„Wszystko, co działa, zostało stworzone w monarchii. Na przykład iPhone” – uważa wizjoner anarchokapitalizmu, któremu marzy się świat podzielony na państewka rządzone jak korporacje przez dyktatorów-technokratów. I nie Trump nawet, ale jego wiceprezydent J.D. Vance ma teraz wcielać tę wizję w życie, bo za to zapłacili Elon Musk, Peter Thiel i inni potentaci z Doliny Krzemowej.
Niejakiej Jane Doe spodobały się propozycje pewnego kandydata na prezydenta i postanowiła go wesprzeć.
By zapewnić transparentność finansowania wyborów i ograniczyć korupcję, Kongres uchwalił tymczasem przepisy ograniczające ilość pieniędzy, które Jane może bezpośrednio wpłacić na kampanię wyborczą wybranego kandydata.
Jane tworzy więc komitet ds. działalności politycznej (Political Action Committee, PAC) i zbiera pieniądze od krewnych i znajomych. Nie wolno jej brać pieniędzy od korporacji i związków zawodowych. Przez PAC Jane może przekazać swojemu upatrzonemu kandydatowi nie więcej niż 5 tysięcy dolarów.
Wynik wyborów zależy tylko od pieniędzy. To nadal demokracja czy już oligarchia?
czytaj także
Sąd Najwyższy orzeka jednak, że chociaż rząd może ograniczyć ilość pieniędzy, jaką Jane zdoła przekazać politykowi, to nie wolno mu limitować słów, które Jane może wypowiedzieć na jego temat. Jane może zatem wydać tyle pieniędzy, ile zechce, aby mówić innym ludziom, jak fantastyczny jest jej kandydat. Na tym polega wolność słowa.
W tym celu Jane tworzy Super PAC, który zbiera darowizny od krewnych, znajomych i innych zainteresowanych – również od korporacji. Za te pieniądze drukuje ulotki i rozwiesza je w mieście. Super PAC może wydać na ten cel nieograniczoną ilość pieniędzy, bo Jane ma przecież prawo chwalić swojego kandydata tak często i tak głośno, jak uważa za stosowne. W teorii Super PAC nie może tylko koordynować swych działań bezpośrednio z kandydatem.
Tak decyzję Sądu Najwyższego w sprawie znanej jako Citizens United z 2010 roku można wyjaśnić pięciolatkowi, przekonując go, że system ten jest logiczny i sprawiedliwy. Dorośli zaś nie mieli złudzeń co do szkodliwości owego wyroku i nieuchronności patologii, do jakich prowadzi.
Od czasu wydania wyroku w sprawie Citizens United w każdą kampanię polityczną pompowane są miliardy dolarów od korporacji, a każdy kolejny rok bije rekord ustanowiony w poprzednim. SuperPAC, które na papierze działają bez porozumienia z promowanym kandydatem, stały się metodą bogaczy na kupowanie politycznych wpływów.
Zgodnie z prawem PAC i Super PAC mają obowiązek ujawniania, kto i jakimi sumami je wspiera, jednak darczyńcy, którzy pragną pozostać anonimowi, mają sporo sposobów na ukrycie swojej tożsamości. Najpierw zakładają (cudzymi rękami) organizacje non profit, które nie są zobowiązane ujawniać danych swoich darczyńców. Później organizacje te przekazują pieniądze na wybranego kandydata.
Jako non profit działa na przykład National Rifle Association, niezwykle wpływowa organizacja propagująca prawo do posiadania broni, przekazująca miliony dolarów konserwatywnym komitetom bez ujawniania, od kogo pochodzą. Fenomen ten, znany jako „dark money”, został świetnie opisany przez dziennikarkę śledczą Jane Meyer w równie monumentalnej, co przygnębiającej pozycji Dark Money: The Hidden History of the Billionaires Behind the Rise of the Radical Right.
czytaj także
Mayer opisuje, w jaki sposób miliarderzy korumpowali sędziów, polityków i urzędników, wykorzystując do tego prawno-finansowe zawiłości przy pomocy organizacji dobroczynnych, think tanków, fasadowych spółek i pozornie oddolnych organizacji (takich jak ruch Tea Party). Mayer rzetelnie nakreśla przerażającą sieć wpływów najbogatszych ludzi Ameryki, dzięki której ci de facto sterują krajem i unikają odpowiedzialności za wszelkie, drobne i mniej drobne występki.
Jedną z wielu organizacji non profit, które odcisnęły piętno na tegorocznej kampanii wyborczej w USA, jest Citizens for Sanity, założona w połowie 2022 roku. Lawiną apokaliptycznych reklam politycznych przestrzegała Amerykanów przed lewackim terrorem podstępnych osób transpłciowych i krwiożerczych imigrantów, który chcą zafundować obywatelom demokraci. Jednym z celów organizacji był senator z Ohio, Sherrod Brown. Brown, przewodniczący Senackiej Komisji Bankowej, jest ostrym krytykiem branży kryptowalut. Ustawicznie naświetla ryzyko, jakie stwarzają one dla przeciętnego konsumenta, opowiada się za nadzorem i regulacją branży. W tegorocznych wyborach do Senatu Brown przegrał z republikańskim kandydatem w swoim stanie.
