Galopujący Major

Na kursie i na ścieżce, czyli Polska wchodzi w Smoleńszczyznę na pełnej

Po dziesięciu latach nikt nie odpowiedział za fatalną organizację lotu, za pakowanie w samolot wszystkich VIP-ów, za obecność osoby trzeciej w kabinie. I po dziesięciu latach za braki maseczek, testów, nieprzystępowanie do unijnego przetargu też nikt nie odpowie. Felieton Galopującego Majora.

Nigdy nie lubiłem okrągłych rocznic, których szczególność wynikać ma jedynie z dziwnego umiłowania akurat okrągłych liczb. Ale cóż zrobić, skoro w 10. rocznicę katastrofy Smoleńskiej, tym razem już wszyscy, znowu wsiadamy do tupolewa i kołujemy nad lotniskiem Smoleńsk-Siewiernyj. Cóż zrobić, skoro w kolejną dekadę wchodzimy w Smoleńszczyznę na pełnej.

Podręczny słownik na czas koronawirusa

Smoleńszczyzna to przede wszystkim „zmieścisz się, śmiało”. Zmieścisz się śmiało mimo obiektywnych przeszkód, mimo mgły nad lotniskiem albo mino wirusa. Mgła i wirus nie wybierają, nie słuchają i nie boją się tupania, straszenia czy krzyków jakiegokolwiek człowieka. Nawet prezesa. Zmieścisz się śmiało mimo praw fizyki, zmieścisz się śmiało mimo praw biologii. Zmieścisz się śmiało, bo ja, jako prezes, uważam, że się zmieścisz. Tak, jeszcze nie podchodzimy do lądowania, ale już kołujemy nad lotniskiem, już szykujemy się do majowego plebiscytu. Czy ktoś zdoła namówić pilota, żeby jednak odszedł na drugi krąg jesiennych wyborów?

Smoleńszczyzna to także całkowita bezkarność. Po dziesięciu latach nikt nie odpowiedział za fatalną organizację lotu, za pakowanie w samolot wszystkich VIP-ów, za obecność osoby trzeciej w kabinie. Dziewięćdziesiąt sześć osób zginęło i co? I nic. Dziesięć lat i nie ma nawet zakończonego śledztwa. Są za to granitowe schodki. Schodki do nieba. I po dziesięciu latach za braki maseczek, testów, koszmarny stan Agencji Rezerw Materiałowych, nieprzystępowanie do unijnego przetargu, za błagania lekarzy o pomoc, też nikt nie odpowie. Polska jest krajem smoleńskiej bezkarności zawsze i wszędzie. Może zginąć 96 osób w katastrofie, mogą ginąć pacjenci, mogą zarażać się, a potem ginąć lekarze i pielęgniarki, ale nikt za nic nie odpowie.

Smoleńszczyzna to też całkowity brak zaufania. Tak jak w kwietniu 2010 rząd nie potrafił wiarygodnie informować o stanie katastrofy, tak nie potrafi robić tego teraz. Ciągle zmienia wersje, ciągle przyznaje sobie medale, ostatnio zaczął nawet kneblować niektórych lekarzy. Mnożą się więc teorie spiskowe, bo w takiej sytuacji mnożyć się muszą. Tak jak kiedyś liczono wciąż żywych rannych, snuto bajki o maskirówce, a w 13. minucie było słychać strzały z bezdźwiękowego helikoptera, tak teraz liczy się chorych, którzy umarli na „choroby współistniejące”. Elektoraty i ich partie tylko zamieniły się miejscami. Ziarno nieufności raz zasiane w tak cieplarnianych warunkach wydaje błyskawiczne owoce. Czy po tym, jak wszystko minie, też będziemy się dziesięć lat zbierać, aby uświadomić sobie, że nie było żadnego spisku? Że to tylko tanie państwo z tektury, co nie potrafi nawet policzyć trupów. Bo skąd pieniądze na testy zmarłych?

Smoleńszczyzna to także pręt i małpa. Najpierw jest chwila zgody, parę łez i powaga. A potem jest jechanie prętem po klatce, żeby małpy, znaczy wyborcy, wyborcy tych drugich, zawyli. Prętem jeździł Tusk i patrzył, jak przeciwnicy z wściekłości złorzeczyli aż im piana z pyska buchała. A potem wskazywał ich palcem i się śmiał, tak bardzo się śmiał ze smoleńskich szaleńców. Prętem jeździ teraz Kaczyński tłumacząc, że przecież nic się nie dzieje, można prowadzić kampanię wyborczą i chodzić do sklepu. A gdy się komuś frustracja uleje, to się go pokaże jako frustrata, co nie chce pomagać rządowi. Mechanizm ten sam, zmieniły się tylko strony.

Czy majowe wybory to podpucha?

Wiele można jeszcze snuć analogii, wiele opowiadać o biznesach smoleńskich i biznesach koronawirusowych. Wiele jeszcze analogii nam się w przyszłości nasunie. Jeśli chcecie więc przewidzieć, jak polska polityka będzie wyglądała za kilka miesięcy, wróćcie do tego czasu z okresu kwiecień-wrzesień 2010. Tam znajdziecie odpowiedź. Idziemy w Smoleńszczyznę na pełnej, tylko że teraz w tupolewie siedzimy wszyscy razem.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Galopujący Major
Galopujący Major
Komentator Krytyki Politycznej
Bloger, komentator życia politycznego, współpracownik Krytyki Politycznej. Autor książki „Pancerna brzoza. Słownik prawicowej polszczyzny”, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Krytyki Politycznej.
Zamknij