Automatyzacja pracy jest poważnym zagrożeniem. Stanowi zasadniczy temat, na który powinna toczyć się ogólnospołeczna dyskusja, a świetnym punktem wyjścia do niej jest książka Świt robotów. Czy sztuczna inteligencja pozbawi nas pracy? Martina Forda.
Boisz się zwolnienia z pracy? Masz do tego co najmniej jeden naprawdę dobry powód – w nadchodzących latach na skutek rozwoju sztucznej inteligencji, automatyzacji i robotyzacji miliony ludzi mogą stracić swoje stanowiska. Ostrzega przed tym specjalista komputerowy Martin Ford w bestsellerze Świt robotów.
Zapytajmy wraz z Fordem, w jakim stopniu zagrożone jest nasze społeczeństwo? Czy maszyny będą kiedyś chciały przejąć nad nami kontrolę i nas zniszczyć, czy też nauczymy się z nimi dobrze dogadywać?
czytaj także
Tym razem będzie inaczej
Takie słowa jak automatyzacja i robotyzacja powoli przenikają do naszego życia. I nie ma się co dziwić. Niewiele osób wątpi w to, że rozwój sztucznej inteligencji wpłynie na przyszłość nas wszystkich.
Wprawdzie już od niemal stu lat mówi się o zastępowaniu ludzkiej pracy maszynami i wciąż nie spełniły się żadne katastroficzne scenariusze, jednak Ford w swojej książce udowadnia, że tym razem powinniśmy być znacznie bardziej zaniepokojeni niż dotychczas.
Technologiczni optymiści porównują automatyzację pracy do przejścia do społeczeństwa przemysłowego. Nadejście robotów jest podobno takie samo jak wcześniejsze przejście rolników z pól do fabryk, a następnie do sektora usług. Nasi współcześni oraz potomkowie z czasem po prostu przekwalifikują się na nowe zawody, ponieważ rynek – jak wiadomo – rozwiąże wszystko za nas.
Tylko że Martin Ford taki optymizm zdecydowanie odrzuca. Dużym błędem jest przekonanie, że automatyzacja wpłynie tylko na najgorzej opłacane stanowiska pracy. Niezależnie od tego, czy jesteś ekonomistą, lekarzem, informatykiem czy magazynierem, istnieje duże prawdopodobieństwo, że robotyzacja dotknie również ciebie.
Komputery nabywają coraz to nowe umiejętności z niewiarygodną łatwością, szczególnie kiedy mają do dyspozycji dużą liczbę danych, z których mogą się uczyć:
Poza tym pojawiają się już pierwsze oznaki tego, co nadejdzie. Pensje absolwentów szkół wyższych często spadają, podobnie jak ich szanse na rynku pracy. A mimo iż produkcja przesuwa się z powrotem z tak zwanych krajów rozwijających się do Europy czy USA, to nie powstają dzięki temu nowe miejsca pracy.
Koniec tanich montowni?
Popularność takich postaci jak Trump czy Milosz Zeman jest dziś możliwa dzięki strachowi przed migrantami, którzy podobno „zabiorą nam pracę”.
Tylko że prawdą jest raczej to, że pracę zabierają nam przede wszystkim roboty. Ford wskazuje następujący przykład: mimo że po kryzysie finansowym w 2008 r. produkcja przemysłowa w USA wzrosła o osiemnaście procent, nie nastał żaden wielki boom miejsc pracy. Według niektórych badań wręcz przeciwnie – w ciągu najbliższych dwudziestu lat Amerykanie mogą spodziewać się likwidacji nawet czterdziestu siedmiu procent miejsc pracy z powodu automatyzacji. Sztuczna inteligencja jest bowiem coraz doskonalsza. Oprócz fabryk oraz supermarketów znajduje zastosowanie również w przemyśle spożywczym, transporcie, medycynie, finansach czy edukacji. A to wciąż nie wszystko.
Jeśli komuś wydaje się, że robotyzacja ominie nasze podwórko, to jest w błędzie. Autorzy z think-tanku McKinsey Global Institute już przed jakimś czasem przeprowadzili szczegółową analizę czterdziestu sześciu krajów, z której wynika, że jednym z najbardziej zagrożonych automatyzacją krajów jest właśnie Republika Czeska (Polska jest w pierwszej czwórce europejskich krajów – przyp. red.). Podobnie wybrzmiewają również inne analizy, które są wprawdzie trochę bardziej optymistyczne, ale i tak pokazują, że automatyzacja może być u nas zmianą tak gwałtowną, jak przejście na kapitalizm po 1989 roku.
