Jeśli pamiętają państwo człowieka, który przybijał genitalia do placu Czerwonego, owijał się w drut kolczasty i obciął kawałek ucha – to właśnie Piotr.
W środę 15 lipca rozpoczęła się rozprawa sądowa dotycząca akcji artystycznej „Wolność”. Według jej twórców było to działanie z pola sztuki, według prokuratora akt wandalizmu. Przed sądem stanął Piotr Pawlenski, artysta akcjonista, który nie raz swoimi akcjami zabierał głos w sprawach społecznych i politycznych. Jeśli pamiętają państwo człowieka, który przybijał genitalia do placu Czerwonego, owijał się w drut kolczasty czy obciął sobie kawałek ucha – to właśnie był Pawlenski. Każde z jego działań jest przemyślane i dobrze zaplanowane – nie tylko dlatego, że to działania narażające jego i jego współpracowników na szybką reakcję policji czy innych służb, ale dlatego, że poruszając się w polu sztuki Pawlenski przykłada wiele uwagi do swojej pracy. I to jest w jego działaniach najciekawsze. Włącza w nie służby, które go zatrzymują, przesłuchują. Rozprawa, które właśnie się zaczyna, jest więc elementem działalności z pola sztuki.
23 lutego 2014 roku na moście Małostajennego w Sankt Petersburgu zapłonęły opony. Była to akcja artystycznej solidarności z protestującymi na Majdanie i sprzeciw wobec agresji Rosji na Ukrainę.
– Dlaczego właściwie na moście? – pytał oskarżyciel. – Zeznawałem już w tej sprawie – odpowiedział artysta. – To metafora. Mosty płoną i nie ma już drogi powrotnej. Mówiłem o tym, co stało się na Ukrainie. Nastąpił przewrót polityczny. Most to metafora – wyjaśniał.
Później Pawlenski, w proteście przeciwko tej agresji, okaleczył się obcinając sobie fragment ucha. Nagrania z tej akcji pokazują nie tylko działanie Pawlenskiego, ale też reakcję, a raczej kłopot z reakcją, milicji i służb medycznych. Nikt nie wie, czy i jak reagować, może trzeba poczekać na medyków? Ale medycy też nie wiedzą, co robić. Wiadomo, że jeśli zareaguje milicja, to będzie wskazywało na to, że mamy do czynienia z przestępcą, a jak służby medyczne, to że z wariatem. Ta druga droga jest najczęściej stosowana w przypadku artysty. Natychmiast wysyłają Pawlenskiego na badania psychiatryczne.
– A życzy Pan sobie ekspertyzy? – pyta oskarżyciel, z którym Pawlenski rozmawia po akcji „Wolność”. – Jakiej ekspertyzy? – pyta Pawlenski. – No, z psychiatryka. – Nie, nie życzę sobie – mówi artysta. – Miałem już trzy i to chyba wystarczy, żeby wreszcie uznać moją normalność.
Pawlenski dokumentuje swoje akcje, a zatrzymania, dokumenty, ekspertyzy, przesłuchania są częścią tych działań. Chyba jedną z najciekawszych (pełen zapis rozmów Piotra z oskarżycielem znajdzie się w kolejnym numerze „Krytyki Politycznej”).
Pawlenski rozmawiając z oskarżycielem o podpalonych oponach broni się ukazując działanie jako akt z pola sztuki. Oskarżyciel upiera się, że to wandalizm, który miał służyć zniszczeniu. Tylko czego? Mostu? – Bruk na tym moście to kostka granitowa, a granit jest ognioodporny. Most jest cały, nawet nieokopcony – zauważa trzeźwo artysta. – Gdyby nie był cały, to byłby paragraf 167, terroryzm, ponieważ zniszczeniu uległaby ważna arteria transportowa – odpowiada oskarżyciel.
Wiele osób przesłuchiwanych w związku z działaniami politycznymi, a taki charakter ma sztuka Pawlenskiego, odmawia zeznań. Nie chcą dać się podejść pytającemu, powiedzieć za dużo. Piotr Pawlenski – przeciwnie. Długo rozmawia o sztuce i działaniach artystycznych. Milknie dopiero wtedy, kiedy padają pytania o nazwiska współpracowników.
