Piotr Kuczyński

Jak konflikt wokół Kataru pomaga polskim kierowcom?

Wydawałoby się, że kryzys w rejonie Zatoki Perskiej powinien doprowadzić do wzrostu ceny ropy. Tymczasem ropa w połowie czerwca była najtańsza od ponad dziesięciu miesięcy.

Wyjdę na chwilę poza moje zawodowe kompetencje, ale szybko do nich wrócę. Zacznę od geopolityki, a konkretnie od „katarskiego kryzysu”. Jestem głęboko przekonany, że 99 procent Polaków nie wie, że trwa jakiś kryzys. Tak to jest, że jeśli coś dzieje się daleko od nas, to uważamy (błędnie), że jest to bez znaczenia dla naszego życia.

Miejmy nadzieję, że kryzys wokół Kataru rzeczywiście nie będzie miał większego negatywnego znaczenia, bo pozytywne już ma, ale o tym niżej. O co chodzi z tym Katarem? W dużym skrócie i uproszczeniu można powiedzieć, że chodzi przede wszystkim o konflikt między Iranem i państwami go popierającymi (np. Rosją), a krajami w obozie Arabii Saudyjskiej (Egipt, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Bahrajn, Jemen, Malediwy, Libia). Katar jest jedynie pretekstem.

Kryzys w Zatoce Perskiej: Panowie rządzący światem arabskim muszą się opamiętać

Teoretycznie nie powinno być żadnych problemów religijnych, bo przecież w Katarze, podobnie jak w Arabii Saudyjskiej olbrzymia większość muzułmanów (islam jest religią państwową) to sunnici. W Iranie większość do szyici. Te dwa odłamy islamu szczerze się nienawidzą. Z tego powodu można zrozumieć konflikt na linii Arabia Saudyjska – Iran. Konflikt pogłębia to, że zarówno Iran odwołujący się do historii (Persja) jak i Arabia Saudyjska chcą być regionalnymi mocarstwami. To oczywiście musi doprowadzać do konfliktu.

Katar jest wygodnym miejscem do przeprowadzenia (na razie tylko dyplomatycznej) proxy war, czyli wojny za pośrednictwem innych krajów. Bezpośrednim powodem konfliktu było to, co podobno emir Kataru powiedział swojej agencji prasowej, która opublikowała jego komentarze nt. Iranu, Izraela oraz innych państw regionu. Niczego nie zmienił fakt, że emir zaprzeczył autorstwu tych wypowiedzi. Agencja prasowa Kataru twierdziła, że komentarze umieścili w sieci hakerzy. Jacy hakerzy? Oczywiście rosyjscy. Przecież nic na świecie nie dzieje się bez wpływu rosyjskich hakerów (uwaga: ironia!).

Co zarzuca się Katarowi? To, że daje przyzwolenie na działalność oraz za pomocą telewizji Al Jazeera (która jest bardzo popularna, co zdecydowanie nie podoba się władzom Arabii Saudyjskiej) wspiera wiele ugrupowań terrorystycznych i sekt, które destabilizują sytuację w regionie, takim jak Bractwo Muzułmańskie, Państwo Islamskie i Al-Kaida. Tak jakby nie było tajemnicą poliszynela, że w krajach skupionych wokół Arabii Saudyjskiej jest wielu bogaczy sponsorujących radykalne ruchy muzułmańskie.

Katar został zablokowany, wymiana towarów ucięta, kraje sojusznicze zerwały z nim stosunki dyplomatyczne, jego lnie lotnicze (Qatar Airways) mają duże problemy, a w sklepach zabrakło żywności (cała jest importowana, a granice zablokowane). Oczywiście z pomocą Katarowi pośpieszył Iran, co tylko zaostrzyło sytuację.

Ostatnio sprzymierzeńcy przesłali Katarowi listę z trzynastoma żądaniami, których spełnienie zakończyłoby blokadę. Jest wśród tych żądań na przykład zamknięcie telewizji Al Jazeera (co nie dziwi w świetle tego, co wyżej napisałem), zredukowanie stosunków z Iranem oraz zamknięcie wojskowej bazy tureckiej. Dano Katarowi na zrealizowanie listy żądań dziesięć dni. Katar oczywiście żądania odrzucił.

