowa; (4) Planty warszawskie; (5) Start-up Warszawa! WiFi w całym mieście; (6) Sprawny urząd z wizją oraz (7) Straż miejska pomaga słabszym. Wszystkie one składają się na miasto przyjazne mieszkańcom, gdzie mieszkanki i mieszkańcy mogą czuć się bezpiecznie, mieć dostęp do najwyższej jakości usług publicznych, do pracy i rekreacji; miasto wspierające społeczne innowacje, lokalną przedsiębiorczość, kreatywność mieszkanek i mieszkańców i otwarte na ich potrzeby. Mój program kładzie nacisk na zrównoważony rozwój wszystkich osiemnastu dzielnic Warszawy, odejście od polityki ciążącej wyłącznie ku Śródmieściu i lewobrzeżnej części stolicy, na decentralizację, rozkwitanie całego miasta.
Polityka ratusza od lat orientuje się na centrum.
Tak. To tu podejmuje się większość inicjatyw, mających na celu podniesienie jakości życia i przebywania. Uspokaja się ruch samochodowy – ostatnio obiecywane jest poprowadzenie przejść naziemnych przez ul. Marszałkowską czy Rondo Dmowskiego, Plac Powstańców Warszawy przeszedł szybki lifting. Tymczasem przy al. KEN na Ursynowie dochodzi do śmiertelnych wypadków, a odpowiedzią władz stolicy jest postawienie fotoradarów. KEN ma strukturę autostrady i bez wdrożenia kompletnego programu uspokojenia ruchu samochodowego nie podniesie się bezpieczeństwa i komfortu życia okolicznych mieszkańców. Podobny przykład niewprowadzania korzystnych rozwiązań poza Śródmieściem mamy na Pradze. Oddolne inicjatywy jak „Tempo 30 dla Pragi” czy nadanie spacerowego charakteru ul. Targowej, by prażanom i prażankom żyło się bezpieczniej i wygodniej, a jednocześnie nie byli zmuszeni udawać się na spacer do centrum, nie są podejmowane przez ratusz.
Warszawa to osiemnaście dzielnic. W każdej z nich powinno żyć się wygodnie, bezpiecznie, każda powinna zostać potraktowana z taką samą pieczołowitością i otrzymywać rozwiązania najwyższej jakości.
Co, poza uspokojeniem ruchu samochodowego, składa się na kompleksowość rozwiązań, mających na celu podniesienie jakości życia we wszystkich dzielnicach Warszawy?
Kluczową sprawą jest dostęp do usług. W tej chwili są one skoncentrowne w Śródmieściu lub w galeriach handlowych. Każdy warszawiak i warszawianka w promieniu kilkuset metrów od domu powinni mieć sklep, plac zabaw dla dzieci, miejsce wypoczynku, teren zielony, fryzjera, punkt naprawy rowerów, kawiarnię czy kino. Takie miejsca to ośrodki lokalnego, sąsiedzkiego życia. Galeria handlowa, mimo że zapewnia niemal wszystkie usługi, nie pełni tego typu funkcji. Pełni ją natomiast np. lokalne targowisko czy bazar. Trzeba poszukiwać dla tego typu miejsc możliwości rozwoju. Targ Śniadaniowy na Żoliborzu nie załatwia sprawy – bo jest drogi i jest targiem jednodniowym. W Warszawie nie chroni się lokalnego handlu ani rzemiosła. Weźmy przykład ulicy Żelaznej. W niedalekiej fabryce Norblina powstać ma centrum handlowe, które dobije lokalną przedsiębiorczość przy tej ulicy. Mieszkańcy pozbawieni zostaną łatwego dostępu do usług, znikną też miejsca pracy.
Usługi to nie tylko konsumpcja.
To przede wszystkim możliwość rozwoju społeczności lokalnej, stworzenie warunków dla społecznej innowacyjności i przedsiębiorczości. Modelowo funkcjonuje centrum aktywności lokalnej Paca 40. Takie miejsca powinny działać w każdej dzielnicy i na to powinny zostać przeznaczone środki. Niestety ratusz inwestuje w jedno duże centrum przedsiębiorczości w Śródmieściu, gdy środki te powinno się przeznaczyć na odpowiednio mniejsze centra w dzielnicach, z których łatwo skorzystać. Osoby ze środowisk startupowych skarżą się, że Centrum Przedsiębiorczości Smolna 6 – jedna z flagowych miejskich inwestycji – nie jest łatwo dostępne.
