Kinga Dunin

Brzydki rachunek obrońców demokracji

Po przemyśleniu argumentów z ostatniego tekstu Sławka Sierakowskiego widzę przed sobą tylko jedną drogę: powinnam się zapisać do PiS-u.

Przeczytałam 5 lekcji z populizmu, których Sławek Sierakowski postanowił udzielić Amerykanom, Francuzom, Holendrom i Włochom, oraz tak w ogóle opozycji w krajach zagrożonych lub już dotkniętych populizmem, np. tym pisowskim. Postanowiłam je przemyśleć oraz wziąć do siebie, czując się mikrocząsteczką tej opozycji. (Tu trochę patosu i wieszcz: Nie jesteś jednak tak bezwolny/Bo choćbyś był jak kamień polny/ Historia bieg od tego zmienia/Po jakich toczy się kamieniach.)

Zacznijmy od końca, czyli od lekcji ostatniej: „Nacjonalizm is not dead. To jedyna ideologia, której udało się przetrwać w czasach postideologicznych. To jedyna idea, którą ludzie odbierają jak niekwestionowaną prawdę. Oraz od ostatniego akapitu: Opozycja, jeśli ma pokonać populizm, skazana jest na odważną zmianę swojej retoryki w kwestii uchodźców. W przeciwnym razie i tak zwycięży retoryka antyuchodźcza i nie będzie ani uchodźców, ani demokracji liberalnej, bo państwem rządzić będą populiści. Rachunek wydaje się więc brzydki, ale prosty (wyróżnienie – kd.)”.

Postaram się – tak, jak rozumiem – rozpisać to teraz na proste tezy i logiczne zależności:

1. Nacjonalizm jest jedyną żywą ideologią.

2. Dziś jego najważniejszym przejawem jest lęk przed obcymi.

3. Skuteczną strategią w polityce jest retoryka antyuchodźcza.

4. Kto jej nie stosuje – przegrywa.

5. Przegrany i tak nie pomoże uchodźcom.

6. Żeby wygrać trzeba zmienić retorykę na taką, która będzie skuteczna.

Skuteczną, czyli jaką? Pozornie umiarkowany przekaz pt. „współczujemy, ale pomożemy poza naszymi granicami” już jest zajęty. Może Sławek zna jakąś inną retorykę, która jest jednocześnie nie pro- i nie antyuchodźcza? Zasada wyłączonego środka raczej wskazuje na to, że nic takiego nie istnieje. Czyli opozycja powinna po prostu dołączyć do antyimigranckiej nagonki?

Co dostanie w zamian? Może wywalczy demokrację liberalną. Nie będzie uchodźców, ale będzie demokracja.

No to przeczytajmy cały tekst i zobaczmy, co jeszcze z niego wynika.

5 lekcji z populizmu

Retoryka relatywistyczna, wspierająca różnorodność, mniejszości – niestety! – jest chyba także nieskuteczna. A skuteczne jest mówienie o porządku, jednej prawdzie i demokracji jako rządach większości, która ma swoje prawa. Zamiast więc ględzić o zaletach liberalnej, otwartej na różnorodność polityki, okażmy wreszcie siłę i ich prawdzie (i postprawdzie) przeciwstawmy swoją? Ale chyba nie tę liberalną? Bo ta – patrz wyżej – nie sprawdza się. Sprawdza się natomiast nacjonalizm – patrz jeszcze wyżej.

I na koniec – najważniejsze! – sprawy socjalne. Opozycja też powinna coś ludowi dać, a przynajmniej udawać, że daje. Kłopot w tym, ze zrobili to już populiści.

Po przemyśleniu wszystkich tych argumentów, widzę przed sobą jedną drogę: powinnam się zapisać do PiS-u. Może udałoby mi się spotkać z Antkiem Macierewiczem, moim dawnym kolegą, i przekonać go, że nareszcie nawróciłam się i przejrzałam na oczy, wtedy zarekomendowałby mnie swojej partii? Nie wolelibyście mnie na miejscu Błaszczaka, Kuchcińskiego, Radziwiłła, Szyszki czy kogokolwiek z całej tej ferajny?

Jestem pesymistką, a może realistką, sądzę więc, że Sławek może mieć sporo racji, jednak nie sądzę, że ten „brzydki rachunek” jest aż taki prosty. Może trzeba jeszcze coś w nim uwzględnić? Rację przecież mieli również ci, którzy w czasach PRL-u twierdzili, że nie da się nic zmienić, bo taki jest układ sił na świecie. I mieli rację – dopóki nie rozpadł się Związek Radziecki, działania rozmaitych Michników i Macierewiczów, a nawet dziesięciomilionowej Solidarności nie mogły nic zmienić. Ale nadal uważam, że było warto.

Ciekawe, co by dzisiaj zrobił Jacek Kuroń? Przeprowadziłby rachunek prosty, chociaż brzydki? W polityce potrzebny jest pragmatyzm, jednak są też pewne zasady. Można je naginać, dostosowywać do sytuacji, decydować się na kompromisy, ale nie powinno się z nich całkiem rezygnować – o ile naprawdę się w nie wierzy. A to oznacza, że także je trzeba uwzględniać w rachunku. I może nawet warto.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Kinga Dunin
Kinga Dunin
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka. Od 1977 roku współpracowniczka KOR oraz Niezależnej Oficyny Wydawniczej. Po roku 1989 współpracowała z ruchem feministycznym. Współzałożycielka partii Zielonych. Autorka licznych publikacji (m.in. „Tao gospodyni domowej”, „Karoca z dyni” – finalistka Nagrody Literackiej Nike w 2001) i opracowań naukowych (m.in. współautorka i współredaktorka pracy socjologicznej "Cudze problemy. O ważności tego, co nieważne”). Autorka książek "Czytając Polskę. Literatura polska po roku 1989 wobec dylematów nowoczesności", "Zadyma", "Kochaj i rób".
Zamknij