Zabijamy Odrę od ponad 200 lat, czyli odkąd zaczęła się jej wielkoskalowa regulacja. Do tej pory rzeka się odradzała. Problem w tym, że dziś płynie w niej i jej dopływach kilka razy mniej wody niż dawniej, decydenci zaś oraz wielki przemysł zachowują się tak, jakby nic się nie zmieniło.
Rok temu miała miejsce największa rzeczna katastrofa ekologiczna w historii nowożytnej Europy. Spowodowany przez zrzuty zasolonej wody ze śląskich i dolnośląskich kopalni zakwit złotej algi zabił około tysiąca ton ryb pływających w Odrze (wyłowiono około 250 ton) oraz około 60 proc. małży.
Chciałem napisać tekst rocznicowy, ale nie jesteśmy w stanie powiedzieć, kiedy dokładnie przypada rocznica katastrofy. Wiemy tylko, że sygnały o martwych rybach w Kanale Gliwickim napływały już od marca 2022 roku, ale pierwsze wyłowiono dopiero 5 sierpnia, z górnego odcinka Odry.
Chciałem, aby ten tekst zawierał informację, że winni katastrofy (a można ich już z dużym prawdopodobieństwem wskazać) poniosą zasłużone kary.
Chciałem, aby tekst niósł nadzieję, że nauczeni na błędach i strasznym doświadczeniu będziemy mieli plany, które nie pozwolą na powtórkę.
Ale nie mam dobrych wieści.
Mocodawcy katastrofy – rząd i prezesi spółek węglowych – trzymają się stołków, a dotowane publicznymi pieniędzmi wydobycie węgla rośnie. Kozły ofiarne w postaci głównego inspektora ochrony środowiska, Michała Mistrzaka, oraz prezesa Wód Polskich Przemysława Dacy, zdymisjonowanych 12 sierpnia 2023 roku przez premiera Morawieckiego, nie mają żadnego znaczenia. Zresztą ten drugi wypłynął (nomen omen) niecałe cztery miesiące później, na stanowisku dyrektora Instytutu Ochrony Środowiska.
czytaj także
Raporty rządowe milczą na temat przyczyn pojawienia się złotej algi w Odrze. Oficjalna narracja zamyka temat w dwóch słowach: „przyczyny naturalne”. Oczywiście suweren – szczególnie głosujący na PiS – musi też dostać coś materialnego. I oto pojawiła się tzw. specustawa odrzańska. Ułatwi ona dalsze wielkoskalowe inwestycje w regulację rzeki i jej dopływów: kamienne ostrogi, betonowe progi wodne oraz zbiorniki retencyjne. Wśród 51 zadań inwestycyjnych wymienionych w specustawie jest tylko jedno działanie renaturyzacyjne! Ustawa powołuje też wodną policję, która będzie uzbrojona i będzie mogła wykorzystywać środki przymusu bezpośredniego. Przepisy powstały bez konsultacji społecznych, nie dopuszczono do jej tworzenia żadnych niezależnych ekspertów naukowych czy organizacji pozarządowych. Senat co prawda specustawę odrzucił, ale Sejm raczej na pewno przegłosuje ją na ostatnim posiedzeniu tej kadencji. To de facto wyrok śmierci dla ciężko chorej rzeki.
Nie zmieniono skandalicznie wysokich norm zasolenia wód pokopalnianych spuszczanych do polskich rzek. Nie powołano postulowanego, obejmującego Odrę parku narodowego. Jedyne, na co było stać polski rząd, to… wpuszczenie do Kanału Gliwickiego wody utlenionej, mającej podobno zneutralizować zagrożenie związane ze złotą algą. To trochę tak, jakby na raka nerek zaordynować paracetamol.
Będą kolejne martwe ryby?
– Czekam na trupy – napisała mi Magda Bobryk ze Stowarzyszenia 515 kilometr Odry, przesyłając zdjęcie z pomiarem parametrów wody z Krosna Odrzańskiego. Przewodnictwo 2380 uS/cm2 oznacza jeszcze więcej rozpuszczonych soli niż rok temu. To poziom zasolenia niemal równy temu w Bałtyku. Norma dla wód śródlądowych to 850 uS/cm2, a do zakwitu złotej algi wystarczy 1500 uS/cm2. Wartości ponad 2000 uS/cm2 stają się więc nową normą. Woda jest ciepła i płytka, mimo wciąż padającego deszczu.
