Cóż może być większym zwycięstwem w polityce niż narzucenie języka, którym posługują się nawet twoi przeciwnicy?

Cóż może być większym zwycięstwem w polityce niż narzucenie języka, którym posługują się nawet twoi przeciwnicy?
Przeciwnicy „poprawności politycznej” tropią wszystko, co nie pasuje do ich wyobrażeń o świecie, czyli nie jest wystarczająco męskie, białe i heteroseksualne.
Jaki właściwie pomysł na Polskę ma obóz antypisowski w czasach kryzysu klimatycznego, rosnących nierówności społecznych i wzrastającej władzy korporacji?
Decydowanie o tym, co wypada, a co nie, jest zazwyczaj przywilejem osób, które stoją na szczycie hierarchii danej struktury społecznej.
Gdybym doradzał jakiemuś geniuszowi zła chcącemu objąć panowanie nad światem, to powiedziałbym bez wahania: nie idź w politykę, rób karierę w biznesie.
Opozycja liberalna nie bierze jeńców. Można się zastanowić, jakie jeszcze grupy społeczne zdąży obrazić przed wyborami.
Tak, usługi Ubera bywają tańsze, ale w tym przypadku oprócz perspektywy „ja, konsument” warto włączyć sobie perspektywę „ja, obywatel”.
Praw człowieka nie wywalczyli umiarkowani centryści, ale ludzie systematycznie oskarżani o radykalizm.
Centryści są jak arystokraci, którzy nie mogą zająć się swoimi przyjemnościami, bo zza okna rezydencji dochodzą ich wrzaski ludzi, którzy walczą o jakieś tam prawa.
Połączenie światowego ubóstwa z kryzysem klimatycznym grozi nową erą apartheidu.
Dogmat o wielkości Związku Radzieckiego był nienaruszalny. Dogmat o wielkości obecnej formy kapitalizmu też nadal się broni.
Z punktu widzenia ekonomii „zaciskanie pasa” jest jedną z głupszych rzeczy, jakie możemy zrobić w odpowiedzi na kryzys. Pytanie, dlaczego właśnie to robimy.