Kinga Dunin

Czy ktoś chce się przebrać?

Od dawna myślę o tym, żeby zlikwidować telefon stacjonarny, a jeżeli tego nie robię, to tylko dlatego, że w tym celu należałoby podjąć jakieś działanie. Podejmowanie działania nie należy do moich najmocniejszych stron.


Powody są oczywiste, telefony stacjonarne zanikają, a za te pieniądze mogłabym kupić sobie cztery paczki papierosów. Jednak tym, co prędzej czy później skłoni mnie do działania, jest natrętny telemarketing. Poznaję ich po głosie i mówię „nie, dziękuję”, zanim złożą ofertę. Bezpowrotnie tracę w ten sposób szansę na nauczenie się angielskiego w tydzień przez skype’a, zakup garnków, udział w losowaniu czegoś, co już wygrałam, zmianę operatora, niezwykle korzystne ubezpieczenie medyczne i kto wie na co jeszcze. Czy jestem złym człowiekiem, tak szybko odkładając słuchawkę, czy przeciwnie – oszczędzam dzwoniącym niepotrzebnego wysiłku? Nie wiem, ale ponieważ sama nie lubię dzwonić, nie jest to praca, której komukolwiek bym zazdrościła. Zwłaszcza po przeczytaniu zbioru reportaży Güntera Wallraffa Z nowego wspaniałego świata. Są to tak zwane „wcieleniówki”, zawsze atrakcyjne w lekturze. Wallrafff przebiera się za Somalijczyka, pracuje w zakładach piekących bułki dla Lidla, udaje bezdomnego… Odkrywa niemiecki rasizm, bezduszność i wyzysk pracowników, taki jak we wczesnym kapitalizmie, czego w sumie się spodziewamy, bo gdyby nie odkrył, nie byłoby o czym pisać. 


Przez chwilę zastanawiam się nad niemieckim rasizmem, którego nie widać. Dla czarnego Wallraffa wszyscy są właściwie grzeczni, poza neonazistami czy kibolami, ale to przecież margines. Porządni Niemcy tacy nie są, ale tak się składa, że w grzeczny sposób dowiaduje się on, że tej pracy już nie ma, klub wyczerpał limit członkowski, zegarka nie da się zdjąć z wystawy, a mieszkanie właśnie ktoś przed chwila wynajął. Wiem, że jest to rodzaj dyskryminacji, którą najtrudniej udowodnić. Szkoda, że autor nie wcielił się w kobietę na kilka lat przed emeryturą, która próbuje znaleźć pracę.


A co z wydajnością pracy, skoro już padło to słowo? Co mamy na myśli, kiedy mówimy, że chcemy, by polska gospodarka była bardziej wydajna? Obsługę Starbucksa, z wyliczoną w milisekundach drogą od kasy do lady? Pracę bez urlopów, zwolnień lekarskich? Śmieciowe umowy? Pensje, które nie pozwalają wyrwać się z biedy? To może już lepsza była peerelowska zasada: czy się stoi, czy się leży, dwa tysiące się należy. Do pracy mam podejście fideistyczne, uważam, że jest ona karą za grzechy, a rozwój cywilizacji powinien polegać na tym, że wymiar tej kary staramy się zmniejszyć.


I wreszcie reportaż o telemarketingu. Nie wiem, czy jestem złym człowiekiem, odmawiając chwili rozmowy telemarketerom, ale co można o nich powiedzieć? Oczywiście o tych niemieckich. Pracują ciężko, długo, w warunkach nieustannej konkurencji, wyzyskiwani. (Wyzysk – słowo niesłusznie zapomniane.) Ich zadaniem jest oszukanie jak największej liczby klientów, sprzedanie czegoś znacznie powyżej wartości, uciekając się do wszelkich możliwych sztuczek. Nagabując, nękając, strasząc. Właściwie nie wiem, czy powyżej wartości, jeśli doliczyć ich pracę, ale drożej, niż klient zapłaciłby gdzie indziej. Ich ofiarami padają ludzie starsi, imigranci. Są po prostu oszustami i naciągaczami, też będąc jednocześnie ofiarami. I jest to proceder wspierany przez państwo, które kieruje tam bezrobotnych, finansuje miejsca pracy. W porównaniu z zasuwającym przy taśmie z bułkami robotnikiem ich pozycja w łańcuchu pokarmowym kapitalizmu jest dwuznaczna.


Może to dobry pomysł dla tych, którzy chcą do ludu i u podstaw, niech się wcielają, choć nie każdy zostanie wziętym dziennikarzem. Wtedy każdy pracodawca musiałby liczyć się z tym, że wśród jego pracowników jest jakaś wtyczka. Ktoś, kto opisze, doniesie, złoży pozew.

 

Chociaż nie powinnam chyba tego mówić, skoro nawet nie potrafię pozbyć się telefonu. 

 

 

 

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Kinga Dunin
Kinga Dunin
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka. Od 1977 roku współpracowniczka KOR oraz Niezależnej Oficyny Wydawniczej. Po roku 1989 współpracowała z ruchem feministycznym. Współzałożycielka partii Zielonych. Autorka licznych publikacji (m.in. „Tao gospodyni domowej”, „Karoca z dyni” – finalistka Nagrody Literackiej Nike w 2001) i opracowań naukowych (m.in. współautorka i współredaktorka pracy socjologicznej "Cudze problemy. O ważności tego, co nieważne”). Autorka książek "Czytając Polskę. Literatura polska po roku 1989 wobec dylematów nowoczesności", "Zadyma", "Kochaj i rób".
Zamknij