Kraj

Polskie śmieci podbijają świat

Wysypisko śmieci, na nim duży plastikowy worek z napisem "made in Poland"

Awantura o sprowadzanie śmieci, które następnie płoną na poukrywanych w lasach składowiskach, może sprawiać wrażenie, że Polska to jakaś śmieciowa mekka, a odpady z całej Europy marzą o komfortowej emeryturce w pobliżu lubuskich winiarni. Prawda jest jednak taka, że od dekad jesteśmy dużym eksporterem śmieci, zarówno w relacjach z innymi krajami UE, jak i resztą świata.

Jednym z najbardziej kuriozalnych momentów w niechlubnej historii pisowskiej TVP Info była awantura o sprowadzanie zagranicznych odpadów na polskie, nielegalne składowiska. W 2023 roku, gdy wszyscy politycy tkwili po uszy w kampanijnych realiach, miał miejsce pożar nielegalnego składowiska w Zielonej Górze, który PiS postanowił wykorzystać do uderzenia w Platformę. W TVP Info przez kilka dni puszczane były rozgrzane do czerwoności paski z napisami w stylu „niemieckie śmieci Donalda Tuska” lub „Platforma ściągnęła niemieckie śmieci do Polski”.

Import śmieci do Polski – polityczne awantury a fakty

Odpady zza Odry miały trafić nad Wisłę w czasach rządów koalicji PO-PSL, która wcześniej miała ułatwić działalność mafii śmieciowej, poza tym w województwie lubuskim rządziła wtedy PO (nadal zresztą rządzi). Dla polityków PiS sprawa była na tyle jednoznaczna, że ulało się nawet ówczesnej ministrze klimatu i środowiska Annie Moskwie, która wcześniej nie była znana ze szczególnego zacietrzewienia.

3 sposoby na cmentarną rewolucję śmieciową

„Rząd PO-PSL stworzył w Polsce eldorado dla śmieci. Tak zmienili prawo, żeby mafia śmieciowa czuła się tu jak u siebie w domu. O tym dowiedział się cały świat: Wenezuela, Salwador, Ghana i Niemcy. My wypowiedzieliśmy wojnę mafii śmieciowej!! […] Zlikwidowaliśmy wszystkie nielegalne praktyki ich cuchnących rządów” – napisała Moskwa na platformie X. Niestety nie wyjaśniła, w jaki sposób te skutki „cuchnących rządów” PO-PSL odczuliśmy dopiero w 2023 roku, skoro PiS zdążył to wszystko polikwidować.

Oczywiście import odpadów z innych krajów UE rósł niemal nieustannie od 2004 roku, czyli momentu wejścia Polski do wspólnoty. Także w czasach rządów PiS. Według danych Eurostatu, w latach 2005–2007 ilość sprowadzonych do Polski śmieci wzrosła o ponad jedną czwartą – z 612 tys. do 781 tys. ton. Podczas kolejnych ośmiu lat, gdy władzę przejął Donald Tusk, zanotowano dwukrotny wzrost – w 2015 roku do Polski sprowadzono 1,81 mln ton odpadów z innych państw członkowskich. Następne osiem lat i wzrost napływu europejskich śmieci nad Wisłę istotnie zwolnił. W okresie 2015–2023 kontyngent wysyłanych do Polski co roku unijnych odpadów urósł „jedynie” o 22 proc. (do 2,2 mln ton).

Drugie życie ze śmietnika

czytaj także

Drugie życie ze śmietnika

Jędrzej Dudkiewicz

Dla uczciwości warto jednak dodać, że działalność tę zaczęto ograniczać dopiero od 2019 roku. Rok wcześniej zanotowano szczyt popularności przyjmowania zagranicznych nieczystości (2,4 mln ton). Poza tym po przejęciu władzy obecna koalicja nie umyła rąk od tematu – w 2024 roku ilość zaimportowanych unijnych odpadów spadła do 2,05 mln. W zeszłym roku następczyni Anny Moskwy Paulina Hennig-Kloska poinformowała również, że 20 tys. ton nielegalnych odpadów z Niemiec wróci za Odrę dzięki porozumieniu z Berlinem.

