Miliarderzy przekształcają świat w swój prywatny plac zabaw i twierdzą, że robią to dla ludzkości. Tyle że nie dla naszego dobra tu i teraz, ale dla tych, którzy urodzą się za tysiąc lat. Bogactwo nie musi już skapywać do 99 procent ekonomicznych nizin, teraz skapuje do dalekiej przyszłości!
W ostatnich tygodniach wiadomości ze świata finansów zdominował krach jednej z największych giełd kryptowalutowych, FTX. Jej założyciel, Sam Bankman-Fried (w skrócie SBF) znalazł się pod ostrzałem mediów, które gremialnie oskarżają go o oszustwo w związku z mnożącymi się podejrzeniami, iż siostrzana firma FTX, Alameda Research, wykorzystywała pieniądze klientów tej pierwszej do spekulowania na rynkach kryptowalutowych. I to właśnie informacja o bardzo ścisłych powiązaniach między FTX i Alameda Reasearch doprowadziła do potężnej fali wypłat ze wspomnianej giełdy, co w rezultacie rozłożyło całe imperium Bankmana-Frieda na łopatki.
Trzeba będzie sporo czasu i wysiłków, by rozsupłać poszczególne wątki całej sprawy. Nawet tak wytrawny syndyk jak John Ray III, który ma na swoim koncie likwidację okrytej złą sławą spółki Enron, stwierdził, że w swej czterdziestoletniej karierze nigdy nie spotkał się z tak niewydolnym systemem kontroli wewnętrznej.
czytaj także
Cała struktura FTX jest wielce nieczytelna, dlatego Ray nie wie nawet, ile w spółce było pieniędzy, jakie miała długi albo ilu w ogóle zatrudniała pracowników. Decyzje finansowe podejmowali kluczowi pracownicy za pomocą emotikonek w prywatnych wiadomościach, znikających od razu po przeczytaniu. Dlatego machinacje finansowe FTX są udokumentowane bardzo fragmentarycznie i trudno ustalić, kto ponosi za nie bezpośrednią odpowiedzialność.
Krach FTX i informacje o nieprzejrzystym i nieodpowiedzialnym dysponowaniu depozytami klientów mocno nadszarpnęły zaufanie do kryptowalut. Okazuje się, że ryzyko związane ze zderegulowanymi rynkami jest zbyt wysokie, a jego konsekwencje ponoszą przede wszystkim najsłabsi ekonomicznie uczestnicy. Niedawne badania Banku Rozrachunków Międzynarodowych pokazują, że nawet trzy czwarte osób inwestujących w kryptowaluty jest obecnie na minusie.
Z danych wynika również, że w okresie wzrostu cen kryptowalut nabywali je przede wszystkim drobni inwestorzy, natomiast posiadacze znacznej liczby tokenów (tzw. wieloryby) pozbywali się ich, realizując zyski. Tym samym nastąpiło lawinowe przesunięcie wartości z kieszeni zwykłych zjadaczy chleba na najwyższe piętra światowej gospodarki.
Wzgardzona ideologia
Krach FTX jest ogromnym ciosem nie tylko dla kryptowalut. SBF od dawna propagował ideę tzw. efektywnego altruizmu. W ramach wspierania tej ideologii FTX przyznała czeskiemu stowarzyszeniu European Summer Program on Rationality grant w wysokości około 100 mln koron (ok. 20 mln złotych) na zakup pałacu w miejscowości Hostačov. Pałac miał stać się międzynarodowym centrum szkoleniowym, krzewiącym właśnie koncepcje bliskie Bankmanowi-Friedowi i innym wyznawcom tego ruchu, wywodzącym się głównie spośród miliarderów z Doliny Krzemowej, takich jak Elon Musk czy Peter Thiel.
Elon Musk i kolonizacja Marsa, czyli Jezus, na jakiego zasługujemy
czytaj także
Efektywny altruizm to ideologia, która próbuje rozwiązywać globalne problemy w możliwie najbardziej „efektywny” sposób, przy czym często dochodzi do wniosku, że w przypadku wielu problemów najbardziej efektywne jest zgromadzenie jak największych kwot pieniędzy. Dlatego efektywny altruizm zachęca swoich zwolenników do podejmowania pracy w lukratywnych branżach, takich jak petrochemia czy rynki akcji. Takie jednostki mają bowiem większe szanse na osiągnięcie bogactwa – po to, by następnie pomagać kolejnym rzeszom ludzi.
Cały system jest oparty na dorozumianym założeniu, że osoby umiejące zgromadzić ogromne bogactwo cechują się przymiotami etycznymi, które czynią z nich odpowiednich arbitrów dla postępu cywilizacyjnego.
Jak efektywny jest efektywny altruizm?