Energii do działania w mieście jest coraz więcej. Władze miasta powinny zachęcać do działania i upraszczać procedury.
Mieszkańcy i mieszkanki Warszawy coraz śmielej pokazują przywiązanie do swojej okolicy. W tym roku dzień sąsiada – 31 maja, świętowały dziesiątki wspólnot. Nie sposób było objechać wszystkie miejsca. Ci ludzie chcą działać lokalnie, na rzecz własnej dzielnicy, a nie mieć miejsce w centrum, gdzie mogą pójść na szkolenie albo na niedzielny spacer. Mój program proponuje rozwiązania, które ze sprawami ważnymi idą do ludzi: od poprawy jakości przestrzeni, wspierania rzemiosła, kooperatyw i ogrodów społecznościowych, przez wzmacnianie głosu mieszkanek i mieszkańców, po proponowanie takich rozwiązań, jak klauzule społeczne przy zamówieniach publicznych. Jeśli Muzeum Pragi ma być elementem rewitalizacji Pragi, to dlaczego przy jego budowie miasto nie zobowiązało wykonawcy do zatrudnienia bezrobotnych w okolicy?
Rozwój lokalności to także wsparcie dla osób, które mają ograniczone możliwości poruszania się po mieście.
Osoby starsze, rodzice z małymi dziećmi, osoby niepełnosprawne, ale również osoby niezamożne, są dziś – bardzo często – niemal uwięzione na swoich osiedlach bez dostępu do odpowiedniej jakości usług czy przestrzeni rekreacyjnych.
Decentralizacja, obok konsekwentnie prowadzonej polityki znoszenia barier architektonicznych, to także pomysł na zapewnienie tym osobom komfortowego życia. Naszym celem jest zniesienie wszystkich barier architektonicznych i nietworzenie nowych. Żyjemy w starzejącym się społeczeństwie i musimy dbać o to, żeby przestrzeń była jak najbardziej dostępna, bo problem ograniczonej mobilności dotknie większość z nas.
Uchodzisz za przeciwniczkę samochodów.
Jestem przede wszystkim zwolenniczką zrównoważonego, bezpiecznego, szeroko dostępnego systemu transportu. W stolicy jest około miliona samochodów. Samochody zajmują zwykle około 80% ulicy – dla nich jest jezdnia i często również chodnik, na którym parkują. Warto pamiętać też o tym, że 70% zanieczyszczeń powietrza w Warszawie pochodzi z ruchu kołowego. Złe powietrze to złe samopoczucie, niższa produktywność, choroby czy wcześniejsza śmierć. Zależy mi na tym, żeby mieszkanki i mieszkańcy Warszawy oddychali świeżym powietrzem i mieli komfort poruszania się pieszo lub rowerem, co jest znacznie zdrowsze. Tymczasem ratusz wymusza na nas korzystanie z aut, nie zapewniając alternatywnych środków transportu i nie kreując efektywnej sieci transportowej, łączącej w sobie wysokiej jakości usługi publiczne – linie tramwajowe, autobusowe, skoordynowane z metrem i kolejkami podmiejskimi, wreszcie – z infrastrukturą rowerową. Postuluję rozbudowę sieci linii tramwajowych.
Potrzebna jest linia na Gocław, potrzebny jest tramwaj do Wilanowa. Metro to dobra inwestycja, ale – znów – oderwana od systemu transportowego stolicy.
Najwyraźniej widać to na przykładzie stacji Centrum, która zamiast być wygodnym węzłem przesiadkowym na kolej podmiejską i kolej dalekobieżną jest kolejną barierą do pokonania. Postuluję w pierwszej kolejności realną synchronizację istniejącej infrastruktury transportowej – metra, autobusów, tramwajów i kolei podmiejskich – oraz rozbudowę infrastruktury alternatywnej – ścieżek rowerowych i duktów pieszych.
