Polska jest krajem, który udowadnia reszcie świata, że państwo demokratyczne może być tutaj wyłącznie sezonowe.
Przesączony patriotyzmem to kraj, w którym jedni kibice pokazują światu zło nazistowskiej przemocy, a drudzy zasadzają się na drużynę piłkarzy z Izraela, żeby ich pobić po zakończonym meczu. Oba sygnały, które idą w świat, z pewnością pomogą naszej ojczyźnie wstać nie tylko z kolan, ale i z głowy.
Pierwszy sygnał to: Polacy, którzy nie są ofiarami, bo urodzili się po wojnie, domagają się uznania od Niemców, którzy nie są ich prześladowcami, bo także urodzili się po wojnie.
I drugi: Polacy, w odróżnieniu od Niemców, świadomie nawiązują do nazistowskiej przemocy, prześladując Żydów.
Tym się dziś Polska od Niemiec różni, że jest krajem, który sam na własne życzenie udowadnia reszcie świata, że państwo demokratyczne może być tutaj wyłącznie sezonowe. Robi to, zamykając oczy na tę najoczywistszą prawdę historyczną, że jeśli demokracja potrwa w Polsce tylko sezon, to i samo państwo tyle potrwa, bo nie będzie zdolne do istnienia wojując jednocześnie z Zachodem i Wschodem.
Kibice udowadniają za jednym zamachem, że są jedną z najbardziej antypolskich i bezmyślnych grup społecznych w kraju. Bardziej antypolska i bezmyślna jest jedynie partia rządząca Polską, która oczywiście z potępieniem nienawiści i przemocy wobec Żydów nie spieszy. (skreślić „bezmyślnie”, gdyby na jaw wyszły powiązania nie tylko otoczenia Ministra Obrony, ale także reszty tego patriotycznego obozu z Kremlem).