Pojawia się pytanie, komu efektywni altruiści chcą pomagać. W ramach efektywnego altruizmu rozwija się na przykład tzw. longtermizm, czyli, jak sama nazwa wskazuje, ideologia skupiona na długookresowym horyzoncie globalnej pomocy.
czytaj także
Longtermizm wychodzi z założenia, że w ciągu setek, a nawet tysięcy lat ludzi kolonizujących wszechświat będzie tysiące razy więcej. Należy skupić się zatem przede wszystkim na pomocy potencjalnym nienarodzonym pokoleniom w dalekiej przyszłości. Z tej perspektywy wszelkie współczesne katastrofy, takie jak wojny, głód, a nawet globalny kryzys klimatyczny, wydają się zaledwie drobnym potknięciem na drodze ku znacznie bardziej świetlanej przyszłości. Postawieni przed dylematem moralnym, czy pomóc milionom tu i teraz, czy też potencjalnym miliardom w odległej przyszłości, wyznawcy longtermizmu wybierają przyszłość. Dlatego inwestują przede wszystkim w rozwój technologii i to, zupełnie przypadkowo, właśnie takich, które pozwalają im dalej rozwijać własny biznes.
Longtermizm znalazł się jednak w ogniu krytyki, ponieważ woli ilość od jakości. W swoich wizjach przyszłości skupia się przede wszystkim na liczbie urodzonych ludzi (lub innych inteligentnych istot), którzy umożliwią większy wzrost gospodarczy. Ważna jest liczba urodzonych, nie zaś – jakość ich życia. Dlatego wyznawcy longtermizmu nie wahają się twierdzić, że ratowanie życia mieszkańców globalnego Południa ma niższą wartość niż mieszkańców globalnej Północy, ponieważ „w bogatych krajach jest znacznie więcej innowacji, a tamtejsi pracownicy są wydajniejsi w sensie ekonomicznym”.
Już ani słowa o filantropii. Czas zacząć mówić o podatkach. Reszta to bullshit
czytaj także
Ignorowanie kwestii jakości wpływa również na podejście, w którym pieniądze inwestowane np. w sztuczną inteligencję przeznaczane są na rozwój dużych modeli językowych, co stanowi źródło krytyki nawet ze strony samych programistów. Są to bowiem modele oparte przede wszystkim na ogromnej ilości danych, wykorzystywanych do szkolenia sztucznej inteligencji. Jakość tych danych ma tutaj znaczenie drugorzędne. Powstałe na podstawie wspomnianych modeli sztuczne inteligencje są tym samym często rasistowskie, ksenofobiczne albo dyskryminujące na innym polu. Co więcej, konstrukcja baz danych w tych modelach często jest owocem nieopłacanej pracy internautów (w tym artystów, których obrazy są wykorzystywane przez sztuczną inteligencję do inspiracji).
Ciągle ta sama śpiewka
Można powiedzieć, że efektywny altruizm opiera się przede wszystkim na podtrzymywaniu społecznego status quo. Przekonuje, że współczesny kryzys społeczny i nierówności ekonomiczne są usprawiedliwione moralnie, ponieważ w przyszłości mogą przynieść większe korzyści. Jeden z głównych teoretyków tego nurtu, Nick Bostrom, twierdzi, że co prawda tragedie pokroju pierwszej i drugiej wojny światowej, AIDS czy katastrofy w Bhopalu były straszne, jednak w perspektywie tysiącleci będą to zaledwie historyczne „zmarszczki na tafli oceanu życia”. Longtermiści starają się patrzeć na świat z szerszej perspektywy, co jednak w praktyce oznacza wspieranie i etyczne uzasadnianie obecnego wielkiego kapitału.
czytaj także
FTX i Sam Bankman-Fried wpisują się we współczesne trendy globalnych elit, które stopniowo przekształcają cały świat w swój prywatny plac zabaw, a jednocześnie wciskają nam wizję, że robią to wszystko dla dobra ludzkości. Tyle że nie robią tak dla dobra naszego czy naszych dzieci, a dla dobra wirtualnych ludzi w 3000 roku. Bogactwo nie musi już skapywać do 99 procent ekonomicznych nizin, bo teraz skapuje do dalekiej przyszłości!
O wierze niektórych najbardziej znanych efektywnych altruistów w to, że aktualny styl życia jest do utrzymania, świadczy m.in. to, że aż połowa miliarderów z Doliny Krzemowej posiada jakąś formę zabezpieczenia na wypadek ogólnospołecznej katastrofy, np. luksusowy podziemny bunkier. Cały efektywny altruizm wydaje się zatem niczym innym jak dążeniem do zapewnienia sobie możliwości dalszego dewastowania planety w białych rękawiczkach wspaniałomyślnego dobroczyńcy ludzkości.
**
Martin Tremčinský jest antropologiem ekonomicznym.
Artykuł opublikowany w magazynie A2larm.cz. Z czeskiego przełożyła Dorota Blabolil-Obrębska.