Ratusz zniechęca nas do korzystania z transportu publicznego również przez podwyżki cen biletów, które nie zwiększyły – wbrew zapowiedziom – wpływów do budżetu miasta. Ludzie przesiedli się do aut lub ryzykują, jeżdżąc na gapę. Warszawa mogłaby pod tym względem wzorować się na Rzeszowie. Tam obniżono ceny biletów i wpływy do kasy miasta z tego tytułu się zwiększyły. Jestem za zracjonalizowaniem polityki transportowej, która w połączeniu z rozwojem poszczególnych dzielnic może realnie odkorkować stolicę. Chciałabym, by Warszawa podążała za miastami takimi jak Hamburg czy Helsinki, które postawiły sobie za cel stworzenie tak wydajnej sieci transportowej, aby posiadanie samochodu w mieście przestało mieć sens.
A jaki jest twój pomysł na zagospodarowanie Śródmieścia?
Zgodnie z moją wizją zrównoważonego rozwoju całej stolicy Śródmieście rozumiem jako jedną z dzielnic Warszawy, jako przestrzeń do życia. Większość problemów – zakorkowanie, przeludnienie, kłopoty z ciszą nocną – które tak bardzo doskwierają mieszkańcom Śródmieścia, wynikają z przeciążenia centrum funkcjami, które z powodzeniem można by proporcjonalnie rozłożyć na inne dzielnice. Gdyby mieszkańcy Mokotowa, Żoliborza czy Ursynowa mieli w zasięgu swojego osiedla wszystkie usługi i gdyby mieli dostęp do skoordynowanej publicznej sieci transportowej, nie musieliby ciągle jeździć autami do Śródmieścia.
Centrum kojarzy się też ze straszącymi pustostanami.
Pustostany nie są wyłącznie problemem Śródmieścia. To problem ogólnowarszawski wynikający z błędnej polityki gospodarowania zasobami komunalnymi oraz nieumiejętności lub niechęci ratusza do rozwiązania kwestii roszczeń reprywatyzacyjnych wynikających z dekretu Bieruta. Obie sprawy przekładają się na niekorzystną politykę mieszkaniową i nierozwojowe propozycje w obszarach usług czy małej przedsiębiorczości.
Jaki są twoje propozycje w tej dziedzinie?
Zacznijmy od polityki lokalowej dla usług, działalności społecznej, kultury czy małej przedsiębiorczości. Po pierwsze należy przeprowadzić rzetelny przegląd zasobów komunalnych i zdefiniować stan prawny, w jakim się znajdują. Razem z Fundacją Bęc Zmiana zainicjowaliśmy projekt mapy pustostanów. Niestety, by go dokończyć, zabrakło środków i ludzi. Zresztą, aby taka mapa zawierała bieżące informacje oraz była bazą ofert, powinna być prowadzone przez miejskie urzędy. Na tej podstawie niezbędne jest określenie różnych form udostępniania tych lokali ze względu na ich sytuację. Miasto powinno wynajmować lokale użytkowe na okres dłuższy niż 3 lata. Trzy lata to za mało. Niewielu przedsiębiorców czy organizacji pozarządowych będzie chciało zainwestować w remont lokalu, który za trzy lata może stracić. Postuluję, by okres ten wydłużyć do dziesięciu lat. Brakuje też woli, żeby na krótsze umowy wynajmować lokale, które są w procesie reprywatyzacji. Tam mogłyby się odbywać inicjatywy współtworzone przez miasto. We wrześniu 2013 udało się na chwilę otworzyć na festiwal Varsovie lokal przy ul. Nowy Świat 69 (dawny Nowy Wspaniały Świat). Nie było jednak woli, żeby dalej funkcjonował on jako rotacyjna przestrzeń dla kultury. Jednak preferencje nie powinny być tylko dla kultury, ale dla innych form działalności.
Niezbędne jest także odpowiednie zarządzanie polityką czynszową, śmielsze korzystanie z narzędzia, jakim jest czynsz preferencyjny. Liberalna polityka lokalowa umożliwiła powstanie centrum społecznego przy ul. Puławskiej 37, utrzymanie i rozwinięcie Baru Prasowego czy rozwój spółdzielni socjalnej Margines, sztywna polityka doprowadziła do upadku Centrum Kultury Nowy Wspaniały Świat czy małych pracowni rzemieślniczych przy Hożej, sprawia też, że zniknąć może m.in. sklep z nożami niedaleko Baru Prasowego.
