Cezary Michalski

Wizja wąsów i inne wizje

Dziś w Polsce wszyscy nawzajem uczą się od siebie zatęchłości. Od byłych polityków politycy obecni, od polityków prawicowych politycy konserwatywno-liberalni i nasze coraz bardziej nieskazitelnie konserwatywno-liberalne media. W ten sposób maszerujemy do tyłu coraz równiejszym krokiem, w coraz szybszym tempie.

Coraz szybciej do tyłu maszerują w każdym razie nasze elity, nasz mainstream polityczno-medialno-kościelny. No bo już nie ludzie, szczególnie młodzi, którzy wyjeżdżają do Anglii, Francji, Belgii czy Niemiec, przecież nie tylko w poszukiwaniu pracy, ale też innego życia (największa spośród wszystkich państw Europy – grubo ponad 60 procent – proporcja ludzi poniżej 25 roku życia, którzy planują spędzić dorosłe życie poza krajem urodzenia, jest dziś we Włoszech i w Polsce, krajach najbardziej zdemolowanej polityki świeckiej, a także najsilniejszej dominacji Kościoła w jego najbardziej zdegenerowanej, neopogańskiej i magicznej formie).

Od kiedy Lech Wałęsa powiedział, co jako naturalny reprezentant większości myśli o mniejszościach (ich miejsce za murem), a lud i elity stanęły z rozdziawioną gębą, zastanawiając się, jakby tu się niekontrowersyjnie przyłączyć do tego idącego z samych trzewi głosu, pękły jakieś tamy. Gowin idzie na całość, proponując karę bez sądu dla raz już skazanych w języku znanym z wczesnoreaganowskiego antyliberalnego kina akcji. Im bardziej bezkarny się czuje, tym bardziej brnie w populizm w swoim dopasowanym garniturku działacza przykościelnej organizacji. Istnieją ustawy o zdrowiu psychicznym, istnieje system nadzorowania byłych skazańców (jak wszystkie systemy w Polsce działający tak sobie, ale po to są politycy, aby naprawiać źle działające systemy). Jednak przestrzeganiem prawa nie zdobywa się dziś w Polsce poklasku prawicy, poklask prawicy zdobywa się w dzisiejszej Polsce obietnicą łamania prawa w imię sprawiedliwości. Gowin już się tego nauczył, bo tej akurat lekcji nauczyć się w Polsce łatwo.

Do licytacji włączył się prezydent Bronisław Komorowski. W rozmowie z Konradem Piaseckim dla radia RMF przestał nawet udawać, że w jego niechęci do prawnej legalizacji w Polsce związków partnerskich jakąkolwiek rolę odgrywa „zgodność z konstytucją” takiej regulacji. Przyznał otwarcie, że nie zgodzi się na uchwalenie ustawy zawierającej chociażby pojęcie związków partnerskich, bo „proszę zobaczyć na sondaże, prezydent stoi na straży wrażliwości większości”. Ciekawa misja prezydencka. Nie – stać na straży konstytucji, nie – stać na straży równości wszystkich obywateli wobec prawa, ale stać na straży wyników sondaży. Może sondaże kiedyś się zmienią, wtedy budka wartownicza w postaci Pałacu Prezydenckiego także się nieco po Krakowskim Przedmieściu przesunie.

Kiedy Piasecki – chyba wiedząc już, co usłyszy – zapytał prezydenta o jego wizję zmian w Polsce, o wizję rządzenia, Komorowski, ośmielony przez polityków silniejszych od niego, chociażby przez Tuska, któremu prezydent władzy wiecznie zazdrości, mimo że jako polityk od zawsze bierny swej zazdrości szczęśliwie nie przekuwa w czyny, wypalił ze swojej ulubionej sarmackiej dwururki: „Jak ktoś ma wizje, powinien iść do lekarza”.

Ostatnie pytanie dziennikarza, także utrzymane w sarmackiej konwencji, która tę rozmowę zdominowała, brzmiało zatem: „Wielu naszych słuchaczy pyta, czy decyzja o zgoleniu wąsów jest decyzją ostateczną”. „Nie!” – zakrzyknął prezydent, a żeby nieco złagodzić radykalizm wizji odzyskanych gdzieś w przyszłości wąsów, zaprawił swoją wizję szczyptą pragmatyzmu, z którego jest znany: „Nie jest łatwo golić się pod nosem, kiedy się tego przez wiele lat nie robiło”.

A ja znów przypomniałem sobie słynne stwierdzenie Komorowskiego wygłoszone w apogeum kampanii prezydenckiej, kiedy cały Kościół Terlikowskiego i zdecydowana większość Kościoła hierarchów wyły przeciwko in vitro. Zapytany o tę kwestię jako kandydat, Komorowski odpowiedział: „Jako katolik jestem za życiem, więc dopuszczam in vitro”. Nawet polscy hierarchowie, którzy wiele już – choćby od siebie samych wzajemnie podczas posiedzeń Episkopatu Polski – słyszeli niezwykłych stwierdzeń, stanęli z rozdziawionymi ustami. Sarmacki groch z kapustą w głowie kandydata był jednak gwarancją zwycięstwa, szczególnie jeśli konkurentem był smoleński Kaczyński otoczony przez swój dziwny sztab wyborczy poprzebierany w hipisowskie stroje.

Dla tych wszystkich, którzy mogli zauważyć, jak bardzo nie chciałem pisać tego felietonu na taki temat, o Polsce sparaliżowanej dzisiaj pod ciężarem własnego lęku przed życiem w jakiejkolwiek postaci, czego wyrazem jest nasz prezydent, jego zachowanie i jego niebotyczne poparcie – odpowiadam: sam chciałbym napisać felieton opisujący jakąś inną Polskę, gdyby taka Polska dzisiaj istniała, gdyby miała szansę ukazać się na powierzchni.

Może dlatego nawet wywiady jestem już w stanie robić tylko o Europie (jesteśmy w końcu jej częścią, więc nie są to mimo wszystko rozmowy na temat imperium z Proxima Centauri). Europy przynajmniej są różne, reakcyjne i postępowe, realistyczne i radykalne. Mają porównywalną siłę, toczą ze sobą wyrównane boje, nadając temu kontynentowi mimo wszystko jakąś polityczną dynamikę. Tymczasem Polska zatęchła, w której najodważniejszą wizją urzędującego prezydenta jest wizja odzyskanych wąsów, zasłoniła dziś kompletnie wszystkie inne Polski.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Cezary Michalski
Cezary Michalski
Komentator Krytyki Politycznej
Publicysta, eseista, prozaik. Studiował polonistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim, potem również slawistykę w Paryżu. Pracował tam jako sekretarz Józefa Czapskiego. Był redaktorem pism „brulion” i „Debata”, jego teksty ukazywały się w „Arcanach”, „Frondzie” i „Tygodniku Literackim”. Współpracował z Radiem Plus, TV Puls, „Życiem” i „Tygodnikiem Solidarność”. W czasach rządów AWS był sekretarzem Rady ds. Inicjatyw Wydawniczych i Upowszechniania Kultury. Wraz z Kingą Dunin i Sławomirem Sierakowskim prowadził program Lepsze książki w TVP Kultura. W latach 2006 – 2008 był zastępcą redaktora naczelnego gazety „Dziennik Polska-Europa-Świat”, a do połowy 2009 roku publicystą tego pisma. Współpracuje z Wydawnictwem Czerwono-Czarne. Aktualnie jest komentatorem Krytyki Politycznej
Zamknij