Bóg nakazuje ludziom zabijać i zjadać. Niedługo tak będzie mówił ksiądz Oko.
„Piramida zwierząt” Katarzyny Kozyry. Wypchany koń, na nim pies, a na szczycie kogut. Konsternacja i skandal wokół tej pracy mówiły coś o nas. Artystka wybierając zwierzęta i towarzysząc ich uśmiercaniu, naruszyła ważne tabu naszej kultury. I tak zostałyby zabite – ale bezimiennie i taśmowo. Ona wydobyła je z tej bezimienności i w jakimś sensie wzięła na siebie odpowiedzialność za ich śmierć.
Elizabeth Costello, alter ego Coetzeego, wygłaszająca wykłady o Holocauście zwierząt. I bohater jego „Hańby”, który miłosiernie uśmierca bezdomne psy. Duszejko, bohaterka powieści Olgi Tokarczuk, która morduje morderców zwierząt, przekraczając, w imię, jej zdaniem, wyższych norm, prawa naszej kultury.
Wegetarianie i weganie, apostołowie nowej wrażliwości w bogatym świecie. Bo jednak to nie to samo, co wegetarianizm kulturowy czy wynikający z nędzy. No i kto przekona Eskimosów, że mają odżywiać się sałatą, albo Afrykańczyka, żeby nie zabijał swojej kozy?
A jednocześnie tony wyrzucanego na śmietnik mięsa w krajach dostatnich.
Radykałowie i realistyczni zwolennicy „kontraktu”. Kontraktu w ramach którego człowiek zapewnia zwierzętom dobre życie i bezbolesną śmierć, za to może je zjadać.
Badania pokazujące jak płynna jest granica między człowiekiem i zwierzęciem. To, że zwierzęta czuja, cierpią, myślą – to nie ideologia, tylko wiedza. Czy ktoś dziś podziela przekonanie Kartezjusza, że są to maszynki, a w wiwisekcji nie ma nic złego?
Zwierzęta laboratoryjne, których losem się zajmujemy. I deratyzacja, której nikt się nie przeciwstawia.
Zwierzęta towarzyszące, domowi pupile i przemysł, który je obsługuje. Hodowle i modne rasy.
Zwierzęta wolno żyjące, których byt też zależy od nas, bo nie ma już całkiem dzikiej natury, cała podlega wpływom naszej cywilizacji i ludzkim decyzjom.
Zwierzęta symboliczne i mityczne. Historia zwierząt.
Przykłady można by mnożyć. Mnóstwo problemów – praktycznych i etycznych. Filozofia, biologia, etologia, ekologia… Sztuka, literatura i historia.
Każdy z nas czasem z nimi się styka, ale systematycznie bada się je na istniejących na wielu uniwersytetach interdyscyplinarnych Animal Studies. To też jest funkcja uniwersytetu, a nie tylko kształcenie wysoko wykwalifikowanej siły roboczej.
Jednak gdy PAN chce zorganizować konferencję naukową na ten temat, okazuje się, że natychmiast podnoszą się głosy sprzeciwu ze strony tradycyjno-katolickich mediów. To jest gorsze niż gender! Zrównuje człowieka z bydlęciem… Równia pochyła, po której zsuniemy się w otchłań nihilizmu… I tym podobne bzdury, których nawet nie chce mi się cytować. Smętny polski ciemnogród.
W Internecie krążyło jakiś czas temu zdjęcie martwego dzika spoczywającego na ołtarzu z okazji dnia św. Huberta, patrona myśliwych.
A kiedyś poznałam popa obsługującego niewielką parafię na zachodzie Polski. Był trochę dziwny, budował z korków od butelek (podobno dostawał je od zaprzyjaźnionych księży) zamki warowne. Ale to mi nie przeszkadzało. Gorzej, gdy doszło do rozmowy o wegetarianizmie. To grzech – zagrzmiał. Bóg nakazuje ludziom zabijać i zjadać. Niedługo tak będzie mówił ksiądz Oko.
Oczywiście prześledzenie stosunku rozmaitych wyznań do zwierząt też jest interesującym przedmiotem badawczym, ale ja wolałabym badać życie szympansów.