Eksport odpadów z Polski – rosnąca potęga na śmieciowej mapie świata

Do Polski trafiają również odpady spoza UE, chociaż w znacznie mniejszych ilościach (w 2024 roku było to 433 tys. ton). Awantura o sprowadzanie nielegalnych nieczystości, które następnie płoną na poukrywanych w lasach składowiskach, mogłaby sprawiać wrażenie, że Polska to jakaś śmieciowa mekka, a odpady z całej Europy marzą o komfortowej emeryturce spędzonej w pobliżu lubuskich winiarni. Prawda jest jednak taka, że od dekad jesteśmy dużym eksporterem śmieci, zarówno w relacjach z innymi krajami UE, jak i resztą świata. To zjawisko rośnie nieprzerwanie i polskim władzom najwyraźniej nie przeszkadza.

W zeszłym roku eksport odpadów znad Wisły po raz kolejny przebił barierę czterech mln ton, czego pierwszy raz dokonał zaraz przed pandemią, która jednak nieco zahamowała transgraniczne podróże nieczystości. W zeszłym roku Polska wyekspediowała do Europy 4,1 mln ton, czyli dwa razy więcej niż zaimportowała. W roku wejścia do UE do 27 obecnych krajów członkowskich wysyłaliśmy nawet ponad cztery razy więcej śmieci, niż przyjmowaliśmy, chociaż od tamtej pory import rósł szybciej.

Wszyscy jesteśmy klimatycznymi soft negacjonistami 

Jeszcze efektowniej wygląda eksport polskich śmieci poza UE. W zeszłym roku pobiliśmy pod tym względem nasz historyczny rekord, osiągając niespełna 2 mln ton eksportu odpadów do krajów spoza Unii, czyli niemal pięć razy więcej niż wysłano w drugą stronę. Wyeksportowaliśmy nawet więcej odpadów niż Hiszpania, która puściła w świat 1,8 mln ton. Co ciekawe, Hiszpania jako jedna z nielicznych w UE sama przygarnęła na swoje terytorium bardzo podobną ilość nieczystości (1,7 mln). Cała Unia eksportuje niecałe dwa razy więcej śmieci, niż importuje (32 mln ton eksportu i 18 mln importu).

Gdzie trafiają polskie śmieci? Turcja, Indie i Ukraina na czele

Pod względem ilości eksportowanych śmieci Polska znajduje się w czołówce UE. W zeszłym roku znalazła się na szóstym miejscu zarówno w kategorii eksportu poza UE (po Holandii, Belgii, Niemczech, Francji i Włoszech), jak i do innych krajów członkowskich (po Niemczech, Francji, Holandii, Czechach i Belgii). 6,3 proc. odpadów emigrujących z UE do innych rejonów świata i niemal 7 proc. wędrujących pomiędzy państwami członkowskimi ma polskie pochodzenie. W momencie wejścia Polski do UE było to odpowiednio 3,1 i ponad 4 procent, więc Polska dynamicznie nadrabia opóźnienia względem najbardziej rozwiniętych pod względem zaśmiecania planety państw Starego Kontynentu. Od 2004 roku udział Polski w unijnym obrocie śmieciami wzrósł około dwukrotnie.

Czy segregacja śmieci to pic na wodę? [wyjaśniamy]

Ponad jedna czwarta polskiego eksportu śmieci poza UE trafiła do Turcji – mowa o 551 tys. ton. Z całej UE nad Bosfor wysłano aż 12,3 mln ton, co stanowi ponad jedną trzecią. W ten sposób Turcja stała się głównym składowiskiem Europy. Niespełna 3,5 mln ton odpadów z UE, w tym niemal 550 tys. ton z Polski, trafiło do Indii, które znalazły się na drugim miejscu. Polska wyróżnia się pod względem wysyłania śmieci nad Indus i Ganges, gdyż w Europie tylko Włochy skierowały tam więcej swoich odpadów (618 tys. ton). Znaczna część trafia również do Ukrainy – 372 tys. ton z całej UE, w tym niemal 200 tys. ton z Polski (pierwsze miejsce). Pod względem wysyłania nieczystości nad Dniepr nie mamy sobie równych w całej Zjednoczonej Europie, gdyż druga Słowacja ulokowała tam „ledwie” 83,5 tys. ton.