Będę także namawiać prywatnych właścicieli, których lokale są pustostanami, by przekazywali je na oddolne inicjatywy, jak ma to miejsce np. w Lublinie. W centrum miasta stoi kamienica, zakupiona przez włoskiego przedsiębiorcę pod inwestycję. Miał w niej powstać hotel. Z powodu dekoniunktury inwestycja nie posuwała się do przodu. Właściciel porozumiał się więc z aktywnymi mieszkańcami i oddał im do dyspozycji budynek, w którym zaczęło działać Centrum Autonomiczne Cicha 4. Budynek unika w ten sposób dewastacji, budzi pozytywne skojarzenia mieszkanek i mieszkańców Lublina, daje możliwość realizacji oddolnej energii i podnosi jakość życia mieszkańców przez dostarczanie im kultury, różnego typu usług, inicjatyw społecznych i wydarzeń sąsiedzkich.
Jak ukrócić bulwersujące praktyki przejmowania przez prywatnych właścicieli budynków użyteczności publicznej, np. szkół?
Poprzez uchwalanie miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego, które są skutecznym narzędziem walki z dziką reprywatyzacją. Dotychczas ratusz działał tu opieszale, dostrzegając wyższość własności prywatnej nad usługami publicznymi i dobrem wspólnym mieszkańców. Ta polityka poniosła klęskę. Warszawa musi zostać pokryta planami, które zawierać będą usługi publiczne, tereny zielone i inną infrastrukturę przyjazną mieszkańcom i bronić budynków użyteczności publicznej przed przechodzeniem w prywatne ręce. Poprzez plany zagospodarowania przestrzennego chcę również jako prezydentka dbać o równomierny rozwój wszystkich dzielnic. W swoim programie postuluję powołanie w Ratuszu Departamentu Kształtowania Przestrzeni Publicznej oraz instytucji Społecznego Studium Zagospodarowania Przestrzennego, aby ułatwić mieszkankom i mieszkańcom Warszawy składanie uwag do planów miejscowych.
Przejdźmy do polityki mieszkaniowej. Jak ochronić lokatorów reprywatyzowanych kamienic przed eksmisją?
Dziś ratusz czeka, aż lokatorom reprywatyzowanych kamienic skończą się umowy komunalne, w wyniku czego uznaje, że nie są to już „jego lokatorzy” i kwestię pozostawia do rozstrzygnięcia między ludźmi i nowym prywatnym właścicielem. W praktyce jest to otwieranie drogi do czyszczenia kamienic z lokatorów. Jednocześnie w Warszawie buduje się raptem 300 mieszkań komunalnych rocznie. Po pierwsze więc postuluję zajęcie się lokatorami poprzez informowanie ich o stanie prawnym budynków, wsparcie prawne oraz konsekwentne powiększanie zasobu komunalnego. Przypominam, że gmina ma konstytucyjny obowiązek zapewnienia potrzeb mieszkaniowych.
Ile osób w Warszawie korzysta z mieszkań komunalnych?
W Warszawie jest 85 tys. mieszkań komunalnych i ta liczba maleje. Zgodnie z prognozami z „Wieloletniego programu mieszkaniowego na lata 2014-2017” w 2017 r. będzie ich 81,5 tys. Reszta ludzi musi albo wynajmować mieszkania, albo kupować od deweloperów, biorąc trzydziestoletnie kredyty hipoteczne. Na poziomie centralnym istnieją programy takie jak Mieszkanie dla Młodych, czy wcześniej Rodzina na Swoim. Nakierowane są one jednak raczej na ożywienie rynku deweloperskiego i dopłaty do kredytów niż rozwiązanie problemów mieszkaniowych.
Postuluję wprowadzenie miejskich rozwiązań systemowych, nakierowanych na pomoc ludziom w znalezieniu dachu nad głową. Będę lobbować za przeznaczeniem pieniędzy z centralnego budżetu na mieszkania na wynajem i powrót do finansowania TBS-ów.
Wzorem Wrocławia chciałabym wprowadzić program mikrospółdzielni mieszkaniowych, który umożliwiałby przejmowanie przez zrzeszenia lokatorów budynków mieszkalnych i pozwolił na uniknięcie konieczności brania 30-letnich indywidualnych kredytów hipotecznych. Sytuacja lokalowa jest również jedną z barier adaptacyjnych dla przyjezdnych mieszkańców. Jej rozwiązanie to sposób na włączenie ich do społeczności miasta. Miasto powinno również dawać lokatorom i lokatorkom mieszkania do remontu, tak jak robi to Poznań.