Citizens for Sanity nie ujawniła tożsamości darczyńców, lecz jedną z organizacji, które wsparły ją milionami dolarów, była Building America’s Future. A Building America’s Future dostała ponad 50 milionów dolarów od Elona Muska.
Zanim Musk zaczął publicznie wspierać Trumpa, wspierał konserwatywnych polityków nieco mniej otwarcie. Zasilił kampanię Rona DeSantisa 10 milionami poprzez organizację Faithful & Strong Policies oraz potajemnie przekazał setki tysięcy dolarów na usunięcie ze stanowiska prokuratora w hrabstwie Travis w Teksasie, który zdobył urząd dzięki wsparciu darczyńcy demokratów, George’a Sorosa.
Musk stworzył swój Super PAC o nazwie America PAC i jako jedyny darczyńca zasilił go kwotą 75 milionów dolarów. Pieniądze nie miały być wydane w tradycyjny dla Super PAC sposób – na kampanię w mediach. Musk wymarzył sobie armię wolontariuszy pracujących w terenie, chodzących od drzwi do drzwi i namawiających ludzi do głosowania.
Taką strategię umożliwiła niedawna decyzja Federalnej Komisji Wyborczej, dzięki której sztab wyborczy kandydata i teoretycznie niezależnego od niego Super PAC mogą udostępniać sobie wzajemnie dane wyborców, dzięki czemu łatwiej jest koordynować działania w terenie. Zaciera to kolejną granicę między kampanią a Super PAC, który – przypomnijmy – dzięki Citizens United może wydawać na swe działania nieograniczone środki.
Poczynania Muska stopniowo stawały się coraz bardziej transparentne. Początkowo wykorzystywał luki i sztuczki prawne stosowane od dziesięcioleci przez miliarderów, starając się ukrywać przepływy pieniędzy na rzecz polityków. W miarę upływu czasu odrzucił jednak pozory i w blasku fleszy przyjął rolę wpływowego bogacza z misją zrewolucjonizowania Ameryki przy błogosławieństwie mas, których gniew właśnie on uosabia. Dlatego gdy w 2024 roku czyta się wydaną dekadę wcześniej książkę Meyer, uderza to, jak nieaktualne wydają się machinacje braci Koch w obliczu nowych porządków w Białym Domu. Żegnaj, Kochśmiornico, witaj, mafio z PayPala!
czytaj także
Mafia z PayPala to twórcy i inwestorzy znanego wszystkim systemu płatności, z Peterem Thielem na czele. PayPal, powstały między innymi z pobudek ideologicznych, jako alternatywa dla tradycyjnej bankowości, uczynił ich bajecznie bogatymi i pozwolił na rozwijanie kolejnych przedsięwzięć, takich jak YouTube, LinkedIn czy Yelp. W oczach wielu – i swoich własnych – owe osiągnięcia wyniosły programistów i inwestorów z Doliny Krzemowej do rangi współczesnej arystokracji, posiadającej legitymację do tworzenia nowego porządku. Zarys owego nowego porządku zaszczepiał w tech bros niejaki Curtis Yarvin, znajomy bloger i partner biznesowy Thiela, aspirujący do bycia filozoficznym zapleczem mafii z PayPala.
Yarvin postuluje zastąpienie demokracji dyktaturą i uważa siebie i sobie podobnych za awangardę, która z racji swych walorów intelektualnych powinna rządzić krajem. „Wszystko, co działa, zostało stworzone w monarchii. Na przykład iPhone” – oświadczył. Czerpiąc z klasyków – Misesa i Rothbarda – przedstawia utopijną wizję świata podzielonego na niewielkie państewka, zarządzane jak korporacje przez technodyktatorów, lecz ze swobodnym przepływem obywateli między nimi. Jeżeli komuś nie podoba się w jego monarchii/korporacji, to przecież może przejść do drugiej.
A co, jeżeli jeden dyktator będzie chciał przemocą przejąć państwo innego albo gnębić obywateli? Na to Yarvin nie odpowiada, więc albo jest bardzo naiwny, albo milcząco akceptuje przemoc konieczną do utrzymania optymalnego według niego ustroju. Sprzeciwia się również prawom mniejszości do walki o równość i niedyskryminację, gdyż w obliczu „naturalnych”, jak uważa, nierówności między ludźmi, równość praw wszystkich obywateli musi być egzekwowana przez interwencję państwa. Czytaj: samo zło.
