Kinga Dunin

Pan Bóg syty i sperma cała

Medialny przekaz płynący z naszej, powiedzmy, strony o Lemańskim to opowieść o dobrym księdzu i złym Kościele instytucjonalnym.

Serial Plebania w Jasienicy zdaje się dobiegać końca. Końca, który od początku można było przewidzieć – ksiądz Lemański przegra z Lewiatanem. Nadzieja jeszcze w dobrym carze w Watykanie, ale źli ludzie z jego otoczenia pewno go nie poinformują. Tak zazwyczaj bywa z dobrymi carami, że są niedoinformowani.

Medialny przekaz płynący z naszej, powiedzmy, tej bardziej naszej strony, to opowieść o dobrym księdzu i złym Kościele instytucjonalnym. Z jednej strony Lemański, który wygląda jak człowiek, mówi jak człowiek i zachowuje się po ludzku, z drugiej urzędnicy Pana Boga – pyszni, chciwi, konserwatywni i antysemiccy hipokryci. Powiedziałabym, że nigdy nic nie jest aż tak proste, chociaż może jest.

Kościół polski chyba naprawdę zasługuje jedynie na pytanie, które nie tak dawno zadałam: co robią w nim przyzwoici ludzie?

Z drugiej, tej już całkiem nie naszej strony płyną natomiast głównie pouczenia o posłuszeństwie i pokorze. Ach, któż ich doścignie w ich pokorze…

Spór doktrynalny dotyczący bioetyki, a konkretnie in vitro, traktowany jest marginalnie. I pewno nie jest on istotą sprawy, ale to on wydaje się interesujący. Poczynając od pytania, czy rzeczywiście poglądy ks. Lemańskiego odbiegają od aktualnej nauki Kościoła. Można ją streścić krótko: każdy zarodek jest święty i nie wolno nic z nim robić, a zapłodnienie może odbywać się jedynie drogą naturalną. Na przykład przy pomocy gwałtu.

A teraz spróbuję odtworzyć poglądy ks. Lemańskiego, korzystając z dostępnych w sieci wypowiedzi.

In vitro jest złe. Ale są dużo gorsze grzechy przeciwko życiu – na całym świecie już urodzeni ludzie są mordowani, terroryzowani, torturowani, a to grzechy niewybaczalne. Natomiast tych, którzy zgrzeszyli in vitro, można zrozumieć i należy im się szacunek. Chociaż zgrzeszyli.

Kościół ma prawo potępiać in vitro, nie dopuszczając żadnych wyjątków. Powinien jednak zgodzić się na to, żeby w ramach demokratycznych procedur państwo wypracowało prawny kompromis między różnymi opcjami światopoglądowymi. Kościół jako instytucja w sporze tym nie powinien uczestniczyć. I z góry powinien być przygotowany na to, że rozwiązania te nie będą dla niego satysfakcjonujące. Dla ks. Lemańskiego zadowalający kompromis to in vitro bez mrożenia zarodków i z implementacją wszystkich wytworzonych.

Czy ks. Lemański naprawdę tak myśli, czy jedynie mówi tak przez ostrożność, tego nie wiemy. W tym kształcie jednak poglądy jego zdają się mieścić w nauczaniu Kościoła, natomiast nie mieszczą się w kościelnej polityce, strategii i retoryce.

W kluczowej kwestii zarodków oczywiście nie mogę się z księdzem zgodzić, ale w kwestiach polityki, strategii i retoryki jest to praktyka przynajmniej pasująca do demokratycznego ładu. Gdyby istniał Kościół na modłę Lemańskiego, to nadal głosiłby swoją naukę, ale potrafił uszanować odmienność regulacji prawnych świeckiego państwa, a posłom nie groził ekskomuniką za niewłaściwe głosowanie. I pewno byłby bardziej wyrozumiały wobec grzeszników; w końcu na tym chyba to polega w katolicyzmie – grzeszysz, spowiadasz się i jesteś czysty. Przynajmniej na chwilę. 

Poza tym istnieje sposób na pogodzenie etyki katolickiej z in vitro. Wiem, bo kiedyś obejrzałam dokument o amerykańskich katolikach, którzy decydują się na takie zapłodnienie, bez mrożenia, z implementacją wszystkich zarodków. A kwestię naturalnego poczęcia rozwiązują bardzo prosto: kochająca się para małżeńska odbywa zgodny z wymaganiami kościelnymi stosunek, używając prezerwatywy – dziurawej. W ten sposób Bóg jest syty, a sperma cała. Rozwiązanie tyleż pragmatyczne, co faryzejskie, ale podobno amerykański Kościół je akceptuje, mimo że potem dochodzi do produkowania ludzi w laboratorium.

Widać zawsze można znaleźć kompromis, jak się chce.  

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Kinga Dunin
Kinga Dunin
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka. Od 1977 roku współpracowniczka KOR oraz Niezależnej Oficyny Wydawniczej. Po roku 1989 współpracowała z ruchem feministycznym. Współzałożycielka partii Zielonych. Autorka licznych publikacji (m.in. „Tao gospodyni domowej”, „Karoca z dyni” – finalistka Nagrody Literackiej Nike w 2001) i opracowań naukowych (m.in. współautorka i współredaktorka pracy socjologicznej "Cudze problemy. O ważności tego, co nieważne”). Autorka książek "Czytając Polskę. Literatura polska po roku 1989 wobec dylematów nowoczesności", "Zadyma", "Kochaj i rób".
Zamknij