Czy kryzys świata zachodniego jest w takim samym stopniu naszym kryzysem?
Wojna Zachodu z Zachodem, publicystyczny tekst Sławka Sierakowskiego opublikowany w „Polityce”, wywołał sporą konsternację, z jednej strony oskarżenia o konserwatyzm, prawicowość i homofobię, z drugiej oklaski, czasami z niewłaściwej strony. A także okrągłe oczy i pytania WTF i o co kaman??? Ja także mam kilka pytań, zaczynając od podstawowego: czy jest to tekst o Zachodzie, czy o UE, do której nasz peryferyjny kraj wciąż jeszcze należy? Czy kryzys świata zachodniego jest w takim samym stopniu naszym kryzysem?
Zacznijmy jednak od antyku. Ten topos ma bardzo stare korzenie, sięgające starożytnej Grecji. Hybris to ludzka pycha, która każe przekraczać przeznaczone ludziom granice i traci kontakt z rzeczywistością, a wtedy pojawia się Nemezis, bogini zemsty i przywraca właściwe proporcje. Albo coś późniejszego, Goethe, uczeń czarnoksiężnika, który nierozważnie używa mocy, nad którą nie panuje i obraca się ona przeciwko niemu. I już jesteśmy w czasach współczesnych: kolejne, zdobywane z trudem obszary wolności – LGBTQ, nie wiadomo, jakie jeszcze litery trzeba będzie dodać – „zamieniają się w zniewolenie” – a to już Sławomir Sierakowski, chociaż jest to teza mocno wyeksploatowana. Kończąc swój tekst zachęca nas on, abyśmy prześledzili punkt po punkcie owe „wolności, które zmieniły się w zniewolenie” Niech będzie, prześledźmy.
1. Wolność od zagrożenia życia . Kiedyś czuliśmy się bezpieczni, dziś Europa staje się Izraelem wciąż nękanym zamachami terrorystycznymi. Co prawda autor zauważa, że i wcześniej mieliśmy do czynienia z aktami terroru – IRA, Baskowie, dodajmy Czerwone Brygady itp., ale może rzeczywiście teraz poczucie zagrożenia jest większe, chociaż nie wiadomo, jak to zmierzyć. Czy jednak istnieje jakiś związek przyczynowy między dawnym, nadmiernym?, poczuciem wolności od zagrożenia, a dzisiejszym niepokojem? Czy o to chodzi Sławkowi, czy po prostu stwierdza smutne fakty? Chyba jednak ten związek istnieje, bo jak twierdzi, poczucie bezpieczeństwa i hedonizm, przywiązanie do życiowych wygód zabiły w nas patriotyzm i gotowość do walki poza własnymi granicami. Nawet nie stworzyliśmy, zanurzeni w mieszczańskim ciepełku i ułudzie własnej wspaniałości, europejskiej armii. Mogę się nawet z tym zgodzić, ale co z tego? Co byłoby alternatywą, a może projektem? Powszechny pobór do europejskiej armii i ruszamy na Bliski Wschód, żeby zrobić tam porządek? A potem ustanawiamy tam europejską kolonię, bo inaczej wszytko znowu wybuchnie? Czy najpierw próbujemy zbrojnie odbić Krym, w końcu Ukraina miała na to gwarancje, i zaczynamy wojnę z Rosją?
Ja tylko pytam: czy zdaniem Sławka to europejskie rozmemłanie odpowiada za kryzys uchodźczy i jak miałoby wyglądać nierozmemłanie? I czy wtedy czulibyśmy się bezpieczniej?
2. Wolność ekonomiczna. Ten punkt jest dla mnie zrozumiały. Rzeczywiście, spowodowała ona koncentrację bogactwa, uelastycznienie rynków pracy i znane konsekwencje. Wolność w jakimś zakresie zmieniła się we własne przeciwieństwo. Ale to dzisiaj właściwie banał. Czy jednak tworzenie analogii z innymi wolnościami ma naprawdę sens? Ja tylko pytam.