Konserwatywna kontrrewolucja: Ameryka pod sądami federalistów
czytaj także
Starając się nadać swoim wynurzeniom pozory spójnego systemu filozoficznego, atrakcyjnego dla wyrosłych w nieprzemakalnych internetowych społecznościach mężczyzn, Yarvin wymyśla napuszone i jeszcze bardziej hermetyzujące środowisko terminy. W jego wizji zło skupia się w Katedrze (The Cathedral), czyli zdecentralizowanej, ale spójnej sieci wpływów kulturowych i instytucjonalnych. Obejmuje ona przede wszystkim elitarne środowiska akademickie, media głównego nurtu i inne ośrodki władzy kulturowej, które zdaniem Yarvina utrwalają postępowe ideologie.
Jednym ze sposobów walki z Katedrą jest R.A.G.E (retire all government employees), czyli wysłanie na emeryturę możliwie jak największej liczby urzędników, a co za tym idzie – regulacja tłamszących idee wizjonerów z Doliny Krzemowej. Kto rozumie konieczność tej rewolucji, osiągnął Ciemne Oświecenie (Dark Enlightenment)
Ciemne Oświecenie osiągnął Marc Andreessen, programista, twórca przeglądarki Netscape i inwestor między innymi Airbnb, Facebooka, Twittera i Coinbase, który w reakcji na regulacje branży tech wprowadzane przez administrację Bidena opublikował Manifest techno-optymistyczny, egzaltowany esej propagujący niczym nieograniczony postęp technologiczny jako jedyną drogę do powszechnego dobrobytu.
„Nasze społeczeństwo od sześciu dekad poddawane jest masowej kampanii demoralizacji – przeciwko technologii i przeciwko życiu – pod różnymi nazwami, takimi jak ryzyko egzystencjalne, zrównoważony rozwój, ESG, odpowiedzialność społeczna, (…) etyka technologiczna. Naszym wrogiem jest etatyzm, autorytaryzm, kolektywizm, centralne planowanie, socjalizm. Naszym wrogiem jest korupcja, regulacje, monopole, kartele. Naszym wrogiem są instytucje, które w młodości były żywotne, energiczne i poszukujące prawdy, ale teraz są skompromitowane, skorodowane i upadają, desperacko blokując postęp (…) Naszym wrogiem jest spowolnienie, spadek wzrostu, depopulacja – nihilistyczne życzenie, tak modne wśród naszych elit, mniejszej liczby ludzi, mniejszego zużycia energii oraz większego cierpienia i śmierci”.
Markiewka: Skoro państwo jest po prostu większą firmą, najlepiej urządzą je Trump z Elonem Muskiem
czytaj także
Niejedna jest zapewne droga do Ciemnego Oświecenia, lecz ta bezkrwawa wiodła przez legalne finansowanie kampanii politycznych. W 2021 roku Thiel zainwestował ponad 10 milionów dolarów w Super PAC powiązany z senacką kampanią byłego pracownika swojej film Mithril Capital, J.D. Vance’a. Zaangażowanie Thiela wykraczało poza wsparcie finansowe: to on podsunął Vance’a Trumpowi. Towarzyszył temu pierwszemu na spotkaniu z Trumpem na początku 2021 roku – a przecież Vance deklarował się wcześniej jako jeden z tak zwanych Never Trumpers, grupy konserwatywnych polityków sprzeciwiających się poczynaniom Trumpa.
Thiel pomógł załagodzić nieporozumienia między politykami, a tuż przed ogłoszeniem nominacji on i Musk zadzwonili do Trumpa, by upewnić się, że ich protegowany dostanie wiceprezydencką nominację. Byłby to spory sukces Ciemnego Oświecenia, bo jego idee nie są obce Vance’owi.
„Jest taki facet, Curtis Yarvin, który pisał o tych rzeczach” – mówił Vance w podcaście w 2021 roku. Następnie objaśnił, co powinien zrobić Trump, jeżeli ponownie obejmie prezydenturę: „Powinien zwolnić każdego urzędnika średniego szczebla, każdego urzędnika państwowego w administracji i zastąpić ich naszymi ludźmi. A jeżeli sąd będzie chciał go powstrzymać, powinien powiedzieć: naczelny sędzia kraju wydał wyrok i należy go wyegzekwować”.
Opowieść o Ameryce jako najdoskonalszej demokracji świata to jakiś żart
czytaj także
Mafia z PayPala dopięła swego: Vance zostanie wiceprezydentem, a Musk wraz z innym miliarderem, Vivekiem Ramaswamym, będą kierować Departamentem Efektywności Rządu, który postawił sobie za cel zmniejszenie o co najmniej dwa biliony dolarów rządowego „marnotrawstwa”, takiego jak budżety nieznośnych agencji regulacyjnych, które spowalniają budowę i wystrzeliwanie rakiet.
Trump, mający nikłe pojęcie o czymkolwiek, nie powinien stanowić przeszkody na drodze do realizacji planów nowych kapłanów nowoczesności, chyba że w grę wejdą osobiste konflikty między przekonanym o swej wyjątkowości prezydentem i przekonanymi o swej wyjątkowości Muskiem i Ramaswamym. Czekają nas wyjątkowe czasy.