Rozwój lokalnej przedsiębiorczości jest z pewnością korzystny społecznie, ale czy można na nim oprzeć całą ekonomię Warszawy?
To pytanie można odwrócić – czy da się oprzeć ekonomię stolicy i jej rozwój społeczny na sektorze finansowym i sieci międzynarodowych galerii handlowych? Tego typu polityka poniosła klęskę. Dlatego postuluję zaangażowanie miasta w rozwój lokalnego handlu, przedsiębiorczości, rzemiosła i przemysłów kreatywnych. Są to obszary, które dają miejsca pracy, są społecznie pożyteczne, integrujące lokalną wspólnotę, oddziałują pozytywnie zarówno na gospodarkę miejską, jak i wygodę oraz wyższy komfort życia.
Nawet menadżer międzynarodowej korporacji, która mieści się w stolicy, chętniej zamieszka w miejscu, gdzie ma pod domem kawiarnię, niedaleko plac zabaw dla dzieci, park, w którym może spędzić niedzielne popołudnie, ulicę na tyle bezpieczną, by spokojnie puścić dzieci same do pobliskiej szkoły, i ścieżkę rowerową, którą dojedzie do pracy.
Teraz większość czasu spędza w korku, czy to w drodze do pracy, czy za miasto, żeby odpocząć. Współpracuję z ekspertami ekonomicznymi, którzy wskazują, że gospodarka oparta na zasobach lokalnych, oddolnej inicjatywności, gospodarka korzystna społecznie, zwrócona w stronę małej przedsiębiorczości, przywiązana do idei współpracy, nie zaś konkurencji, i będąca wyrazem potrzeb społecznych różnego typu, nie tylko materialnych – oddziałuje prorozwojowo. Taką wizję ekonomii proponuję dla Warszawy.
Postuluję również, by uzupełnić gospodarczy obraz stolicy o zielony przemysł. Dziś nie ma w mieście klimatu dla inwestorów branż przemysłowych. Fabryka na Żeraniu, czy wciąż funkcjonujące zakłady w Ursusie powinny rozwijać się w stronę zielonego przemysłu i należałoby zaangażować miejskie zasoby w kierunku wsparcia dla tego typu rozwoju. Postuluję również, by miasto ambitniej inwestowało i preferowało rozwiązania przestrzegające klauzul społecznych, to jest gwarantujące miejsca pracy lokalnym mieszkańcom.
Wygodne miasto to miasto bezpieczne.
O bezpieczeństwie myślimy przede wszystkim jako o kwestii bezpiecznego poruszania się nocą. Dla mnie chodzi o coś więcej – o bezpieczną drogę do szkoły, bezpieczeństwo dla pieszych i rowerzystów, dla osób niepełnosprawnych, dla przyjezdnych, by czuli się zadomowieni.
Program wsparcia budowania lokalnych więzi jest kluczowym działaniem na rzecz podniesienia bezpieczeństwa poprzez poznawanie się i budowanie wzajemnego zaufania.
Według statystyk najwięcej rowerów kradzionych jest ze strzeżonych osiedli i z balkonów. Ludzie, którzy się nie znają, zwracają mniejszą uwagę, czy innej osobie nie dzieje się krzywda. Ale w moim programie wyborczym jest również punkt dotyczący reformy straży miejskiej. Wbrew tym, którzy chcieliby ją zlikwidować, moją propozycją jest przekształcenie jej w służbę porządkową, która pracuje na rzecz pomocy słabszym. Wspiera tych, którzy napotykają bariery architektoniczne, przyjezdnych niepotrafiących swobodnie poruszać się po mieście i dba o to, by nie dochodziło do konfliktów między kierowcami, rowerzystami czy pieszymi, ale również – jest bardziej aktywna w zapewnianiu bezpieczeństwa życia nocnego stolicy.
Jak oceniasz finansowe zarządzanie miastem przez Hannę Gronkiewicz-Waltz?