Marta Jermaczek-Sitak, biolożka, edukatorka przyrodnicza i jedna z sygnalistek zeszłorocznej katastrofy, napisała na Facebooku: „Pamiętamy jeszcze ten zapach z zeszłego roku, on zostaje w mózgu na zawsze. Mało widać wędkarzy, mało kto nad Odrą grilluje, odpoczywa, prawie nikt się już w niej nie kąpie jak w ubiegłych latach. Patrzymy z niepokojem na wodę, na coraz większe łachy piasku na brzegach. Na jej kolor, dziwną pianę, śmierdzącą zawiesinę. Na zbitą, popękaną ziemię w dolinie, na łąkach i polach.
Po katastrofie na Odrze: obojętność zmienia nas w zmeliorowaną łąkę
czytaj także
Jest nadzieja, ludzie mówią, że nie ma takich upałów jak ostatnio, może to trochę pomoże. Może ktoś tam zmądrzał i nie będą przynajmniej spuszczać teraz wody z kwitnących zbiorników w górnym biegu. Może przegrają wybory i nie zniszczą wszystkiego. Bo przecież w planach kolejne stopnie, ostrogi, beton”.
Inny sygnalista, Michał Zygmunt, aktywista, muzyk żyjący i tworzący nad Odrą, mówi mi:
– My tu płyniemy na tykającej bombie. Kiedy popłyną kolejne martwe ryby? Zasolenie przekracza wszelkie normy. 5 sierpnia 2023 roku w Cigacicach, rok po katastrofie, poziom zasolenia osiągnął 3000 uS/cm2.
Regeneracja Odry wciąż jest możliwa
– Odra nie jest martwa – mówił dr inż. Christian Wolter z Instytutu Ekologii Słodkowodnej i Rybactwa Śródlądowego Leibniza podczas wykładu w ramach tegorocznej edycji Uniwersytetu Rzecznego w niemieckim Plöwen. Na dowód pokazał dane z tegorocznej wiosny, kiedy w dolnym biegu Odry po raz pierwszy zanotowano obecność piskorzowatej ryby Sabanejewia baltica. Dr Wolter mówi oczywiście z perspektywy dolnego odcinka Odry, gdzie przez 300 km nie ma sztucznych barier, a na części rzeki utworzony jest park narodowy – niestety tylko po stronie niemieckiej. Wskazuje też na bardzo duży potencjał regeneracyjny rzeki w tym rejonie.
W podobnym tonie wypowiada się Ewa Leś, założycielka i dobra dusza Uniwersytetu Rzecznego. Ewa jest biolożką, od dzieciństwa związaną z Odrą, oraz współzałożycielką Koalicji Ratujmy Rzeki. Pracuje też jako ekspertka Koalicji Czysty Bałtyk. – Chciałabym, abyśmy zmienili narrację o Odrze. Wydarzyła się straszna katastrofa i musimy wyciągnąć z niej wnioski. Ale rzeka żyje! Trzeba zrobić wszystko, aby pomóc jej się zregenerować.
Na tegorocznej edycji Uniwersytetu w delcie Odry wiele tematów krąży właśnie wokół katastrofy i lekcji z niej płynących. Mamy uczestników z 11 krajów, z różnych sektorów – kadra akademicka, instytucje, przedstawiciele gmin i rządów, mieszkańcy, organizacje pozarządowe, przedstawiciele biznesu, osoby indywidualne. Każdy dzień wypełniony jest wykładami oraz intensywnymi zajęciami terenowymi na Odrze i innych rzekach tego regionu.
Nadzieję daje mi także Michał Zygmunt. – To nie jest pierwsza katastrofa na Odrze. My tę rzekę zabijamy od 200 lat, kiedy rozpoczęto jej wielkoskalową regulację. Początkowo na potrzeby transportu. Kiedy po wojnie ruszył gigantyczny przemysł na Dolnym Śląsku i w Głogowie, to w latach 50. rzeką płynął taki syf, że nie dało się ręki włożyć. Ale rzeka się zawsze odradzała. Teraz też powoli się odradza. Tylko że kiedyś w dopływach Odry i samej rzece płynęło kilka razy więcej wody. To jest główny problem. Nie możemy traktować rzeki tak samo jak 70 lat temu. A w tym aspekcie wydaje się, że nic się nie zmieniło.
Władza boi się powtórki?