Właściwie Katar ma dwa wyjścia: zostać poddanym Arabii Saudyjskiej lub Iranu. Co wybierze? Zapewne to, co jednak jest bliżej i z czym graniczy, bo w każdej chwili możliwa jest przecież interwencja militarna. Gdyby do niej doszło i dyplomatyczna proxy war między Iranem i Arabią Saudyjską zamieniła się w wojnę „gorącą”, to wtedy sytuacja stałaby się groźna. Wtedy bowiem proxy war przeniosłaby się o piętro wyżej. Mówilibyśmy, że trwa konfrontacja na linii Rosja (Iran) – USA (Arabia Saudyjska). Na razie na szczęście do tego jest dość daleko, ale sytuacje należy bacznie obserwować.

Jaki wpływ ma ten kryzys na nasze życie? Sprawa nie jest oczywista, ale pokuszę się o pewną hipotezę. Wydawałoby się, że tak poważny kryzys w rejonie Zatoki Perskiej powinien doprowadzić do dużego wzrostu ceny ropy. A tymczasem ropa w połowie czerwca była najtańsza od ponad dziesięciu miesięcy, co nawet w sytuacji, kiedy złoty był nieco słabszy (jego siła powróci), zapewniało Polakom stosunkowo niską cenę paliw na stacjach. Powodem spadku cen były podobno informacje o zwiększeniu wydobycia przez kilku czołowych producentów afrykańskich pozostających poza umową o ograniczeniu sprzedaży (Nigeria i Libia pompują jak szalone). To ma uzupełniać ubytki, do których kraje OPEC i producenci ropy z nie-OPEC doprowadziły redukując wydobycie.

Klasyczne dla rynków finansowych było zachowanie ceny baryłki w środę 21 czerwca. Wtedy to po publikacji raportu o zmianie zapasów paliw i ropy w USA rynek zachował się pozornie bardzo dziwnie. Zapasy spadły mocniej niż oczekiwano, ale reakcja rynku była inna od oczekiwanej. Owszem, cena ropy nieco wzrosła, ale w tym momencie zaatakowała podaż, kontrakty na ropę ruszyły szybko na południe i straciły blisko trzy procent. Jak widać w grę na spadek ceny ropy jest zaangażowany duży kapitał.

Jak widać w grę na spadek ceny ropy jest zaangażowany duży kapitał.

Jaka jest moja robocza hipoteza? Dlaczego cena ropy spadała, mimo że oczekiwany był wzrost? Po pierwsze Katar jest potentatem, ale na rynku gazu nie ropy. Wydobycie ropy nie było nawet przez chwilę zagrożone tym kryzysem. Jednak sytuacja, w której trwa konflikt na linii Arabia Saudyjska oraz jej sprzymierzeńcy i Iran oraz jego sprzymierzeńcy, może docelowo doprowadzić do kłótni w łonie OPEC i producentów ropy spoza OPEC, a to potencjalnie grozi zerwaniem porozumienia o redukcji wydobycia. I stąd spadki cen ropy.

To nie znaczy, że ropa będzie już tylko taniała. Gracze na rynku surowcowym dość szybko opanowali nerwy i cena baryłki zaczęła powoli rosnąć. Jednak dopóki sytuacja na Półwyspie Arabskim się nie uspokoi to powrotu nad 50 dolarów za baryłkę (amerykańskie ropy WTI) nie będzie. Niby dobrze, ale radzę codziennie obserwować rozwój sytuacji, bo od dłuższego już czasu obszar Bliskiego Wschodu jest kotłem, w którym sytuacja buzuje, jak w kotle bałkańskim przed I wojną światową.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Piotr Kuczyński
Piotr Kuczyński
Analityk rynku finansowego
Analityk rynku finansowego, główny analityk firmy Xelion. Współautor, razem z Adamem Cymerem, wydanej nakładem Krytyki Politycznej książki "Dość gry pozorów. Młodzi macie głos(y)". Felietonista Krytyki Politycznej.
Zamknij