Przyczyną wyższego stopnia zagrożenia w Czechach czy Polsce jest to, że należymy do najbardziej uprzemysłowionych krajów Europy. Przemysł ma niemal pięćdziesięcioprocentowy udział w naszych gospodarkach. To właśnie osoby pracujące w przemyśle są pierwsze w kolejce do zastąpienia przez metalowe potwory, które nigdy się nie męczą i nie potrzebują wynagrodzenia.
czytaj także
Ludzie jako gatunek zagrożony
Pewnie moglibyśmy pocieszać się tym, że ktoś nadal będzie musiał projektować i produkować te roboty. Tylko że nawet tej roli nie muszą odgrywać ludzie. Maszyny przechodzą zasadniczą zmianę: wyzwalają się ze swojej historycznej funkcji narzędzi pracy, a stają się pełnowartościowymi pracownikami, którzy potrafią sami myśleć oraz tworzyć. Minęły czasy, kiedy komputery wykonywały jedynie te zadania, do których zostały zaprogramowane. Na podstawie zgromadzonych danych potrafią już dzisiaj pisać własne programy, a stopniowo są stosowane nawet w zarządzaniu i kierowaniu firmami.
Zatem nie ma się co dziwić, że światowi specjaliści ostrzegają przed przełomowym wydarzeniem w dziejach ludzkości – przed tak zwaną osobliwością. O co dokładnie chodzi? W 2014 roku sławny fizyk Stephen Hawking napisał artykuł, w którym ostrzegał, że za jakiś czas może dojść do wytworzenia całkowicie myślącej maszyny, która przewyższy ludzką inteligencję. Taki komputer mógłby zupełnie wymknąć się spod kontroli, przechytrzyć polityków, zmiażdżyć potencjał naukowy czy wyprodukować nowe bronie. Nawet jeśli może się to wydać naciągane, całkowite odrzucenie tego scenariusza jako opowieści science fiction może się kiedyś okazać największym błędem ludzkości.
Według niektórych szacunków technologiczna osobliwość – czyli punkt, w którym maszyny przewyższą intelektualnie ludzi – nastanie ok. 2045 roku. Naiwnym byłoby założenie, że automatycznie staną się oni naszymi kolegami. Bardziej prawdopodobne jest raczej to, że będą kierować się imperatywem jak największej efektywności – zaprojektowaliśmy je przecież tak, aby jak najszybciej i najsprawniej wykonywały zadania. A w takim przypadku nawet ludzie mogą zmienić się w oczach maszyn w niewydajne robactwo.
Jak pozbyć się strachu
Nasze życie może się więc mocno skomplikować. Zgodnie z najgorszym scenariuszem duża część ludzkiej populacji stanie się „zbędna” po nadejściu robotów. Dojdzie do powrotu warunków feudalnych, tym razem jednak z nowoczesnymi technologiami oraz z ludźmi jako nadwyżkową siłą roboczą. Warstwa najbogatszych zamknie się w obwarowanych społecznościach strzeżonych przez drony oraz uzbrojone roboty, podczas gdy reszta będzie stopniowo pozbawiana podstawowych praw – mniej więcej tak przedstawia tę sytuację dystopijny film Elizjum (2013).
Jednak Martin Ford twierdzi, że taka przyszłość nie jest czymś nieuniknionym. Dlatego proponuje zmianę naszego systemu ekonomicznego, do której w konsekwencji automatyzacji i tak z czasem dojdzie. W związku z tym, że staniemy się coraz mniej uzależnieni od ludzkiej siły roboczej, trzeba będzie walczyć o jak największe opodatkowanie dużego kapitału. Po prostu nie do utrzymania jest założenie, że finansowanie emerytur oraz programów socjalnych ma spoczywać na barkach coraz mniej licznych, szeregowych pracujących.
czytaj także
Ford proponuje również wprowadzenie bezwarunkowego dochodu podstawowego – przyzwoitej kwoty, która byłaby wypłacana wszystkim bez różnicy. Jednym z niebezpieczeństw automatyzacji jest społeczeństwo, w którym roboty produkują towary, których nie ma kto kupować. Bezwarunkowy dochód podstawowy zapewniłby bezrobotnym pieniądze, uwolniłby ludzi od niepewności, zabezpieczyłby działanie siły nabywczej, a tym samym i gospodarki:
czytaj także
Niezależnie od tego, co sądzimy na temat dochodu podstawowego i podobnych mu pomysłach, już teraz jedno jest jasne: roboty powoli, ale z pewnością nadchodzą. I najwyższy czas, żebyśmy zaczęli się tym poważnie zajmować również w naszym regionie, w którym wciąż panuje nacjonalistyczne szaleństwo. W świetle automatyzacji szczególnie absurdalna wydaje się tradycyjna wschodnioeuropejska idealizacja „harówki” oraz walka z „obibokami” czy „pasożytami” pobierającymi zasiłki. Książki Forda w przekonujący sposób udowadnia, że w nadchodzących latach z każdego z nas może stać się taki „pasożyt” – najpóźniej w obliczu superwydajnych maszyn, które pokażą nam, gdzie nasze miejsce.
czytaj także
**
Tekst ukazał się na A2larm.cz. Z czeskiego przełożyła Olga Słowik.