5 sierpnia w Cigacicach, podczas protestu i debaty ekspertów, najsilniej wybrzmiewa jeden temat – specustawa odrzańska. Panuje rozgoryczenie i wkurw. Tu ludzie żyją z rzeki, są wędkarzami, wodniakami, prowadzą nadrzeczne biznesy, turystykę. Katastrofa dotyka ich bezpośrednio, a przy tworzeniu ustawy nikt ich nie zapytał o zdanie. Czuć tę odebraną nadzieję. Nie ma rozmów o przyszłości. Wszyscy czekają na kolejną falę martwych ryb. Problemem jest też wciąż niewielka wiedza. Nikt nie tłumaczy przyczyn katastrofy w przejrzysty sposób. Są i tacy, którzy nie wierzą w złote algi – uważają, że woda w rzece jest skażona chemikaliami z zakładów przemysłowych. To pokazuje skalę braku zaufania do rządzących, którzy zamietli temat pod przedwyborczy dywan.
Michał Zygmunt uważa, że władza jak ognia boi się powtórki katastrofy przed wyborami. Transportowe barki, aby popłynąć, potrzebują wysokiej wody, a tę zapewnić może tylko ta spiętrzona na śluzach. Z braku wody w Odrze śluzy zasila się wodą ze zbiorników retencyjnych – Otmuchów, Mietków. To ciepła, stojąca, pełna glonów „zupa”. Nikt tego lata nie zaryzykował jej spuszczenia, wiedząc już, jakie jest ryzyko. Czekające przed Malczycami barki popłynęły Odrą dopiero z „wyżówką” po ostatnich deszczach.
Lasy Państwowe niszczą polskie lasy, Wody Polskie trują polskie wody
czytaj także
Wiemy, że zeszłoroczna śmierć ryb i zasolenie korelowały z idącą Odrą falą wysokiej wody. Czy złota alga została spuszczona do kanałów, a później do rzeki, bo trzeba było puścić barki z transportem? Tego się być może już nigdy nie dowiemy. Wiele to mówi o mrzonkach, jakimi karmią nas władze w kontekście dróg wodnych na polskich rzekach.
Solidarność dla odrodzenia rzeki
– Katastrofa pokazała ogromną solidarność i to, że ludzie znad rzeki tworzą obywatelskie społeczeństwo. To my byliśmy pierwsi na miejscu, własnymi rękoma wyciągnęliśmy martwe ryby, informowaliśmy o tym, co się tutaj działo. Aktualnie wszystkie odrzańskie stowarzyszenia i wspólnoty są mocno połączone i skoordynowane, i to po obu stronach granicy. Powstają kolejne inicjatywy, wiele we współpracy z samorządami. To tutaj jest Polska i społeczeństwo, a nie w partyjnych gabinetach na Nowogrodzkiej – mówi Michał Zygmunt.
Wzdłuż Odry działa aktualnie kilkanaście stowarzyszeń i inicjatyw działających na rzecz rzeki i jej odrodzenia. Na Łęgach Odrzańskich u Michała Zygmunta trwa walka z Wodami Polskimi, aby wymusić realizację decyzji środowiskowej obowiązującej dla Stopnia wodnego Malczyce – ochronę lasów łęgowych oraz „karmienie rzeki” w celu redukcji erozji dna (wsypywanie do niej żwiru, aby erozja poniżej stopnia wodnego się nie pogłębiała). W Cigacicach skupione jest środowisko artystyczne – Rzeczny Uniwersytet Ludowy, a także wędkarze. Nie ma tygodnia bez spotkań i narad w sprawie powołania Parku Narodowego Dolnej Odry. Ludzi przyciąga także charyzmatyczna osoba szamana, Roberta Rienta, inicjatora pomysłu nadania Odrze osobowości prawnej. Fenomenem jest polsko-niemiecka współpraca, której symbolem jest most graniczny w Siekierkach. Działa Uniwersytet Rzeczy Ewy Leś oraz międzynarodowa inicjatywa Rewilding Oder Delta.
Stoję na moście w tzw. Międzyodrzu, na przejściu granicznym Gryfino-Mescherin. Jest wczesny poranek, ale słońce już praży. Z niemieckiego brzegu do wody wskakuje kobieta. Płynie sprawną żabką. Z zanurzonego w nurcie drzewa spoglądają na nią kormorany. To w lokalnych ludziach jest siła. Ale jej źródło tkwi w rzece.