Oskarżyciel nie dowie się więc o czymś, co pomogłoby mu uzupełnić akt oskarżenia. Za to dowie się, czemu czasami trzeba sięgać po działania, które z pozoru wydają się złe, choć kontekst może całkowicie zmienić ich znaczenie.
– Można powiedzieć, że nie wolno bić dzieci – mówi Pawlenski – ale jeśli dziecko chce wyskoczyć z okna albo wsadzić palec do kontaktu? Czy można uderzyć dziecko w rękę, kiedy pcha palce do kontaktu, gdzie prąd go porazi, zabije? […] To banalny przykład, ale właśnie o tym mówię – o kontekście.
– Kodeks karny przewiduje okoliczności wykluczające popełnienie przestępstwa: obrona konieczna, przymus fizyczny lub psychiczny, wykonywanie rozkazu – odpowiada oskarżyciel i kontynuuje – […] A wiec uderzyłem dziecko, złamałem mu nogę, żeby nie wbiegło pod pociąg. Strzeliłem mu w nogę, oczywiście, boli, ale uchroniłem je od śmierci. A opony na moście przed czym chronią? – pyta oskarżyciel.
Pawlenski odpowiada: – Przed zimną wojną między społeczeństwami. W tym przypadku – między społeczeństwem rosyjskim a ukraińskim. Społeczeństwom nie jest potrzebna zimna wojna, one nie powinny walczyć, nienawidzić jedno drugiego. Jeśli w kodeksie nic nie ma na ten temat, to znaczy, że można go poprawić – mówi artysta.
Sąd nie dał się w środę tak łatwo przekonać, że podpalając opony na moście Pawlenski nie chciał wcale mostu spalić, zbezcześcić zabytku. – Tu naruszony został tylko sposób odnoszenia się do siebie dwóch społeczeństw – rosyjskiego i ukraińskiego – tłumaczył artysta w rozmowach z oskarżycielem przed rozprawą. W środę w sądzie jako świadek zeznawała specjalistka ds. ochrony zabytków, która potwierdziła co prawda, że most nie został uszkodzony, ale zeznała, że został „zbezczeszczony”. Powoływała się na ustawę o obiektach dziedzictwa kulturowego.
Sądowi rosyjskiemu najwygodniej byłoby wsadzić Pawlenskiego za wandalizm. Wandali nikt nie lubi. Nie udaje się zamknąć go w szpitalu psychiatrycznym, choć próby takie są podejmowane. Czasem udaje się na chwile przekonać, że artysta jest niezrównoważony i dlatego chce popełnić samobójstwo. We wrześniu zeszłego roku informacja o próbie powieszenie się przez Pawlenskiego obiegła media na całym świcie. Była to oczywiście wierutna bzdura. Najmniej wygodne byłoby oczywiście wsadzenie Pawlenskiego do więzienia za działania polityczne. Więźniowie polityczni zawsze wzbudzają niezdrowe zainteresowanie Zachodu, a i w kraju dają opozycji – słabej i bardzo rozdrobnionej, ale jednak – paliwo do protestowania przeciwko władzy.
Pawlenski zapytany w środę w sądzie o miejsce pracy odpowiedział: „Zajmuję się propagandą polityczną”. I nie jest to po prostu metafora. Nowy projekt Pawlenskiego to „Polityczna propaganda” (Политическая Пропаганда).
Kiedy na początku czerwca rozmawiałam z Piotrem nie wspominał słowem o procesie. To element działania, który jest dla niego oczywisty. Długo rozmawialiśmy za to o sytuacji w Rosji, o tym co i jak może się zmienić. Nie jesteśmy optymistami. Budowanie w Rosji jakichkolwiek ruchów jest trudne. Kiedy tylko grupa się rozrasta, zaczyna być już nie kilku, a kilkunastoosobowa, zaczynają się problemy. Dlatego zapewne Piotr sięga po narzędzia sztuki, które pozwalają mu skupić uwagę na jednej osobie – na nim samym. Chroni przyjaciół. W akcje wciąga policję, prokuratora i psychiatrów, którzy stają się jego współpracownikami mimo woli. Wygląda na to, że dziś tylko taki protest jest możliwy w Rosji.
Kolejna rozprawa w sprawie zbeszczeszczenia mostu aktem wandalizmu odbędzie się 16 września.
Wideo z akcji „Wolność”
**Dziennik Opinii nr 197/2015 (981)