3. Wolność seksualna. Miała dać nam szczęście, a doprowadziła do nieszczęścia. Rynek seksualny przypomina rynek ekonomiczny – garstka pięknych, młodych kobiet i przystojnych mężczyzn o wysokiej pozycji zgarnia dla siebie wszystkie seksualne rozkosze, a reszta to seksualnie spauperyzowany motłoch. Jednak świat wokół mnie tak nie wygląda. Ludzie się starzeją i uznają to za naturalne, i nie tylko piękni i bogaci uprawiają seks. Gdyby tak było, Europa wyludniłaby się w ekspresowym tempie. Zgoda, kultura symboliczna jest zseksualizowana a erotyka urynkowiona, ale miliony ludzi żyją zupełnie inaczej niż w reklamach i nie wszyscy są nieszczęśliwi. A niektórym tej wolności – np. życia w zgodzie z własną orientacją psychoseksualną – wciąż brakuje.
Podobno Madam Bovary i Bridget Jones są tak samo nieszczęśliwe. I znowu trudno to zmierzyć, więc tylko pytam, z którą z nich Sławek gotów byłby się zamienić? Z tą, która cierpi, bo jest za gruba, czy z tą, która popełnia samobójstwo? Czy doprawdy da się porównać, dajmy na to, sytuację lesbijki nieszczęśliwej, bo nie może znaleźć odpowiedniej partnerki, z sytuacją, kiedy ląduje ona w zaaranżowanym i nierozerwalnym małżeństwie ze wzbudzającym w niej wstręt przemocowym mężem, od którego jest zależna ekonomicznie? Jestem pewna, że Sławek zgadza się ze mną, że trochę wolności seksualnej i obyczajowej, np. prawo do rozwodu, kontrolowania swojej płodności, jest w porządku. To od jakiego momentu stała się ona swoim zaprzeczeniem? Konkretnie. Czy wtedy, kiedy osoby homoseksualne zapragnęły związków partnerskich i walki z homofobią? Czy jest to problem Zachodu i czy również naszej części Europy? Ja tylko pytam.
Może rzeczywiście jest tak, że ludzie, którzy szukają ucieczki przed ciężarem obyczajowej wolności, znajdują schronienie w konserwatywnych wspólnotach, ale, znowu, co z tego ma wynikać? Mamy uznać, że to jest kara boska za pigułkę antykoncepcyjną? W którym momencie, na której literze, trzeba było przestać, żeby nie doszło do Brexitu czy aneksji Krymu? Ja tylko pytam.
4. Wolność polityczna. Podobno skończyła się, kiedy przestaliśmy wybierać odpowiedzialnych polityków. Niedługo wszędzie w Europie wygrają faszyści i Trump, Trump, Trump… Przykra sprawa, choć nieprzesądzona. Tylko gdzie była ta utracona wolność? Wspaniali, odpowiedzialni politycy budujący silną Unię i właściwych Europejczyków? Ja tylko pytam. Z tekstu Sławka wynika, że od dawna ich nie było. Płacimy więc cenę nie za nadmiar wolności politycznej, tylko za jej brak albo przynajmniej złe jej wykorzystanie.
Krótkie formy publicystyczne skłaniają do skrótów myślowych i uproszczeń, pozostawiając nas z licznymi pytaniami. Wymagania rynkowych mediów – do efekciarstwa. Teza ma być mocna i kontrowersyjna, bez półcieni, wówczas lepiej się sprzedaje, lepiej od bardziej skomplikowanych narracji. Tę sama historię można jednak opowiedzieć zupełnie inaczej. Corso – ricorso, reformacja – kontrreformacja, feminizm – backlash, hossa – bessa, pokój – wojna, kooperacja – antagonizm, historia nigdy nie płynie równym, spokojnym nurtem, rozwija się poprzez kryzysy, wśród różnych zawirowań.
Wydaje mi się, że lewica od jakichś stu lat dowodzi, że kapitalistyczna wolność jest złudzeniem, to dlaczego teraz tak bardzo mamy opłakiwać jej utratę czy degenerację? Ja tylko pytam.
**Dziennik Opinii nr 234/2016 (1434)