Zasypywanie państw rozwijających się tonami odpadków jest problemem od wielu dekad. W całej UE produkuje się rocznie pięć ton śmieci na głowę. Według danych Eurostatu Polska wspólnie z Niemcami znalazła się dokładnie na poziomie średniej unijnej. Pod nią znajduje się większość państw UE, gdyż średnią zawyża zaledwie kilka państw. Bezkonkurencyjni są Finowie, którzy produkują aż 20 ton odpadów per capita rocznie. Ponad 15 ton na jednego mieszkańca produkują Estończycy i Szwedzi, a w okolicach tej granicy sytuują się mieszkańcy Luksemburga i Bułgarii. Wszystkie pozostałe państwa znajdują się już wyraźnie pod granicą 10 ton śmieci na głowę.

Kto produkuje najwięcej odpadów? Budownictwo, górnictwo i przemysł

Za największych zanieczyszczających uważa się zwykle przemysł i gospodarstwa domowe. Te ostatnie są też regularnie instruowane, w jaki sposób dobrze selekcjonować odpady, żeby można je było częściowo odzyskać. Gospodarstwa domowe to jednak zupełny margines w branży produkującej śmieci. W UE zdecydowanie największym emitentem jest budownictwo, które odpowiada za 38,4 proc. odpadów. Zamieszkujące UE gospodarstwa domowe wytwarzają zaledwie dziewięć proc. unijnych śmieci – mieszkańcy Polski ledwie osiem proc. Polska jednak wyróżnia się na tle Europy, gdyż nad Wisłą budowlanka znajduje się dokładnie w środku zestawienia z wynikiem 12,3 proc., czyli trzykrotnie niższym od średniej. Prym wiedzie u nas górnictwo i wydobywanie, które wytwarza 36,5 proc. śmieci made in Poland. Przemysł – niespełna 15 proc. (średnia unijna to 10 proc.).

Januszewska: Więcej ekościemy, Europa wytrzyma

Znaczenie przemysłu widać też w strukturze eksportowanych odpadów. Intuicja może podpowiadać, że prym wiedzie plastik, tymczasem odpowiada on za niecałe 9 proc. unijnego eksportu śmieci. Za niespełna 60 proc. odpowiadają za to metale (ponad 19 mln ton).

To nie oznacza, że należy zrezygnować z selekcjonowania odpadów, gdyż ten niewielki udział procentowy przekłada się nominalnie na spore ilości śmieci. Według danych GUS odpady komunalne w Polsce to ok. 13,5 mln ton rocznie (dane za 2023 rok), z czego ponad cztery mln trafia na składowiska (pozostałe idą do odzysku, kompostu lub przekształcenia termicznego). Część z tych składowanych trafia za granicę, czyli głównie do Turcji, potem Indii oraz Ukrainy. Za jakiś czas miejsce tam się jednak skończy i trzeba będzie szukać kolejnego chętnego do przyjmowania odpadów, który policzy sobie zapewne więcej, bo i konkurencja się skurczy.

Takie zamiatanie śmieci pod dywan finalnie kosztować będzie znacznie więcej, niż się obecnie wydaje. Nie mówiąc już o tym, że wszyscy – także Turcy i Indusi – mieszkamy na jednej planecie, więc wysyłanie milionów ton odpadów do krajów położonych na innym kontynencie oznacza de facto składowanie ich w pokoju obok.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Piotr Wójcik
Piotr Wójcik
Publicysta ekonomiczny
Publicysta i dziennikarz ekonomiczny. Stale współpracuje z Krytyką Polityczną, „Dziennikiem Gazeta Prawna”, „Tygodnikiem Powszechnym” i „Przewodnikiem Katolickim”. Autor serii powieści kryminalnych „Metropolia”.
Zamknij