Źle. Ratuszowi brakuje rozpoznania zasobów, jakimi dysponuje miasto, co sprawia, że inwestycje są chybione. Mówiłam o ul. Żelaznej. Miasto nie wie, że stawia się galerię handlową w okolicy, gdzie działa sieć lokalnych przedsiębiorstw. W ten sposób zabija się handel i oprócz błędnej kalkulacji ekonomicznej doprowadza się do szkód społecznych. Zamiast lokować centra przedsiębiorczości tam, gdzie są przedsiębiorczy ludzie, czyli we wszystkich dzielnicach, buduje się ośrodek przy ul. Smolnej 6 w Śródmieściu. Inną drogą inwestycją jest restauracja Plażowa, czyli słynna toaleta za 5 mln. To piękny budynek, na pewno dzieje się tam wiele wartościowych działań animacyjnych, ale jak miasto zdecydowało się wydać taką sumę na toalety we współpracy z firmą Koło, to znacznie bardziej użyteczna byłaby sieć publicznych toalet. Wątpliwe są również kolejne planowane inwestycje. Hanna Gronkiewicz-Waltz planuje most Krasińskiego, poszerzenie ul. Światowida i częściowo domknięcie obwodnicy Śródmieścia. Znacznie bardzie efektywne byłoby całkowite domknięcie obwodnicy Śródmieścia niż punktowe poprawianie przepustowości ruchu, które systemowo nie rozwiązuje problemu. Obecna władza chwali się milionami wydanymi na różne inwestycje, ale nie mówi nam już, po co je realizuje.
Ja zamiast manii wielkości proponuję stawianie na więcej mniejszych inwestycji i kompleksowe podejście do miasta.
Czy wyobrażasz sobie współpracę w ratuszu z zatrudnionymi tam urzędnikami?
Jak najbardziej. Od trzech, czterech lat współpracuję z wieloma miejskimi urzędnikami i wiem, że w ratuszu są ludzie szczerze zaangażowani w rozwój Warszawy. To, co ich hamuje to brak wizji politycznej. Ja rozumiem, że trudno jest podejmować na poziomie urzędniczym decyzje, jeśli nie wiadomo, w którym kierunku ma iść rozwój miasta. Od czasu referendum Hanna Gronkiewicz-Waltz wdraża wiele rozwiązań proponowanych przez ruchy społeczne: budżet partycypacyjny, uspokajanie ruchu w centrum, więcej ścieżek rowerowych. Okazuje się, że jeśli jest wola polityczna, to w tym mieście nie ma rzeczy niemożliwych. Ponadto przedreferendalna rewolucja w ratuszu, otwarte konkursy na dyrektorów biura estetyki czy kultury wprowadziły do władz miasta wiele wartościowych ekspertów i ekspertek. Tylko potrzebna jest wizja miasta, a nie poddawanie się dyktaturze takich biur, jak Zarząd Dróg Miejskich, który jest odpowiedzialny za niepotrzebne i niebezpieczne dla pieszych rozbudowy dróg, czy pozwalanie inżynierowi ruchu wpływać na plany miejscowe jak to było w przypadku Serka Bielańskiego.
Całość programu dostępna na stronie joannaerbel.pl
Dziś o godz. 18 na placu Defilad odbędzie się publiczna dyskusja o programie.
***
Wybory samorządowe, którym z reguły poświęca się najmniej miejsca w ogólnopolskich mediach, są jednocześnie najbliższe ludziom i choćby z tego względu warto o nich mówić. Tegoroczne, listopadowe, będą wyjątkowe z wielu względów – pokażą siłę ugrupowań alternatywnych, krytykujących polityczny mainstream z prawej i lewej strony, a także rozstrzygną o taktyce, którą przyjmą główne partie w przyszłorocznych kampaniach: parlamentarnej i prezydenckiej. Nas najbardziej interesuje jednak nie los poszczególnych partii, ale pytanie, czy te wybory zmienią jedynie polityków, czy sam model uprawiania polityki – wprowadzając nowe postulaty, oddając głos ludziom, uprawniając oddolne i niehierarchiczne metody? Czego brakuje dzisiejszej polityce na poziomie lokalnym i jak można ją zmienić? I kto może to zrobić, tak aby skutki odbiły się na polityce w ogóle? O to chcemy pytać aktywistki, ekspertów, polityczki i działaczy.
Czytaj także:
Igor Stokfiszewski, Szansa na inną politykę
Witold Mrozek, Róbmy politykę!
Joanna Erbel: Chcemy odzyskać miasto dla życia codziennego
Maciej Gdula, Erbel do ratusza!